Miniony tydzień spędziłem w Holandii, gdzie podobnie jak w Polsce, wypadał „długi weekend”. A wszystko za sprawą Dnia Królowej („Koninginnedag”), czyli oficjalnego święta na cześć Królowej Beatrycze.
Pociąg jadący z lotniska w Amsterdamie do Utrechtu, przecina holenderskie pola i pastwiska, które dzielni rolnicy wydzierają morzu. Duża część Niderlandów leży na terenach depresyjnych i za miedze służą tu szerokie i głębokie kanały melioracyjne. Widać, że ani centymetr ziemi się nie marnuje. Na pastwiskach, przypominających wyspy, pasą się popularne również w Polsce, łaciate krowy ras holenderskich.


Po dotarciu do Utrechtu w oczy rzucają się strumienie cyklistów, którzy mkną na jednośladach, po wydzielonych dróżkach. Na holenderskiej drodze, rower jest pojazdem uprzywilejowanym. Tysiące mieszkańców poruszają się na jednośladach, które później zostawiają na specjalnych parkingach (niektóre z nich mają piętrowe stojaki rowerowe). To żaden obciach dla Holendra jechać rowerem nawet do pracy w biurze.
W przeddzień Dnia Królowej, media szeroko relacjonują ślub na dworze brytyjskim, bo dla Holendrów, podobnie jak dla Brytyjczyków, monarchia to normalność i „chleb powszedni”. Niestety polskie szkoły i media, od lat wbijają ludziom w głowy propagandę, wedle której jedynie słusznym systemem państwowym jest demokracja. A przecież monarchia, to ustrój tak samo zwyczajny jak republika. Dość wspomnieć, że na czele wielu krajów Unii Europejskiej stoją królowie lub książęta. Ale wyobraźcie sobie Państwo, że któryś z polskich posłów wygłasza pochwałę monarchii. Już wszystkie media od Michnika do Rydzyka, zaśmiewałyby się do rozpuku…
Obchody Koninginnedagu mają nastrój radosnej zabawy ludowej, co znacznie kontrastuje z naftalinowo-patetyczną formułą celebrowania świąt państwowych w Polsce. Już w wigilię Dnia Królowej (czyli w Noc Królowej) na ulice Utrechtu wylegają tłumy uśmiechniętych ludzi, ubranych w pomarańczowe stroje. Do miasta przybywa rzesza turystów, na parkingach pojawia się wiele samochodów z zagranicznymi rejestracjami, ciężko znaleźć nocleg w hotelach. Ze scen, rozstawionych na placach i ulicach, dobiega muzyka, mijamy domy przed którymi piknikują mieszkańcy. Przed północą rozpoczyna się gorączkowe rozstawianie straganów, bo podczas Dnia Królowej każdy może handlować bez zezwolenia i uiszczania podatków. Czy wyobrażacie sobie Kochani, taki dzień prohibicji gospodarczej w demokratycznej Polsce?
W Koninginnedag mieszkańcy Holandii wystawiają tysiące stoisk, na których najczęściej sprzedają niepotrzebne im już sprzęty gospodarstwa domowego, ubrania i książki. Są też stragany oferujące napoje i przekąski własnej roboty. Są kiełbaski z grilla i tureckie kebaby. Od holenderskiego studenta i jego koleżanek kupujemy piwo, sprzedawane na kubeczki. Z plakatów umieszczonych w witrynach sklepów uśmiecha się do nas podobizna Królowej, ujęta w stylu pop-art. Pod naszymi nogami grzechoczą puszki po piwie i napojach, które wyrzucają przechodnie. Przez chwilę zastanawiam się, ile wart jest złom aluminiowy porzucony na ulicach miasta. Otacza nas rozbawiony przyjazny tłum, od czasu do czasu ucinamy sobie pogawędki z miejscowymi. Tutejsze szkoły kładą duży nacisk na naukę języków obcych i prawie z każdym mieszkańców Niderlandów można się porozumieć po angielsku lub niemiecku. Zdarzyło nam się nawet, spotkać Holenderkę mówiącą po rosyjsku.
Holendrzy są tolerancyjnym społeczeństwem, bo cierpliwie znoszą poglądy odbiegające od średniej krajowej, jednakże cierpliwość do tureckich i arabskich imigrantów zaczyna im się kończyć i wyrażają nawet nadzieję, że migranci z byłych europejskich państw komunistycznych zablokują napływ licznych przybyszów z krajów muzułmańskich. Dodatkowo Polakom pamięta się bohaterską walkę wojsk gen. Maczka, które wyzwalały tutejsze miasta spod niemieckiej okupacji.
Zdecydowanie między bajki należy włożyć całą gejofilską propagandę głoszoną w Polsce na temat Holandii. Spotkać tutaj dwóch facetów paradujących pod rękę równie ciężko, jak na ulicach Radomia lub Skierniewic.
Zgodnie z tradycją Dnia Królowej, rodzina panująca odwiedza jedno z wybranych holenderskich miast. Królowa jest w Holandii osobą powszechnie szanowaną, która uosabia powagę i splendor państwa. Na jej cześć Holendrzy świętują i wiwatują. Czy wiwatowaliby na cześć prezydenta, pochodzącego z wolnych demokratycznych wyborów? Szczerze wątpię.
Marcin Janowski
P.S. Dzień Królowej („Koninginnedag”) to oficjalne urodziny Królowej Beatrycze. Mimo, iż Jej Królewska Wysokość urodziła się 31 stycznia, to ze względu na warunki pogodowe, święto organizuje się 30 kwietnia, ale jeśli dzień ten wypada w niedzielę, to święto przesuwane jest na 29 kwietnia.
Foto. http://www.wiatrak.nl
 

3 KOMENTARZE

  1. Co za wstyd i upadek monarchii! Brytyjski Książe William na ołtarzu popularności dla utrzymania niby władzy królewskiej popełnił mezalians żeniąc się z prostaczką z ludu. Niestety!! Współczesne władctwa w Europie stają się wytworem socjaldemoliberalnych uwarunkowań i chyba idą w kierunku przepaści. Marnie widzę przyszłość dla monarchii. Smutne i przykre.

Comments are closed.