Coś podobnego! Okazuje się, że rządząca koalicja PO i PSL, dla której jak wiadomo nie ma alternatywy, popełnia „buble prawne” i świadomie przepycha je „kolanem” przez parlament. I, rzecz niebywała, autorem tezy nie jest jakiś „pisuar” czy chociażby „prawicowy populista”, ale… wiosenny zwycięzca prawyborów prezydenckich w łonie PO. A jakby tego było mało, ów „bubel prawny” zyskał prasowe miano „sztandarowego pomysłu rządu”.
Mowa rzecz jasna o rządowej walce z biurokracją, o której nawet niedawno pisałem. Oczywiście o tym, że odnośna ustawa to „bubel prawny” nie przesądziła logika, że zwolnić należy wszystkich zbędnych urzędników, a nie tylko 10% zwłaszcza, jak się w trybie stachanowskim przez trzy lata rozbudowywało kadry, które jak wiadomo decydują o wszystkim. Przesądziły wątpliwości konstytucjonalistów. Franc Fiszer powiedział kiedyś, że „Nie będzie porządku w Polsce, jeśli się nie rozstrzela 75 tysięcy szubrawców.” Na uwagę, że tylu może się nie znaleźć odpowiedział „Nic nie szkodzi. W razie czego dobierzemy z uczciwych.”
Mniejsza zresztą z logiką i optymistycznym skądinąd założeniem, że 90% urzędników zbędnych nie jest, albowiem władza nie powiedziała jeszcze w walce z biurokracją ostatniego słowa. Postanowiła bowiem wprowadzić odpowiedzialność materialną urzędników za „rażące naruszenie prawa w trakcie wykonywania władzy publicznej”. Kadry rzecz jasna protestują. Jeden strajk generalny (a niechby nawet tylko „włoski”) urzędów wyjaśni władzy, dlaczego jej pomysł jest passe, a społeczeństwu wybije z głowy podobne herezje.
Zresztą i tutaj warto zwrócić uwagę na pewien znamienny fakt, wyłaniający się z ogólnego przekazu. Otóż urzędnicza kontrola wszystkiego, co się da, to nie tylko samo dobro i porządek, ale również „naruszenia” i to nawet „rażące” i władza o tym wie. Inna sprawa, że „rażące naruszenie prawa” nigdzie nie zostało jednoznacznie zdefiniowane, więc wszystko wskazuje na to, że cała kanonada władzy pójdzie co najwyżej w portki, albowiem jak mawiali starożytni Rzymianie ubi ius incertum, ibi ius nullum, co się wykłada gdzie prawo niepewne, tam nie ma prawa.
I nie łudźmy się – inaczej być nie może. Inaczej jakaś „schwein” mogłaby zadać pytanie, kto ponosi odpowiedzialność materialną za „świadome” przepychanie „kolanem” przez parlament sztandarowych „bubli prawnych”, które w końcu trafią do Trybunału Konstytucyjnego, a wszystko to za pieniądze podatnika.
W tej sytuacji u części społeczeństwa dysonans poznawczy może się przerodzić w permanentną pomroczność jasną, więc możliwie najszybsze wdrożenie Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego wydaje się być warunkiem sine qua non polskiej demokracji. Zwłaszcza, że nad programem czuwać będą połączone siły ministerstwa sprawiedliwości, MON, MSWiA, ministerstwa zdrowia, oświaty, wychowania i kultury, pracy, nauki i szkolnictwa wyższego, administracji publicznej, NFZ, samorządy województw, powiatów i gmin.
Trzeba wiele zmienić, by wszystko zostało po staremu. Prozac poproszę! (Minister Zdrowia i Opieki Społecznej zwiększył zalecaną dzienną dawkę…)
Michał Nawrocki
Pewnie znów będzie tłumaczenie typu: „My chcemy ale prezio nie pozwala”.
A swoją drogą ciekawe, jak oni wyliczyli, że zbędnych jest akurat 10 proc. urzędników. Może gdyby dodali „10 proc. na dobry początek…”
Kilka kwestii:
– pierwsza, że właściwa walka z biurokracją musiałaby być mechanizmem zewnętrzem od niej samej. Już widzę kreatywno-księgowe zabiegi polegające na nadymaniu instytucji przed wejściem w życie ustawy, po to tylko, aby w czasie jej wdrażania zwolnić tylko tych, których wcześniej zatrudniono. Poza tym jeśli ktoś naprawdę chciałby zlikwidować biurokrację, musiałby zacząć od redukcji zadań publicznych, które to zostały przez głupich polityków wsadzone do administracji, a nie cięciu etatów. Mój ulubiony przykład: Powiatowy Rzecznik Obrony Praw Konsumentów. Pisałem o tym wcześniej więc nie chcę się powtarzać.
– po drugie, owa ustawa nie przewidywała redukcji administracji w samorządach, gdzie poziom niekompetencji i kumoterstwa przekroczył wszelkie granice. W strukturach urzędów wojewódzkich pracują przeważnie starzy pracownicy mające ściśle określone zadania i ich jest ciężko ruszyć, a przez to wsadzić swoich. Świadczy to wyłącznie o PRowskim charakterze ustawy.
– Sprawa trzecia. Kwestia politycznego wyrachowania i ambicji Komorowskiego. Malejące poparcie dla PO jest tu kluczem. Urzędnicy Rządowi, to dość szczególna grupa, przeważnie konformistycznie popierająca rządzących. Niepodpisanie przez Prezydenta ustawy powoduje, że przez następne parę lat ci ludzie mogą spać spokojnie. Oznacza to, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że wraz z rodzinami poprą PO w najbliższych wyborach. A biorąc pod uwagę spodziewaną znikomą frekwencję to może zaważyć o zwycięstwie.
morał:
Paulo Coelho napisał kiedyś, chyba w Pielgrzymie: „Statek jest bezpieczny gdy kotwiczy w porcie, jednak nie po to buduje się statki.” My mamy władzę po to, aby czyniła to co jest niezbędne w szerokim interesie społecznym nie bacząc na skutki dla niej samej. Jak widać, żaden z rządów ostatniego 20 – lecia, (może za wyjątkiem rządu Olszewskiego i Kaczyńskiego) nie spełnił tego podstawowego dla mnie warunku.
Mój komentarz jest tak właściwie ciągiem dalszym komentarza mojego przedmówcy:
Generalnie jeśli jakaś partia obiecuje walkę z biurokracją i zaczyna ją kompletnie improwizując, jest skazana na porażkę. Jakiekolwiek reformy liberalne wymagają niesamowitego sprężenia i synchronizacji.
Przede wszystkim partia musi na starcie wiedzieć, czym państwo zajmować się powinno i zrobić sobie wykaz urzędów z ich charakterystyką i liczebnością, które obecnie zajmują się tymi zadaniami.
Drugim punktem jest przyjrzenie się efektywności pracy tych urzędów, np. koszty poboru podatkowego w wypadku urzędu skarbowego, procedury sądowe w wypadku wymiaru sprawiedliwości i tak dalej. Należy prześwietlić instytucje pod kątem tzw. kompetencji zbieżnych, czyli tych samych zadań wykonywanych przez więcej niż jeden organ administracyjny. Należy to niezwłocznie usunąć, a procedury uprościć. Należy rozwinąć tzw. e-administrację, dzięki której obywatel będzie mógł najuciążliwsze rzeczy (na które najdłużej czeka się w kolejce) zrobić w domu czy w biurze.
Dopiero po uproszczeniu procedur i usunięciu kompetencji zbieżnych należy rozpocząć redukcję etatów. Trzeba na nowo rozdzielić zadania, co ułatwi egzekwowanie odpowiedzialności, a samych urzędników należy obładować pracą, aby nie mieli czasu na nic innego i najlepiej przemieszać ich – zarówno regionalnie jak i koedukacyjnie. Kto był w urzędzie, ten wie, że nieraz przypominają one kluby towarzyskie, a nie miejsca ciężkiej pracy, że każdy każdego tam kryje w razie wtopy, że ich czas pracy jest dla obywatela nieelastyczny (urzędy powinny pracować w godzinach 13-21, czyli po pracy „produktywnych” obywateli, a nie żeby zarywali całe dnie na załatwienie głupiej sprawy!).
Na koniec należy połączyć czy też utworzyć „opcję” te zadania, które najczęściej występują obok siebie. Pomógłby katalog najczęściej załatwianych spraw, które załatwia się w związku z inną sprawą itd. Paralelnie powinna powstać administracyjna baza danych wspólna DLA WSZYSTKICH instytucji państwowych. Pozwalałoby to na przymus zaledwie jednorazowego wpisania danych, uniknięcia zbędnych formularzy i mordęgi proceduralnej. Ewentualne zmiany danych osobowych wprowadzałby obywatel za pomocą internetu, ew. telefonu (obowiązek uzupełnienia danych obowiązywałby raz do roku).
***
Jeśli mamy zachować obecny centralistyczny model państwa, to tylko w ten sposób pozbędziemy się znacznej części biurokracji. Przede wszystkim jednak, trzeba zrobić to co w Niemczech – ZABRONIĆ SŁUŻBIE CYWILNEJ PRAWA DO STRAJKU. To dlatego Niemcy mogą ciąć i tną obecnie swoją biurokrację.
@pawel
Według mnie te 10% wyliczyli w bardzo prosty sposób. Otóż, kiedy w trybie stachanowskim zaczęto zwiększać obsadę kadrową urzędów państwowych, pewnie zwiększono ją o taki procent, który dotyczył urzędników z poprzedniego rozdania. Pewnie to było 10%. Teraz zwolni się te 10% niepoprawnych politycznie i kadry będą na cacy dla obecnej władzy. Ale przy następnym rozdaniu będzie cyrk! Wypadałoby, aby nowa władza biorąc przykład z PO wywaliła wszystkich urzędników na bruk i zaczęła od początku. No, ale to czysta futurystyka.
Moim zdaniem obliczyli to tak jak przy okazji 3×15, czyli marketing, pijar, reklama i proste liczby, walnięte na rympał zdezelowanego elektoratu! :))))
Comments are closed.