W powszechnej opinii, wraz z wyborem Wiktora Janukowycza na prezydenta, Ukraina realizuje politykę zbliżenia z Rosją i odcina się od prozachodnich aspiracji „pomarańczowej” ekipy. Ten pogląd jest jednak dość uproszczony i nie uwzględnia faktu, iż polityka zagraniczna Ukrainy w okresie od zdobycia przez ten kraj niepodległości w 1991 roku nigdy nie dawała się określić jednoznacznie jako „proeuropejska” albo „prorosyjska”.
Charakterystyczną cechą ukraińskiej polityki zagranicznej, a często również wewnętrznej jest to, że ostre deklaracje polityków bardzo często nie zbiegają się z ich działaniami, co więcej – bardzo często są one zupełnie przeciwstawne.
W Polsce mało się mówi o tym, że to właśnie pod rządami Wiktora Janukowycza i Partii Regionów ruszył z miejsca proces demarkacji i uszczelnienia granicy Ukrainy z Rosją, Białorusią i Mołdawią. W ten sposób Kijów realizuje podstawowy warunek integracji z Unią Europejską oraz przybliża się do uzyskania ruchu bezwizowego z krajami Strefy Schengen.
Nieistniejące granice
Mimo iż Ukraina jest już prawie 20 lat niepodległa, nadal nie posiada uregulowanych granic z połową swych sąsiadów. Granice ukraińsko-rosyjska, ukraińsko-białoruska i ukraińsko-mołdawska fizycznie nie istnieją, nie ma tam oficjalnie wyznaczonych słupków granicznych. Oczywiście na drogach i liniach kolejowych oraz w portach morskich i lotniskach funkcjonują przejścia graniczne i odbywa się kontrola paszportowa i celna, ale już poza nimi, w polu lub w lesie, granica jest nieoznaczona i każdy może ją łatwo przekroczyć. I z tej możliwości co roku korzystają dziesiątki tysięcy nielegalnych imigrantów z krajów azjatyckich (Afganistan, Wietnam, Laos i inne) oraz jeszcze większa ilość przemytników.
Ukraińska straż graniczna jest wobec tej sytuacji bezradna. Ponieważ Ukrainie nie udało się podpisać umowy o demarkacji i delimitacji granicy z Rosją, Białorusią i Mołdawią, ta granica w sensie prawnym tak jakby nie istnieje. To znaczy ona oczywiście jest, ale nie można jej skutecznie i precyzyjne wyznaczyć (w tym sensie, że nie wiadomo, czy przebiega w tym konkretnym miejscu, czy może 30 lub 500 metrów dalej). Każdy złapany na nielegalnym przekroczeniu granicy może powiedzieć, że on nie wiedział, iż tu przebiega granica i że jej nie wolno przekraczać – i w świetle prawa ma absolutną rację.
W efekcie Ukraina jest miejscem masowego przemytu ludzi na trasie Daleki Wschód – Europa Zachodnia. Dostać się przez Rosję na Ukrainę jest łatwo i pierwszą poważną barierą na szlaku do UE jest dopiero granica ukraińsko-słowacka, ukraińsko-polska lub ukraińsko-węgierska. Ale i sama Ukraina stała się w ostatnich latach atrakcyjnym miejscem do życia dla legalnych i nielegalnych imigrantów ze Wschodu – od prawie dziesięciu lat więcej ludzi się na Ukrainie osiedla, niż z niej wyjeżdża.
Jeśli dodamy do tego fakt, że te migracje są słabo kontrolowane, to można się domyślić, że Brukseli ta sytuacja wcale się nie musi podobać. Unia Europejska już od wielu lat stawia sprawę jasno. Chcecie zniesienia wiz i realnej perspektywy członkostwa w UE? Musicie przeprowadzić demarkację i delimitację granicy ukraińsko-rosyjskiej, uszczelnić ją, a także wprowadzić nowocześniejszy system zarządzania w straży granicznej i innych urzędach, tak by ukraiński paszport był nie do podrobienia (dziś jest go łatwo sfałszować i na jego podstawie wjechać do Europy Zachodniej).
Demarkacja w zamian za flotę
Kijów od dawna proponował Moskwie uregulowanie sprawy granic, ale Rosjanie nie chcieli się na to zgodzić, pod różnymi pretekstami opóźniając negocjacje. I nic dziwnego: wyznaczone granice to jedna z podstaw suwerenności. Można na nich później zlikwidować kontrole graniczne, tak jak między Słowacją a Austrią, ale sama granica musi istnieć i mieć ściśle wyznaczony przebieg, co do którego obie strony się zgadzają.
Podczas kadencji Wiktora Juszczenki ukraińsko-rosyjska komisja ds. demarkacji granicy zebrała się tylko kilka razy i nic nie zdołała ustalić. Strona ukraińska proponowała kolejne spotkania, ale Rosjanie po prostu te propozycje ignorowali. Przełom nastąpił dopiero po zaprzysiężeniu Janukowycza. Rosjanie odblokowali negocjacje w zamian za zgodę Kijowa na przedłużenie stacjonowania rosyjskiej Floty Czarnomorskiej na Krymie.
W 2009 roku zniecierpliwiona Państwowa Straż Graniczna Ukrainy rozpoczęła jednostronne i nieoficjalne oznaczenie i zabezpieczenie granicy z Rosją na terytorium Ukrainy. Ustanowiono tablice („uwaga – granica państwa – przekraczanie wzbronione) oraz przeszkody (np. rowy), utrudniające przejechanie przez zieloną granicę autem. Te działania spotkały się jednak z ostrym oporem ze strony miejscowego lobby przemytników, podsycanego przez stronę rosyjską i w efekcie jednostronne oznaczenie granicy zostało przerwane.
Obecnie demarkacja ruszyła z miejsca (w zamian za przedłużenie stacjonowania Floty Czarnomorskiej) i strona rosyjska nie robi już problemów politycznych z tym związanych. Na razie trudno jeszcze prognozować, kiedy ten proces zostanie zakończony, ale całkiem możliwe, że stanie się tak do końca 2011 roku.
Oprócz demarkacji, konieczna jest również delimitacja morskiego odcinka granicy ukraińsko-rosyjskiej (czyli wyznaczenia granicy na mapach). Tutaj mogą się pojawić problemy: Ukraina nalega na podział Morza Azowskiego i ścisłe wyznaczenie granicy na środku tego akwenu, natomiast Rosja proponuje uznanie tego niewielkiego morza za wspólny akwen obu krajów. Rosjanie żądają również uznania Kerczeńskiej Protoky za wspólną, podczas gdy obecnie Ukraina sprawuje nad nią wyłączną władzę. Ustępstwa Kijowa w tej sprawie mogą być konieczne, by Rosja zgodziła się pokojowo zakończyć cały proces demarkacji granicy lądowej i nie zablokować go, wzorem lat poprzednich.
Zatrzymać nielegalnych imigrantów z Azji
Obie strony zaznaczają, że demarkacja nie będzie wiązać się z odcięciem Rosjan od Ukraińców. Aby polepszyć wzajemną komunikację, planuje się budowę nowych przejść granicznych oraz autostrady Kijów – Moskwa. Jednak politycy są świadomi, że to tak naprawdę tylko słowa, gdyż mieszkańcy przygranicznych wiosek odczują demarkację negatywnie. Co prawda, granicy już teraz nie wolno przekraczać poza przejściami granicznymi, ale w praktyce nie da się tego zakazu egzekwować. Po demarkacji to się zmieni, granica będzie strzeżona, a docelowo ma być tak szczelna, jak obecna wschodnia granica strefy Schengen – a więc miejscowi mieszkańcy nie będą już mogli zajmować się przemytem na taką skalę, jak obecnie. Idea jest prosta – to granica rosyjsko-ukraińska, a nie ukraińsko-słowacka ma być filtrem, zatrzymującym nielegalnych emigrantów z Dalekiego Wschodu i Azji Centralnej, którzy chcą się przedostać do Europy.
Tu warto zaznaczyć jedną rzecz: przeciętny Rosjanin spoza pasa przygranicznego rzeczywiście nie odczuje negatywnie demarkacji, gdyż ten przeciętny Rosjanin nie przekracza granicy z Ukrainą nielegalnie w lesie, ale legalnie na przejściu granicznym. Ukraina nie zamierza wprowadzić wiz ani innych utrudnień dla Rosjan, zostaną też otwarte nowe przejścia graniczne. Zmiany dotkną jednak nielegalnych imigrantów np. z Wietnamu oraz mieszkańców przygranicznych ukraińskich i rosyjskich wiosek, dla których do tej pory granica nie istniała i którzy swobodnie chodzili po lesie nie zważając na to, czy jest to las ukraiński, czy może już rosyjski.
Dla Kijowa demarkacja będzie bardzo pożądaną sprawą i to niezależnie od tego, kto aktualnie rządzi. Obecnie Ukraina jest bowiem krajem tranzytowym na szlakach nielegalnych migracji z Dalekiego Wschodu do UE. A ponieważ granica ukraińsko-słowacka czy ukraińsko-polska jest już szczelna, większość tych niepożądanych gości jest zatrzymywana np. w Zakarpaciu i Ukraina musi ponosić koszty ich utrzymania. Po demarkacji granicy wschodniej i jej następnym umocnieniu ci nielegalni imigranci będą już zatrzymywani na granicy ukraińsko-rosyjskiej, a więc niechciany kłopot zostanie przerzucony na Rosję.
Białoruś i Mołdawia
Oprócz tego, po dojściu do władzy Janukowycza ruszył z miejsca proces demarkacji granicy Ukrainy z Białorusią i Mołdawią. Jest to ważne między innymi dlatego, że granica białorusko-rosyjska fizycznie nie istnieje, można ją swobodnie przekraczać tak jak granicę Słowacji z Austrią (chociaż w ostatnich latach zaczęto ustanawiać przejścia graniczne). Gdyby więc Ukraina uszczelniła granicę z Rosją, a pozostawiła bez zmian granicę z Białorusią, nielegalni imigranci po prostu dotarliby przez Rosję na Białoruś i przez poleskie lasy i błota łatwo przeniknęliby na Ukrainę.
Jeśli chodzi o Mołdawię, to tu kluczowy jest czynnik naddniestrzański. Chociaż Naddniestrze jest faktycznie niezależnym państwem i Kiszyniów nie ma na nie wpływu, to formalnie kwestia granicy między Naddniestrzem a Ukrainą musi być uzgadniane z władzami Mołdawii. Obecnie ta granica jest nieszczelna, a to oznacza poważne kłopoty, gdyż Naddniestrze jest obszarem żyjącym z przemytu, handlu narkotykami i bronią, a nieszczelna granica z Ukrainą ten proceder umożliwia.
Demarkacja w zamian za ruch bezwizowy
Uszczelnienie granic – to podstawowy warunek jakichkolwiek rozmów o zniesieniu wiz dla Ukraińców, podróżujących do Unii Europejskiej. Dlatego można powiedzieć, że podjęte w ubiegłym roku działania są ogromnym krokiem na drodze do integracji Ukrainy z UE i bezwizowych podróży Ukraińców po Europie.
Unia Europejska podpisała niedawno z Kijowem porozumienie o współpracy, ukierunkowane na zniesienie wiz. To wielki sukces ukraińskiego rządu, gdyż po raz pierwszy Ukraina usłyszała konkrety: musicie zrobić to i to, a w zamian zniesiemy wam wizy.
Oprócz demarkacji, w umowie znalazło się wiele bardzo szczegółowych warunków, takich jak wprowadzenie na Ukrainie paszportów biometrycznych, reforma struktur Straży Granicznej, a także lepsza kontrola danych. Obecnie podrobienie ukraińskiego paszportu jest bardzo łatwe – za 10 tysięcy euro imigrant z Dalekiego Wschodu lub po prostu przestępca poszukiwany w UE listem gończym może wyrobić sobie ukraiński paszport i na jego podstawie dostać wizę do UE. Często zdarzają się też przypadki, kiedy obywatel Ukrainy, któremu wydano zakaz wjazdu do krajów Unii Europejskiej idzie do urzędu zmienić nazwisko, dostaje nowy paszport i uzyskuje faktycznie nową tożsamość – z tym nowym dokumentem bez problemu wyrabia nową wizę.
Nowe, wprowadzane właśnie przez Ukrainę rozwiązania mają takie praktyki uniemożliwić. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Ukraińcy będą podróżować do UE bez wiz w 2018 roku. Kijów uważa jednak, że to zbyt odległy termin i nalega, by ruch bezwizowy wprowadzić już przed Euro-2012, co jest jednak raczej nierealne. Jak będzie ostatecznie, na razie ciężko prognozować, gdyż nie zależy to tylko od Ukrainy, ale również od sytuacji w samej UE oraz na Bałkanach Zachodnich, które już teraz uzyskują możliwość ruchu bezwizowego.
Jakub Łoginow
Tekst pochodzi z serwisu Port Europa. Przedruk za zgodą redakcji
Świat bez granic. Łatwość przemieszczania się ludzi, towarów i forsy to chyba jedna z podstawowych zasad liberalizmu. Nie trzeba żadnych szengenów i uniówewropejskich, aby świat stał się normalny. Dobra wola ludzi i dotrzymywanie zasad i świat staje się ździebko lepszy.
Ciekawe kto i po co finansuje na Ukrainie programy nauki…jezyka polskiego. Co to oznacza dla Polski i jej obywateli? Kto i po co chce przeszczepic na polski grunt obecnych obywateli Ukrainy?
Bruksela martwi sie nielegalnymi emigrantami naplywajacymi przez Ukraine do unii? Fakt, ma sie po co martwic. Bo do unii nie maja pchac sie wietnamcy chy mongolowie a tylko starannie wyselekcjonowani obywatele Ukrainy. Juz teraz jest ich np. w Berlinie tyle, ze mozna spokojnie powiedziec: Berlin- stolica Rosji/Ukrainy (do wyboru).
z Rosji to naprzyjeżdżało rosyjskich Żydów/żydów… mniejsza… śliski temat. Co do Ukrainy, cóż, znam paru miłych Ukraińców, ale generalnie wspomnienia mam złe. Chociażby z tęsknoty niektórych do czucia się potęgą u boku Rosji.
Od dawna istnieje program zasiedlania obywatelami ZSRR-u terytorium bylego NRD. W ostatnich 2 latach proces ten przybral na tempie. Malo kto rozumie tez prawdziwy powod politycznej zadymy w Afryce Pln. Sztucznie wywolane zamieszki maja przyslonic zakrojona na wielka skale emigracje wybranych obywateli do Europy, ktorzy zasiedla gl. „bankrutow” unijnych. Bankruci otrzymaja oczywiscie w ramach „bratniej pomocy” miliardowy zastrzyk od braci z B(urdelu).
Comments are closed.