Emocjonowanie się w chwili obecnej tym, czy Polska uzyska status kelnera w ramach nowego paktu fiskalnego dla strefy euro, czy też nawet tego nie uda jej się osiągnąć, mija się z celem. Istota problemu leży bowiem zupełnie gdzie indziej.
Pierwszą jaskółkę „nowego unijnego ładu” zaserwowały nam kilka dni temu Niemcy. Otóż zaproponowały one, by do Grecji wydelegować komisarza UE, który zerkałby na ręce miejscowym politykom, czy prowadzą zgodną z wytycznymi Brukseli politykę budżetową. Gdyby rozwiązanie to weszło w życie nikt już chyba nie miałby wątpliwości co do tego, czy Grecja jest jeszcze niepodległa. Póki co, pomysł ten spotkał się z negatywnymi reakcjami greckich przywódców. Niemcy najprawdopodobniej sondują granicę, do której mogą się posunąć w realizacji swojej polityki, ale już samo upublicznienie takich pomysłów (minister gospodarki Niemiec nadal tę propozycję podtrzymuje) wyraźnie pokazuje, że w długofalowej strategii prawdziwych kierowników UE kiełkuje pomysł stworzenia na terytoriach niektórych państw zagrożonych finansowym krachem (czyż to nie dobry pretekst?) czegoś na wzór Generalnego Gubernatorstwa, z unijnym nadzorcą jako kimś w rodzaju „generalnego gubernatora”.
Nawet deklaracja premiera Tuska zgłoszona na poniedziałkowym szczycie (zdementowana co prawda przez min. Rostowskiego – ale kto wierzy w niezdementowane wiadomości?), że chce, by do 2015 roku Polska stała się członkiem strefy euro, niczego nie zmienia w naszej pozycji w UE. Pokazuje jedynie, jak wiele jest w stanie obiecać premier polskiego rządu, byleby tylko zostać kelnerem Angeli Merkel i Nicolasa Sarkozy’ego. Robi to wbrew interesom własnego narodu, ponieważ przyjmowanie euro w momencie, gdy tak naprawdę los tej waluty wisi na włosku, a kolejne kraje eurolandu stoją na granicy bankructwa, jest działaniem wielce nierozsądnym, jeśli wręcz nie sabotażem. Jeśli niemiecka polityka względem słabszych państw, czynienia z nich czegoś na wzór „generalnych gubernatorstw” zacznie nabierać realnych kształtów, III RP ma szanse stać się właśnie jednym z takich „gg”.
Tymczasem Polska wciąż mogłaby odegrać znaczącą rolę w budowaniu przeciwwagi dla tandemu Berlin-Paryż, a nie rolę kelnera, na którą łaskawie zgodziła się w końcu w poniedziałek Francja. Pozycja lidera państw naszej części Europy wciąż pozostaje do zagospodarowania. Gdyby pomiędzy państwami regionu udało się zacieśnić współpracę gospodarczą oraz stworzyć strefę prawdziwie wolnego handlu, wówczas Polska mogłaby powiedzieć o sobie, że jest liderem w „Europie pierwszej prędkości”. Jednak do tego, by chociaż spróbować pójść tą drogą, potrzebni są przywódcy, nie tylko odważni, ale przede wszystkim suwerenni w swoich decyzjach. Tymczasem premier Tusk z ekipą myślą tylko jak by się tu podlizać innym, zapominając o tym, że przede wszystkim służyć powinni własnej ojczyźnie.
Paweł Sztąberek
Panie Pawle te czasy już są. Jeszcze nie ma KL i obozów pracy bezpośrednio ogłoszonych ale to tylko jakieś 5 lat i będą bębnić o nich w meridiach jako jedyny środek reedukacyjny elementów podejrzanych i zbędnych.
Pan Pawel nadal nie uswiadomiony? Herr von Thusk sluzy juz swojej ojczyznie.To prawdziwy prymus – twierdzi Angela Crowley vel Merkel. GG jest w PL od co najmniej lat 90-tych. Euro nie jest w zadnym kryzysie a czy je zlikwiduja czy nie to zalezy co LO zaplanowalo. Raczej ciekawszym zdarzeniem bedzie jak Liga Oszustow podzieli sie PRL-bis miedzy Niemcami a Rosja. Bo tutaj Gospodin Kaczinski tez chcialby miec swoja gubernie.
Rację ma Marko, że Tusk służy swojej ojczyźnie, bo Polską to on nie rządzi, tylko administruje. Ta ekipa nie ma żadnego przygotowania do tego, by rządzić takim krajem jak Polska mając na uwadze interes Polski. Pod ich rządami Polska jest na najlepszej drodze aby zniknąć z mapy Europy.
@ Lucy – ta ekipa nie ma żadnego przygotowania by rządzić. KROPKA. Nawet PGR-em, nie wspominając o kraju. A zresztą, swoje „3 grosze w tym temacie” opublikuję jutro 🙂
Pozdrawiam serdecznie
Comments are closed.