Byłem niesprawiedliwy w stosunku do naszych ekonomicznych orłów, bo na tle towarzystwa zasiadającego w komitecie przyznającym nagrodę Nobla z ekonomii, są skrajnymi liberałami. Po raz kolejny nagrodę przyznano ekonomistom pracującym nad łataniem teorii uzasadniającej potrzebę interwencji państwowej biurokracji na wolnym rynku.
Przez dziesięciolecia udało się wbić do głowy zwykłym zjadaczom chleba przekonanie o nieuchronności kryzysów gospodarczych, powodowanych przez „dziki kapitalizm”. I wszystko byłoby do zniesienia gdyby nie chroniczne nawracające bezrobocie, uświadamiające wyborcom, że coś z tą interwencją nie jest w porządku. Trudno się więc dziwić, że rządzący socjaliści z uporem testują na cierpliwych narodach co raz to nowe modele mające skutecznie, wpływać na przyrost miejsc pracy.
Pierwszym ekonomistą, który opracował na użytek keynesistów teorię bezrobocia, był Pigou. By pobudzić wzrost zatrudnienia zalecał on powszechną obniżkę płac. Ale nie było mądrego, który by powiedział jak tego dokonać nie narażając się na otwarty bunt niewolników. Dopiero Keynes przyjmując w modelu tzw. „sztywność płac”, wpadł na pomysł by zwiększać zatrudnienie i popyt na towary konsumpcyjne przez rządowy program robót publicznych. Sfinansowanie takiego programu może nastąpić w drodze zwiększonych podatków – co musi skutkować spadkiem popytu i niezadowoleniem wyborców – albo „pustym pieniądzem” wydrukowanym przez bank centralny w zamian za obligacje rządowe, co zawsze kończy się zwiększoną inflacją. Rządy prawie bez wyjątku wybierają wariant z inflacją, bo powodując wzrost cen niepostrzeżenie obniżają płace realne. To ma jeszcze i tę zaletę, że po kryzysie można na nowo kupować poparcie grup zawodowych obiecując podwyżki płac.
W roku 1958 A. W. Phillips ogłosił opartą o badania empiryczne krzywą obrazującą związki między bezrobociem a cenami i płacami. Wynikało z niej, że pełne zatrudnienie jest możliwe jedynie przy wysokiej inflacji. Nie przyszło mu do głowy, że dane potwierdzają jedynie stan gospodarki opisany przez Misesa i Hayka jako efekt nadmiernej podaży pieniądza fiducjarnego. I rzeczywiście, pod koniec lat sześćdziesiątych stwierdzono występujące niedopasowanie krzywej Phillipsa do nowych danych empirycznych, bo mimo wzrostu inflacji nie zmieniało się bezrobocie (stagflacja).
Sytuację próbował ratować Milton Friedman (też noblista) wprowadzając pojęcie „naturalnej stopy bezrobocia” wyznaczającej równowagę podaży z popytem na rynku pracy. Nie wyjaśniała ona jednak przekonywująco zjawiska stagflacji, toteż wielu ekonomistów zajęło się na poważnie tym problemem. Jedną z wersji mającą uratować „interwencjonizm”, uhonorował jako aktualnie obowiązującą, komitet Nobla przyznając nagrodę ekonomistom: Peter A. Diamond, Dale T. Mortensen, Christopher A. Pissarides. Wywnioskowali oni, że wyższe zasiłki dla bezrobotnych powodują większe bezrobocie i dłuższy czas poszukiwania pracy. Na wielu rynkach popyt nie zawsze jest zaspokajany, chociaż jest podaż. Proces poszukiwania wymaga czasu i zasobów, powodując „tarcia”. Takim rynkiem poszukiwania (search market) jest m.in. rynek pracy. Chociaż są na nim pracodawcy poszukujący pracowników, jak i chętni do podjęcia pracy, potrzeby jednych i drugich nie są zaspokojone. W efekcie, mamy jednocześnie do czynienia z bezrobociem oraz wolnymi miejscami pracy.
Zaprezentowane wyżej zmagania autorów są próbą – jak to celnie ujął Kisielewski definiując socjalizm – rozwiązania, z wielkim zaparciem, problemu nie istniejącego w normalnym ustroju. Bezrobocie jest efektem interwencji rządów i polityki napędzania gospodarki „pustym pieniądzem”, więc żadne działania obok nie mogą powstrzymać nieuchronnych skutków. Obciążenia podatkowe i nadmierne regulacje (np.: płaca minimalna, obowiązkowe ubezpieczenie) eliminują z rynku usługi i wyroby producentów marginalnych, których produkt (z braku dostatecznej wiedzy, pieniędzy czy wyposażenia) nie pokrywa zwiększonych kosztów wytworzenia; efektem będzie spadek rejestrowanego popytu na pracę i rozwój szarej strefy. Z drugiej strony, zasiłki dla bezrobotnych tworzą sytuację, w której mając opłacone przez Urząd Pracy ubezpieczenie opłaca się bezrobotnemu podjąć pracę w szarej strefie, bo sumuje on dochody nie ewidencjonowane z zasiłkiem. Powoduje to konieczność podniesienia w oficjalnych ofertach prac sezonowych, stawki płacy o wielkość zasiłku i część ubezpieczenia obciążającego pracownika, bo z jego punktu widzenia pozostawanie w szarej strefie jest bardziej korzystne. Bez wieloletnich badań empirycznych, poprawne wnioski z sytuacji kreowanej przez rząd wyciąga w Polsce przeciętny bezrobotny niekiedy z podstawowym wykształceniu (krótkie pranie mózgu, zachowuje u nich w stanie nieskażonym zdrowy rozsądek).
Postępująca degeneracja, pod naciskiem socjalistycznej hołoty, dotarła już do instytucji ponadnarodowych. Naukę, poza dziedzinami technicznymi, zapędzono do służby ideologii. By ułatwić niektórym wybory, ogłoszono śmierć obiektywnej prawdy – prawdę rozdziela sponsor za pomocą grantów.
Wojciech Czarniecki
Prawdziwym złem jest płaca minimalna – ona kasuje konkurencję na rynku pracy! w przypadku płacy minimalnej średnia płaca dopasowuje się do ilości chętnych do pracy (ponieważ każdy jest w stanie przebić ofertę pracownika). W chwili jednak, gdy gospodarka wchłania całą dostępną siłę roboczą, następuje „odwrócenie” wspomnianej tendencji do odwrócenia płac – pracodawcy zaczynają osiągać większe zyski, tworzą więcej miejsc pracy i zaczynają – co najważniejsze – konkurować ze sobą o coraz lepszych pracowników. Wraz ze spadającymi cenami produktów polepszają się od tego momentu nie tylko płace realne, ale i nominalne. Płaca minimalna to skandal wpędzający ludzi w bezrobocie, a korporacyjnym pracodawcom umożliwiająca nieskończenie długie niewolnictwo. I o dziwo, związki zawodowe stoją za płacą minimalną! Oni są wrogiem „klasy pracującej”!
Ładny artykuł!
Jedno tylko sprostowanie, które związane jest z częstym błędem. A. W. Phillips był całkiem dobrym ekonomista i badał zależność pomiędzy zmianami stawek płac a bezrobociem i wyniki jakie uzyskał wydawały się całkiem sensowne. To potem ekonomiści głównego nurtu zamienili stawki płac, stopą inflacji (co wydawało się im uzasadnione bo koszty produkcji w krajach rozwiniętych gospodarczo związane są głownie z kosztami pracy, a myśląc po marksistowsku, koszty produkcji ustalają ceny, wiec można mówić o inflacji wtedy kiedy zajmujemy się zmianami cen).
Panie Kamil niech pan juz przestanie pisac te swoje bzdury. W Niemczech nie ma zadnej placy minimalnej a bezrobocie az dudni – w samym Berlinie waha sie w granicach 30 % (600 tys odbiorcow Hartz IV!!!!!!!!!!), a przecietna placa waha sie miedzy 800 a 1200 euro netto za co nie da sie wyzyc.
Placa minimalna to dzisiaj KONIECZNOSC!!! Teoretyk napchany bzdurami produkcji „spolityzownaych” pseudonaukowcow sprzed 100 lat nadal nie rozumie to co mowi facet, ktory zbudowal miedzynarodowy biznes – suma towarow i uslug na rynku uzasadnia KONIECZNOSC „doladowania” klieszeni obywatela okreslona suma aby mogl on KONSUMOWOWAC! Aby mogl normalnie zyc! Po kiego ch….produkuje sie cos lub oferuje jakas usluge? Po to aby z tego skorzystac. Tylko ktos (wiadomo kto…) sobie wymyslil z powodow „politycznych” a nie ekonomicznych – ze nie da sie takiej mozliwosci ludziom. Niech klepia biede. I klepia – w przebogatych Niemczech, gdzie polki uginaja sie od towaru a uslugodawcow ze 100 na metrze kwadratowym.
a w Polsce jest płaca minimalna i mimo ludnościowego opróżniania wolumen bezrobocia ciągle konsekwentnie dryfuje w wartość 20%, co zresztą widać w Hiszpanii. O dziwo w wielu najbiedniejszych krajach próbowano wprowadzić płacę minimalną.
to płaca minimalna jest produktem politycznej histeryzy! Proszę czytać prof. Misesa, bo mój autorytet nie ma tutaj nic do gadania. Albo nie, proszę poczytać o hiperinflacji w Niemczech, najlepiej Wilhelma Röpke – hiperinflacja była powodem polityki wyrównywania niedoboru popytu nad podażą. W ogóle nie wiadomo, od czego zacząć tłumaczenie Panu, bo Pan ignoruje najwyraźniej istnienie całej ekonomii jako takiej. Koszty marginalne produkcji, katalaktyka, wartościowanie, przemieszczający się punkt równowagi popytu i podaży…
Za 800 euro na osobę (połowa Niemców to single) nie da się w Niemczech wyżyć? Pan sobie żartuje czy kpi? W pałacu i w ciuchach adidasa żyć się owszem nie da, ale na litość boską, jak się wynajmuje mieszkanie na spółę z kimś? Proszę Pana, niech Pan założy biznes i obniży ceny na tyle, by każdy lump z ostkreuz mógł kupić sobie u Pana np. złotego rolexa! Jeśli Pana „teza” jest prawdziwa, to zaoszczędzi Pan siłę nabywczą lumpom z ostkreuzu wobec tego będą oni mieli szansę kupić inne rzeczy! Proszę w międzyczasie przekonać przemysłowców do przewartościowania cen o faktor 0,01, to wtedy dopiero zobaczymy ten Pana popyt, zwłaszcza w gospodarce, w której 70% to czysta konsumpcja!
Obecnie bezrobocie jest wynikiem postępu technologicznego i w związku z tym zwiększeniem produktywności kapitału.
Warto zapoznać się z pracą Rifkina „Koniec pracy”, aby spojrzeć na to zjawisko z innego punktu widzenia niż wyłącznie algebraiczno-statystyczne udowadnianie ex post co jest lepsze dla ludzi pozostających bez pracy i dochodów.
przepraszam, hiperinflacja była naturalnie konsekwencją polityki wyrównywania niedoboru popytu w stosunku do podaży.
może w Niemczech jest więcej wolnego rynku niż wszyscy sądzimy? bo ten gliniany kolos jakoś nie chce upaść, to znaczy, jakieś resztki sił witalnych musi on mieć. dziękuje panie M. za to, że przywrócił mi Pan trochę wiary, choć jakoś cykl koniunkturalny szaleje w Niemczech bez względu na ustrój…
Panie Czarniecki – mialem ostatnio okazje zapoznac sie z dwoma wiadomosciami. Chetnie sie nimi z panem podziele.
Jest rok 2010. Miejscowosc Pcim Dolny. Zamieszkaly przez 1000 dusz. 400 osob doroslych, zdrowych, w wieku produkcyjnym, reszta to dzieci i emeryci/rencisci. W Pcimiu Dolnym sa 4 firmy produkcyjne. W firmie nr 1 pracuje 10 osob – produkuja na dobe 5000 bochenkow chleba. W firmie nr 2 zatrudnionych jest 15 osob – wytwarzaja na dobe 1000 tabliczek czekolady, w firmie nr 3 centrum obrobcze obsluguje 10 osob wypuszczajac na dobe 1000 par gumowcow, zas w firmie nr 4 nowoczesna linia obslugiwana przez 10 pracownikow produkuje dziennie na jednej zmianie 100 szaf. Cztery firmy zatrudniaja 45 osob. Do tego 55 osob pracuje w Pcimiu w innych miejscach. Pcim Dolny odwiedzil pewnego dnia korespondent mongolskiej popoludniowki „Stepem do Szczescia” i zatroskany opisal co zobaczyl: „Sytuacja w Pciumu Dolnym ociera sie o tragedie. Na 400 chetnych do pracy zatrudnienie ma tylko 100. Stopa bezrobocia siega niebotycznych procentow.Nalezy niezwlocznie podjac kroki majace na celu redukcje tej zarazy”.
Mniej wiecej w tym samym czasie w Pcimiu Dolnym wyladowal niepostrzezenie korespondent planety XX2XXX i nadal taka korespondencje do swojej popoludniowki „Stairs to Stars”: Pcim Dolny to oaza szczescia i radosci. Na 1000 mieszkancow prace musi wykonywac tylko 100 osob. Postep technologiczny, nowoczesne maszyny i urzadzenia spowodowaly nie tylko pelne zaspokojenie potrzeb obywateli Pcimia Dolnego lecz takze okolicznych miejscowosci. Pojecie bezrobocia w Pcimiu Dolnym nie istnieje. Obywatele swoj czas pozytkuja na poszerzanie horyzontow, podroze i pelne harmonii zycie rodzinne. Tylko nieliczni pracuja, a wlasciwie chca pracowac. Zycie tutaj toczy sie spokojnie, bez stresu i kazdy jest szczesliwy”.
Panie Czarniecki – ktory z tych korespondentow widzial cos czego nie ma a ktory to co jest?
Panie Mariuszu!
Kiedyś produkcja seryjna samochodów spowodowała masowe bezrobocie wśród dorożkarzy! Żarówki spowodowały masowe bezrobocie wśród wytwórców świec! Kanalizacja spowodowała straty wśród nosicieli dzbanów czy dowozicieli cystern z wodą!
Proszę mi tych wywodów neoluddystów nawet nie pokazywać na stronie kapitalistycznej.
Potrzeby ludzkie są nie-zas-po-ko-jo-ne, proszę sobie wbić tą psychologiczną (nie ekonomiczną) prawdę do głowy. I dlaczego nie wysłał Pan Nam listu, tylko pisze Pan komentarz? Zabiera Pan chleb producentom znaczków pocztowych i samym pocztowcom i ich dostawców!
PEŁNE HARMONII ŻYCIE RODZINNE – HARTZ IV-FERNSEHEN
Słyszał Pan o tym fenomenie?
PS 300 osób nie potrafi wyprodukować niczego, chciałoby tylko żreć za nic i dostawać za nic. Tymczasem te 300 osób mogłoby np. zacząć produkować żarówki, bo w Pcimiu Dolnym jest ciemno jak w d… słonia, robić stoły, bo są szafki ale nie ma stołów i wielu innych dóbr. Najlepiej, by była konkurencja dla obecnych 4 firm, aby zbić cenę, aby wszyscy mogli kupić. W dodatku czemu nie ma muzyków umilających czas mieszkańcom, dlaczego nie ma dziennikarzy ostrzegający ludności przed hochsztaplerami? Czemu ich nie ma? Bo siedzą w domach i dostają szafki i czekolady za darmo!
Ale jak coś robią – nie wiem, krzesła, zamki w drzwiach, wynajmują się jako ochroniarze…
Wolumen pieniądza się nie zmieni i nie powinien (wedle ideologii żelaznego i stabilnego pieniądza ordoliberałów) – ale liczba i różnorodność+jakość dobór – tak. Ceny spadają, a ludzie są bogatsi, bo mają więcej dóbr. I nikt nie dostaje za darmo, więc na bezrobocie nie odchodzą następne osoby. I wiele, wiele innych rzeczy.
Jeśli uważa Pan się za kogoś mającego volkswirtschaftliches Wissen, to ja mówię Panu jedno: jest Pan miłym ignorantem.
Potrzeby ludzi są nieograniczone i nigdy będą zaspokojone, ale to nie oznacza, że postęp technologiczny nie wpływa na ilość osób pracujących. Sam Pan napisał, że wpływa, dlaczego w takim razie deprecjonuje Pan istnienie tego czynnika.
Panie Kamil – cala gospodarka swiatowa to tylko dwa slowa: popyt i podaz. Umiejetne sterowanie tym procesem daje mozliwosc spokojnego fukcjonowania na globie. Wszystko inne to jest zwykla hochsztaplerka. Ostatnimi laty rozwinela sie jak gangrena „inzynieria finansowa”, ktora doprowadzila nas na skraj przepasci. Szkoda, ze mimo moich usilnych prob pan tego ani w zab nie potrafisz zrozumiec.
Panie Kamil, pan jak zwykle nie zrozumial wywodu. Musze wiec dopisac, ze obok Pcimia Dolnego lezy Pcim Gorny, gdzie 100 obywateli (na 1000 dusz) produkuje zarowki, stoly, opakowania na czekolade i gume na gumowce, zas obok Pcimiow – Dolnego i Gornego lezy Pcim Srodkowy, gdzie 100 obywateli (na 1000 pcimiakow) produkuje parasole, krzesla, rowery i piecze bulki. Jakby bylo panu tych Pciomiow za malo to moge jeszcze dopisac 1000 innych miejscowosci z okolicy Pcimiowiakow.. Jednak po co? Przeciez nawet osmioklasita widzi, ze 10 % aktywnych zawodowo jest w stanie zaspokoic potrzeby 100 %. Mamy rok 2010 i tak mniej wiecej wyglada juz w wielu branzach. Maszyna, postep technologiczny zmniejszyl potrzebe pracy czlowieka. Czy zatem te (pomijajac emerytow, rencistow i dzieci w statystyce) 300 osob z podanego przykladu Pcimia Dolnego nie pracujacych, ale zaspokojonych podaza towarow i uslug to naprawde BEZROBOTNI? Czy oni musza pracowac na sile skoro pracuje za nich maszyna? Czas chyba na powaznie zdefiniowac pojecie bezrobotnego! Stawiam teze, biorac pod uwage potencjal gospodarki niemieckiej – ze realnie STOPA BEZROBOCIA wynosi w tym kraju 0!! Tak – zero. Pojecie bezrobocia jest tu wylacznie emocjonalne. Manipuluje sie nim dla celow politycznych okreslonych grup wladzy (przyklad napuszczania tych co pracuja na „leni” pobierajaych Hartz IV). W gruncie rzeczy ci, ktorzy dzisiaj w Niemczech nie pracuja – pracowac nie musza. Niemieckie sklepy mimo tego nadal sa pelne towarua ilosc uslug przekracza „ludzkie pojecie”. Gdyby nie „rzady” zydomasonow z Klubu Bilderberga niepracujaca grupa obywateli DE moglaby otrzymac po 1000 euro/miesiac „Buergergeld” jak sugeruje Goetz Werner (przypominam panie Kamil, ze to jest realny biznesmen!!!! zaden teoretyk z talii panskich ulubiencow, ktorzy nigdy nie potrafili nawet poprowadzic starganu z burakami i pietruszka) i sobie spokojnie zyc. Co wiecej: mamy rok 2010. Maszyny zastepuja czlowieka. Czas aby usiasc i inaczej podzielic prace. Sprawiedlowie podzielic. Jesli jest jej o polowe mniej bo pojawila sie maszyna to trzeba 8 h pracy jednego robotnika przy tej maszynie podzielic na 2 ludzi po 4 h. Wtedy obaj beda mieli co robic (skoro pan juz tak chcesz…)a jednoczesnie znow – jak kiedys- bedzie czas na rodzine, hobby, przyjaciol i solidny urlop. Ps, Panie Kamil przyklad Hart IV Fernsehen jak pan podal pokazuje ze albo jest pan wyjatkowo zlosliwy albo jest wyjatkowym ignorantem. Ludzie pobierajacy Hartz IV gnusinieja w chalupach bo nie ma dla nich pracy i celowo „hoduje” sie ich na „finansowej diecie”. Majac puste kieszenie czym maja sie zajac? A za co pan kupisz ksiazke? Za co pojedziesz na urlop? za co pojdziesz do baru na obiad? Przyklad Pcimia Dolnego pokazal cos innego, niestety pan zes tego – w zaslepieniu doktrynalnym – zupelnie nie pojal.
Oto propagandowka Klubu Bilderberga/Klubu Rzymskiego z onetu, ktora wyjasnia szczerze i otwarcie o co wlasciwie chodzi – dlaczego jest Hartz IV i dlaczego trzeba tepic ludzi, ktorzy chca dac obywatelom swiata pieniadze na godne zycie.
„Zanieczyszczenie środowiska i zużycie zasobów naturalnych na Ziemi osiągnie niedługo moment krytyczny. Jeśli trend ten będzie się utrzymywał, do 2030 roku będziemy potrzebowali drugiej planety – ostrzega World Wildlife Fund.
„Nawet biorąc pod uwagę prognozy ONZ, wskazujące na niższy wzrost liczby ludności, konsumpcji i zmian klimatycznych, do 2030 roku ludzkość będzie potrzebować przestrzeni wielkość dwóch kul ziemskich do absorpcji dwutlenku węgla i konsumpcji zasobów naturalnych” – ostrzegają autorzy raportu WWF.
Raporty z 2007 roku donoszą, że 50 proc. ludzkiej populacji, której liczba wynosi obecnie około 6,8 mld osób, żyje powyżej progu zrównoważonego rozwoju planety. Oznacza to, że nadużywają oni możliwości środowiska naturalnego.
Jeśli każdy Ziemianin korzystałby z zasobów naturalnych w takim samym stopniu, jak mieszkańcy USA czy Emiratów Arabskich, potrzebowalibyśmy czterech i pół planet. Zwraca to uwagę na lukę, jaka istnieje między bogatymi a biednymi społeczeństwami, jeśli chodzi o korzystanie z zasobów naturalnych – zauważają przedstawiciele WWF.
Biolodzy odnotowują fatalne skutki ludzkiej eksploatacji planety również w faunie. Informują o zagrożeniu wielu gatunków zwierząt, szczególnie wśród ssaków, ptaków i płazów, które giną w wyniku utraty siedlisk, polowań lub zmian klimatycznych.
WWF podaje, że indeks różnorodności biologicznej od 1970 do 2007 roku wskazuje globalny spadek o prawie 30 proc. W tropikach spadek wyniósł nawet 60 proc., natomiast na obszarach, gdzie panuje klimat umiarkowany nie przekroczył 30 proc. Według ekspertów WWF, w ostatnich dekadach nastąpiła pewna poprawa w krajach o klimacie umiarkowanym, jeśli chodzi o kontrolę zanieczyszczeń i zarządzanie odpadami. Być może dlatego w tych regionach obserwuje się również niższy wskaźnik utraty gatunków.
Sygnatariusze Konwencji ONZ o różnorodności biologicznej mają spotkać się w Nagoya, w Japonii, w dniach 18-29 października, aby omówić sposoby reagowania na dramatyczny spadek liczby gatunków na Ziemi.
Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych ogłosiło rok 2010 Międzynarodowym Rokiem Różnorodności Biologicznej. Działanie to ma na celu podniesienie świadomości społecznej na temat różnorodności biologicznej, poprzez zwrócenie uwagi na znaczenie różnorodności biologicznej dla jakości życia człowieka, pokazanie dotychczasowych osiągnięć w dziedzinie ochrony zasobów przyrodniczych oraz zachęcenie do podejmowania dalszych wzmożonych wysiłków na rzecz przeciwdziałania utracie różnorodności biologicznej.”
@ Mariusz
Bo nowa technologia pomaga zatrudniać ludzi w nowych branżach – trzeba być tylko z nimi na bieżąco. Np. rozmnożyli się informatycy, bo wynaleziono komputer. Taśma seryjnej produkcji co prawda zwolniła ludzi, ale za to wymogła controlling i optymalizację, przez co jest praca dla ekonomistów (bardziej: ekonometrystów).
@ Marco
Nie będę przerzucał się przedszkolnym „to ty jesteś głupi”, bo mi mój wiktoriański zmysł do konwenansów się burzy.
Otóż proszę Pana, vierchen mają gelda więcej niż im chyba trzeba. wiem, bo widzę ich z fajkami, widzę ich z wódą jak polskie menelstwo, chodzą do solariów, na dyskoteki z drogim alkoholem). jak im państwo opłaca dom+ogrzewanie+inne cuda (darmowe podręczniki, bilety), nie wiem bez makijażu czy w obdartych ciuchach też nie chodzą, to sobie Pan podlicz, że w sumie to dostają te niemal słynne 1000 € tego jubilera – warto, żeby spojrzał Pan krytycznie: ciekawe czemu on nie wpadł na pomysł by zrobić ze swoich wyrobów walutę i wręczać ją ludziom – te jego wyroby da się przecież spieniężyć w banku i dzięki temu mógłby pokryć trochę strat tego „raju utraconego” (który Niemcy już raz próbowali zrobić w 1924-1927 i okazało się, że trzeba płacić węglem za wstęp do kina). Oczywiście ten człowiek nie jest taki odważny.
Jest pan jakimś chorym luddystą, i tak jak Pana prekursor – chociaż on był usprawiedliwiony – to ignoruje pan celowo większość nauk ekonomicznych, w dodatku ma pan głowę pełną teorii spiskowych. Merkel to pewnie potrójna agentka BND, GRU i Mossadu, chociaż niektórzy pewnie naliczyliby jej jeszcze Stasi i CIA. Whatever.
Tak, wielu ekonomistów nie zajmowało się straganami, bo byli za to za cwani. Oni tylko opisywali normalne procesy przedsiębiorcze. Tak samo jak nie każdy wykładowca medycyny para się codziennie z operacją neurochirurgiczną. Zresztą dzisiaj wielu ekonomistów pracuje w controllingu a także jako maklerzy (o właśnie – polecam Petera Shiffa, też nie jest ekonomistą, a mówi to co ja tylko lepiej). Adieu, messieur. Co prawda Messer nie ma ochoty rozmawiać z ignorantami powołującymi się na jubilerów.
Pytam: czy hiperinflację spowodowaną IDENTYCZNYMI z Pana poglądami też spowodował konwent Rockefellerów, Bloombergów, Bilderbergów, Shiffów, Rottenschildów, Lehmannów, Rosenbaumów (5 nazwisk zapomniałem, sorry)?
Panie Kamilu ależ Ja o tym doskonale wiem i się z Pana poglądem pod tym względem zgadzam. Jednakże ilość miejsc pracy przez to tworzona jest mniejsza a jednocześnie jest większa produktywność kapitału czyli mniejszą ilością ludzi można wyprodukować więcej. Równocześnie postęp technologiczny przybrał trend wykładniczy, bowiem od wynalezienia danej nowości techniki do jego upowszechnienia komercyjnego upływa coraz mniej czasu. Nic takiego wcześniej w historii ludzkości nie zachodziło, dlatego też nie mogło zostać zdefiniowane.
Jedynymi, jak się okazuje barierami w wyścigu technologia, produkcja, konsumpcja, są zasoby ziemi.
Obecnie w USA, skąd pochodzi powyższy schemat, żyje ok. 300mln ludzi (czyli ok. 5 populacji świata) konsumujących 25% z wydobywanych zasobów ropy naftowej, która jest podstawowym surowcem współczesnego przemysłu. Czy wie Pan ile powinno wydobyć się ropy aby, chociaż połowa populacji świata „dogoniła” w absurdzie konsumpcji USA, oczywiście drugą połowę skazujemy na albo depopulację, albo wegetację na poziomie społeczeństwa agrarnego. Czy jest to możliwe w przypadku obecnie dostępnych środków komunikacji i przemieszczania się ludności
wzrost popytu na ropę na świecie spowoduje wzrost jej ceny i np. wydobywanie ropy z roponośnego piasku (ponoć zasoby Alabamy wystarczą na 100 lat, są tylko za drogie by je wydobyć), tak samo jest masa miejsc z surowcami jeszcze nieodkrytych (w dodatku wiertła wbijają się już na kilometry w platformę wiertniczą). problem alokacji zasobów jest drugorzędny i to tylko listek figowy dla ekonomistów instytucjonalistów. Brak możliwości dostosowania się wynika z nadmiernej czasami specjalizacji, koncentracji kapitału i prawniczego piekła – te trzy faktory to taka pobieżna analiza dlaczego wolumen wykorzystanej siły roboczej nie dopasowuje się do wzrostu wydajności. najważniejsze, by nie tworzyć dodatkowego bezrobocia np. instytucjonalnego tudzież, tak jak wspomniał Pan Czarniecki – z powodu wyrzucenia za margines marginalnych producentów i odcięcie zasobów marginalnym konsumentom. Jeśli uważamy, że rzeczy idą źle – to z instytucjonalno-etatystycznym piekłem będą szły jeszcze gorzej.
Panie Kamilu całkowita zgoda, a zwłaszcza co do prawniczego piekła. Jednak uważam, że ciągle żyjemy w świecie ograniczonych zasobów.
Czy widział Pan kiedyś zachowanie rynków jak brakowało jakiegoś dobra strategicznego. Ja tak. Jest to czyste szaleństwo, które kończy się wojną. Prawdopodobnie obecny stan naszej gospodarki jak również polityki jest tego przykładem. To tak jakby nagle zamiast żyznej prerii, na której żyją w koegzystencji i się czasami zwalczają różne gatunki zwierząt, zrobiła się całkowita pustynia bez ani jednej oazy, a ilość zwierząt pozostała ta sama, włącznie z istniejącymi antagonizmami.
Szaleństwo wojny na Bliskim Wschodzie świadczy o braku zasobów.
Z ludzi pozostaje jedynie ich zwierzęca natura.
Z tym, że wojna potrafiła wywindować cenę ropy w górę. Czyli wojna o surowiec ma miejsce tylko wtedy, kiedy nieopłacalna względem kosztów prowadzenia wojny jest inwestycja wydobycia tego surowca z nowego źródła. Brutalna prawda dla utylitarystów-pacyfistów pokroju prof. Misesa, ale co poradzić. Zwracam uwagę jednak, że człowiek o dziwo nieskończenie może powierzchnię powiększać – uprawy terasowe w wielopiętrowych szklarniach? czemu nie – nie brzmi wcale dzisiaj jak s.f. podziemia niewykorzystane. dzisiaj nawet humus można produkować i zabierać ziemię morzu jak poldery w Holandii. Może surowce i są ograniczone, ale skoro tak, to ich brak szybciej nastąpi w obecnym systemie politycznym niż gdyby nastąpił w kapitalizmie. Przypominam, że I WŚ wywołały głównie kartele niemieckie pod egidą państwa nie zadowolone z cen RYNKOWYCH (woleli sami dystrybuować za niższą cenę dla siebie i wyższą dla innych) i o dziwo w tej części realpolitik deutschland aż do 1945 była konsekwencja w działaniu. zastanawiające, czyż nie? etatyzm, socjalizm, kartelizm i inne patologie państwowo-monopolistyczne wywołują wojny, nie same zasoby. Lichtenstein nie ma niczego w ziemi, a niczego tam nie brakuje 🙂
„Jezeli jakiejs grupie zapewnimy darmowy chleb i wode to… predzej czy pozniej zostanie to ich podstwa egzystencji i obniza swoje wymagania do tego poziomu” R. Reagan.
Ja tylko jednego nie rozumiem w tej dyskusji— jak to sie dzieje ze musze harowac 40– kilka godzin tygodniowo, dostaje te wyplate… z ktorej zabiera sie mnie ok. 20% na rozne programy socjalne z gory, plus ok. 20% dodatkowo gdy reszte kasy wydaje ( pozostale 40% idzie na inne zobowiazanie jak armia, policja itp.). Jak juz ktos dostaje ten „socjal” kotry ja tak chojnie finansuje— to czemu ten ktos nie przyjdzie do mnie i nie powie— facet tak ciezko harujesz, usiadz sobie, a ja… umyje za ciebie gary ( malzonka nalega 🙁 ), wyczyszcze rynny, itp, itd. NO przeciez przyzwoitosc by nakazywala, ze jak sie cos dostaje to trzeba by cos zaoferowac w zamian— a najczesciej to sie slyszy zeby jeszcze bardziej dowalic burzujom!!!
Goetz Werner panie Kamil to tworca miedzynarodowej sieci supermarketow drogeryjnych o nazwie „dm” z siedziba w Karslruhe i miliardowych obrotach a nie jakis jubiler (sic!!). Praktyk – z sukcesami, zaden zogorzknialy teoretyk z panskiej listy „madrali”. Dyskusja z panem nie ma wiekszego sensu bo z zapieczenia doktrynalnego nie interesujesz sie pan poznaniem drugiej strony i jej pomyslow – jest to wg pana strata czasu gdyz pan i jego „guru” posiedliscie jedyna i absolutna prawde. Pragne zauwazyc, ze genralnie nie odniosl sie pan merytorycznie do przedstawionych pogladow, ograniczajac sie jedynie do wyluskania jakiegos zdania i „skopania” go swoimi teoriami, a wlasciwie teoriami oplacanych przez establishment manipulatorow, nie majacych wiele wspolnego z realna gospodarka. Niech pan w koncu zejdzie z chmur na twardy grunt i zalozy choc jeden stragan na Mueller strasse na Wedding i go poprowadzi – z sukcesem oczywiscie, stosujac swoje teorie. O tym cudzie gospodarczym sam sie chetnie przekonam i rozglosze. Kiedy pan zaczynasz? O prawdziwej gospodarce nie masz pan na ten moment NAJMNIEJSZEGO pojecia. A co do Merkel % Co -oczywsicie, to wspaniali niezalezni politycy, ktorzy chca dla spoleczenstwa bardzo dobrze i dlatego reformuja kraj, siejac biede i ubostwo, sobie nie odmawiajac niczego…Wprowadzil mnie pan tym mysleniem w stan euforii. Buhahahahaha…nie moge sie powstrzymac od wybuchu radosci! Pozdrawiam.
Teoriami opłacanymi…
Jezu, jak ja bym się cieszył, gdyby kiedyś zapłacono komukolwiek z austriaków czy fryburczyków… a my to za darmo robimy.
Tak, proszę Pana, wbij sobie Pan to głowy – nauka polega na skopaniu takich „praktykantów” teoriami, faktami i empiriadami, aby człowiek który rozumie tylko część rzeczywistości w której się porusza nie przeniósł swojego myślenia na całość. Co od produkuje, jest mi wszystko jedno – niech poobniża ceny swoich produktów, bo u niego jest nieznośnie drogo i to w Berlinie. Nigdy nie kupiłem w dm niczego, bo jest to sklep dla snobów (zresztą widać, wokoło jakich innych sklepów się lokuje). Jeśli teza tego człowieka jest słuszna – to dlaczego on nie obniży cen swoich produktów i nie zmusi do tego innych drogerisi-sąsiadów z galerii? Niech Pan nie odpowiada – nie jest Pan w stanie. Dla mnie autorytetami jest tysiące drobnych handlarzy, a nie człowiek, który rozsiadł się wygodnie zapewne w jakimś kartelu z Rossmannem i Schleckerem. Przypominam, co robiły kartele w 1917 i 1933 w Niemczech i powoływanie się na „zmysł praktyczny” może mieć czasem kiepskie konsekwencje.
no i jak z tą hiperinflacją? bo powiedział Pan, że wystarczy każdemu 1000 euro dodrukować?
To nie teoria, to fakt historyczny. Powtarzający się parę razy.
Ale oczywiście, odpowiedź może być tylko jedna. Modlę się, by Bóg nie dopuścił Pana do rządzenia Polską – ten kraj jest za biedny i za dużo już wycierpiał. Niemcy może jakoś to wytrzymają. To strategia konserwowania biedy.
Panie Kamil – cos dla pana i panskiej duszy…
Seehofer: Deutschland nicht Sozialamt für alle Welt
Horst Seehofer sagte beim Deutschlandtag der Jungen Union (JU) in Potsdam, Integration sei ohne Beherrschung der deutschen Sprache kaum möglich. „Multikulti ist tot”, erklärte er weiter. Der bayerische Ministerpräsident betonte unter dem Beifall der Delegierten der CDU/CSU-Nachwuchsorganisation, dass die hier lebenden Menschen sich zur deutschen Leitkultur bekennen müssten. Und das bedeute, christliche Werte zu achten. Dazu sei es ihre wichtigste Aufgabe, sich zu qualifizieren und zu integrieren. „Wir wollen nicht zum Sozialamt für die ganze Welt werden”, sagte Seehofer und erinnerte an den Zustrom von Asylbewerbern Ende der 80er Jahre.
CDU/CSU ratuje swoj beznadziejny image w spoleczenstwie tematem zastepczym oddalajacym uwage Niemcow od rzeczywistych problemow gospodarczych. Odgrzewa sie stare resentymenty, wmawiajac milosnikom bier % wurst, ze cala mizeria niemiecka to wina Cyganow, Turkow, Murzynow i innych Hula Gulowcow. Gdyby nie grozne skutaki takiej manipulacji mozna by sie zasmiac w glos na ten tani poklask.
a Pan zdążył się już jak rozumiem podzielić swoją pensją z 5 Afrykańczykami i 3 Chińczykami ze wsi?
Mam rozumiec, ze glosi pan panie Kamil haslo „Deutschland fuer die Deutschen”?
nie. „Deutschland nur fuer die Arbeitenden”.
tak samo jak „Polska dla pracujących”
„Espana para los Trabajandos”
„USA for people with job only/England only for labour poeple””
tak myśli każdy zdroworozsądkowy polityk i człowiek na ulicy też. Nikt nie miałby pretensji do imigrantów za to, że są. Ale nie po to jest socjal, by pożerał go facet z dwoma latami stazu w kebabie u brata co przyjechał 2 lata wcześniej i przejął kebab od kuzyna itp i dla żon z lędźwiami gotowymi wypełnić w liczbie 3 całą klasę szkolną Kotschke West.
problem w tym, że jest Pan tchórzem i nie odpowiedział mi Pan na pytanie, tak samo jak na to o hiperinflację będącą skutkiem pana wspaniałych „pomysłów”. to taka maniera pokolenia 68′, że przemilcza trudne pytania?
Ad
kamil Mówi:
Październik 15th, 2010 at 11:32 popołudniu
Panie Kamilu, ropa z Bliskiego Wschodu to raptem kilkanaście procent zużycia przez USA. Natomiast koszt wojny jest ogromny http://www.bankier.pl/wiadomosc/Koszty-wojny-w-Iraku-mozna-liczyc-w-bilionach-1752324.html
Także na pewno nie jest to wojna o ropę, w związku z powyższym pański zarzut względem Ludvik’a von Mises’a uważam za błędny.
tylko że o dziwo już pierwszego dnia wojny w Iraku ropa podrożała. i to nie dla USA – dla wszystkich. Podrożała, ponieważ obawiano się odcięcia dostaw od krajów arabskich i właściciele innych źródeł przygotowywali się do spekulacji.
Panie Kamil o jakiej hiperinflacji pan tutaj piszesz? Jesli danie kilku milionom Niemcow po 1000 euro jako „Grundsicherung” wywolaloby w tym kraju hiperinflacje to ja po raz kolejny powtarzam: pan nie masz zielonego pojecia o realnej sile gospodarczej tego kraju. Poza tym gdyby pan sobie zadal troche trudu, i nawet poszukal w tym co sam tutaj wypisywal to odkrylby pan, ze ten 1000 euro dla wielu jest juz placony (koszt mieszkania, doplaty do Betriebskosten na koniec roku, inne dodatkowe wydatki plus te 360 podstawy). Jakos nie widze nawet oznak hiperinflacji a pan tutaj robisz „zadyme” z niczego, powolujac sie na czasy Hidolfa Adlera, ktorego poglady czesciowo pan tutaj przemycasz. Zaslepienie doktrynalne to naprawde straszna sprawa. Ale – smiejac sie z pokolenia 68´ – przyjdzie czas, ze posmieja sie z panskiego 88´. MOze sam sie pan kiedys z siebie posmiejesz, jak sie pan wyleczysz z wieku „szczeniecego”.
Panski komentarz panie Kamil o panu Wernerze i jego sieci dm uwazam za malo powazny zart. A juz porownanie go z malymi handlarzami to byl dla pana panie Kamil gol samobojczy. Musial miec pan wyjatkowe zacmienie piszac. Pragne tylko zauwazyc, ze dm oferuje w przyjaznym otoczeniu szeroka game produktow po NISKICH cenach i wg opinii wielu kupujacych o dobrej z reguly jakosci. Gdybys pan choc raz ruszyl siedzenie i wyszedl z czterach scian do realnego swiata to bys pan zauwazyl, ze Rossmann a przede wszystki Schlecker to konkurenci dajacy duzo slabszy wybor po DUZO WYZSZYCH cenach niz dm. Gdybys pan mial pojecie choc w 1 % o tym jak dziala realnie niemiecka gospodarka to bys pan wiedzial, ze wszystkie sieci bez wzgledu na rodzaj dzialalnosci sa skupione w zwiazkach kupieckich, ktorych centrale dokonuja rocznych zakupow en masse dla ich czlonkow i wcale nie sa potrzebne zadne zmowy cenowe czy inne. Zakup jest jeden, a kto za ile sprzedaje to juz jego sprawa. Niech pan wyjdzie raz w roku na ulice i odwiedzi dm i Schleckera i porowna cene tego samego produktu. Bardzo sie pan zdziwisz. No i strzalem roku trzeba nazwac panskie twierdzenie o wyzszosci drobnych handlarzy. Od poczatku twierdze, ze tkwisz pan ze swoja mentalnoscia i wiedza w XIX wieku. Czas sie jednak obudzic panie Kamil – jest wiek XXI i rok 2010 a nie 1860! Na Muellerstr na Wedding masz pan cala mase drobnych handlarzy – udaj sie pan do nich i popatrz jak wyglada ich oferta i ceny tego co masz pan w dm. Czekam na panski raport porownawczy. Niech pan w nim udowodni, ze trzeba zamknac dm i udac sie na Wedding – bo tylko tam oferta jest wyjatkowa pod kazdym wzgledem – ceny i jakosci, o fachowej obsludze nie wpominajac…Viel glueck!
Oczywiście, że podrożała przy takiej akcji kredytowej aż same ręce świerzbią aby nadwyżkami pieniędzy podbijać ceny (zresztą dwukrotnie większa spekulacja cenami ropy nastąpiła w 2008 roku niż podczas drugiego konfliktu w zatoce). Jednak jak widać USA i Wielka Brytania (dwaj najwięksi koalicjanci wojenni) doskonale dają sobie radę bez irackiej ropy http://pl.wikipedia.org/wiki/Ropa_naftowa#Wydobycie_ropy_naftowej . Należy też pamiętać, że przed wybuchem wojny Irak dostarczał ropę w ramach programy ropa za żywność http://pl.wikipedia.org/wiki/Ropa_za_%C5%BCywno%C5%9B%C4%87 . Na kolejnym przykładzie widzimy http://www.wtrg.com/oil_graphs/oilprice1947.gif , że podczas pierwszego konfliktu w zatoce ceny podskoczyły minimalne a ludzie też się powinni obawiać odcięcia dostaw. Ciężko też było sądzić, że Arabia Saudyjska, która jest sojusznikiem USA i z jej terytorium między innymi dokonano inwazji na Irak odetnie dostawy ropy. Notabene podobne spekulacje (spowodowane akcją kredytową) miały miejsce podczas wojny w Wietnamie, tylko że wtedy przedmiotem spekulacji była żywność. Tak więc gdyby wojna wybuchła z powodu ropy to byłaby całkowicie nieopłacalna. Reasumując pańska ocena poglądów Ludvik’a von Mises’a jest błędna.
Ps. Ma Pan szczęście, ze przez Pana życie nie przemknęły dwie wojny światowe jak za życia von Mises’a. Wojna to okropna rzecz i cofa świat w rozwoju. Nie jestem pacyfistą i wiem, że z powodu ambicji czy sprzecznych interesów wojny były, są i będą, jednak ten problem rozważyłem czysto ekonomicznego punktu widzenia.
Pan nie umie czytać. Co tu dyskutować.
Ludzie nie chodzą do drobnych handlarzy, bo nie mają czasu – innymi słowy mamy wysoki koszt alternatywny czasu. To jest związane z tym, że zagoniono kobiety do pracy i nie ma kto dyrygować konsumpcją gospodarstwa domowego. U mnie w dm ceny są porównywalne, a jakość – rzecz subiektywna.
Co do pokolenia 68′ – poczekamy. Jacques Attali, człowiek „from inside out”, dał SocEuropce made by 68′ jedną dekadę na kryzys. Przecież obecna sytuacja jest wynikiem pomysłów markopodobnych, od 40 lat konsekwentnie dryfujemy w kierunku 1k € grundversicherung.
i pardą, jak chciałby Pan dodrukować te tysiąc euro, skoro to nie jest (teoretycznie) niemiecka waluta, tylko waluta iluśtam krajów?
Cezarze, będziesz fałszował monetę?
Panie Kamilu, przeczytałem całą Pańską dyskusję z tym Marko – szkoda słów. Niech Pan sobie odpuści, bystry Pan jest bardzo, ale na lewackich troli szkoda czasu.
Czytales koles marko i tez nic nie zrozumiales. Dales glos, pokazujac jak wielu jest was „madrali za monitorami” a tymczasem „Tytanic tonie szybko, a (wasza) orkiestra gra dalej”.
Pozwoliłem wkleić sobie odpowiedź na wierzenia Marco od samego prof. Andrzeja Sadowskiego:
„że rząd nie ma własnych pieniędzy a tylko te, które zabierze obywatelom minus koszty dzialania biurokracji. To obywatele sami sobie finansują tzw. ulgi, tylko, że dostają w nich mniej, niż to co im uprzednio rząd zabrał. Powstaje pytanie a dlaczego 1000 euro? O ile pamiętam rząd Kuwejtu dawał swoim obywatelom po kilka tysięcy miesięcznie zasilku dla bezrobotnych i gigantyczne też „granty” na założenie firm. To co osiągnął, to to, że pracę wykonują już tylko obcokrajowcy bo tubylcom nic się nie chce. Co Europejczyk jest gotów zrobić co znacząco dałoby mu więcej niż 1 tys. euro. Na FB puściliśmy materiał z GW o bezrobotnych w Niemczech, którzy dożywotnio nie chcą pracować bo zasilki, mimo, że zmniejszone spokojnie pozwalają im na nienajgorsze życie. Poza tym proszę wziąć poprawkę, że są też przypadki medyczne i żaden argument nawet matematyczny i odwołujący się do zdrowego rozsądku jest bezradny wobec ludzkich wierzeń. Pozdrawiam, AS ”
Nie pozostaje mi nic innego, jak nazwać Pana ciężkim przypadkiem medycznym.
Comments are closed.