„Gdzie pergament – tam jurament, a kto dziś inkaustem zapisany, jutro kołem połamany” – pisał Andrzej Sapkowski. Wprawdzie na razie nic nie zwiastuje przywrócenia zwyczaju łamania kołem jako środka pedagogicznego, ale patrząc na losy legalnie działających (płacących podatki, składki etc.) sklepów z dopalaczami niczego wykluczyć nie można. W końcu władza, która tak chętnie zdejmuje z ludzi ciężar wolności wyboru wcześniej czy później zdejmie go całkowicie, i któż ją wtedy powstrzyma?
Na razie do tego jednak jeszcze nieco brakuje, więc wróćmy do „pergamentu i juramentu”. Pomysł wliczania tzw. „szarej strefy” do PKB uzupełniono pomysłem niewliczania do deficytu zobowiązań państwa wobec OFE. Innymi słowy nie wlicza się faktycznych zobowiązań, za to wlicza się wirtualne dochody. Cóż, „pergament”, jak wiadomo zniesie wszystko.
Logiczną konsekwencją wliczenia „szarej strefy” do PKB jest jej opodatkowanie. Tylko jak opodatkować coś, co funkcjonuje poza kontrolą biurokracji? Zwłaszcza, że przewidziana stawka to 75% dochodu, więc na dobrowolne przyznanie raczej nie ma co liczyć. Ano bardzo prosto: „wysokość przychodów […] ustala się na podstawie poniesionych przez podatnika w roku podatkowym wydatków i wartości zgromadzonego w tym roku mienia”. Oznacza to ni mniej ni więcej pełną inwigilację społeczeństwa przez „organy podatkowe”. Co i gdzie kupujemy, ile płacimy i co mamy w domu. Bo przecież nadal można jeszcze płacić gotówką. Jeżeli przepisy podatkowe nie ulegną zmianie, to w najbliższym czasie Polska ma realne szanse stać się światowym liderem w dziedzinie handlu grzybami i prostytucji, które na razie opodatkowane nie są. Tym samym kolejna edycja konkursu na temat „jaki nowy podatek mógłby ulepszyć świat?” może przynieść nagrodę pomysłodawcy wprowadzenia parkomatów dla osób stojących na poboczu dziurawych jak nieszczęście polskich dróg.
„Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica” mawiają Rosjanie i trzeba oddać im słuszność. Podczas gdy my ekscytujemy się wojną z nieobowiązkowymi dopalaczami, zagranica w postaci Słowacji walczy z nadmiernym fiskalizmem i biurokracją, nie zgadza się na grabienie słowackich podatników na poczet ratowania greckiego socjalu czy wreszcie planuje uzależnienie płac najwyższych urzędników państwowych od wyników ekonomicznych kraju. Premier Ivecie Radicovej „nieznani sprawcy” grożą śmiercią po wszczęciu śledztwa przeciwko nadużyciom w Państwowej Agencji Rozwoju Małych i Średnich Przedsiębiorstw oraz wyrzuceniu jej szefa na zbity uśmiech. U nas ochronę BOR dostaje minister Ewa Kopacz za „twarde działania na granicy prawa” w sprawie dopalaczy. Cóż, „Polsza nie zagranica”.
Michał Nawrocki
PS. Zanim ktoś wyciągnie pochopne wnioski, uprzejmie informuję, że tak narkotyków jak i dopalaczy nie używałem i nie używam oraz nie przewiduję żadnych zmian w tej dziedzinie.
PPS. Czy wśród Czytelników proKapitalizm.pl są osoby mieszkające na Słowacji, względnie dobrze orientujące się w słowackich realiach? Chętnie skonfrontowalibyśmy doniesienia „polskich” mediów z relacjami z pierwszej ręki.
http://cato234.salon24.pl/239280,fizyk-prof-m-dakowski-w-sprawie-katastrofy-smolenskiej
Nie zdziwię się jak wkrótce zainicjują nieudany zamach na p. Kopacz. I będzie kolejna, po p. Radziszewskiej, męczennica PO
Comments are closed.