Ech, jacyż naiwni byliśmy doszukując się antynomii w pamiętnym haśle „jak nie Unia, to Białoruś” i pytając – a gdzie Polska? Bo tu o żadną antynomię nie chodziło, wręcz przeciwnie. To były prorocze słowa, które wskazywały źródła wzorców, wedle których kształtowana będzie polska rzeczywistość. Ot, dla przykładu: ceny rodem z UE, zarobki z Białorusi. Albo taka demokracja – na Białorusi walczymy o demokrację w rozumieniu Unijnym, w UE o demokrację w rozumieniu białoruskim, tzn. każdemu wolno bezkarnie krytykować, ale tylko opozycję.


Jeszcze parę dni temu zastanawiałem się, czy Eryk Mistewicz pisząc („Uważam Rze” nr 14/2011), że „Sikorski może przejść do historii jako ten, który […] ucywilizuje polski internet” wziął pod uwagę drobny fakt, że (abstrahując od poważnych wątpliwości względem „cywilizacyjnych” predestynacji ministra Sikorskiego i całej rządowej ekipy) tak jak nie można wyznaczyć granicy chamstwa w internecie, tak i trudno będzie wyznaczyć granice „cywilizowania”. I proszę – dziś mam odpowiedź. Niepokornym blogerom świtaniem u drzwi „staje załoga Gi”, a hasło „wstąp do ZOMO zanim ZOMO wstąpi do ciebie” nabiera niebezpiecznej aktualności. Wynika z tego, że „POlityka miłości” wprowadzana będzie według krzyżackiej zasady ego te baptizo in gladio (ja ciebie chrzczę mieczem). Z tą różnicą, że „baptizo” zastąpiła PO – filia a i „gladio” ustąpiło miejsca fallicznej (jak to w politycznej miłości bywa) pale.
Swoją drogą ministrowi Sikorskiemu R.  tylko zazdrościć. Zazdrościć iście szatańskiego pomysłu, by miast ścigać internatów – gnębić procesami wydawców portali. Efekt murowany – raz dwa zamkną fora, o zamieszczeniu krytycznych względem władzy (nie dotyczy byłej) publikacji nie wspominając. No chyba, że zlikwidują regulaminy komentowania.
Zazdrościć, bo skoro o „wizerunku Polski” przesądzają komentarze internautów, które w odróżnieniu od publikacji Jana T. Grossa na języki obce tłumaczone nie są, to sytuację mamy komfortową. Fakt, że wizerunek ministra najwięcej cierpi wskutek obraźliwych wpisów, a nie „dokonań” również jest godny pozazdroszczenia.
Inna sprawa, że zastępowanie siły argumentów argumentami siły (powszechne w internecie), ze szczególnym upodobaniem do wszelkiej maści wycieczek osobistych, wśród ludzi cywilizowanych, świadczy wyłącznie o autorze, nigdy adresacie. No, ale jeżeli ktoś ma z tym problem…. W końcu zarówno czytanie takich wpisów, podobnie jak sprawowanie urzędów publicznych ze wszelkimi przywilejami i uciążliwościami, obowiązkowe przecież nie jest.
Trzeba zresztą przyznać, że w tym przypadku minister Sikorski R. okazał się być politykiem prawdziwie europejskiego formatu. Oto bowiem, jak zwykle walcząc o „dobro ludzkości” UE kombinuje nad utworzeniem Wielkiego Firewalla Europy. Pomysł prosty jak konstrukcja białoruskiego cepa: wprowadzić do sieci filtr, który zgodnie z prawem blokowałby „niewłaściwe strony i serwisy”, trafiające następnie na czarną listę, jako niosące „zagrożenia polityczne”. I znów – promowanie wartości chrześcijańskich. W końcu Jezusa Chrystusa też ukrzyżowano z powodu „zagrożeń politycznych”, jakie niosło ze sobą jego przesłanie.
A że nie o tym myśleliście w ramach „wartości chrześcijańskich”? A, to trudno…
Michał Nawrocki