Biznes sezonowy kwitnie. A że „reklama dźwignią handlu”, więc widać to w reklamach. Oferty biur podróży, gadżety na halloween, znicze na dzień Wszystkich Świętych, ozdoby choinkowe na Boże Narodzenie i wszystko, na co akurat jest popyt. W tym wszelkiego rodzaju środki farmaceutyczne w sezonie grypowym.
Rzecz w tym, że w przypadku szeroko rozumianych medykamentów (podobnie jak np. usług finansowych) reklama musi spełniać dokładnie określone wymogi. Oprócz doskonale znanego „przed użyciem skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą” w spocie reklamowym winny się znaleźć między innymi następujące informacje: postać leku, skład, wskazania i przeciwwskazania do stosowania. Powinny być one przekazane w sposób „widoczny i czytelny”, czyli wyświetlane przez minimum 8 sekund na nie mniej niż 20% powierzchni ekranu. Nieczytelny przekaz, zdaniem UOKiK może być interpretowany nawet jako „ukrywanie” istotnych informacji. A wtedy bęc! – kara.
Reklamodawcy wszelkimi sposobami starają się obchodzić przepisy, co pod lupę wzięli dziennikarze „Metra”. Przeprowadziwszy szereg eksperymentów w celu odczytania informacji podawanych małym drukiem stwierdzili „Poczuliśmy się zrobieni w balona: reklamodawca przekazuje nam informację, choć z góry wie, że ona do nas nie dotrze”. Cóż, na upartego można by się z tym zgodzić, gdyby nie fakt, że artykuł ukazał się pod tytułem „Drobny druk? Powinni tego zabronić”.
Jeżeli ktoś ślepo wierzy reklamie, to moim skromnym zdaniem, sam jest sobie winien. Pozostali i tak sprawdzą co kupują. Z drugiej strony, czy informacja, że dany lek zawiera np. rutozyd trójwodny, koperamidu chlorowodorek, bromoheksynę chlorowodorku, scrophularaia nodosa D3, levothyroxinum D12 czy spironolakton (skład) ułatwi Państwu decyzję o wyborze leku? Jeśli nie jesteście z wykształcenia lekarzami, farmaceutami bądź chemikami – szczerze wątpię. Stąd też przytoczony komentarz pani Agnieszki Majchrzak z UOKiK, która mówi „Reklama nie może wprowadzać w błąd. Wszystkie jej elementy mają być czytelne dla przeciętnego konsumenta” w tym miejscu nabiera charakteru raczej satyrycznego.
Ale jak przekonuje nas artykuł „nieczytelne to nielegalne”. W związku z tym warto zapytać: skoro nieczytelne reklamy mogą zaszkodzić odbiorcy i z tego powodu UOKiK nakłada kary finansowe, to dlaczego prawo działa wybiórczo? Dlaczego, wzorem reklam lokat bankowych przy spotach wyborczych nie pojawiają się napisy „Kandydat / partia nie gwarantują realizacji programu wyborczego, gdyż nie jest on poważną ofertą”? „Przed wrzuceniem kartki do urny zapytaj, skąd wezmą forsę”. Albo też „Zanim zagłosujesz skonsultuj się z psychiatrą lub pomyśl chwilę samodzielnie”? W końcu – reklama nie może wprowadzać w błąd, a ukrywanie informacji o źródłach finansowania realizacji obietnic wyborczych może szkodzić odbiorcy.
Michał Nawrocki
Foto. http://absurdy.net