Oberwało mi się za ostatni wpis o Kongresie Nowej Prawicy. Zarówno w komentarzach na blogu jak i w prywatnych mailach, które od Państwa dostałem.


Podobno niepotrzebnie „dyskredytuję” i do tego „przekłamuję”.
Więc pozwolę sobie na krótkie wyjaśnienie.
Absolutnie niczego nie dyskredytuję. Zwłaszcza entuzjazmu młodych ludzi zgromadzonych na Kongresie.
Ale polityką nie zamierzam się zajmować. Więc jak zobaczyłem zaproszenie, na którym figurowało moje nazwisko, na de facto Kongres Poparcia Korwina, poczułem się w obowiązku wyjaśnić dlaczego mnie tam nie ma.
Zgodnie z definicją Maxa Webera „polityka to dążenie do udziału we władzy lub do wywierania wpływu na podział władzy, czy to między państwami, czy też w obrębie państwa, między grupami ludzi, jakie to państwo tworzą”. Współcześnie popularne jest definiowanie polityki jako „sztuki bycia wybieranym”. Ale ja nie zamierzam kandydować i się prosić, żeby mnie ktoś wybrał. Robiłem to w czasie stanu wojennego w samorządzie studentów Prawa UW. Ale elektorat miałem bardzo skonkretyzowany. (Na marginesie: frekwencja podczas wyborów przedstawiciela studentów do Senatu UW wynosiła ponad 60%). Po roku 1989 zaprzestałem. Powodów jest kilka: Po pierwsze, dziwi mnie krytyka „d…….i” i jednoczesne poddawanie się „d………m” procedurom. Po drugie, owe procedury powodują, że dominuje w polityce szkalowanie przeciwnika. A ja nie chcę dawać powodów, żeby ktoś rozpisywał się o moim „dziadku z Wermachtu”, o tym z kim sypiam albo dla kogo pracuję. Święty to ja nie jestem i nie uważam, żebym miał tytuł do uszczęśliwiania innych, zgodnie z moją wizją świata.
Dwa razy uwierzyłem, że coś można zrobić, jak się ma okazję. Zgodziłem się przyjąć propozycję Pana Premiera Kazimierza Marcinkiewicza i objąć funkcję Przewodniczącego Rady Nadzorczej ZUS. I to były te dwa razy: pierwszy i ostatni. Niektórzy do dziś mają mi to za złe. Ale jakby któryś z polityków chciał zapoznać się w szczegółach z moimi pomysłami gospodarczymi, to każdy z nich ma mój telefon.
Lubię Korwina jako felietonistę. Cenię Jego zjadliwość, zabójczą logikę, inteligencję i działalność publicystyczno-wydawniczą w okresie komuny. To lektury „Oficyny Liberałów” kształtowały mój liberalny światopogląd. Ale nie cenię Korwina jako polityka za działalność po 1989 roku. Nie widzę powodu wspieranie jego inicjatyw politycznych bo, po pierwsze, nie chcę w ogóle zajmować się polityką (jak wyżej), a po drugie szkoda mi energii na działania, które sam Korwin skazuje na niepowodzenie. Co miałbym robić na Kongresie, podczas którego lider ruchu mieniącego się liberalno-konserwatywnym zaczyna swoje programowe wystąpienie od stwierdzenia, że „najlepszy czerwony, to martwy czerwony”? Proszę o cytat z klasyków liberalizmu lub konserwatyzmu, który by uzasadniał głoszenie takich haseł. Nawet „Pochwała kata” Józefa de Maistre ich nie uzasadnia. Zwłaszcza, że zgodnie z Prawem Natury (a chyba wśród liberałów i konserwatystów panuje zgoda co do jego wyższości nad prawem pozytywnym), jakby nie brzmiało ono „sexy”, zrealizować go nie można!
Chcąc uprawiać politykę – a Korwin, w odróżnieniu ode mnie deklaruje, że chce – mając tak wspaniałą ideę (bo idea wolności jest ideą wspaniałą) i taki potencjalny elektorat (są nim spragnieni wolności przedsiębiorcy z rodzinami, sfrustrowani wszystkimi politykami), trzeba się naprawdę bardzo starać, żeby nie wygrać wyborów. I zdaje się, że Korwin stara się jak może, rzucając co jakiś czas bon moty, które dyskredytują go w oczach wyborców, których głosów potrzebuje by wygrać wybory.
A co do „przekłamań” w sprawozdaniach z Kongresu na temat ubezpieczeń emerytalnych, to w poszukiwaniu informacji co się na Kongresie działo przetrząsnąłem Internet i poza tym, że potrzebny jest długi samochód do przewiezienia jakiegoś plakatu, dowiedziałem się tego, czego się dowiedziałem. Zresztą w nagraniu wystąpienia samego Korwina umieszczonym na polityczni.pl (9’55) jest dokładnie to, co w sprawozdaniach zamieszczonych na portalach, które cytowałem. Słowo w słowo. Po protestach Czytelników zmusiłem się do wysłuchania całego wystąpienia Korwina. Owszem, mówił o zniesieniu przymusu ubezpieczeniowego w ogóle, ale jak zaczął od „martwych czerwonych” to człowieka dystansującego się od polityki „dystansuje” również od wsłuchiwania się w pełną treść wystąpienia.
Ale jeśli Korwin zostanie Premierem i będzie chciał wysłuchać moich opinii na jakiś temat (na przykład o emeryturach), to chętnie je przedstawię.
Robert Gwiazdowski
P.S.
Moje stanowisko w sprawie OFE nie oznacza uznania dla ZUS co po moim wpisie zarzucili mi niektórzy Czytelnicy! ZUS w obecnej postaci należy zlikwidować! Napisałem to (przypomnę) jeszcze jako przewodniczący Rady Nadzorczej ZUS! Bo należy zlikwidować system emerytalny oparty na opodatkowaniu pracy a emerytury państwowe finansować z wpływów z podatków konsumpcyjnych. Oczywiście można tego nie robić, tylko co zrobić z emerytami? Zwłaszcza gdy chce się być liberalnym-konserwatystą. Nie przez przypadek system państwowych ubezpieczeń wprowadził w Niemczech Bismarck. Czyżby on też był „czerwony”? Czy może przejęcie przez niego pomysłu socjaldemokratów wprowadzenia emerytur państwowych było zgodne z tezami stoików, które zaakceptowali nowożytni konserwatyści od Burke’a do niemieckich romantyków politycznych? Żeby zlikwidować emerytury, trzeba zlikwidować demokrację. Ale najpierw trzeba powiedzieć wyborcom, że jak na nas zagłosują, to my im odbierzemy prawa wyborcze! Oczywiście można taki zamiar przed wyborcami ukrywać, ale czy to się godzi? To socjaliści ukrywają prawdę przed wyborcami i mamią ich obietnicami! Nieprawdaż?
P.S. 2
Ton niektórych komentarzy, urażonych moim wpisem zwolenników Korwina, potwierdza słuszność decyzji o stronieniu od polityki. Na przykład niejaki „Tomasz” napisał: „To siedź Pan dalej w tym swoim lesie, skoro nie masz Pan jaj, żeby się z niego ruszyć”. Szanowny Panie Tomaszu, powinny wystarczyć jaja pańskie do zdobycia władzy, a jeśli nie wystarczą to dlaczego chce się Pan posługiwać jeszcze moimi, skoro ja tej władzy bynajmniej nie pragnę?
Artykuł pochodzi z www.blog.gwiazdowski.pl. Przedruk na portalu Prokapitalizm.pl za zgodą Autora

5 KOMENTARZE

  1. Szanowny Autorze przede wszystkim nalezy zlikwidowac pojecie „systemu emerytalnego” i samych „emerytur”. To sa okreslenie uwlaczajace ludzkiej godnosci. Pieniadze dla ludzi w okreslonym wieku sa swiadczeniami od panstwa, na terytorium jakie zamieszkuja. System swiadczen opiera sie na podazy produktow i uslug. Poniewaz produktywnosc jest coraz wyzsza a oferta uslug coraz szersza wysokosc swiadczen od panstwa powinna byc coraz wyzsza (obserwujemy dokladnie sytuacje odwrotna- tzw. emerytury staja sie coraz nizsze a mlodsza populacja jest straszona ich brakiem w przyszlosci w ogole!). Biorac pod uwage powyzsze juz dzisiaj nalezy wyplacac kazdej osobie, ktorej takie swiadczenie sie nalezy minimum 1000 zl miesiecznie. Pozwala na to wysoka produktywnosc polskiej gospodarki i stale rosnaca podaz uslug. Wszelkie dyskusje komu zabrac zeby dac komus innemu to zwykla polityczna retoryka nie majaca oparcia w realiach gospodarki AD2011.

  2. Panie Marko, jak tam Pana „pełne półki” w Japonii (trzeciej ekonomii świata w PKB per capita)? Może by tam szerzyłby Pan swoje herezje? Może uszedłby Pan z życiem, chociaż znających sztuki walki i fechtung jest tam od groma… ale hipertrolla wcale nie byłoby szkoda.

  3. Licealisto Kisiel stragan w Slubicach zaloz (pieniadze moge ci pozyczyc) i przejdz szybka lekcje gospodarki. Dobrze byloby gdybys sie nie wlaczal ze swoim dyletantyzmem do dyskusji, bo jak wyzej widac nic nie wnosisz merytorycznie a jedynie psujesz i tak juz nieczyste spoleczne powietrze. Jak sie zdecydujesz sprobowac sil na bazarze daj znac. Tam twoje miejsce. Przynajmniej na ten czas.

  4. a skąd wiesz, że nie mam tam bazaru?
    hihi, ja miałem parę geszefcików (drobnych) więc się o mnie stary nie martw i sam nie psuj swoją antyekonomią powietrza 🙂

  5. To ze licealista Kisiel nie ma nic madrego do powiedzenia mozna jeszcze zrozumiec. W wieku pryszczatym czlowiek ma jeszcze puste polkule. Ale ze profesor milczy – to juz zastanawia. Jak go obsmarowano to sie odezwal, poruszony. Jak trzeba merytorycznie pokazac prawde – cisza. Czyzby pan G. bal sie szczerej rozmowy o problemie, ktorego w gruncie rzeczy realnie nie ma?

Comments are closed.