Foto. pixabay.com

26 kwietnia 2021 roku mija 35 rocznica awarii elektrowni atomowej w Czarnobylu (wówczas Związek Sowiecki, dziś Ukraina). Ponad 10 lat temu (18 marca 2011 roku) opublikowaliśmy artykuł prof. Zbigniewa Jaworowskiego (1927 – 2011) poświęcony tej tematyce. Przypominamy dziś ten artykuł.

*  *  *

Dziesięć dni po tym jak dwie eksplozje pary i wodoru, w kilka sekund doszczętnie zniszczyły reaktor jądrowy w Czarnobylu, ogień który stopił jego rdzeń wygasł spontanicznie. Była to najgorsza z możliwych katastrof elektrowni jądrowych: całkowite stopienie reaktora i przez dziesięć dni swobodne uwalnianie ogromnej ilości radioaktywnych pyłów do atmosfery. Dramat tej katastrofy trwał przez 25 lat, podsycany przez polityków, władze krajów post-sowieckich, media, ugrupowania ekologiczne i charytatywne oraz naukowców. Katastrofa reaktora, który nie był normalnym reaktorem energetycznym, lecz inżynierską patologią, ciągle żyje w kolektywnej pamięci świata i ciągle wyrządza zdrowotne, społeczne i ekonomiczne szkody milionom ludzi na Białorusi, Ukrainie i w Rosji. Jest eksploatowana dla zduszenia rozwoju energetyki jądrowej, najczystszego, najbezpieczniejszego i praktycznie niewyczerpalnego źródła, mogącego zaspokoić potrzeby energetyczne całej ludzkości przez następne tysiące i miliony lat. Wydaje się jednak, że „coś drgnęło” i z wolna wracamy do normalności.

Katastrofa w Czarnobylu była wydarzeniem na miarę historyczną. W ciągu 56 lat jakie upłynęły od zbudowania pierwszej elektrowni jądrowej (Obninsk, w Rosja 1954),  była to jedyna katastrofa takich elektrowni, w której zginęli ludzie. Zmarło 31 jej pracowników i ratowników, natomiast nie zginął nikt spośród publiczności. Wielkie liczby czarnobylskich zgonów podawane w mediach oraz publikacjach Greenpeace i innych organizacji, sięgające od  tysięcy do wielu milionów, są czystą spekulacją opartą na arbitralnym założeniu twierdzącym że nawet najmniejsza, bliska zera, dawka promieniowania jonizującego może wywołać raka lub schorzenie genetyczne. Najwyższy autorytet w dziedzinie radiacji jakim jest Komitet Naukowy Narodów Zjednoczonych do Spraw Skutków Promieniowania Atomowego (UNSCEAR) w swoim raporcie dla Zgromadzenia Ogólnego stwierdził, że takie postępowanie jest niewłaściwe. Nie sprawdziło się ono w Czarnobylu. Wieloletnie badania grupy rosyjskich epidemiologów pod  kierunkiem prof. W. Iwanowa wykazały, że częstość zachorowań na nowotwory wśród mieszkańców rosyjskich terenów silnie skażonych pyłem z Czarnobyla, jest niższa niż w całej populacji Rosji. Również niższa od normalnej jest umieralność nowotworowa rosyjskich ratowników.

Założenie to jest też niezgodne z licznymi obserwacjami wśród lekarzy radiologów, pracowników zakładów nuklearnych, mieszkańców regionów o wysokim promieniowaniu naturalnym, pacjentów diagnozowanych i leczonych radioaktywnym jodem itp,  wskazującymi, że małe dawki promieniowania (ale wielokrotnie wyższe od czarnobylskich dawek dla ludności i tzw. likwidatorów) przynoszą skutek dobroczynny, przez  pobudzenie mechanizmów obronnych.

W kwietniu 1986 z płonącego reaktora ogromne ilości radioaktywnego pyłu wzbiły się w powietrze. Jednak emisja ta była 200 razy mniejsza niż z 543  wybuchów broni jądrowej dokonanych w latach 1945 – 1980. Z tych militarnych eksplozji, największą dawkę promieniowania ludność świata otrzymała w roku 1963 (0,113 millisieverta (mSv)1. Dla porównania, dawka promieniowania dla mieszkańców Polski w pierwszym roku  po wybuchu w Czarnobylu, wyniosła 0,3 mSv , czyli około 10% średniej rocznej dawki naturalnej.

Ludzie żyjący w najbardziej skażonych rejonach Białorusi, Ukrainy i Rosji otrzymywali przez ostatnie 25 lat od czarnobylskiego pyłu  dawkę promieniowania około 1 mSv/ rok, czyli 30% dawki naturalnej w tych krajach. Wszystkie te dawki są niczym w porównaniu z wysokimi naturalnymi dawkami w niektórych częściach świata. Na przykład,  w miejscowości Ramsar w Iranie ludzie otrzymują średnio od natury 260 mSv/rok (maksymalna dawka w mieszkaniu 1350 mSv/rok), a w Brazylii i południowo-zachodniej Francji naturalna moc dawki sięga powyżej 700 mSv/rok. Nigdy nie wykryto tam żadnych efektów szkodliwych dla zdrowia. Raczej odwrotnie: w Stanach Zjednoczonych i Chinach, gdzie zbadano duże grupy ludności, częstość zachorowań na raka jest niższa w regionach o wysokim naturalnym promieniowaniu niż w tam gdzie jego poziom jest niski.

Spośród brytyjskich lekarzy rentgenologów umieralność od wszystkich chorób i od nowotworów jest około 50% niższa niż średnio wśród mężczyzn w Anglii i Walii. Także w wielu innych grupach zawodowych i wśród pacjentów otrzymujących małe dawki promieniowania ze źródeł sztucznych zaobserwowano mniej zgonów i zachorowań nowotworowych. Natomiast wśród potomstwa ludzi, którzy otrzymali ogromne, bliskie śmiertelnym, dawki promieniowania w czasie ataków atomowych na Hiroszimę i Nagasaki nie stwierdzono wzrostu schorzeń genetycznych.

Największe szkody katastrofa w Czarnobylu wyrządziła nie promieniowaniem i nie na ciele lecz na duchu, wywołała bowiem epidemię chorób psychosomatycznych, wśród ludzi którym wmówiono, że są „ofiarami Czarnobyla”. Pod względem strat śmiertelnych (31 wczesnych zgonów), katastrofa w elektrowni jądrowej w Czarnobylu, była niewielką w porównaniu z innymi katastrofami przemysłowymi.
W XX  w. było wiele przemysłowych katastrof, w których zginęło od kilku setek do wielu tysięcy ludzi. Na przykład, około 20 000 ludzi zmarło po eksplozji w fabryce pestycydów w Bhopalu (Indie) w  roku 1984. W roku 1975 zawalenie się zapory elektrowni wodnej Banqiao na rzece Ru w Chinach pochłonęło 230 000 ofiar. Świat nie obchodzi rocznic tych tragicznych zdarzeń, ale rok po roku wspominamy katastrofę w Czarnobylu, która była setki czy tysiące razy mniej  groźna.

Liczba zgonów przeliczona na jednostkę energii wyprodukowanej w Czarnobylu była najmniejsza ze wszystkich źródeł energii elektrycznej, wyniosła 0.86 zgonów/GWe-rok. Było to 47 razy mniej niż w hydroelektrowniach. Jednak polityczny, ekonomiczny, społeczny i psychologiczny wpływ Czarnobyla był olbrzymi.

Spowodowane to zostało dwoma czynnikami. Jednym z nich był początkowy wstrząs psychologiczny wywołany nagłym, ogromnym wzrostem stężenia radioizotopów w powietrzu.  W Polsce dwa dni po wybuchu w Czarnobylu tzw. globalna aktywność beta wzrosła w powietrzu 550 tysięcy razy. Ten wstrząs  zdominował  stan umysłu większości ludzi i prowadził do niżej opisanych konsekwencji, mimo że zewnętrzna dawka promieniowania podniosła się tylko trzykrotnie, czyli do poziomu niższego od naturalnego promieniowania w Norwegii.

Drugim czynnikiem była powszechna radiofobia, czyli nieracjonalne przekonanie, że nawet najmniejsza dawka promieniowania może spowodować szkody zdrowotne. Było ono przez dziesiątki lat wzmacniane przez zmasowaną propagandę, w niezgodzie z niezliczonymi dowodami, wskazującymi że dawki promieniowania znacznie większe od dawek z opadu z Czarnobyla, są dobroczynne.

Najpierw było więc mnóstwo gorączkowych działań, takich jak wymyślanie ad hoc różnych limitów dla radionuklidów  w mleku, mięsie, jarzynach itp. W poszczególnych krajach limity te różniły się wiele tysięcy razy, odzwierciedlając rozmaite czynniki polityczne i handlowe oraz stan emocjonalny decydentów. Na przykład Szwecja dopuściła 30 razy wyższą radioaktywność w warzywach importowanych niż produkcji szwedzkiej, a Izrael wyższą radioaktywność w żywności z Europy Zachodniej niż ze Wschodniej. Filipiny dopuściły  limit stężenia cezu-137 w warzywach  22 Bq/kg2. Limit ten był ponad 8000 razy niższy niż w bardziej pragmatycznej Wielkiej Brytanii.

Podobnie jak na Filipinach było i w Polsce: grupa fizyków i inżynierów jądrowych zaproponowała limit 27 Bq dla cezu-137/kg żywności, nie wiedząc, że np. w kilogramie bananów naturalnego radioaktywnego potasu-40 jest 130 Bq, a w ciele człowieka 4400 Bq. Na szczęście, nasze władze wykazały większą trzeźwość umysłu i wprowadziły limit 1000 Bq.

Większość restrykcji była bez znaczenia z punktu widzenia ludzkiego zdrowia, ale ich koszty były olbrzymie. Na przykład, władze norweskie wprowadziły limit dla stężenia cezu-137 w mięsie reniferów 6000 Bq/kg (Henriksen i Saxebol 1988). Dawka promieniowania z tego mięsa wynosiła 0.047 mSv rocznie. Zatem limit  mial chronić Norwegów przed dawką promieniowania około 200 razy mniejszą niż naturalna dawka w  ich kraju sięgająca 11 mSv rocznie. Koszt takiej ochrony przekroczył 51 milionów $.

Reszta krajów nie była lepsza. Profesor Klaus Becker z Niemieckiego Instytutu Norm, ocenił, że praktyki tego typu, wraz z ich konsekwencjami dla przemysłu jądrowego, kosztowały Europę Zachodnią ponad 100 miliardów dolarów.

Najbardziej bezsensownym posunięciem było jednak wysiedlenie 336 000 osób z tzw. „najbardziej skażonych terenów” byłego Związku Radzieckiego, gdzie dawki promieniowania od opadu radioaktywnego były w większości kilkakrotnie mniejsze niż np. na granitowej stacji Grand Central w Nowym Jorku czy w górach Norwegii.

Za skażone uznano już te regiony byłego Związku Radzieckiego gdzie stężenie radioaktywnego cezu-137 w glebie wynosiło zaledwie 37 kBq (kilobekereli) na m2. Szybko spadająca dawka promieniowania otrzymana od takiego skażenia sięgała około 1.6 mSv w ciągu pierwszego roku po wypadku. Po 70 latach ludzie tam żyjący otrzymają dawkę 30 razy mniejszą od naturalnej. Ci którzy ustalali tak niski limit strefy skażonej raczej nie zdawali sobie sprawy, że jest on ponad 10 razy niższy od normalnego poziomu zawartych w glebie radionuklidów naturalnych, wynoszącego 400 kBq/m2).

Wysiedlenia spowodowały wielkie szkody wśród ludności Białorusi, Rosji i Ukrainy. Były ogromnym stresem, który doprowadził do masowych zaburzeń psychosomatycznych i wielkich strat ekonomicznych, oraz do traumatycznych społecznych konsekwencji. Jedynym niekorzystnym dla zdrowia skutkiem katastrofy w Czarnobylu stwierdzonym wśród 7 milionów osób mieszkających w skażonych rejonach są zaburzenia psychosomatyczne: choroby układu trawiennego i krążenia,  zaburzenia snu, bóle głowy, depresja, lęki, eskapizm, nabyta bezradność, nadużywanie alkoholu i narkotyków, samobójstwa.

Te choroby i zaburzenia nie zostały spowodowane promieniowaniem opadu czarnobylskiego, ale irracjonalnym strachem przed promieniowaniem, zwielokrotnionym złymi decyzjami władz i masowymi badaniami medycznymi. Badania te prowadziły do wykrywania zmian przedtem nie zauważanych, takich które nie dawały żadnych objawów klinicznych. Błędne decyzje administracyjne spowodowały, że miliony mieszkańców terenów skażonych uwierzyło, że są ofiarami Czarnobyla, mimo, że dodatkowa dawka promieniowania wynosi tam tylko 30% dawki naturalnej. Klasycznym przykładem było trwałe wysiedlenie 27 kwietnia 1986 (24 godziny po wybuchu reaktora) 49 614 mieszkańców miast Prypeć. Wysiedlenie przeprowadzono niezwykle sprawnie w ciągu 3 godzin, mimo że promieniowanie nie stanowiło wtedy poważnego zagrożenia, a po miesiącu osiągnęło poziom naturalny. W centrum Prypeci (około 4 km od reaktora w Czarnobylu) dawka promieniowania jest obecnie dokładnie taka jak przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. (Rysunek 3 – na końcu artykułu).

W raporcie dla Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w roku 2011 Komitet Naukowy ONZ ds. Skutków Promieniowania Atomowego (UNSCEAR), najwyższy autorytet w dziedzinie skutków radiacji, oświadczył, że na tzw. najbardziej skażonych terenach, z wyjątkiem raka tarczycy, nie było żadnego wzrostu liczby raków i białaczek, ani częstotliwości  chorób genetycznych. Ludność trzech krajów post-sowieckich oraz całej Europy pochłonęła małe dawki promieniowania, porównywalne z naturalnymi i nie musi się obawiać żadnych szkodliwych skutków popromiennych. Ani obecne ani przyszłe jej zdrowie nie jest zagrożone.  (Rysunek 1 i rysunek 2 – na końcu artykułu).

Wzrost ilości przypadków raka tarczycy jest skutkiem masowych badań przesiewowych. Tzw. „nieme” raki tarczycy (bez objawów klinicznych, wykrywane na sekcjach lub  badaniami USG) są powszechne we wszystkich krajach. Na przykład w Polsce występują  w 9% populacji, w Stanach Zjednoczonych w 13%, w Japonii w  28%, a w Finlandii w 35%. Maksymalna częstość czarnobylskich raków tarczycy, stwierdzona w r. 1994 w trzech krajach post-sowieckich, wyniosła 0,027%, czyli było ich ponad 1000 razy mniej niż „niemych” raków w Finlandii. U ponad 90% dzieci ze skażonych rejonów co roku przeprowadza się obecnie badania tarczycy. Jest oczywiste, że badania przesiewowe w tak ogromnej skali, muszą prowadzić do wykrycia raków „niemych”.

W roku 2002 ukazał się wspólny raport czterech organizacji Narodów Zjednoczonych: UNDP, WHO, UNESCO i  UN-OCHA (UNDP 2000), w którym stwierdzono, że setki miliardów dolarów przeznaczone na zapobieganie skutkom Czarnobyla wydano bez potrzeby, gdyż żadnych masowych skutków nie było. Pieniądze te zamiast pomóc ludziom pogorszyły sytuację kilku milionów ludzi uznanych za „ofiary Czarnobyla”, poprzez wzmocnienie psychologicznych skutków katastrofy. Raport ten zaleca aby zarówno trzy państwa post-sowieckie jak i organizacje międzynarodowe porzuciły obecną błędną politykę. Jej podstawą  było bezsensowne oczekiwanie na wystąpienie masowych schorzeń popromiennych, które nie mogły się pojawić, gdyż dawki promieniowania były znikome. Raport zaproponował 35 praktycznych zaleceń mających przerwać zaklęty krąg czarnobylskich frustracji, degradacji społecznej, zubożenia i epidemii schorzeń psychosomatycznych. Zalecenia zwracają uwagę na konieczność odwrócenia uwagi od nieistniejących zagrożeń radiacyjnych. Najważniejszym z nich było zalecenie powrotu do starych siedzib ludności wysiedlonej w r. 1986 i w latach późniejszych, oraz zniesienie praktycznie wszystkich ograniczeń.

Zalecenia te spełnia obecnie rząd Białorusi, który w lipcu 2010 podjął decyzję ponownego zasiedlenia 2000 wiosek na tzw. „terenach skażonych”, z których bez potrzeby wysiedlono około 200 000 osób. Akcja ta ma być przeprowadzona w latach 2010 – 2015 i w budżecie państwa zarezerwowano na nią 2,2 miliardy dolarów. Postanowiono szybko zasiedlić strefę czarnobylską, zlikwidować podział ludności na „czarnobylców”  i „nie-czarnobylców” oraz rozwiązać Departament Czarnobyla w Ministerstwie Spraw Nadzwyczajnych. Ostatnio również na Ukrainie przygotowywane są ostrożnie podobne zmiany. Te ważne wydarzenia polityczne mogą wpłynąć pozytywnie na akceptację społeczną energetyki jądrowej w Polsce i na świecie. Dziwne, że zignorowały je media.

W roku 2006 Michaił Gorbaczow słusznie stwierdził, że: „stopienie reaktora w Czarnobylu przed 20 laty … bardziej niż moja pierestrojka, było prawdopodobnie rzeczywistą  przyczyną upadku Związku Radzieckiego”. Również zwycięstwo Solidarności wiązane jest z tą katastrofą.  Jednak ważniejszym i najtrwalszym jej skutkiem jest przesłanie do przyszłości: Czarnobyl był najgorszą z możliwych katastrof elektrowni jądrowej, a w jej wyniku nie zginął nikt z publiczności. W nadchodzących wiekach będzie pamiętana jako dowód, że reakcje  jądrowe są najbezpieczniejszym źródłem energii.

Zbigniew Jaworowski

Prof. Zbigniew Jaworowski (ur. 17 października 1927) – lekarz, radiolog, pracował w Centralnym Laboratorium Ochrony Radiologicznej w Warszawie, profesor nauk medycznych, taternik. W 1986 r. został członkiem Polskiej Komisji Rządowej ds. Skutków Katastrofy w Czarnobylu
Załączniki do tekstu:
Rysunek 1. Częstość raków wśród ludności „silnie skażonego” rejonu Rosji jest o 5 – 17% niższa niż w całej Rosji. Wg. Iwanow i wsp. 2004.

Rysunek 2. Umieralność nowotworowa rosyjskich ratowników w latach 1990-1999
była o 15-30% niższa niż całej ludności Rosji. Wg. Iwanow i wsp. 2004.

Rysunek 3. W dniu 10 kwietnia 2008 na stadionie sportowym w centrum opuszczonego miasta Prypeć, około 4 km od reaktora w Czarnobylu, moc dawki promieniowania sięgała 2,5 mSv/rok, czyli była taka jak w Warszawie.  W dniu 28 kwietnia 1986 szybko spadająca radiacja sięgała w centrum Prypeci 87 mSv/rok, a po miesiącu 3,5 mSv/rok i  nie stwarzała żadnego zagrożenia wymagającego trwałego wysiedlenia miasta. Fot. K.W. Fornalski.

Przypisy:
1.  Sv – jednostka uwzględniająca biologiczny efekt promieniowania zależnie od jego rodzaju.
2.  Bq (bekerel), jednostka radioaktywności wynosząca 1 rozpad jądra na sekundę wprowadzona w r. 1975. Poprzednia jednostka Ci (curie) zaproponowania przez Marię Skłodowską-Curie w r. 1910 była 37 miliardów razy większa.

11 COMMENTS

  1. Przeczytałam uważnie cały tekst, przyjrzałam się załącznikom i sądzę, że budując elektrownie jądrowe w Polsce możemy zmniejszyć zachorowalność na raka pod warunkiem, że będziemy systematycznie doprowadzać do kontrolowanych awarii, powodując napromieniowanie ludzi i okolic w celu zmniejszenia zachorowalności , co wynika z Pana badań. Chyba, że może czegoś nie zrozumiałam, ale w przeciwnym razie jest Pan na dobrej drodze do wykrycia nieznanych dotąd przyczyn tak licznych zachorowań. Byłam w okolicach Czarnobyla w dwa lata po katastrofie i widziałam grzyby – olbrzymy w lesie, widziałam ludzi, którzy już wtedy mieli oznaki choroby popromiennej/ dziś już nie żyją, a byli tam oddelegowani do pilnowania zagrożonych terenów i pracowali na tzw. krótkich zmianach, po kilka godzin i zmiana/. Naturalnie, nie wszyscy zachorowali, ale wiem, że dużo z nich dziś nich żyje.Pozdrawiam.Życzę sukcesów.

  2. Oczywiście, że tak!
    Tylko przecież agenci Rosji dbają o to, żeby w Polsce nie doszło do budowy reaktorów atomowych! Jak byśmy zbudowali powiedzmy za jednym zamachem 5-6 to wtedy byśmy sobie z ruskimi inaczej o cenie ropy pogadali!!!

  3. Małe dawki promieniowania stosuje się od czasu wynalezienia przez Rentgena własności tych promieni. Wielu znajomych również leczonych było promieniotwórczym kobaltem, nawet troszkę to pomagało, ale oni też już nie żyją. Tylko tyle i aż tyle. Ale proszę nie pisać, że promieniowanie w wydzielające się z reaktora jądrowego w przypadku awarii, co dzieje się dziś w Japonii, jest nieszkodliwym panaceum na choroby nowotworowe. Gdyby tak było to dziś nikt nie chorowałby na raka a wprost przeciwnie, budowano by wokół mini elektrownie atomowe – „dla zdrowia”.Może Pan Bóg nie dopuści do tego.Polska ma tuż za granicami sporo tego typu elektrowni i wystarczy.

  4. „DOBROCZYNNE PROMIENIOWANIE –
    Wiedza i Życie nr 3/1997”
    Artykuł pochodzi z „Wiedzy i Życia” nr 3/1997
    „CHOĆ BRZMI TO NIEPRAWDOPODOBNIE – MAŁE DAWKI PROMIENIOWANIA JONIZUJĄCEGO NIE TYLKO NIE SZKODZĄ ZDROWIU, ALE WRĘCZ POMAGAJĄ.”
    archiwum.wiz.pl/1997/97031700.asp

  5. w Polsce powinny stać 5-6 elektrowni atomowych tak, by w każdym miejscu można było wybrać jedno z minimalnie dwóch niezależnych dostawców (po prostu wybudować za pieniądze publiczne, a potem wynajmować dzierżawą komercyjnym firmom). pieprzenie ekologów o promieniowaniu nie powinno mieć żadnego echa. przypominam, że większe dawki promieniowania niż obecność 30 km od elektrowni atomowej przyjmuje się przez kombinacje: papierosy+mikrofalówka+komórka+solarium, a nawet telewizory plazmowe i wiele części samochodu (w tym najwolniej rozkładający się ołów). proszę nie straszyć ludzi.

  6. Takie badania będą miarodajne, jeśli wliczymy więcej czynników i będziemy obserwować więcej skutków.
    Jako konserwatysta lubię widzieć skutki zanim wystawie osąd.
    Ciekawi mnie zdrowie fizyczne, psychiczne i kondycja, IQ oraz płodność potomków ludzi napromieniowanych w małych dawkach. Dokładniej dzieci i wnuki.
    Podam inny przykład, tym razem z farmakologii: Leki anaboliczne oparte o testosteron, potocznie zwane sterydami, podawane w małych ilościach miały zbawienne skutki dla funkcjonowania mężczyzn w wieku średnim.
    Większa odporność immunologiczna, poprawa kondycji, siły fizycznej, sprawności. Zmniejszenie ryzyka związanego z chorobami cywilizacyjnymi, wzrost libido seksualnego itp. Małe ilości sterydów nie podnosiły agresji i nie powodowały chorób związanych ze wzrostem mięśni czy masy – ponieważ dawki były minimalne, nie powodowały widocznych skutków anabolicznych. Wyniki badań krwi były lepsze niż u ludzi w tym samym wieku nie zażywających niskiej ilości anabolików.
    Problem jedyny był w tym, że organizm się dostosował do przyjmowania niewielkich dawek sterydów i gruczoły same z siebie produkowały ich mniej. A skoro gruczoły produkują mniej własnego testosteronu, to nieodwracalnie maleją. W razie utraty tych niskich dawek anabolików, dawanych organizmowi z zewnątrz organizm już nie jest w stanie odbudować gruczołów aby uzupełniły braki hormonów. Brak testosteronu to problemy z potencją seksualną, spadek libido, problemy z kondycją czy bezpłodność (chociaż ten problem występuje raczej u ludzi nadużywających sterydów w celach dopingu w sporcie).
    Wszystko ma skutki długofalowe, czasami skutki są widoczne dopiero po kilku, kilkunastu latach. Czasem dopiero w kolejnym pokoleniu. Jeśli negatywne skutki nie będą widoczne u potomków to wychodzi na to że promieniowanie nie jest takie straszne.
    Na radiacji i jej skutkach się nie znam więc polemikę z autorem artykułu wstrzymam.
    Ale przestraszeni ludzie muszą wiedzieć, że obecne nowoczesne elektrownie atomowe mają tak wysokie wymogi i standardy, że zarówno ilość odpadów przez nie produkowanych (liczone w kilogramach), jak i ryzyko powtórzenia się Czarnobyla w zasadzie nie istnieją. Co więcej, problem który zaistniał w Japonii jest już dawno rozwiązany i niemożliwy do zaistnienia w nowoczesnych elektrowniach.

  7. Bardzo ciekawy artykuł wkleił kolega tomasz.
    Odpowiada na wiele pytań i wymogów stawianych w moim poście wyżej.
    Myślę że warto się tematem zainteresować głębiej zanim wyda się osąd.

  8. Prawda jak zwykle jest gdzieś po środku. Energia atomowa to najczystszy i najbezpieczniejszy sposób tworzenia energii elektrycznej w masowych ilościach. Pewnie, że fajnie byłoby abyśmy mogli dostarczyć dość energii jeszcze czystszymi sposobami ze słońca czy wiatru. Ale to nierealne. Za to energia pochodząca ze spalania węgla to tysiące ludzi umierających przedwcześnie z powodu skażenia środowiska. To setki dzieci rodzących się kalekami. To degradacja wielu kilometrów kwadratowych terenu. Mogę coś na ten temat powiedzieć, bo mieszkam na Śląsku. W latach 80-tych stan powietrza w tym rejonie to była po prostu tragedia.
    Ale z drugiej strony ten artykuł popada w przesadę w drugą stronę. Elektrownie takiego typu jak w Czarnobylu nigdy nie powinny powstać. Podobnie jak debilizmem jest budowanie ich na płycie tektonicznej. 31 osób to też zaniżona wielkość, jednak ludzie od promieniowania umierali, a i ratowników zginęło w sumie więcej. A wpływ na upadek ZSRR miało głównie to, że władze przez tydzień kompletnie kłamały lub blokowały informacje. Ludzie im tego nie darowali między innymi z powodu radiofobii, która jest też faktem.

  9. Budować elektrownie atomowe, a po cichu i w tajemnicy zbudować kilka bomb atomowych i pocisków wodorowych i mamy 100% suwerenność Polski. Oczywiście nie zapomnieć o obniżeniu podatków, wprowadzeniu kary śmierci z jej wykonywaniem natychmiast po rezygnacji z prawa łaski przez króla. Marzenia napromieniowanej głowy?

  10. Hmm. Czyli wyludnienie stref skażonych to taki pic zrobiony przez ZSRR i kontynuowany przez wrażliwego ekologicznie Łukaszenkę?
    Nie lówiąc już o wzroście zachorowań na nowotwory i schorzenia tarczycy w Polsce ludzi po katastrofie w Czarnobylu.
    Ja rozumiem popieranie współczesnej energetyki jądrowej ale używanie do określenia jej bezpieczeństwa i nieszkodliwości przykładu katastrofy starego ruskego reaktora to trochę komiczne jednak 🙂

Comments are closed.