To doprawdy zadziwiające, do jakiego stopnia terror politycznej poprawności zawładnął sposobem myślenia  ludzi. Komentatorzy mediów „głównego nurtu” mówiąc o niedawnych zamieszkach w Anglii „taktownie” zbywali milczeniem fakt, że zapewne spora część uczestników rozruchów to beneficjenci tłustego, brytyjskiego socjalu, zaś pozostali okazywali się niezadowolonymi ze swego życia robotnikami o niskich kwalifikacjach. Nawet płynąca z Anglii opinia, iż różnorodność etniczna uczestników zamieszek jest dowodem na skuteczność polityki integracji nie zdominowała serwisów informacyjnych. Nikogo też jakoś nie zastanowiło, że zamieszki bardzo szybko rozprzestrzeniły się na inne miasta, choć regionalne animozje, szczególnie w niższych warstwach społecznych, są akurat w Anglii bardzo silne.
Aleksandra Rybińska w tekście „Upadek” (Uważam Rze, nr 28/2011) rzetelnie opisała ekonomiczną sytuację zróżnicowanych etnicznie „demonstrantów”. I chwała jej za to. Wskazała też skutki „kultu ofiary” tzw. mniejszości i rozkład rodziny, a tym samym systemu elementarnych wartości, które w konsekwencji przy pierwszej okazji zaowocowały zamieszkami, grabieżami, niszczeniem cudzej własności i morderstwami.
Całkiem trafnie charakteryzując bierną i zarazem roszczeniową postawę uczestników zamieszek padła wszelako ofiarą terroru politycznej poprawności pisząc „Gdyby tej młodzieży chodziło jednak o sprawiedliwość społeczną, nie wynosiłaby ze sklepów laptopów, adidasów i telefonów”. To logiczna sprzeczność, czyli tak zwany mylny błąd. Sprawiedliwość społeczna w swej istocie sprowadza się bowiem do redystrybucji dochodów, czyli życia na koszt innych. Państwowe zasiłki, laptopy dla „biednych”, „darmowa” służba zdrowia czy edukacja im dłużej trwają, tym silniej ugruntowują postawy roszczeniowe, a chętnych do życia na cudzy rachunek przybywa. W końcu okazuje się, że zgodnie z krzywą Laffera zaczyna brakować kasy na finansowanie roszczeń beneficjentów socjalu, nawet przy optymistycznym sprzedawaniu dochodów przyszłych pokoleń lichwiarzom. I wtedy „elementy socjalnie bliskie” zaczynają się domagać tego, do czego przecież mają „prawo”, zwłaszcza kosztem innych.
Oglądaliśmy to niedawno na ulicach Aten i Madrytu, trochę zaś dawniej – Paryża czy Nowego Orleanu. A teraz angielskich miast. Jednak tym razem, podobnie jak w Nowym Orleanie po przejściu Cathriny, beneficjenci socjalu „wzięli sprawy w swoje ręce” pomijając urzędowych pośredników. Ciekawe, czy z tej katastrofy polskie lewactwo „też” wyciągnie jakieś wnioski, jak mawia zamieszkały w strefie zdekomunizowanej „dożynacz watahy”?
Michał Nawrocki
foto: http/novakeo.com


1 COMMENT

  1. Niestety ale w Anglii nie bylo zadnych zamieszek. To byla tylko kolejna akcja miejscowysh sluzb bezpieczenstwa, ktore zadzialaly na zlecenie „elity” w jej kilku okreslonych celach. Rozpisywanie sie „socjalach” i „zepsuciu” synkow z dobrych domow to czysty wymysl piszacych, dorabiajacych albo na sile albo tez na czyjes zlecenie pseudofilozofie zdarzen wyssanych z palca. Zyjemy w czasach wirtualnych „faktow” ale ciagle wielu sadzi, ze sa to wydarzenia majace naprawde miejsce. Murdoch i spolka zacieraja z radosci swoje brudne lapki…

Comments are closed.