Głos Wojciecha Czarnieckiego w samorządowej Debacie PROKAPA

Niezliczona ilość spotkań i wystąpień w ciągu nieomal dwudziestu lat, a jedynym widomym efektem jest zasilenie konkurencji politycznej w pomysły oraz w młodych, ambitnych, wyposażonych w solidne podstawy wiedzy ekonomicznej, działaczy. Niewątpliwą zasługą Janusza Korwin-Mikkego jest widoczny wzrost świadomości ekonomicznej, co przełożyło się na spadek wpływów związków zawodowych, ale z upływem lat narastało w głowach zwolenników przekonanie, że radykalnych zmian w kierunku gospodarki wolnorynkowej nie da się przeprowadzić.


Poczucie bezradności, wzmacnia ostentacja z jaką grupy mafijne demonstrują swoje wpływy. Żadna z afer nie została do końca rozwikłana, żadna zbrodnia z okresu PRL rozliczona, demoralizacja pseudo elit postępuje w przyśpieszonym tempie (stronniczy sędziowie, cyniczni profesorowie, artyści wazeliniarze). Bezczelnie zaprzecza się faktom, które obserwowały miliony telewidzów. Z łapówkarzy robi się ofiary (np. Sawicka, dr G., afera gruntowa, afera hazardowa, węglowa itd.). Czy wobec takiej demonstracji sobiepaństwa i cynizmu, ktokolwiek rozsądny uwierzy w szanse uczciwego wyboru? Nawet media nie próbują udawać, że mamy jakiś wybór, argumentacja przebiega po linii mniejszego zła.

Ostatnią jedyną liczącą się siłą na prawicy okazał się JKM. Ale jego deklaracje utwierdzają mnie w przekonaniu, że nie rozumie sytuacji w jakiej widzą się przeciętni zjadacze chleba. Nie są aż tak zdesperowani by poprzeć jakąkolwiek rewolucję (przekonał się o tym PiS stawiając na radykalną walkę z korupcją). A i w tym co głosi jest niekonsekwentny, bo z jednej strony podkreśla głupotę ludu, z drugiej strony liczy, że uzyska ze strony pogardzanej tłuszczy większe poparcie. Jak słusznie zauważył Hayek „Decyzje większości mówią nam o tym, czego ludzie chcą w danej chwili, lecz nie o tym co byłoby w ich interesie, gdyby byli lepiej poinformowani”.

Przy totalnej dezinformacji, najbardziej spójna ideologia może być dokładnie rozmontowana i przenicowana na pokutny łach (według pewnych ośrodków dezinformacji mamy współcześnie dziki kapitalizm).

Warto wrócić do spostrzeżeń Misesa: o wyborach celów nie ma sensu dyskutować, ekonomista a za nim polityk mają wykazać jakie środki faktycznie pozwalają je osiągnąć i to najmniejszym kosztem. Można jedynie pokazywać, że to co uznaje się za cel, jest faktycznie źle dobranym środkiem do rzeczywistego celu, zwanego przez Misesa, celem ostatecznym.

W każdym przypadku punktem wyjścia powinno być cierpliwe wysłuchiwanie opinii wyborców, po to by wyłuskać z nich to, co ich naprawdę boli. Te same środki mogą służyć realizacji różnych celów. Jeśli ktoś twierdzi, że chce mieć lepszą pracę, to musimy dociec czy chodzi mu o większe zarobki, czy zajęcie bliższe jego zainteresowaniom, czy też bardziej familijną atmosferę w pracy, albo kombinacja wymienionych oczekiwań.

Tak jak lekarz nie wykłada pacjentowi teorii uzasadniającej diagnozę, tak polityk nie powinien wykładać szczegółów ideologii, o której skuteczności jest przekonany – to wiedza specjalistyczna, do której przeciętny wyborca nie ma głowy.

Tę prawdę odkryli dawno spece z KLD. Zamiast zmieniać przekonania wyborców rekonstruują dominującą skalę wartości i mówią im to co chcą usłyszeć. Tylko, że po wygranych wyborach nie wzięli się za reformowanie państwa zgodnie z ideologią, tak jakby zwątpili w możliwość jej przeprowadzenia (kalkulowane ryzyko wrogiej reakcji jest większe niż potencjalne pożytki z reform). Skutkiem tego dominuje postawa: chapać dziś co się da, bez naruszania status quo – to przynajmniej zagwarantuje poparcie wpływowych sitw branżowych.

Przekonanie, iż wpływ na zmianę poglądów ma dyskusja, nie znajduje potwierdzenia. Decydującym czynnikiem jest przykład i konkretne realizacje. W Rzeszowie kolejną kadencję sprawuje prezydent wywodzący się z grupy tzw. działaczy gospodarczych lokalnej PZPR. Sukces zawdzięcza realnym osiągnięciom, które wydusił z ospałej braci urzędniczej bezkompromisowo i konsekwentnie rozliczając ją z wykonania zadań, które uznał za ekonomicznie najlepsze. Z drugiej strony, sukcesy pozwoliły mu uniezależnić się od koterii SLD-owskich i pozyskiwać do realizacji wyznaczonych celów ludzi o różnych poglądach politycznych ale rozumiejących reguły zdrowej gospodarki.

To dowodzi, iż bezkompromisowość w wyborze celów nie powinna przenosić się na środki dobierane do ich realizacji. Przedsiębiorca utożsamiający rozwój firmy z wyposażeniem jej w coraz bardziej wyrafinowane maszyny, często popełnia elementarny błąd ekonomiczny, gdyż stopa zwrotu z kapitału przy nowocześniejszym wyposażeniu, często bywa niższa niż gdy korzystamy ze starszej, bardziej pracochłonnej technologii (nagminna sytuacja w naszych szpitalach, którymi rządzą lekarze nie mający bladego pojęcia o ekonomii).

Bankowcy podtrzymują mit, że rozwój bez obcego kapitału nie jest możliwy. Podczas gdy recepta na maksymalną stopę wzrostu sprowadza się do utrzymywania właściwych relacji kosztów płac (nie mylić z wypłatą dla pracownika) do kapitału pracującego. Gdy koszty płac i obciążenia podatkowe rosną szybciej niż wydajność, a niedostatek kapitału zwiększa koszt jego pozyskania, spada rentowność, gospodarka przestaje być konkurencyjna i wchodzi na ekonomiczną równię pochyłą (szerzej opisałem ten mechanizm w artykule „Prosty model kryzysu”). Chiny i Indie udowodniły, że każdy zasób kapitału jest wystarczający, jeżeli tylko pozwoli mu się swobodnie alokować do dziedzin o najwyższej produktywności. Międzynarodowy kapitał (odwrotnie niż spekulujący lichwiarze) zawsze kieruje się tam gdzie lokalni przedsiębiorcy udowodnili, że można efektywnie wykorzystać zainwestowany kapitał.

W tym upatruję kopalnie pomysłów dla działaczy samorządowych. Tworzenie warunków dla rozwoju lokalnej przedsiębiorczości, nie musi sprowadzać się do spraw podatkowych (to jest gestia administracji państwowej). We współczesnym świecie o sukcesie decyduje szybkość wymiany informacji, efektywne wyławianie z krajowych i zagranicznych źródeł tych elementów, które mogą być lokalnie wykorzystane, ułatwianie kontaktów i propagacja pomysłów oraz ofert. Samorządy muszą wyzwolić się z roli zarządcy i stawać się soczewką skupiającą lokalną energię rozproszoną wśród mieszkańców i minimalizującą koszty związane z tą aktywnością. Przy odpowiednio rozbudowanej infrastrukturze informatycznej koszt wymiany informacji, zasięgania opinii znaczącej ilości mieszkańców w istotnych a kontrowersyjnych sprawach, propagowania ofert, relacji z wydarzeń, będzie niewielki (nawet głosowania można przeprowadzać drogą elektroniczną).

Jeśli UPR chce zaistnieć w przestrzeni lokalnej, musi w kampanii wyborczej zapomnieć o programie, a zacząć myśleć o tym czego naprawdę pragną wyborcy. Dlatego nie da się stworzyć ramowego programu wyborczego w Warszawie, on musi być skonstruowany przez lokalnych działaczy, znających kompetencje gmin i zakres spraw nie załatwionych przez aktualnie rządzących. Dopiero po wyborach będzie czas na planowanie ewolucyjnych zmian w kierunku wyznaczonym przez program.

Wojciech Czarniecki


11 COMMENTS

  1. „W każdym przypadku punktem wyjścia powinno być cierpliwe wysłuchiwanie opinii wyborców, po to by wyłuskać z nich to, co ich naprawdę boli. Te same środki mogą służyć realizacji różnych celów. Jeśli ktoś twierdzi, że chce mieć lepszą pracę, to musimy dociec czy chodzi mu o większe zarobki, czy zajęcie bliższe jego zainteresowaniom, czy też bardziej familijną atmosferę w pracy, albo kombinacja wymienionych oczekiwań.”
    Wysłuchiwanie takich rzeczy nie zmienia w naszej polityce nic – ani idei, ani treści, ani kierunku, ani medium, ani nastroju. Na żaden z podanych czynników nie mamy i NIE CHCEMY mieć wpływu, więc po co taka żenada, zorientowana jak zwykle na skopaniu JKM, bo aktualnie ma za duże poparcie? Jeśli tłuszcza zrozumie, co JKM mówi, to przestanie być tłuszczą, PanAutor tego nie widzi, czy ktoś mu załączył krecią robotę do wykonania?
    „We współczesnym świecie o sukcesie decyduje szybkość wymiany informacji, efektywne wyławianie z krajowych i zagranicznych źródeł tych elementów, które mogą być lokalnie wykorzystane, ułatwianie kontaktów i propagacja pomysłów oraz ofert”
    to jest „Das Blablabla”, jak to mówią Niemcy. Typowy, zgniły bełkot – „szybkość, efektywne, źródeł, lokalnie, propagacja” – ulubione słowa ery optymalizacji, język, który idealnie unika choćby cienia konkretu. Nie wstyd przemawiać językiem wroga, drodzy postUPRowcy?
    „Jeśli UPR chce zaistnieć w przestrzeni lokalnej, musi w kampanii wyborczej zapomnieć o programie, a zacząć myśleć o tym czego naprawdę pragną wyborcy”
    Co chcą wyborcy? A pan to porozmawiał z kimś? To już Panu powiem – beton PZPR-owski + bananowa wolna młodzież chce lewicy i koniec kropka, a że SLD z przystojnym Napieralskim ciągle utrzymuje się na powierzchni, to wybierają SLD. Następnie jest grupa, co za wszelką cenę „nie chce Kaczora”, a liberalizm to dla nich „leben und leben lassen”, czyli mniejsze zło, a UPR z racji poparcia nie może być mniejszym złem, bo to „głos stracony”. I to wszystko jedno byłoby, kto byłby mniejszym złem przeciwko PiS – ważne, by miało poparcie i to jest olbrzymie szczęście Platformy. Potem jest grupa fanatycznych katolików starszej daty, obrońców krzyża, którzy są przytwierdzeni do tego, co powie RM. Do wzięcia są naprawdę małe części PO i PiS, których odsetek, jak to pan mówi, i tak nic nie zmieni.
    Podsumowując, widać wszystkie zjawiska dekadencji UPR-owskich działaczy, o których wspomniał Pan Marusik. Temu Panu ja już podziękuję.

  2. Na początku jest o tym co dobrego (i jak) przedstawiciel innej partii zrobił dla Rzeszowa. Raz w roku przejeżdzam przez Rzeszów i widzę, że on pozytywnie się wyróżnia spośród innych miast w Polsce. Gratulacje dla autora!
    Świetny tekst!

  3. Rozumiem Pańskie emocje i szanuję je. Zapewnia, że nie mam zamiaru odbierać JKM zasług. Ale cóż z tego, że jest jednym z najinteligentniejszych polityków w tym umęczonym kraju, uczciwy, etyczny, pracowity i bezgranicznie oddany sprawom wolności. Wynurzenia, zawarte w moim tekście to próba oceny, moich własnych dokonań na tym polu, pokłosia argumentacji opartej na programie,oceny wielu lat aktywności politycznej, której nie żałuję ale którą z perspektywy czasu jawi mi się jako naiwna wiara w moc argumentów. Nie ma to jednak wpływu na fakt, ze pisząc do czytelników tego portalu, nie liczę specjalnie na uznanie, ale na przybliżenie dyskusji do realiów. A konkret, którego się Pan domaga jest ukryty w każdej gminie, i nie widzę innego sposobu na dotarcie do znaczącej ilości wyborców niż podanie sposobu załatwienia problemów które oni ( a nie my) uznają za istotne. Demokratyczne reguły wyłaniania władz nie dają wyboru, albo walka bez skrupułów o władzę, albo trzeba zrezygnować z polityki i zająć się poszukiwaniem prawdy, uwarunkowań etycznych i systemowych dla zachowania wolności.

  4. chyba jeszcze nie wytrzeźwiałem po sobotniej imprezie,
    czytam i nie mogę skumać o co chodziło autorowi ?
    cytat :
    …Chiny i Indie udowodniły, że każdy zasób kapitału jest wystarczający, jeżeli tylko pozwoli mu się swobodnie alokować do dziedzin o najwyższej produktywnośc…
    a jakie znaczenie ma tu jakiś „kapitał”
    dobrobyt w Chinach, czy Indiach budują pracownicy a nie „kapitał”,
    zresztą Brazylia rozwija się szybciej niż Chiny [większy wzrost roczny PKB]
    a
    Turcja rozwija się szybciej niż Indie,
    więc nie rozumiem, dlaczego akurat przykład z Chinami, czy Indiami.
    Posiadanie kapitały nie ma żadnego związku z rozwojem, gdyż można posiadać kapitał, ale jak się nie pracuje, to nie ma zysku,
    z kolei inne państwa, np. Brazylia, czy Turcja nie mają kapitału, ale mają pracowników…
    sądzę, że autor pomieszkał „kapitał” z „emisją pieniądza”….
    ===========================
    a już kompletnie nie rozumiem, o co chodzi autorowi, który pod koniec tekstu pisze coś o „samorządach” i „przedsiębiorczości”.
    Przecież to dwie sprzeczności.
    Rozwojowi przedsiębiorczości będzie sprzyjać maksymalna likwidacja samorządów, natychmiastowa likwidacja powiatów, i ograniczenie liczby urzędników samorządowych do minimum. W końcu mamy internet, komputery.
    Skoro rozwijają się e-banki, e-sądy, mogą też rozwijać się e-administracja.
    .

  5. Panie Radzisławie proponuję, na spokojnie przeczytać np. w wikipedii definicję kapitału, a potem zastanowić się czy ciężka praca łopatą jest bardziej wydajna niż praca w wygodnej kabinie koparki. Natomiast swobodna alokacja kapitału, nastąpi gdy koparkę tę kupi Pan za własne oszczędności plus kredyt, bo ilość zleceń pozwoli spłacić go z nawiązką. Brak swobody, wystąpi gdy Pańskie dochody obciążone podatkiem nie pozwalają na żadne oszczędności, a część podatków urzędnik przekształci w dotację na zakup np. spychaczy, by zapewnić zbyt zadłużonej fabryce w Stalowej Woli.Samorządy mają ustawowo,nadane obowiązki na których zakres radni nie mają wpływu, natomiast można je tak przedefiniować by ewoluowały w pożądanym kierunku, ale bez utraty poparcia ze strony lokalnej społeczności.Np. zamiast prywatyzacji szkół przedszkoli, wprowadzić jako etap pośredni bony oświatowe.Bowiem głównym problemem jest zmiana w postrzeganiu powinności samorządów i kosztów z tym związanych a nie rozwiązania systemowe.

  6. W tekście nie było tylu konkretów, ile jest w tym komentarzu. Pamięć i spuściznę po pp. Dzierżawskim i Kisielewskim widzę. Widać jednak, że nabył Pan nawyków języka optymalizacji i wobec tego trzeba prosić Pana o wytłumaczenia (ja obiecuję, że będę prosił grzeczniej i potulniej niż pan Radzisław).

  7. Panie Kamilu, jeśli już to Dzielski i Dzierżawski (ten od Centrum A.Smitha).Ale poważnie, czy mamy dyskutować o ideologii, czy o pragmatyce politycznej. Podejrzewam, że ideologia nas nie różni, co do taktyki, jak wygrać a potem przegrać, więcej mógłby powiedzieć p.Oleszczuk, je wyciągam wnioski z błędów, które popełniamy, choć nie twierdzę, że mam uniwersalną receptę.Rzeczywistość polityczna, robi psikusa nawet specom od jej modelowania np.wygrana PIS i Lecha Kaczyńskiego przed laty. Dlatego wiedza i doświadczenie, nie zawsze pomaga w polityce, decyduje wyczucie nastrojów bożka zwanego demos.

  8. Skąd Pana wiedza na temat mojej propozycji taktycznej dla środowisk wolnorynkowych? 🙂 (Tak, o tego p. Krzysztofa Dz. chodzi).
    Niestety, bardzo obawiam się, że pan JKM już niedługo odejdzie z tego świata. Jeśliby się rozejrzeć – sensownych następców nie ma. Nie ma drugiego tak energicznego człowieka na polskiej scenie politycznej, w dodatku jego gwiazda najjaśniej świeci w momencie schyłku jego kariery. Widzieliśmy następców w młodych, Dobromirze Sośnierze i Konradzie Berkowiczu – ten pierwszy został zmuszony do odejścia, ten drugi wykluczył się niejako sam (o ile wiem, proponował fałszowanie podpisów potrzebnych do startu senackiego na podkarpaciu). Dlatego ciągle nie dowierzam działaniom niektórych członków UPR – kiedy ja na ulicy mówię „UPR” to pomijając częste przypadki głuchej odpowiedzi, w 90% odzew jest jednoznaczny „Korwin-Mikke”. Chcemy czy nie chcemy, lider kreuje się sam i nie ma obecnie lepszego lidera niż JKM. Wątpię w ogóle, czy kiedykolwiek będziemy mieć takiego lidera (wielu z nas ma dobre chęci, by takimi być, ale zasług na razie żadnych).
    Do czego zmierzam, szanowny Panie: Na nic nam krzyki o taktyki, gierki polityczne. Okopaliśmy się w CAS, Instytucie Globalizacji, dwóch partiach kanapowych. Dlaczego nie powstało jeszcze niezależne „Stowarzyszenie Ochrony Podatników i Konsumentów”? W Niemczech analogiczne stowarzyszenie zyskało spory rozgłos, w Nowej Zelandii przekształciło się w partię. Dlaczego nie ma portalu konsumenckiego, który informowałby o cenach literalnie wszystkiego w każdym polskim mieście? Nasza indolencja sama pokazuje nam owoce naszej nie-pracy, ale może skoro nie mamy czasu i możliwości, postarajmy się, by po odejściu JKM nasze szeregi nie zaczęły masowo uciekać z dość solidnych okopów.

  9. Tak sobie czytam i przypomina mi się wiersz Herberta „Tren Fortynbrasa”, szczególnie ten fragment:
    Teraz masz spokój Hamlecie zrobiłeś co do ciebie należało
    i masz spokój Reszta nie jest milczeniem ale należy do mnie
    wybrałeś część łatwiejszą efektywny sztych
    lecz czymże jest śmierć bohaterska wobec wiecznego czuwania
    z zimnym jabłkiem w dłoni na wysokim krześle
    z widokiem na mrowisko i tarczę zegara
    Żegnaj książę czeka na mnie projekt kanalizacji
    i dekret w sprawie prostytutek i żebraków
    muszę także obmyślić lepszy system więzień
    gdyż jak zauważyłeś słusznie Dania jest więzieniem
    Nieco dziwię się UPR, że poszła drogą konfliktu z panem Januszem Korwin-Mikke. Ale jeśli było to konieczne, do tego, aby bliżej zakumplować się z RLN, sprawa staje się bardziej zrozumiała. Natomiast nieco bardziej dziwią mnie ci, którzy wysuwają postulaty „praktyczności”, szczerze wierząc, że prowadzi to zdobycia sobie poparcia. Sobie – może i tak, ale nie idei.
    Nie można zakładać, że należy skupiać się na podaniu „sposobu załatwienia problemów które oni ( a nie my) uznają za istotne”. Dla mnie, od kiedy tylko zacząłem się interesować tematem, jasne było, że te problemy ludzie określają nieprawidłowo. Zasadniczy wpływ na nasze życie mają sprawy, których władze lokalne nie mają szans zmienić. Jeśli ktoś uważa inaczej, nie wolno go utrzymywać w błędzie. Poglądy polityczne podzielane przez większość ludzi są przeciwne życiu, prowadzą do masowego upadku społecznego i gospodarczego naszej cywilizacji. Jeśli to jest dla kogoś mało ważne, to ja mu za jego szczere poparcie serdecznie dziękuję. Pozdrawiam.

  10. Nasza historia,jest nieustającym potwierdzeniem, że za brakiem akceptacji danej sytuacji idzie zawsze nieracjonalny zbudowany na emocjach odruch buntu. Brak cierpliwości i brawura, powodowała, że wszystkie powstania były źle przygotowane i przedwczesne. Czy można wyobrazić sobie sprzedawcę, który wychodząc z założenia że on wie najlepiej co jest dobre dla konsumenta, nie będzie zaopatrywał sklep w towary chodliwe?. Nie mogę zrozumieć jak wolnorynkowcy chcą wygrać wybory, oferując produkt polityczny (tym jest program) który nie uwzględnia przekonania znaczącej grupy wyborców. Nie wyklucza to intensywnej pracy nad zmianą poglądów, i to co robi od lat JKM jest kapitalną sprawą, tylko że nie on zbiera z niej pożytki. Podobno pionierów poznaje się po ilości strzał w plecach. I nie widzę sposobu na wyeliminowanie sprzeczności między rolą przywódcy a rolą ideologa.

  11. Ciekawe podejście. Jeśli powstania uznać za przedsiębiorstwa, to kto właściwie był konsumentem? Ludzie biorący w nich udział? Jeśli tak, to może to wszystko było po prostu działalnością rozrywkową? Wszak nie istniał wtedy jeszcze black metal…
    Podobnie współczesna polityka ma aspekt rozrywkowy. O wiele łatwiej zauważalny, jak sądzę. Są oczywiście i tacy, którzy zajmują się tym dla jakichś wartości, ale z czasem i oni dochodzą do wniosku, że liczy się głównie dobra zabawa. Która polega na tym, że sprawdzamy, jak wiele pieniędzy dany polityk potrafi wydać i w jak słusznym celu. To jest „chodliwe”. Ja tam już wolałbym zostać gwiazdą metalu.
    Ale nie jestem. I widzę wielką pustkę pomiędzy jakimikolwiek ideologiami a sposobem wprowadzania ich w życie. To mi nie daje spokoju i przygniata mnie. Nie zgodziłbym się natomiast z poglądem, że JKM nie zbiera pożytków z tego, co robi. Miał do niedawna swój tygodnik, ma partię, grono fanów. Ale jeden człowiek, choćby tak utalentowany, nie ma możliwości, by odnieść polityczny sukces. Potrzeba mu wsparcia ideologicznego. A tego nie zauważyłem. Nie wiem, może źle to oceniam jako człowiek z zewnątrz, ale wydaje mi się, że UPR był do tej pory raczej fanklubem, niż partią. A co dziwniejsze, gdy odrzucił swojego idola i przekształcił się w prawdziwą partię, bez problemu nawiązuje kontakty z największymi w Polsce wrogami liberalizmu.

Comments are closed.