„Cywilizacje albo wychodzą w kosmos, albo giną.” – Carl Sagan
W lipcu zeszłego roku na portalu Instytutu Misesa, który regularnie odwiedzam z powodu ciekawych i bliskich mi światopoglądowo artykułów, pojawił się tekst dr Timothy’ego Terrella pt. Czy program lotów promów kosmicznych się opłacał? W tekście tym Terrell próbuje uzasadnić tezę, że program promów kosmicznych po prostu się nie opłacał i z powodu swoich horrendalnych kosztów jest jedną z przyczyn spowolnienia rozwoju gospodarczego Stanów Zjednoczonych.
Terrell alarmuje już na wstępie swojego tekstu, że – Jak donosi Wall Street Journal, koszty całego programu są trudne do ustalenia. Według szacunków NASA — najmniej dokładnych, bo nieuwzględniających inflacji — wyniosły one 115,5 mld USD, czyli 860 mln USD za lot. To i tak o wiele więcej niż zakładana początkowo przez NASA kwota 7 mln USD za misję, przy obliczaniu której założono, że loty będą wykonywane o wiele częściej. Dwa nowsze szacunki to 193 mld USD (w dolarach z 2010 r.) i 211 mld USD. Dla programu, w ramach którego odbyło się 135 misji, daje to odpowiednio 1,43 mld USD i 1,56 mld USD za lot.
Terrell jest ekonomistą więc jego podejście bilansowe – zysk i strata, zdaje się być zrozumiałe, nie bierze on jednak pod uwagę innych jakże ważnych i istotnych czynników, które nadają całemu programowi kosmicznemu niebywałego wręcz sensu, pomimo kosztów jakie są ponoszone przy jego realizacji. Mowa oczywiście o przyszłości gatunku ludzkiego, egoizm społeczny nie powinien przysłaniać celu, do którego trzeba dążyć. Program kosmiczny stał się już tradycją Stanów Zjednoczonych. Oczywistym jest, że tak jak każda państwowa służba zdrowia jest z ekonomicznego punktu widzenia nieopłacalna tak i program lotów kosmicznych będzie nieopłacalny. Mimo to nikt nie myśli aby likwidować służbę zdrowia. Dlaczego takie porównanie ? Ponieważ cała praca zespołu NASA ma równie fundamentalne znaczenie dla człowieka, nawet jeśli na owoce tego programu trzeba będzie czekać wiele lat. W 2012 r. suma finansowania programów kosmicznych zostanie obniżona z 1,5 miliarda dolarów do 1,2 miliarda, jak donoszą przedstawiciele NASA na tych cięciach ucierpi tylko i wyłącznie misja badawcza na Marsa. NASA najprawdopodobniej zrezygnuje z udziału w programie ExoMars, zamiast USA swoją chęć udziału w tym projekcie deklaruje Rosja. ExoMars to wspólny projekt Europejskiej Agencji Kosmiczne i NASA mający rozpocząć odkrywanie Czerwonej Planety. Administracja Obamy już jednak zapowiedziała 20% cięcia w budżecie. Terrell kończąc swój esej pisze – Jesteśmy przekonywani do tego, by postrzegać program kosmiczny rządu federalnego jako oczywisty symbol amerykańskiej wielkości. Jednak w rzeczywistości rzucał on jedynie kłody pod nogi amerykańskiej gospodarce na drodze ku dobrobytowi.
Pointa Terrella zdaje się być na pozór słuszna- notorycznie jesteśmy przecież bombardowani pozytywnymi informacjami o programach NASA, warto jednak zauważyć, że wniosek ten jest nieco krótkowzroczny jeśli spojrzeć na niego z perspektywy czasu i przyszłości naszej planety. I w takim też ujęciu omawianego problemu cały tekst Terrella bardziej przypomina wyznanie socjalisty, który ubolewa nad marnowaniem pieniędzy, na – w jego mniemaniu – nic nie znaczące projekty. Terrell chce stworzyć dobrobyt chwilowy, martwi się specjalistycznym w tym zakresie sektorem prywatnym, który rzekomo przez NASA został zniszczony ale nie dostrzega, że przyszłość człowieka zależy od tego w jakim stopniu opanuje on przestrzeń kosmiczną i jak będzie w stanie czerpać z tej umiejętności korzyści. Nie wiem jakie zyski czerpią prywatne firmy, które dostarczają materiałów do rozwoju technologicznego NASA, z pewnością są one niemałe.Biorąc pod uwagę perspektywę przyszłości ludzkości na tej kulce brudu zwanej Ziemią, warto chyba poświęcić wszystkie koszty aby poznać otaczającą nas przestrzeń kosmiczną i w przyszłości gdy zajdzie potrzeba móc umiejętnie wykorzystać to co zostało nam dane. Surowce naturalne kiedyś się skończą, nie można w nieskończoność szukać alternatywnych źródeł na Ziemi, eksploatacja kiedyś się skończy. Szkoda, że Timothy Terrell nie dostrzega tego problemu a skupia się na przerażających kosztach lotów kosmicznych (z czym jak najbardziej trzeba się zgodzić) W mojej opinii koszt całego programu kosmicznego w tym przypadku jest raczej czymś mało istotnym, z racji korzyści jakie z niego płyną dla gatunku ludzkiego. Każdy ekonomista dobrze przecież wie, że jak to wyraził Milton Friedman – nie ma darmowych obiadów. Wszystko ma swój koszt a takie przedsięwzięcia zwłaszcza. Timothy D. Terrell zaatakował program kosmiczny ze względu na to, że w głównej mierze za jego charakter odpowiedzialne jest państwo a NASA jest przecież rządową agencją, stąd też Terrell zakłada, że cały program jako że jest sponsorowany przez rząd musi być z definicji niewydajny. Ten problem przysłania mu pozostałe korzyści z kosmicznego programu, oczywiście możemy się sprzeczać na ile NASA dobrze realizuje swoje zadania, nie w tym jednak rzecz – Terrell po prostu uważa, że to się nie opłaca. Nie można się zgodzić z tym zarzutem, jest on rzucony zbyt pochopnie i bez namysłu. Eksploracja kosmosu jest niezbędna aby gatunek ludzki mógł myśleć o poważnej dla siebie przyszłości, tak więc ad astra !!! Warto jeszcze na koniec dodać, że jedynym prezydentem USA, który drastycznie obciął budżet NASA był nie kto inny jak Barack Obama, którego tak bardzo krytykują republikanie i zwolennicy wolnego rynku.
Karol Mazur
Tekst Timothy D. Terrella znajduje się w podanym poniżej linku, do którego wszystkich zainteresowanych odsyłam.
Terrell: Czy program lotów promów kosmicznych się opłacał?
„Oczywistym jest, że tak jak każda państwowa służba zdrowia jest z ekonomicznego punktu widzenia nieopłacalna tak i program lotów kosmicznych będzie nieopłacalny. Mimo to nikt nie myśli aby likwidować służbę zdrowia.”
Pomyslec, ze jeszcze 100 lat temu panstwo nie zajmowalo sie sluzba zdrowia, kolejami, wynalazkami, edukacja, itp, itd, a mimo to populacja powiekszala sie, ludzie kolonizowali najdalsze zakatki ziemi, wynalazki sypaly sie jak z rekawa, a cywilizacja parla do przodu!!!! Dzis rodzi sie coraz mniej dzieci, innowacje obklada sie podatkami, zeby…. dotawac przestarzale relikty XIX wieku i chronic prawa „ludzia pracy”… ciecia w wydatkach na, niech tam i panstwowa NASA, robi sie zeby starczylo na wielkie zarcie…. i ma pan racje—- nikt nie mysli o ograniczeniu panowania pastwa nad tymi domenami ludzkiej dzialalnosci. TZN. nikt z rzadzacych i innych „zbawicielow” ludzkosci…. bo to jest zyla zlota dla cwaniakow, i pole do popisu nieudacznikow zyciowych, co to niczego w zyciu nie dokonali, a nagle moga sobie porzadzic, jak sie dorwa do stolka!!!! I zapomnial pan jeszcze dorzucic cytatu z Sagana, ktory po latach stwierdzil, ze to ze nie dostalismy jeszcze sygnalu z Kosmosu, moze byc znakiem, ze rozwiniete cywilizacje… skierowaly swoj wysilek nie na kolonizacje kosmosu, ale na socjal wlasnie.
PS. Jak „panstwo” robi wielki projekt, to zatrudnia kilkadziesiat tysiecy ludzi, i oni „mysla” co by tu zrobic. Wsrod nich jest grupka geniuszow oraz masa „pencil pushers” ( popychacze olowkow, czyli tacy co nic nie potrafia ale zalapali sie na projekt jak tzw. piate kolo u wozu) Zwykle po kilku latach powstaje wielkie „Cos”, a wtedy nikt nie zwraca uwagi na koszty.
Jak prywaciarze cos robia, to zwykle tysiace ludzi koncypuje nad wymysleniem tego „Cos”( a wsrod nich ta sama garstka geniuszy) a po kilku latach to cos powstaje— tyle tylko ze nie trzeba na to lozyc— a nieroby musza sie zajac czym bardziej efektywnym inaczej pojda z torbami.
Panie Marko czy jest sens zdobywanie czego kolwiek przez człowieka?Ale taka jest natura człowieka,który gdyby nie poznawał otaczającego go świata musiałby być bezmózgowcem.Zdobywając kosmos musiał poznać elektronikę służącą również do celów przyziemnych[np.telefon komórkowy]
Panie Grzes czlowiek duzo moze nie ruszajac sie ze swojego warsztatu. Prosze poznac historie wielu epokowych odkryc – dokonano ich wtedy, kiedy poruszano sie jeszcze na konikach a o rakietach i NASA nikomu sie nie snilo, a przynjmniej do tego sie nie przyznawal. Poza tym niech pan mysli logicznie – zanim cokolwiek wyslano w kosmos juz musiano wczesniej wiedziec o nim tyle „zza biurka” zeby kosztowne cacka nie wyladowaly po 2 minutach w kolchozowych krzakach pod Smolenskiem. Jest dokladnie odwrotnie niz pan mysli.
Comments are closed.