„W końcu Polska jest okupowana przez tubylczych bezpieczniaków, a to nie taka znowu wielka różnica, kto jest okupantem – skoro kraj, tak czy owak, jest okupowany ze wszystkimi tego konsekwencjami.” – napisał właśnie, już niejednokrotnie o tym wspominając, pan Stanisław Michalkiewicz.
Za kilkadziesiąt minut prezydent ogłosi datę wyborów będącą też dla wielu formacji datą zakończenia powstania. Zakończenia klęską czy zwycięstwem? To zależy od celów stawianych powstaniu przeciw – jak określają ich przywódcy – „bandzie czworga” czy, jak chcą dyplomaci, zamurowanej w sejmie oligarchii politycznej reprezentującej siły wspomniane na wstępie.
Cele deklarowane znamy i te zakończą się z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością klęską.
Jako, że rozgorzała dyskusja o celowości Powstania Warszawskiego, przy wszystkich proporcjach, warto rzucić okiem za tamten i obecny, kolejny zryw przeciw „okupantom”.
- Wówczas okupacja dawała się we znaki. Dziś też tak to jest określane.
- Wówczas młodzi i ich przywódcy czekali na stosowną okazję. I dziś o takiej się mówi przy kolejnych wyborach.
- Wówczas mieliśmy do czynienia z przeważającą siłą i środkami okupanta. Dziś, dysproporcje choćby finansowe są być może nawet większe; budżety największych sięgną trzydziestu milionów, rozproszonych powstańców kilkudziesięciu, maksymalnie dwustu tysięcy.
- Wówczas propaganda powstańcza miała się najlepiej. Nie inaczej jest obecnie.
- Wówczas w czasie i po powstaniu lały się krew, pot i łzy. Współczesne odpowiedniki leją się po każdym z dotychczasowych powstań wyborczych.
- Wówczas to powstańcy próbowali walczyć na swoich warunkach i na swoim terenie. Dziś powstańcy walczą niemal wyłącznie na poletkach wyznaczonych im przez „okupantów”.
Tę wyliczankę można ciągnąć długo. Ciekawsze jest dlaczego liderzy współczesnych werbalnych powstań, krytykując bez wytchnienia – również dziś – tamto powstanie i jego przywódców robią niemal dokładnie to samo, tyle, że co kilka lat…?
A jak będzie z celami rzeczywistymi? Te zawsze są i znają je ich autorzy. Oni też dokonają oceny. Dotychczasowa była pozytywna a powstanie musiało przynieść zamierzone skutki, skoro ponownie wzywają swoich bezbronnych w zasadzie ludzi na barykady, do przelania najpierw pieniędzy, a później potu, łez. Być może obejdzie się bez krwi.
Wojciech Popiela
Foto. PSz/Prokapitalizm.pl
JKM nie pytany znowu najeżdża na Powstanie Warszawskie. Po co? Nawet jeżeli ma rację, to dlaczego odbiera sobie ewentualnych wyborców? To jest jak mały chłopczyk, który tupie nóżką, żeby postawić na swoim.
Dobrze Pan to ująłeś, panie Wielki Brat (dobrze to Pani ujęłaś, Pani Wielka Siostra).
JKM to polityk nieprzystający do naszych czasów, tj. do czasów rządów, nawet nie ludu, ale motłochu… On tego nie rozumie, albo też rozumie i dlatego to robi. Jeśli prawdziwa jest druga wersja, to pewnie przed samymi wyborami znów z czymś wyskoczy, np. oświadczy, że Papież to pedał, albo coś w tym rodzaju…
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem. To zdanie w polityce rzeczywistością.
JKM nigdy sobie z tego nic nie robił i jak widać zbyt dobrym politykiem nie jest skoro nie udało mu się przekroczyć 5% mimo w sumie nie małej popularności.
Cele rzeczywiste w realizacji?
JKM: „Fundusze mamy nadszarpnięte. (…) RG KNP postanowiła, że Komitet Wyborczy bedzie nosił nazwę „Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikke”.”
Niecały rok temu zmienili nazwę (z musu – wykreślenie z ewidencji partii) z WiP na UPR-WiP.
W marcu z UPR-WiP na KNP.
Promowali ją przez 4 miesiące do wyborów.
W dniu ogłoszenia wyborów zmieniają nazwę dostępną dla wyborcy na personalną „Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikke”.
10 miesięcy 4-ta nazwa. Ile razy zmieniała przez 100 lat nazwę Coca-Cola i dlaczego mniej niż to robi JKM w rok…?
Jak to wpływa na stan funduszy (materiały reklamujące KNP do kosza..)
Jak to wpływa na precepcję przez potencjanych odbiorców?
We Wrocławiu stali ileś dni po ileś godzin na wiaduktach i na Rynku z bannerem Kongres Nowej Prawicy – po co?
W jakim celu on to robi?
ć. Proszę jednak nie porównywać różnych wyskoków JKM (nb. moim zdaniem to co na temta katastrofy smoleńskiej plecie czołówka PiS-u jest dużo bardziej dyskredytujące niż wyskoki Korwina a mimo to nadal Macierewicz i Kaczyński chodzą w aurze poważnych polityków)w tym hpotetycznego oskarżenia Papieża o sodomię z krytyką decyzji powstania warszawskiego, która mieści się w normie dyskursu publicznego tylko niestety w Polsce wielu sobie te normy rozumie po swojemu. Nb dlaczego nie możemy wysłuchać zdania na ten temat człowieka, który mając niespełna dwa lata stracił przez to powstanie (w jego drugim dniu) matkę a z nabożeństwem słuchamy kombatanckich wypowiedzi Kaczyńskiego, którego ojciec stracił w powstaniu palec.
2. Porównywanie decyzji, która skutkowała śmiercią tysięcy ludzi w tym większości niestety cywilów do -nawet z góry prawdopodobnie nieudanego- startu wyborczego jest grubo nietrafione.JKM nie zmusza nikogo do wpłat pieniędzy (w przeciwieństwie do partii systemowych) ani do zaangażowania więc myślę, że to ciągłe wypominanie mu tych apel o waty jest nieuprawnione.
3. Jeżeli nie stratować by nie tracić pieniędzy i potu to co- siedzieć i kontestować, z drugiej strony praca u podstaw wcale nie stoi w sprzeczności do prób wyborczych.
4. Pozwalam sobie na te uwagi, gdyż nigdy nie byłem bezkrytycznym „wyznawcą” JKM, wprost przeciwnie często w miarę możliwości starałem się wskazywać na błędy przez niego i nie tylko niego popełniane. Z drugiej strony uważam, że p. Wojciech Popiela najlepiej z dotychczasowych przywódców upr-u reprezentował nasze (mam nadzieję, że nadal) środowisko polityczne. I mam też nadzieję, że to środowisko jeszcze się odnajdzie a potencjał wielu wartościowych ludzi, którzy takie idee popierali/popierają nie zostanie roztrwoniony.
Panie Krzysztofie,
nie chodzi o to, żeby JKM-owi w ogóle zamknąć usta. Wielu z nas ma co do Powstania podobne zdanie (a większość ludzi, czy też tzw. elektoratu ma to generalnie w d..ie). Ale trzeba, w tym gównianym systemie, nauczyć się wsłuchiwać w nastroje ludzi (nawet jeśli tak naprawdę mają to wszystko w d..ie), na których głosy w końcu się liczy, a modelowane [te nastroje] w znacznej mierze przez medialną propagandę. Oficjalna propaganda gloryfikuje Powstanie i – póki co – nic nie zmieni tego panującego trendu jeszcze przez długi czas. Jeśli propaganda głosi, że np. człowiek niepełnosprawny jest sprawny, to wiadomym jest, że jeśli ktoś się z tego tryndu wyłamie i powie prawdę, że człowiek niepełnosprawny to jednak niepełnosprawny, to ta propaganda zrobi zaraz z niego największego bydlaka, nawet jeśli większość ludzi myśli po cichu podobnie jak on.
Zatem, może lepiej czasem ugryźć się w język i pewne sprawy przemilczeć jeśli w tym gównianym systemie chce się jakiś minimalny sukces odnieść. Jak już JKM zostanie posłem, będzie mógł z trybuny sejmowej grzmieć co mu ślina na język przyniesie.
Ja się jednak obawiam, czy Powstanie to dopiero nie preludium do tego, co zacznie wyczyniać JKM. W końcu nie od dziś wiadomo, że szokowanie jest częścią wizerunku JKM i sposobem na zaistnienie w mediach. Zatem mniejsze znaczenie będą miały spoty reklamowe KNP (czy jak to się tam teraz nazywa), a większe – przeróżne konferencje prasowe, podczas których JKM powie coś szokującego…
Pozdrawiam
PSz
Coś ucięło początek tekstu Panu Krzysztofowi Mazurowi, ale pozwolę sobie odnieść się do głosu w dyskusji.
To właściwie drugi mój tekst „w sprawie”. Pierwszy był z końca lipca: „Zanim nadejdzie dzień po wyborach”.
http://www.prokapitalizm.pl/zanim-nadejdzie-dzien-po-wyborach.html
Bieżący jest powtórzeniem opinii, które przedstawiałem w rozmowach „za czasów UPR-owskich”, także na posiedzeniach RG.
Jest bowiem ciekawe, że lider KNP czy obecnie KW NPJKM krytykując z przekonaniem decyzje skutkujące klęską Powstania sam do klęsk w podobny sposób wiedzie, choć oczywiście „volenti non fit iniuria” jak głosi(ło?) hasło wspieranej przezeń fundacji, którą zgłosił notarialnie jako beneficjentkę swojej potencjalnej diety samorządowej w pewnych wyborach.
Lider PR robi podobnie, ale dowództwa Powstania (publicznie) nie krytykuje.
Oczywiście porównanie „wojny” wyborczej i wojny powstańczej, „przy wszystkich proporcjach” i niestosownościach wynika z przyjęcia do rozważań założenia S. Michalkiewicza o podobieństwach obydwu okupacji. Jaka okupacja takie powstanie…
Pieniądze w czasie kampanii i poza nią są potrzebne. Bardzo. Pisałem o tym w pierwszym tekście. 30 sekund reklamy w tv to w słabym czasie i na słabej stacji tv ok 40-50 tysięcy za JEDNĄ EMISJĘ reklamówki. W dobrym czasie i w dobrej stacji 80 tys.
Dzień reklamy na znanym portalu – ok. 100 tys.
Nie wiem czy któryś z KW uzbiera 200 tys. na CAŁĄ KAMPANIĘ WYBORCZĄ…
Pieniądze w kampanii to nie wszystko, ale jeśli nie ma się skończyć na kserówkach okładki NCz…
„Jeśli nie startować to co…?”
W tym sęk – „Jeśli nie wywoływać powstania to co…? Po co całe to spiskowanie…?” Znamy odpowiedź oficjalną.
Co słyszy młody człowiek?
Idzie walczyć z Bandą Czworga/Innym widmem.
Jak kierownictwo walki przygotowuje do niej?
Jakie gromadzi środki między (!) wojnami wyborczymi?
Jakie ma struktury zbudowane między (!) wojnami wyborczymi? Lepsze niż przygotowane na 01.08.1944, tak krytykowane…
Musimy brać udział w każdej wojnie na warunkach „wroga”?
Marszałek musi za wszelką cenę – także szantażu… – zmuszać do rozpoczęcia „wojny” wyborczej i upuszczania „krwi” (pieniędzy, sił, środków, nadziei, czasu) swoich wiernych zwolenników? W imię jakich korzyści dla sprawy?
Być może kampania jest tylko środkiem do celu jakim jest promowanie postaw/idei/programu. Być może kampania jest tylko środkiem do zbiórki pieniędzy na działalność/na życie.
Być może kampania jest tylko środkiem do budowy struktur.
To nie są wstydliwe cele. Jak są realizowane? Co się zmieniało w kampaniach `93,`95,`97,`00, `01, `04,`05, `06, `07 ( nt. 05,06,07 mogę coś więcej powiedzieć..), `09, `10, `11?
Przypominam o tym u progu kampanii wierząc naiwnie (nic na to nie wskazywało i nie wskazuje), że choć odrobinę odmieni to jej przebieg. I może odrobinę mniejszy zawód przeżyją młodzi ludzie 10.X gdy poznają rzeczywiste wyniki swoich poświęceń.
O ile nie wystąpi działanie najskuteczniejszej naszej broni strategicznej, taktycznej i wszelakiej, razem wziętych: cudu.
Póki co leje się kampanijna krew – podpisy i szukanie do nich kandydatów na listy wyborcze w łapankach .
Mój poprzednik na prezesowskim taborecie marzył o potraktowaniu naszych wyborców i zwolenników poważnie…
A żeby zakończyć optymistycznie, pojawił się już ulubiony kampanijny temat: PKP. Czekamy na tramwaje. Wielu na retroblogerskie wynurzenia nt. rozmów z dziewczynkami przykutymi do wózka. Ja na rozwinięcie zajawki z początku roku o umieszczaniu kobiet w klatce w miejscu publicznym – karze wiklerza.
Igrzyska rozpoczęte…
Wojciech Popiela
Myślę, że w najistotniejszych sprawach mamy podobne zdanie.
Natomiast nadal nie bardzo rozumiem co według Pana powinien robić człowiek o poglądach -używając „skrótu myślowego”- upr-owskich. Ja uważam, że pomimo wszystkich zastrzeżeń co do metod i charakteru JKM należy (każdy w takim zakresie w jakim może)wspierać to środowisko, bo przecież rozmawiamy z ludźmi i widzimy, że to nie tylko Korwin ale grupa ludzi, która chce zmian, bolą ją różne wpadki lidera, ma o nim różne opinie ale chce przynajmniej powalczyć przeciw tej dyskretnej tyrani „bandy czworga”. Owo wspieranie nie powinno moim zdaniem polegać na przygotowywaniu obecnie zaangażowanych działaczy na przyszła porażkę (chociaż jak rozmawiam z niektórymi to oni są na taka ewentualność przygotowani) ale na konkretnych wskazywaniu, który postulat jest nietrafiony, ułatwienie kontaktu z potencjalnym sojusznikiem, zebraniu podpisu etc.
Powtórzę także jeszcze raz – również uważam, że Korwin nie powinien poruszać pewnych spraw natomiast każdy dzień uzmysławia nam także, że inni plotą dużo większe androny a mimo tego nawet na tym portalu są traktowani często z pewną rewerencją. A proszę zobaczyć, chociaż w tej sprawie pewnie się różnimy- w jaki chaos zabrnęli w sprawie smoleńskiej np. Ziemkiewicz czy „matematyk słowa” Michalkiewicz.
Dzisiaj wcale Korwin jego wariactwa nie sa największym problemem,także prawicy
Panie Mazur proszę coś więcej o chaosie Panów Ziemkiewicza i Michalkiewicz w sprawie smoleńskiej katastrofy, bo ja albo głupi albo ślepy jestem i nie widzę.
Do wielkiego Brata: to niech Pan nie udaje głupiego ani ślepego
Comments are closed.