Jak doskonale wie każde dziecko, rząd Donalda Tuska jest zły, beznadziejny, tragiczny, kiepski… (tu jest miejsce na dalsze epitety). O przyczynach takiej, a nie innej opinii z mojej strony każdy może sobie poczytać w innym miejscu, nie będę się zatem produkował bez sensu. Nie o tym ja jednak chciałem pisać, bo nie stan rzeczy jest tu najważniejszy, a to, że z tego stanu… nic nie wynika.
Jest rok 2004. Oceny rządu Leszka Millera są jednoznaczne – jednoznaczne w swej ostrej krytyce. Nie tylko ze strony mediów, ale także wyborców, którzy w sondażach jasno mówią co sądzą o ludziach rodem z PZPR, umoczonych po uszy w aferach. W konsekwencji p. Miller i inni „lewicowcy średnio-starszego pokolenia” lądują na emeryturze, na rok władze przejmuje Marek Belka do którego nawet SLD się nie przyznaje, a rok później zaczyna się nowa-stara era – era AWS-UW, eee… PO-PiS, oczywiście!


Wróćmy na chwile do tego Millera. Aferał to był, niewątpliwie. Postkomunista, niewątpliwie. Najlepszy premier – z pewnymi wątpliwościami, ale jednak!
Obniżka podatku CIT do 19%, ożywienie gospodarki (w spadku po rządach „prawicy” była gospodarcza klęska i 20% bezrobocie), wejście do UE (dla mnie zasługa wątpliwa, ale to podobno taka wielka zasługa…). I mimo to, rząd SLD upadł z wielkim hukiem – wystarczyło kilka afer, aby ludzie zagłosowali na IV RP w wykonaniu „prawicowej koalicji” PO-PiS.
Od czasu tamtego głosowania mija 5 lat. I niewyobrażalne jest, jak bardzo przez te lata byliśmy oszukiwani. Najpierw z „Prawa i Sprawiedliwości” została tylko literka „i”, a potem przez 3 lata rządów PO wylano jedynie wiadro wazeliny. Ale jeszcze bardziej zdumiewające jest, że obie partie, razem licząc, mają 60-70% poparcia!
Od 5 lat politycy z PO i PiS zwalają na siebie winę, za brak koalicji. Śmiem jednak twierdzić, że ta koalicja istnieje, i ma się znakomicie. Sedno „współpracy” w ramach tego partnerstwa leży na stałym podlewaniu oliwy do ognia, absolutnym braku merytorycznych działań (lub przy ich minimalnym udziale) i konsekwentnej duopolizacji sceny politycznej.
W 2005 roku ludzie głosowali na rozliczenie afer SLD i wprowadzenie rzeczywistego zwalczania przestępczości z jednej strony, a na liberalną gospodarkę z drugiej. Inna sprawa, że uwierzyć w te bajki było dla mądrego raczej ciężko, bo obie partie przy korycie były już dwa razy (PiS jako PC przy Olszewskim, PO jako KLD-UD przy Bieleckim i koalicja w rządzie Buzka jako UW-AWS), ale mniejsza z tym, bo my tu o sloganach, a nie o praktyce. W 2007 rzetelny program zastąpiło straszenie „układem” z jednej strony, a „totalitaryzmem” z drugiej, a w 2010 nie było już nawet straszenia, był jakiś kompulsywny onanizm nad kandydatami, gdzie „nasz – dobry, przeciwnik – ch*j”. Warto przy tym zauważyć, że PiS od 2005 roku ma oparcie niezmiennie na poziomie 30%, a PO od 2007 – 40%. Miller, rządząc dużo lepiej, a przy niewiele większych aferach niż hazardowa, stoczniowa czy gruntowa wyleciał na zbity pysk. Wyleciał, bo nie wpadł na pomysł, żeby podzielić SLD formalnie na dwie części, które się będą żreć o szczegóły. Gdyby wpadł, zawsze mógłby postraszyć przeciwnikiem, a wtedy żadne POPiSy nie wyfrunęłyby na barkach Ziobry, Wassermana czy Rokity.
Czy jest jakiś promyk w tunelu, że będzie lepiej? Słaby i daleki. Zarówno w PO, jak i w PiS zdają sobie sprawę, że rozpady mogą tylko zaszkodzić, tak wiec trzeba tolerować wszystkie odchyły, za wyjątkiem tych „pokojowych” wobec przeciwnika, bo zakończenie „świętej wojny” jest jednoznacznym oddaniem tronu (i strumyka złotówek) dla pana Grzesia Napieralskiego. O właśnie, Grzesio N. I jego SLD-owska ekipa. Oni rysują przyszłość w jeszcze ciemniejszych barwach, bo chyba na poważnie naoglądali się Skandynawów i Zapatero, i zachcą budować „nowoczesne i tolerancyjne państwo europejskie” – czyli będzie jeszcze gorzej. Innej opozycji nie ma i nie szykuje się, żeby była – coś takiego jak konserwatywny-liberalizm nie istnieje w Polsce, jest tylko Korwin-Mikke, który zaczął pisać dla Super-Expressu i w to mu graj.
Jedyna nadzieja, że może Unia się rozleci (Słowacja ostatnio się wypięła na „pakiety ratunkowe), wtedy nasi bonzowie stracą protekcję i będzie można pohulać!
Rafał Urbanowicz

1 COMMENT

Comments are closed.