W piątek (17.08 br.) na ulicy Daszyńskiego, na wysokości Muzeum Łużyckiego, dwóch ubranych po cywilnemu niemieckich policjantów bezprawnie, zatrzymało, wylegitymowało, przeszukało i okazało jako podejrzanego mieszkańca powiatu brzeskiego.
Mężczyzna oczywiście okazał się niewinny, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że odbyło się to przy przyzwoleniu i akceptacji Strażnika Miejskiego, który twierdził, że niemieccy funkcjonariusze mają do tego prawo (sic!).
Mężczyzna przebywał w naszym mieście okazjonalnie i wybrał się na spacer po Przedmieściu Nyskim. W pobliżu Muzeum Łużyckiego podeszło do niego dwóch młodych, ubranych po cywilnemu Niemców i zaczęli coś mówić, jednocześnie zagradzając mu drogę i gestykulując, namawiając, żeby przeszedł z nimi na niemiecką stronę.
Mężczyzna opierał się, w związku z czym jeden pokazał mu legitymację, w tym samym momencie nasz rozmówca zobaczył też, że Niemiec jest uzbrojony. Na tę sytuację nadjechał patrol Straży Miejskiej (strażnik miejski wraz ze strażnikiem granicznym), który został zatrzymany przez mieszkańca powiatu brzeskiego z prośbą o pomoc i wytłumaczenie zaistniałej sytuacji.
Strażnik Miejski zaczął rozmawiać po niemiecku z policjantami i powiedział, że nasz rozmówca jest podejrzany o popełnienie kradzieży po niemieckiej stronie. W związku z czym ma się wylegitymować. Mężczyzna zaprzeczył, ale zapewniany przez strażnika miejskiego, że obowiązuje umowa obustronna, która pozwala na to niemieckiej policji, zgodził się i wylegitymować i następnie przeszukać z okazaniem zawartości kieszeni i podnoszeniem podkoszulka, żeby sprawdzić, czy nic nie ukrywa pod spodem. Niemcy pytali nawet o pochodzenie gotówki jaką znaleźli u Polaka.
Następnie „zatrzymany” czekał aż ze od strony niemieckiej nadjechał samochód, prawdopodobnie z poszkodowanym(i). Osoby siedzące w samochodzie po przyjrzeniu się zaprzeczyły jakoby „zatrzymany” był osobą której poszukują.
Dopiero po wszystkim, biorący udział we wspólnym patrolu strażnik graniczny powiedział, ze Niemcy nie mieli prawa do tej interwencji, w związku z czym mężczyzna zgłosił całe zajście na policji:
-Czuję się upokorzony całym zdarzeniem. Niemcy traktowali mnie jak jakiegoś przestępcę i zwracali się rozkazującym tonem. – opowiada nam – Najpierw byłem po prostu skołowany, wręcz myślałem, że to jakąś ukryta kamera. Później doszło do mnie, że stałem się ofiarą bezprawnego działania policji niemieckiej, na które przyzwolenie dał zgorzelecki strażnik miejski.
Jak się okazuje piękną „laurkę” wystawił tej formacji właśnie strażnik. Dziwią się mieszkańcy w komentarzach, że mało strażników patroluje ulice Zgorzelca. Może to i lepiej skoro nie znają podstawowych przepisów i jak widać, raczej szkodzą zamiast pomagać.
Czynności wyjaśniające w tej sprawie prowadzi zgorzelecka KPP:
-Wszystkie okoliczności kontroli wymagają dokładnego sprawdzenia oraz wyjaśnienia zgłoszonej sytuacji. – mówi asp. Antoni Owsiak Rzecznik KPP w Zgorzelcu – Chciałbym zaznaczyć, iż na chwile obecną opieramy się wyłącznie na relacji mieszkańca Brzegu, ponieważ przy czynnościach nie uczestniczył żaden funkcjonariusz Policji. Zwróciliśmy się zarówno do Straży Miejskiej jak i Granicznej, których funkcjonariusze mieli rzekomo brać udział przy czynnościach o szczegółowe wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. Oczywiście w przypadku potwierdzenia informacji podejmiemy dalsze stosowne kroki.
Jeżeli informację się potwierdzą, to o zajściu niezwłocznie powinna zostać powiadomiona Prokuratura Rejonowa w Zgorzelcu w związku z możliwością przekroczenia uprawnień przez strażnika miejskiego. O odpowiednie wyjaśnienia polska strona powinna zwrócić się też do strony niemieckiej.
Warto przy tej sytuacji przypomnieć spotkanie jakie miało miejsce w Zgorzelcu, ministrów spraw wewnętrznych obu krajów, w 2010 roku o którym pisaliśmy tutaj. I pamiętnym przykładzie o zaciśnięciu współpracy na mocy której niemiecka policja mogłaby ścigać złodzieja samochodu, który uciekł na stronę polską niemal do Wrocławia, a policja polska, tylko kontrolować skradzione rowery w Goerlitz! Zdaję sobie sprawę, że tamtejszy przykład był po prostu nietrafiony, ale doskonale obrazuje panujący od jakiegoś czasu trend „czapkowania” innym w polityce zagranicznej.
W Europie wciąż pokutuje nasz negatywny obraz jako złodziei i przestępców, co nie pozwala jednak na takie bezprawne interwencje niemieckiej policji. Faktem jest, że nic nie robimy, żeby go zmienić, a ostatnio nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało broszurę, w której ukazani jesteśmy jako antysemici i szmalcownicy. Czy jednak wyobrażamy sobie sytuację podczas której dwóch zgorzeleckich „kryminalnych” zatrzymuje, kontroluje i przeszukuje na rynku w Goerlitz Niemca? Cóż to byłby za skandal, ileż osób rwało by włosy z głowy. Kto wie, czy sprawa nie rozbiłaby się nawet o Komisje Europejską w Brukseli.
Jacek Staszczuk
Przedruk za www.zgorzelec.info
oj tam oj tam. Jest umowa, że policje obydwu krajów mogą przy granicy kontrolować i tyle. Niemieccy funkcjonariusze wykonywali swoje obowiązki. Tam policja faktycznie zajmuje się zgłoszeniami kradzieży. U nas nawet po nagranie z monitoringu nie chce im się jechać jak mi opędzlowali auto. A, że statystyki są nieubłagane i statystycznie więcej kradnie Polak w Niemczech niż odwrotnie to wygląda to tak, a nie inaczej.
I nie powodu, aby się zżymać o cokolwiek.
Comments are closed.