Na przestrzeni wieków jesteśmy świadkami rozmaitych konfliktów pomiędzy ludźmi. Każdy konflikt wynika z działań, które podejmuje człowiek lub grupa ludzi o wspólnych celach. Na szczególną uwagę zasługuje zawsze konflikt pomiędzy osobami sprawującymi władzę, a tymi, którzy są rządzeni. Ten spór zwykle daje się sprowadzić do konfliktu pomiędzy władzą, a wolnością. Dzisiaj w toku procesów politycznych, autoryzowanych poprzez urnę wyborczą, wchodzimy na ścieżkę, której ostatecznym efektem może być stadium nałożenia olbrzymiego kagańca. Choć jesteśmy dopiero w stosunkowo wczesnym stadium tej błędnej drogi, należy w porę zdać sobie sprawę z kierunku, jaki obieramy i zawrócić.


Jeżeli przyjrzymy się władzy i jej realnym działaniom, to odkryjemy bez trudu, że jej naturalną tendencją jest nieustanne poszerzenie zasięgu wpływu na różne aspekty życia społeczeństwa. Może się to odbywać w skutek dwóch typów działań podejmowanych przez rządzących. Pierwszy to celowe kroki czynione w celu osiągnięcia określonych profitów, takich jak władza czy pieniądze. Idea panowania nad każdą sferą życia doskonale urzeczywistniła się w socjalistycznych ustrojach totalitarnych. ZSRR, nazistowskie Niemcy, faszystowskie Włochy były uosobieniem koncepcji państwa celowo stworzonego do sterowania życiem obywateli w najszerszym możliwym zakresie.
Drugi typ działań prowadzących do poszerzania zakresu władzy państwa, to działania osób wierzących w stworzenie idealnego świata. Sprowadza się do tego samego efektu, jak w przypadku pierwszego typu, jest jednak trudniej dostrzegalne przez zwykłych ludzi, ponieważ ostateczny efekt przykryty jest maską działań zmierzających do poprawy losu ogółu społeczeństwa. Rządzący, którzy kierują się drugą ścieżką, zwykle nie zdają sobie sprawy, jaki będzie finalny etap ich skądinąd niewinnych działań. To typowi utopiści, którzy wierzą, że możliwe jest wyeliminowanie wszelkiego zła na świecie i zapewnienie wszystkim dobrobytu. Przykładem takiej konstrukcji jest bez wątpienia współczesny model Unii Europejskiej. Należy zaznaczyć, że utopiści bardzo często są narzędziem w osiąganiu swoich celów przez pierwszą grupę. Dobrotliwe działania stanowią doskonałą fasadę dla bardziej wyrafinowanych celów. Stąd z punktu patrzenia przeciętnego człowieka, bardzo trudno jest wychwycić, czy za działaniami „dla dobra ogółu” kryje się coś więcej. Oba typy łączy z pewnością jedna rzecz. W obu przypadkach efektem jest zawsze dzieło sztuczne i docelowo skazane na porażkę. Zapobiec destrukcji, którą wywołuje na pewnym etapie naturalny rozrost aparatu państwowego, można powstrzymać jedynie ograniczając prawnie władzę do minimalnych rozmiarów i podtrzymując czujność wśród ludzi na próby dokonywania przez nią zakusów na coraz większą liczbę sfer życia.
Wyróżniamy trzy typy zniewolenia, jakim może zostać poddana istota ludzka: materialne, mentalne (psychiczne) i fizyczne. Z pierwszym mamy do czynienia w sytuacji, kiedy ktoś odbiera nam owoce naszej pracy i przywłaszcza je sobie, po czym wydaje na jakiś cel. Pytanie, jakie można postawić, to czy każda forma takiego działania jest już zniewoleniem? Jest na pewno krokiem do takiego zniewolenia. O pełnym możemy mówić dopiero w sytuacji, gdy całością naszego majątku dysponuje ktoś inny, albo mówiąc inaczej, gdy zostajemy całkowicie pozbawieni własności prywatnej. Złodziej, który kradnie przechodniowi portfel z pieniędzmi, dokonuje zamachu na jego własność. Dodatkowo osłabia suwerenność finansową tej osoby. Zachwianie tej suwerenności jest początkiem zniewolenia. Nie chodzi tu wyłącznie o to, że ofiara być może nie będzie miała teraz z czego żyć i zostanie zmuszona poprosić kogoś o pomoc. Wyobraźmy sobie sytuację, że owy przebiegły złodziej postanawia zaszantażować okradzionego. Składa mu propozycję, że zwróci portfel, jeżeli ten zrobi jakąś upokarzającą rzecz. W ten sposób przynajmniej na chwilę ofiara może stać się niewolnikiem złodzieja. A co w sytuacji, gdy regularna kradzież zostałaby zalegalizowana przepisami prawnymi? W takim przypadku mamy do czynienia z typowym feudalizmem. Ci, którzy dysponują majątkiem innych są panami, a ci, którzy im podlegają to niewolnicy. Dla panów bardzo wygodne jest twierdzenie, że dbają w ten sposób o dobro swoich wasalów. Współcześnie z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia w przypadku relacji pomiędzy władzą państwową, a obywatelami. Każdy zapewne zgodzi się, że cechą charakterystyczną socjalizmu jest państwowa redystrybucja kapitału prywatnego. Owa „państwowa redystrybucja” nie oznacza niczego innego, jak zabranie za pomocą aparatu przymusu pieniędzy z sektora prywatnego. Mówi się, że socjalizm skończył się wraz z upadkiem ZSRR. Jeżeli przyjrzymy się opodatkowaniu funkcjonującemu w dzisiejszej rzeczywistości, odkryjemy, że w przypadku wydania wszystkich zarobionych pieniędzy, łączna wysokość podatków może sięgnąć 80%. W praktyce najmniej zarabiający muszą oddać państwu zwykle około 70% swoich przychodów. Skąd te liczby? Uwzględniono w nich podatki socjalne (np. podatek emerytalny, podatek zdrowotny i inne; celowo należy mówić tu o podatkach, bo z ubezpieczeniem mają one niewiele wspólnego), podatek dochodowy oraz koszty codziennego życia. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, ile pieniędzy jest zabierane w wyniku podatków ukrytych w cenach produktów kupowanych na co dzień. Przykładowo, same podatki ukryte w cenie żywności to ok. 35%. W przypadku energii, którą zużywamy w domu, jest to zwykle ok. 45%. Fałszywe są twierdzenia, że ich koszt ponosi z większości producent i sprzedawca. W rzeczywistości niemal całe obciążenia przenoszone są na konsumenta końcowego. Redystrybucji podlega zatem 70-80% owoców pracy, a obciążenia stale rosną w formie najbardziej wymyślnych podatków. Dodatkowo stosuje się też bardziej perfidne metody, jak dodruk pieniędzy przez państwo, powodujący spadek wartości oszczędności zwykłych ludzi oraz wzrost cen na rynku, czy finansowanie bieżących potrzeb za środki przyszłych pokoleń (deficyt budżetowy). Co dostajemy w zamian? Niewiele: głodowe emerytury, wielomiesięczne kolejki do lekarzy specjalistów, dziurawe drogi, gorliwych urzędników dbających o „prawidłowy, jedyny słuszny” sposób wychowywania dzieci, czy wreszcie jałmużnę w postaci zasiłku, którego kwota nawet nie zbliża się do łącznej wielkości obciążeń podatkowych nałożonych na potrzebujących. Wniosek jest dosyć oczywisty. Jesteśmy świadkami zniewolenia materialnego, w którym wszyscy są chłopami pańszczyźnianymi pracującymi na rzecz panów.
Drugi typ zniewolenia, to zniewolenie mentalne (psychiczne). Za czasów klasycznego feudalizmu, osoba znajdująca się najniżej całej drabiny zależności, była najbardziej ubezwłasnowolniona. Spośród wszystkich typów zniewolenia, nie dotyczyło jednak ich zwykle jedno – zniewolenie mentalne. Na chłopie pańszczyźnianym, z racji braku odpowiednich narzędzi manipulacyjnych i wiedzy, nie był zwykle wymuszany odgórnie pewien styl myślenia. Mógł wierzyć w co chciał, dumać nad czym chciał, był sobą. Wobec całego tego okropnego zniewolenia, był przynajmniej w miarę wolny mentalnie. Czy możliwe jest zrobienie kolejnego kroku i rozszerzenie zależności feudalnej także na tę płaszczyznę? Dzięki nowoczesnym technikom manipulacji i technologii jest to wykonalne. Z dużym powodzeniem udało się to zastosować już w nazistowskich Niemczech. Od tamtej pory postęp technologiczny znacząco poszedł do przodu. Zanim przejdziemy do dalszych rozważań, należy z całą stanowczością podkreślić, że postęp technologiczny jest czymś dobrym. Przyczynia się do poprawy warunków życia, ułatwia nasze funkcjonowanie, otwiera zamknięte dotychczas drzwi. Stwarza jednakże pewne zagrożenia, na czele których znajdują się zagrożenia dla wolności. Współczesne struktury państwa nie są na to przygotowane. W efekcie machiaweliczni politycy, korzystając z dróg otwieranych przez coraz bardziej nieograniczoną demokrację oraz media, posuwają się do daleko idących technik manipulacyjnych, w celu zdobycia władzy choćby na jedną kadencję. Dzisiaj nie liczy się to, czy kandydat posiada wiedzę i predyspozycje, teraz ważny jest wygląd, sposób przemawiania i umiejętność głoszenia pięknych kłamstw zamiast brzydkiej prawdy. Wyobraźmy sobie sytuację, w której za pomocą wehikułu czasu do naszej rzeczywistości trafił Thomas Jefferson. Zdecydował się wystartować w dzisiejszych wyborach prezydenckich. Jakie byłyby jego szanse? Zerowe. Przede wszystkim Jefferson znakomicie przelewał swoje myśli na papier, ale był fatalnym mówcą. Przyczyną jego nieprzyjemnego głosu była wada gardła. Już ten fakt całkowicie wyeliminowałby go, jeśli nie z całego życia publicznego, to na pewno z wyścigu o prezydenturę. Ponadto często cierpiał także na migreny, które sprawiały, że musiał ograniczać swoją aktywność. Nie byłby w stanie podołać dzisiejszej kampanii wyborczej. Skoro więc z takiego wyścigu odpadłby sam Jefferson, to skąd mamy pewność, że wielcy ludzie nie odpadają w trakcie dzisiejszych plebiscytów na rządzącego celebrytę? Techniki manipulacyjne, którym przyklaskują same media, powodują wykształcenie u ludzi odruchów podobnych do tych wykazywanych przez sławne pieski Iwana Pawłowa. Politycy reprezentujący w zasadzie jedną linię programową, podsycają między sobą sztuczny często konflikt, który pochłania umysły narodu. W efekcie „dzwoneczek” uruchomiony przez daną partię, powoduje wyuczony odruch u jej elektoratu, czego efektem jest oddanie „właściwego” głosu w wyborach. Mamy do czynienia z narzuceniem pewnych określonych schematów myślowych szerokim grupom społecznym. Jest to typowy przykład zniewolenia mentalnego. Przeciwwagą dla takiego stanu rzeczy mógłby być zdecentralizowany i sprywatyzowany system szkolnictwa, niestety rządzący stanowczo zabiegają o to, żeby do publicznych szkół (lub prywatnych z publicznym programem nauczania) siłą wysyłane były coraz młodsze dzieci. Zdominowanie szkolnictwa przez polityków było jednym z największych kroków ku ograniczeniu dysponowania swoimi własnymi myślami.
Ostatnim typem zniewolenia, jest zniewolenie fizyczne. Mieliśmy z nim do czynienia wielokrotnie na przestrzeni dziejów ludzkości. Skrajnym przykładem są kraje starożytne, kiedy to pan mógł bezkarnie poniżać, katować, a nawet zabić swojego niewolnika. W feudalnej Europie mocno ograniczono zwłaszcza ten ostatni „przywilej”. Dzisiaj dopiero zaczynamy wchodzić na ścieżkę zniewolenia fizycznego. Już teraz technologia umożliwia zlokalizowanie nas w niemalże dowolnym punkcie na Ziemi. W Hiszpanii mamy już pierwsze eksperymenty z podskórnymi biochipami, które wszczepiane są chętnym. Czym się to różni od znakowania bydła? System rozwoju monitoringu pozwala śledzić każdy nasz krok. W USA coraz częściej dochodzi do przeszukań bez nakazu sądowego. Najbardziej znamienne jest jednak to, co dzieje się na lotniskach. Podróżni są dokładnie rewidowani niczym potencjalni przestępcy. Przeszukuje się także kilkuletnie dzieci. W Internecie można ujrzeć filmy przedstawiające sceny, jak służby lotniskowe dokładnie rewidują trzylatka, obmacując całe jego ciało. Mamy wreszcie skanery, które robią nagie zdjęcia, obdzierając człowieka z godności. Czy następnym krokiem będzie konieczność rozebrania się do naga przed wejściem do samolotu i ubranie się dopiero wewnątrz? Można to wszystko byłoby jeszcze jakoś zrozumieć, gdybyśmy mieli do czynienia z regularną wojną. Żyjemy jednak w czasach pokoju, a używane środki często przekraczają te wykorzystywane w sytuacji konfliktu zbrojnego na danym obszarze. Z pewnością jest to dopiero początek drogi. Utopiści będą chcieli pogłębiać ten stan. Z pewnością ich postawa jest wygodna dla tych, którzy pragną rzeczywistej władzy i zysków z nią związanych. Jak każda forma zniewolenia, ta również jest upokarzająca. Spośród tych trzech, jest jednak najbardziej widoczną i powierzchowną. Jeżeli ona nie budzi sprzeciwu, to tym bardziej nie obudzą sprzeciwu pozostałe dwie. Każdy powinien zadać sobie pytanie, czy nie przekraczamy pewnej granicy. Jeśli według niego nie, to powinien określić sobie taką granicę i strzec jej z całą stanowczością.
Elementem, który zabezpiecza każdą istotę ludzką na tym świecie przed zniewoleniem, są prawa naturalne. Są to prawa wywodzące się z porządku naturalnego (z natury człowieczeństwa), które przysługują każdemu człowiekowi i pełnią zwierzchnią rolę wobec prawa stanowionego. Uznawać powinien je zarówno wierzący, jak i ateista. Różnice mogą polegać jedynie na źródle pochodzenia porządku naturalnego. Osoba wierząca powie, że jest nim Bóg. Niewierzący, że sama natura. Nie należy jednak mylić praw naturalnych z nabytymi dobrami. Prawa naturalne są tym, z czym człowiek rodzi się (prawo do życia, prawo do wolności, prawo do własności prywatnej, prawo do dążenia do szczęścia). Konkretne dobra takie, jak praca, opieka medyczna, mieszkanie, samochód czy wykształcenie szkolne nabywamy (lub są nam one przez kogoś darowane) dopiero w toku dalszego życia. Nie wolno tych dwóch rzeczy ze sobą mieszać. Jeżeli dochodzi do pomylenia, to automatycznie prawa naturalne zaczynają być łamane. Z punktu widzenia ludzi chcących ingerować w każdy aspekt życia społeczno-gospodarczego, prawa naturalne są czymś okropnym. Dlatego współcześnie rządzący są zwolennikami stanowiska, że wolność pochodzi od państwa, a nie od Boga. Takie założenie oznacza jednocześnie, że państwo może tę wolność zabrać.
Uosobieniem idei praw naturalnych stała się Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych, a następnie Konstytucja Stanów Zjednoczonych. Dokumenty te były efektem tyrańskiej polityki brytyjskiej Korony wobec kolonii. Działania władz angielskich gwałciły większość praw naturalnych. Na kolonistów nałożono olbrzymie opodatkowanie. Jednym z najbardziej wymyślnych była opłata stemplowa. Każdy dokument posiadany przez kolonistów (w tym książki czy obrazki) musiał posiadać stempel z wizerunkiem króla, za który trzeba było odprowadzić odpowiednią opłatę. W celu egzekwowania tego prawa, Wielka Brytania uchwaliła, że żołnierze mogą wtargnąć do domu dowolnego kolonisty i dokonać rewizji jego przedmiotów pod kątem obecności stempla. Nie trzeba mówić, że doprowadziło to do olbrzymich nadużyć. Ten fakt w połączeniu z zakazem bicia własnych pieniędzy przez kolonie, a co za tym idzie przymusem pożyczania funtów brytyjskich na procent od dosyć enigmatycznej instytucji, jaką był Bank Anglii, doprowadziło do stworzenia Deklaracji Niepodległości, a później Konstytucji, które miały zagwarantować, że już nigdy żaden człowiek lub grupa ludzi nie będzie w stanie zniewolić innego człowieka lub grupy ludzi.
Dzisiaj stając u progu nowej formy zależności feudalnej, obejmującej trzy zasadnicze formy zniewolenia, powinniśmy przypomnieć sobie o idei praw naturalnych i dostosować prawo stanowione do wymogów rzeczywistości spustoszonej przez wiarę w kolektywną ideologię marksistowską. Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych głosi, że kiedy rząd narusza prawa naturalne, jest nie tylko prawem, ale wręcz obowiązkiem ludzi zmienić lub obalić go. To obowiązek nie tylko wobec siebie i innych ludzi żyjących współcześnie, ale przede wszystkim obowiązek wobec przyszłych pokoleń, które mogą bierności nie wybaczyć.
Łukasz Stefaniak

8 KOMENTARZE

  1. Tekst calkiem dobry. Koledze sie jednak pomylil system feudalny z systemem panszczyznianym.
    Informacje od USA sa jednak typu „ja mam kolege, ktory mial kolege, ktory zna kolege, ktory w USA byl”. Przeszukanie bez nakazu sadowego dyskredytuje dowody i zawsze jest usuwane z ewidencji!! nawet na wniosek najbardziej ciurowatego adwokata wlasnie na podstawie Konstytucji. Tak samo „olbrzymie podatki” Korony Brytyjskiej nalozone na Kolonie to byl maly pikus— nawet nie wiem czy przekladalo by sie to na 3-4%. Tak samo „Stamp Act” pomimo uciazliwosci finansowej byl raczej niepopularny bardziej ze wzgledu na to, ze „poborcy” zatrzymywali czesc dochodu dla siebie ( i w tym celu robili wszystko zeby to zmaksymalizowac vide przeszukiwanie domow), ale bardziej uciazliwe bylo to ze… odwolac sie mozna od tego bylo… przez wlasnie tego „poborce”, ktory dopiero reprezentowal tego petenta przed Korona. Stad wlasnie postulat, ze „nie podatkom bez reprezentacji”

  2. „Koledze sie jednak pomylil system feudalny z systemem panszczyznianym.”
    Nie do końca się zgadzam. Pańszczyzna była czymś charakterystycznym dla wielu systemów feudalnych.
    „Przeszukanie bez nakazu sadowego dyskredytuje dowody i zawsze jest usuwane z ewidencji!! nawet na wniosek najbardziej ciurowatego adwokata wlasnie na podstawie Konstytucji.”
    Ależ ja sobie doskonale zdaję z tego sprawę. Chodzi o sam fakt, że takie przeszukania zdarzają się coraz częściej. Na szczęście Sąd Najwyższy póki co wciąż to zwykle blokuje.
    „Tak samo „olbrzymie podatki” Korony Brytyjskiej nalozone na Kolonie to byl maly pikus— nawet nie wiem czy przekladalo by sie to na 3-4%. Tak samo „Stamp Act” pomimo uciazliwosci finansowej byl raczej niepopularny bardziej ze wzgledu na to, ze „poborcy” zatrzymywali czesc dochodu dla siebie ( i w tym celu robili wszystko zeby to zmaksymalizowac vide przeszukiwanie domow), ale bardziej uciazliwe bylo to ze… odwolac sie mozna od tego bylo… przez wlasnie tego „poborce”, ktory dopiero reprezentowal tego petenta przed Korona. Stad wlasnie postulat, ze „nie podatkom bez reprezentacji””
    W porównaniu do czasów współczesnych, ówczesne podatki to faktycznie był pikuś. Tyle, że to raczej o nas za dobrze nie świadczy. Nie tylko odwoływać się można było wyłącznie do tego poborcy, ale to sam poborca mógł sobie wystawiać nakazy przeszukania wedle woli. A jak już weszli, to często nie zajmowali się sprawdzaniem czy są stempelki, ale pustoszeniem domu (nie pomijając żywności). To było chyba najbardziej podburzające.

  3. Panszczyzna byla efektem wtornym. Umowa pomiedzy lennikiem i suwerenem byla dobrowolna, a w razie zerwania warunkow przez suwerena lennik mial prawo sie wycofac. Dotyczylo to tez wolnych chlopow!!! A na to jeszcze dochodzily przywileje lokacyjne, co nie oznacza ze nie bylo naduzyc– ludzka, swolocznaja, natura. Tak samo przypadki nielegalnych przeszukiwan— jezeli nie sankcjonuje tego system trzeba to zwalac na karb ludzkich naduzyc „przeszukiwaczy”

  4. W takim razie mamy rzady grupy, dazacej w sposob planowy od dawna do podporzadkowania sobie populacji i ciaglego tworzenia nowego porzadku swiata zgodnego z celem tej grupy? Czy tez dzieje sie cos w sposob niesokoordynowany i z gory nieplanowany,w mysl powiedzania „pojawila sie okazja to z niej skorzystamy”?

  5. sądzę, że giełdy nowojorska, frankfurcka i singapurska mają sprzeczne cele i wobec tego nie ma szans na to, by się utworzył jeden rząd światowy. pewne jest za to, że w każdym kraju, jeśli nie w większym organizmie jak UE, są grupy o wielkich wpływach. W Europie są to Wielki Wschód Francji, giełda londyńska oraz kartel niemieckich korporacji (IV Rzesza), dużo miesza także putinowska Rosja. Skandynawia też musi mieć klikę niezłych finansistów i polityków, bo są zaskakująco suwerenni jak na małopopulacyjne kraje. W Japonii rządzi coś a’la niemieckiego kartelu stojąc naprzeciwko lub ramię w ramię z giełdą singapurską – notabene prawdziwym twórcą (wraz z mniejszą kliką z hongkongu) sukcesu Azji Wschodniej i Chin – chociaż w tych ostatnich pewnie jest parę dobrych grup, które jakoś swoje wpływy podzielili. W USA mamy z kolei bardzo jasny podział konserwatyści, bankowcy i przedsiębiorcy kontra media, szołbiz, ich supporterzy i większosć polityków wspierani przez niemal wszystkich intelektualistów (stężenie marksistów w amerykańskich mediach i na jankeskich uczelniach jest większe niż było na rakowieckiej za czasów PRL). co prawda te frakcje wyrywają sobie włosy z pleców, ale jak trzeba się porozumieć (np. w sprawie dodrukowania pustych pieniędzy) to jedni i drudzy nie widzą przeszkód, więc kto wie, czy w USA nie ma tak naprawdę jednolitej kliki. a wszędzie swoje trzy grosze dorzuca dwóch innych aktorów: mosad i arabscy szejkowie, którzy znaleźli sposób na bycie globalnym graczem i opłacają terrorystów oraz budowy meczetów w świecie zachodnim, ale i Rosji, przez co ona zmienila przyjazny arabom ton.
    wszystkie powyższe grupy mają jednak sprzeczne interesy, już sam fakt osiągnięcia pełni władzy jako cel każdej z nich jest dowodem na to, że się nie pogodzą. i z tym większym smutkiem należy stwierdzić, że kościół katolicki puchnie (głównie z powodu wyczyszczenia watykańskiej kasy przez JP II) i że z żalem można przyjąć dementi, że Opus Dei to żadna agencja komandosów Pana Boga, bo coś takiego by się przydało dla równowagi sil nieczystych w Polsce, gdzie każdy harcuje jak sobie chce, a symbolem tej władzy pusty pieniądz.

  6. Ja przypomne, ze upadanie duchem wobec tajnych zwiazkow spiskowych jest u Katolika herezja- zwlaszcza, ze kliki doskonale rozumieja ze „wrog mojego wroga jest moim przyjacielem…. do czasu pokonania wroga”. Jezeli kiedys na swiecie pozstana juz tylko trzy lewusy, bialy, czarny i zolty—- to chociaz nie wiem jak by sie bardzo zgadzali pod wzgledem ideologicznym to nagle inne czynniki zaczna grac role… „az nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz”.
    PS. „Yankee” odnosi sie tylko do polnocno-wschodnich stanow USA, gdzie po 1789 roku nie dopuszczono niewolnictwa ( z co najmniej jednym wyjatkiem) i raczej nie ma zastosowania w na zachod od Pensylwanii, a juz na Poludniu na pewno. Poza tym „yankee” to mniej wiecej to samo co „quickie” tyle ze w wydaniu jednoosobowym 😉
    I jeszcze bardzo popularne haslo wyborcze w USA „God Bless America, but VOTE!!!!”

  7. oczywiście, że tak, ponieważ to właśnie Jankesi od czasu zwycięskiej wojny secesyjnej – mam na myśli dwie wielkie Megalopolis na East Coast oraz Great Lakes rządzą USA. Na południu względną suwerenność mają Texas i Kalifornia, ale tylko spróbowałyby secesji.
    jestem też bardzo ciekaw, czy giełda Hongkong-Singapur ma już dość – ponieważ Chiny oświadczyły, że czas skupowania pustych walut i obligacji się powoli kończy. Jestem ciekaw, jak USA, Europa i Japonia powstrzymają gigantyczny napływ swoich walut zmagazynowanych przez Chiny. Już słyszę to łkanie o litość, skamlenie o demokracji, Tybecie i czego tam jeszcze – ciekawe, czy skończy się to atakiem militarnym?

Comments are closed.