Jestem często pytany przez znajomych: „i co z tym frankiem?”. Odpowiadam, że frank ma się dobrze, a prawdopodobnie będzie się miał jeszcze lepiej. Z drugiej strony powinienem zapytać – a jak tam wakacje w Grecji?
Nie zamierzam pisać o wakacjach, tym bardziej w Grecji, chociaż oderwanie się od tematyki kryzysowej byłoby wskazane. Wielu moich znajomych zalicza się do grona byłych lub niedoszłych budowniczych PKB na greckiej plaży. Niestety równie duża grupa zalicza się do dłużników bankierów z Bazylei. Są głównie dłużnikami z tytułu kredytów hipotecznych, chociaż finansowanie wakacji z kredytu nie było niedostępną fanaberią. A nawet jeżeli nie brali kredytów celowo z przeznaczeniem na wakacje, to można łatwo wykazać, że będąc dobrze skredytowanym na nieruchomości wiele osób poczuło wiatr popytu w żaglach. I szastało łatwo dostępnymi pieniędzmi halsując z radością ku greckiej plaży.
Plaża okazała się niestety kamienista. Czy szwajcarsko-grecka rzeczywistość, która spotkała moich znajomych jest zbiegiem okoliczności? Zdecydowanie nie! To kwestia wiedzy, jak również dbałości o własny los. Do dzisiaj zarzucam systemowi edukacyjnemu marnowanie lat mojej podstawówki i liceum na zgłębianie wiedzy o życiu pantofelka. Przy równoczesnym braku zorientowania na radzenie sobie z życiowymi wyborami, z finansami w szczególności. A z resztą – czy nie jest tak i dzisiaj, że rozmowy o finansach są w jakiś sposób passe? A przecież od tego nikt nie ucieknie. Gdyby tak deficytowa była wiedza o greckich wyspach i plażach – zapewniam – jakiejkolwiek szkody społeczeństwo by nie poniosło.
Trudno znaleźć wspólną płaszczyznę dla porównania Grecji i Szwajcarii. Łatwiej pokazać różnice. Jako dziecko bawiłem się w zgadywanie marek przejeżdżających samochodów. Proszę powiedzcie mi, jakie to marki greckie są rozpoznawalne przez przeciętnego polaka? Spójrzmy, aż po horyzont naszej wakacyjnej pamięci. Nic tylko plaża. O przepraszam, zapomniałem o marce Metaxa czekającej w pobliskim barze.
Przekleństwem kredytów walutowych, a frankowych w szczególności, jest brak zorientowania kredytobiorcy na finansowe ryzyka (ryzyko kursowe i ryzyko stopy procentowej). Często najzwyklejsza nonszalancja bierze górę. Po pierwsze, człowiek ma tendencję do życzeniowego myślenia. Oj, jakoś będzie. Kredyt na 30 lat szybko zleci. A kurs i stopy procentowe ułożą po naszej myśli. Po drugie, przyjemniej i z większym nakładem czasu (ważonego ważnością tematu) analizujemy katalogi biur podróży niźli umowy finansowe. To wszystko zepnijmy klamrą ekonomicznej niewiedzy. Niewygodnie na kamienistej plaży?
Byli ekonomiści, którzy ostrzegali, że 2 złote za franka to niebezpieczna granica. Umacnianie się złotówki do obcych walut nie było przypadkowe w obliczu dynamicznej produkcji kredytów indeksowanych do walut obcych. Tłumacząc w syntetyczny sposób – udzielenie takiego kredytu oznacza sprzedanie waluty za złotówki. Klient przecież płacił za mieszkanie deweloperowi w złotówkach a nie we frankach, czy euro. Prosta ekonomia, podaż walut spychała ich kursy w dół. Nie wspomnę o spekulantach wsiadających do wózka pędzącego z trendem. Dzisiaj mamy sytuację odwrotną, która absolutnie nie sprzyja umocnieniu się złotówki do pożądanych przez kredytobiorców poziomów sprzed kilku lat. Spłacający, choćby o tym nie wiedzieli, są obecnie kupującymi walutę. Co miesiąc, pod spłatę każdej raty. Sytuację potęguje fakt, że gospodarka szwajcarska ma się o wiele lepiej niż amerykańska czy europejska. Stąd nawet szwajcarski bank centralny zakończył w zeszłym roku walkę z umacniającym się kursem rodzimej waluty.
Sytuacja światowych finansów jest i będzie niepewna przez lata. Grecy nie chcą zapłacić, a właściwie nie są w stanie zapłacić – w rozsądnej perspektywie – rachunków wystawionych przez wierzycieli. Największym wierzycielem jest Francja (57 mld USD), kolejnym Niemcy (37 mld USD). Są to długi od sektora publicznego jak i prywatnego. Wśród wierzycieli Grecji, oprócz państw, są również prywatne banki. Szkopuł w tym, że nie chcą uczestniczyć w restrukturyzacji i zalotnym okiem mrugają w stronę Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Z ich punktu widzenia byłoby lepiej aby te właśnie instytucje zostały z greckim problemem. Jak wiemy w takich okolicznościach finansowanie spadnie ostatecznie na barki podatników, poprzez większy dług lub zwiększoną inflację. Pakiet pomocowy z krajów UE obliczany pierwotnie na 30 mld euro, pęczniał poprzez 60 mld do 100 mld. Według najnowszych szacunków Grecja będzie potrzebowała w latach 2012-2014 około 170 mld euro. Tylko skąd?
Reasumując, jedną z najlepszych w życiu inwestycji jest inwestycja w wiedzę. To się zawsze opłaci.
Damian Kot
Autor jest ekspertem Fundacji PAFERE. Tekst ukazał się również na www.pafere.org
Dlaczego nie pisac prosto o przyczynach obecnego klopotu z „mocnym” CHS. Po prostu Szwajcarski Bank Narodowy podjal decyzje o ustabilizowaniu relacji frank-zloto na poziomie srednim okolo 1306 Fr/uncje zlota. Natomiast NBP w dalszym ciagu dewaluuje PLN z srednia szybkoscia 9%/rok. To powoduje, ze frank bedzie sie wzmacnial w stosunku do PLN mniej wiecej z taka sama szybkoscia.
Czy jest ktos, kto rozumie dlaczego ludzie musza brac kredyty w szwajcarskim banku w walucie obcej a nie w polskim banku narodowym w zlotowkach?
@ Marko
Bo w demokracji medialnej ludzie stają się kretynami. Bo trzeba było być kretynem, aby wierzyć, że badziewne państwo polskie wzmocni swoją walutę względem najlepiej zorganizowanego państwa na świecie.
Panie Kamilu szkoda czasu i tekst – Marko nie zrozumie tego, to jest za bardzo abstrakcyjne.
Tak sie zastanawiam czlowieku z malym – jakie ty kompleksy tutaj przyszedles leczyc? Chyba pod zly adres trafiles. Niech cie mama zaprowadzi lepiej do jakiegos psychologa. Opowiedz mu o swoim malym – trzymam kciuki, za to zebys sie jednak wyleczyl bo jako niepelnosprawny zostaniesz przez Pana Kisiela wyslany do komory. Na ulomkow nie ma pieniedzy w prawdziwym panstwie wolnorynkowym.
Czyżby pan Marko był faszystą albo jeszcze gorzej – antyfaszystą? Wszędzie jak oni widzi wrogów i spiski. Te przypadki tak mają. Rzecz nie do uleczenia i bardzo niebezpieczna. Gdy tego rodzaju osobnicy dorywają się do władzy, to śmierć jest pewna dla przeciwników, działa wówczas argument siły, a nie siła argumentu. Bardzo niebezpieczny przypadek. Tak jak pisałem panie Kamilu lepiej wściekłego psa nie drażnić.
to jest nie pies, a oblazły dachowiec, który myśląc że chodząc po parkanie zatańczy breakdance’a na gzymsie Empire State Building.
Comments are closed.