Z ojcem Fabianem Błaszkiewiczem, jezuitą, duszpasterzem młodzieży, biznesmenów i artystów, rozmawiamy o tym, kto naprawdę rządzi światem, o recepcie na kryzys, o protestujących na ulicach oraz o pomysłach opodatkowania „tacy”.
– Czy światem rzeczywiście rządzi Goldman Sachs?
Światem rządzi Bóg. A Goldman Sachs – że się tak żartobliwie wyrażę – na tyle w tych rządach może partycypować, na ile Bogu to do czegoś potrzebne.
– Ora et labora – czy dewiza św. Benedykta może być receptą Kościoła na wyjście z recesji?
Jak najbardziej! Pod warunkiem, że się to wezwanie dobrze zrozumie. Bywa bowiem, że niektórzy hasło „módl się i pracuj” wykorzystują jedynie, by usprawiedliwić swój marazm. Wmawiają sobie, że nie mają wpływu na życie i losy świata, więc pozostaje im jedynie pobożność i sumienne wykonywanie swoich zadań… Jeżeli natomiast hasło „ora!” uznamy za zaproszenie do modlitwy otwartej na natchnienie, do aktywnego poszukiwania inspiracji, zaś „labora!” do śmiałego wdrażania wielkich Bożych intuicji w czyn, to rzeczywiście ta prosta recepta może obudzić wiele osób do twórczości i przedsiębiorczości, także w walce z kryzysem gospodarczym.
– Kapitalizm nie działa – głoszą hasła protestujących. Socjalizm także się nie sprawdził. Czy nauka społeczna Kościoła postuluje określony system gospodarczy świata, swoistą trzecią drogę, czy też bronić będzie kapitalizmu?
Socjalizm nie mógł się sprawdzić, bo przeczył – i przeczy nadal – podstawowym zasadom rachunku ekonomicznego, a co gorsza był systemem głęboko niemoralnym. Jak to z przekąsem zauważył Nicolás Gómez Dávila: Kiedy jednostka okradnie inną jednostkę, to nazywamy takie działanie „rabunkiem”, jednak gdy jedna grupa społeczna okradnie inną, wówczas się mówi o „sprawiedliwości społecznej”. Oczywiście, ideolodzy socjalizmu twierdzą, że odbierają bogatym, a dają biednym, ale dobrze wiemy, że to nieprawda: biorą wszystkim, najwięcej ubogim, a potem trochę dają urzędnikom, całą zaś resztę trwonią. Czy kapitalizm może stanowić alternatywę? Oczywiście, że tak. Pod warunkiem, że wrócimy do jego wersji oryginalnej, która stawiała na pełną wolność jednostki oraz rynku. Natomiast polityka, którą w ostatnich latach nazywało się, zwłaszcza w Europie czy Ameryce Północnej, liberalizmem albo kapitalizmem nie miała z tymi koncepcjami nic wspólnego. Chyba więc czas najwyższy, żeby odejść od nazewnictwa, od jałowych sporów o słowa, a zacząć nazywać rzeczy po imieniu. Kościół dlatego nie powinien obstawać za taką czy inną ideologią, ale głosić Ewangelię oraz związane z nią wartości, a jedna z tych fundamentalnych wartości to wolność. Także w sensie ekonomicznym. Niestety dziś wielu – zarówno tych którzy wychodzą na ulice, by protestować, jak i tych, którzy sie zajmują gospodarką teoretycznie – przedkładają bezpieczeństwo nad wolność. Stąd swego rodzaju odrodzenie socjalistycznych resentymentów, również wśród teologów, tyle tylko, że chcieliby nazwać ten niby-ewangeliczny system jakąś trzecią drogą. To bzdury. Dwa razy dwa nigdy nie będzie pięć. Dlatego jeszcze raz powtórzę: niezależnie od takich czy innych nastrojów społecznych, Kościół powinien stać na straży Ewangelii oraz wartości, które mają wyrażać Dobra Nowinę w codzienności. Zaś jedną z najważniejszych, o ile nie najważniejszą taką wartością jest wolność oraz sprawiedliwość oparta nie na rozdawnictwie według czyjegoś widzimisię, lecz na jasnych i takich samych regułach gry dla wszystkich.
– Czy młodzi, zbuntowani, protestujący na Wall Street i na ulicach europejskich stolic przeciwko pogarszającej się sytuacji materialnej, bezrobociu i rządom światowej finansjery, mogą liczyć na wsparcie ze strony Kościoła?
To zależy, jakiego wsparcia się domagają. Jeżeli żądają prawdy, transparentności działań rządu i banków, wolności dla własnej działalności gospodarczej, ograniczenia biurokracji, sprawiedliwości w sądach itd., to oczywiście. Kościół nie powinien natomiast w żaden sposób autoryzować jakichkolwiek populizmów.
– Kościół w Polsce sam posiada duży majątek i przywileje fiskalne. Postulat opodatkowania Kościoła obudził podczas kampanii wyborczej w dużej masie Polaków nastroje antyklerykalne. Jaką drogę, według Ojca, obrać powinien teraz Kościół – obrony przywilejów, czy też przynajmniej częściowej z nich rezygnacji?
Przywileje fiskalne? Opodatkować Kościół? A co te hasełka tak naprawdę oznaczają? Nawet jeśli ograniczyć znaczenie słowa „Kościół” wyłącznie do duchowieństwa, to przecież ksiądz płaci podatki dokładnie tak samo jak każdy obywatel tego kraju. Czy pracuję jako katecheta w szkole, czy wydam książkę, od każdej wykonywanej działalności płacę normalnie podatki. Jeżeli natomiast jakiś oszołom chciałby opodatkować tzw. „tacę”, to jest zwykłym złodziejem. Dlaczego? Bo pieniądze, które ludzie chcą dobrowolnie przekazać na taki czy inny cel zostały już raz opodatkowane! Ktoś uczciwie pracował, oddał należną część państwu, a teraz już wara od jego portfela! Ma prawo robić ze swoim, co tylko zechce: dać na mszę, rzucić żebrakowi na ulicy albo przekazać dziecku w ramach kieszonkowego. Gdyby ktoś chciał opodatkować wszystkie wolne datki, musiałby zamontować kasy fiskalne nie tylko zakrystianom, ale i żebrakom, dzieciom oraz na przykład wolontariuszom Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Czy nie byłby to absurd? Zamiast więc uprawiać tego rodzaju dadaizm, lepiej, żeby politycy sami przeszli na system swobodnej darowizny. Niech zrezygnują z finansowania swoich partii z pieniędzy publicznych, a oprą się wyłącznie na tym, co zdołają zebrać wśród swoich zwolenników. Nawet jeśli od tego niektórym nie przybędzie rozumu, to na pewno pokory.
– Dziękuję za rozmowę.
Wywiad ukazał się na portalu http://www.telegraf.biz. Przedruk na Prokapie za zgodą redakcji
Podobne rozumowanie do tego kwestionujacego opodatkowanie „tacy” mozna by zastosowac rowniez do VAT. Czy Wielebny Ojciec uwaza podatek od zakupu rowniez za niemoralny i bezprawny?
Ksiadz oczywiscie nie rozumie gospodarki i chcialby jakis system w ktorym kazdy robi co zechce i jak zechce. Jestesmy w XXI wieku i proby z powrotem do wieku X nalezy uznac za totalne brednie. Jedyny system to system gospodarki ktorym zarzadzaja menedzerowie pod kontrola. Czy w takiej gospodarce jest miejsce dla ww ojca? Oczywiscie – moze on swiadczyc uslugi w takich samych ramach jak to robi masazystka tajska czy hotelarz. Swoja droga bardzo byl ten duszpasterz ostrozny w przyznaniu racji niezadwolonym. Ciekawe czego sie bal?
Comments are closed.