W ramach Debaty PROKAPA „Czy stoimy w obliczu kryzysu gospodarczego?” publikujemy opinię p. Marka Łangalisa, eksperta Instytutu Globalizacji.

  1. Co czeka światową gospodarkę w najbliższych miesiącach?

W najbliższych miesiącach politycy kilku państw będą nadal zajmować się realnymi problemami spowodowanymi wirtualnym pieniądzem. Można oczekiwać, że wreszcie Grecja zaprzestanie spłaty swojego zadłużenia gdzieś na początku 2012 r. Uruchomi to falę problemów w kilku europejskich bankach, co przełoży się na drobne kłopoty Niemiec i Francji. Ze strony polityków w Europie należy oczekiwać kolejnych debat i spotkań na wysokim szczeblu bez żadnych odważnych decyzji.

Marek Łangalis, ekspert Instytutu Globalizacji

Co do samej gospodarki to fabryki będą ciągle produkować, fryzjerzy strzyc, rolnicy zbierać plony i nowe zasiewać, więc w sferze realnej dużo się nie zmieni. Natomiast problemy mogą wystąpić w niektórych bankach, które zaangażowały się w obligacje „bez ryzyka”. Problemy tych banków mogą spowodować odcięcie niektórych przedsiębiorstw od kredytu, co z pewnością przełoży się na jakieś chwilowe perturbacje. Kluczowe jednak będzie nie najbliższe kilka miesięcy, a raczej następne 2-3 lata. Jeżeli nic się nie zmieni i nie zostanie zlikwidowane prawo bankowe (i zastąpione prawem wynikającym z kodeksu handlowego, cywilnego i karnego) to należy oczekiwać jakiejś dłuższej depresji, takiej jak w latach 70. ubiegłego wieku (dość wysoka 6-8 procentowa inflacja połączona z niskim wzrostem gospodarczym i stosunkowo wysokim bezrobociem).

  1. Jak potoczy się sytuacja gospodarcza w Stanach Zjednoczonych, w krajach strefy euro (czy wspólna waluta przetrwa?), w Polsce, w Azji?

Jeśli USA będzie nadal kopiować pomysły europejskie na gospodarkę (wysoki udział podatków, socjalne zabezpieczenia coraz większych grup społecznych) to nie ma cudów – dostosuje się swoim poziomem rozwoju do Europy. A ponieważ jest to wciąż najbogatsze państwo świata więc i skala marnotrawstwa będzie największa. Albo Stany wrócą do korzeni albo pogrążą się w stagnacji, gdzie dwuprocentowy wzrost gospodarczy uważany jest za boom.
Euro nie ma teoretycznej możliwości przetrwania w obecnym kształcie. Wspólna polityka monetarna (ustalanie stóp procentowych, rezerw obowiązkowych) dla kilkunastu państw o różnym stopniu rozwoju a nawet różnej kulturze jest nie do utrzymania. To tylko kwestia czasu, kiedy decydenci europejscy zdadzą sobie z tego sprawę. Oby nastąpiło to jak najwcześniej, bo im później tym upadek będzie bardziej bolesny.
Azja jest bardzo różnorodna. Jest Japonia z bardzo wysokim długiem publicznym i jest Singapur, ze zdrowymi finansami, niskimi podatkami i dwunastoprocentowym wzrostem gospodarczym za zeszły rok. Jednak jako kontynent w całości jest, obok Ameryki Południowej, jedynym który napędza globalny wzrost gospodarczy. W najbliższej dekadzie ta dominacja Azji powinna się znacząco umocnić, pomimo iż prawdopodobnie powinno dojść do jakiejś korekty w Chinach.

  1. Czy świat istotnie stoi w obliczu kryzysu gospodarczego a jeśli tak, to jaki przyjmie on charakter, jak długo może trwać, jakie mogą być jego konsekwencje i jak zmieni się świat po jego zakończeniu?

Politycy wpędzili świat Zachodu w kryzys. Uwierzono, że państwo wie lepiej na co wydawać pieniądze swoich obywateli. Jeszcze do czasów I Wojny Światowej udział państwa we wszystkich wydatkach składających się na PKB wynosił ok. 10%. Po II Wojnie Światowej było to 25-30%. Jeszcze do 2005 r. tylko nieliczne państwa miały ten współczynnik wyższy niż 45%. Teraz normą staje się 50%. To znaczy, że następuje w pewien sposób ubezwłasnowolnienie ludzi w podejmowaniu samodzielnych decyzji finansowych. Jeżeli państwa nie obetną szybko wydatków, a nie zrobią tego z powodu przyjętych zobowiązań emerytalnych, to czeka nas długotrwała stagnacja, podobna do tej z lat 70. ubiegłego wieku, gdy wydawało się że keynesowski pogląd na gospodarkę już finalnie zbankrutował (nawiasem mówiąc Keyens uważał, że udział wydatków państwa powyżej 30% PKB zagraża już gospodarce, dziś możemy „pomarzyć” o takich czasach). Po latach 70. przyszły lata 80., czas ciężkich reform i wyrzeczeń, które zaowocowały dość stabilnym wzrostem w latach 90. Obecnie może się okazać, że trzeba poczekać na nadejście nowej wolnościowej fali w USA, która da przyczynek do reform i zmiany w myśleniu szczególnie w Europie. Stagnacja może jednak potrwać jeszcze kilka lat.

  1. A może kryzys nam nie grozi i gospodarki poszczególnych krajów zaczną już wkrótce odnotowywać wzrosty?

Nawet jeśli nastąpią wzrosty gospodarcze, to od reform się nie ucieknie. Jak już wspomniałem Singapur zanotował dwunastoprocentowy wzrost gospodarczy, Chiny dziesięcioprocentowy. Normalny świat się rozwija i idzie do przodu nie oglądając się na to co wymyśli prezes FEDu w USA. W Europie chęć lepszej pracy jest tłamszona przez system podatkowy. Jeśli się to nie zmieni, to nadal dwuprocentowy wzrost w Niemczech będzie uchodził za boom gospodarczy, a Polska zaakceptuje czteroprocentowy wzrost jako normalny. Tymczasem potencjał Polaków, tłamszony przez biurokratyczną hydrę, powinien stawiać nas gdzieś w okolicach 8-10% wzrostu rocznie.

  1. Jak przeciętny Kowalski powinien przygotować się na ewentualny kryzys? Jak powinien ulokować swoje oszczędności, jeśli oczywiście takie posiada?

Każdy powinien decyzje inwestycyjne podejmować samodzielnie w oparciu o swoje preferencje do ryzyka i swoją wiedzę. Wiara w cudowne recepty podsuwane przez innych nie służy gromadzeniu efektów swojej pracy.

  1. Jak potoczą się losy polskiej gospodarki i czy jest ona w stanie uniknąć kryzysu?

Polska nie jest w stanie uniknąć spowolnienia gospodarczego, co wynika z tego, że zbliża się fala przechodzenia na emeryturę przez roczniki urodzone w latach 50. ubiegłego wieku. W ciągu 25 lat liczba emerytów zwiększy się o co najmniej 60%. Obecny system podatkowy tego nie dźwignie. Politycy albo będą musieli ogłosić niewypłacalność wobec swoich obywateli, albo przemyśleć rolę państwa. Może się okazać, że ¾ ściąganych podatków będzie przekazywanych emerytom. W długiej perspektywie polska gospodarka zostanie rozsadzona przez żądania emeryckie. Dodatkowo trzeba pamiętać, że żyjemy w demokracji – prawie dziesięciomilionowa rzesza wyborców o podobnych żądaniach będzie najważniejszą grupą, z którą będą się liczyć politycy. By uniknąć kryzysu jaki nas czeka za paręnaście lat, trzeba teraz ostro zakasać rękawy i pracować w pocie czoła, by było z czego płacić emerytury w przyszłości. Zamiast tego mamy jednak politykę „tu i teraz”. To nie wróży niczego dobrego. Co nie znaczy, że przez parę lat nie możemy mieć stabilnego wzrostu gospodarczego na poziomie 3-5%.
Marek Łangalis
Marek Łangalis jest ekspertem Instytutu Globalizacji
Przygotował Paweł Sztąberek


3 COMMENTS

  1. Proponuję wysadzić kilka elektrowni. Brak prądu zawsze sprzyja wzrostowi demograficznemu 😉

  2. można zrobić w ramach unijnego programu oszczędzania energii „dzień bez prądu” 😉 jak w Wenezueli!

  3. Moim zdaniem, ocena obecnego stanu rzeczy jest zbyt ostrożna.
    Nie możemy zapominać że obecny świat to nie tylko ekonomia ale zwłaszcza polityka oraz idee.
    Gdyby to była tylko ekonomia nie było by żadnego lęku przed nadchodzącym kryzysem.

Comments are closed.