Właściciele wyemitowanych przez Leonida Breżniewa w 1982 roku obligacji mają powód do radości. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu nakazał państwu rosyjskiemu wypłatę rekompensaty Jurijowi Łobanowowi oraz Marii Andriejewej za papiery dłużne, które nabyli w tamtym właśnie okresie.
Jak podaje forsal.pl, ten precedensowy wyrok otworzył furtkę wszystkim właścicielom obligacji, którzy jak dotąd bezskutecznie starali się o odzyskanie pieniędzy. Wyrok z pewnością jednak nie ucieszył rosyjskich władz, gdyż łączna wartość sowieckich papierów wartościowych jest równa niemalże połowie PKB kraju.



Zarówno Łobanow jak i Andriejewa, oboje bardzo już wiekowi, mogą się cieszyć z wygranej. Jak dotąd bowiem państwo rosyjskie nie skupiło większości obligacji z czasów Breżniewa i co więcej robi wszystko, aby przeciągnąć sprawę jak najdłużej. Dziś pierwszy z poszkodowanych będzie bogatszy o 37 150 euro lub równowartość 140 własnych pensji, natomiast pani Andriejewa dostanie 4300 euro, co stanowi dwukrotność zainwestowanej wówczas przez nią sumy.
Niestety dla rosyjskich władz to zaledwie kropla w morzu długu, jaki państwo ma wobec właścicieli sowieckich obligacji. Wartość papierów dłużnych wynosi obecnie 25 bln rubli czyli ok 785 mld dolarów. To prawie tyle ile wynosi połowa PKB kraju. Jak na razie Putin chce przeciągnąć sprawę spłaty samych tylko odsetek do 2015 roku. A odsetki przecież cały czas rosną. Tymczasem w internecie kwitnie obrót breżniewowskimi obligacjami. Wiele osób liczy na łatwy zysk, zwłaszcza że mają na swoje poparcie sądowe wyroki.
Według Borisa Kheyfetsa z Instytutu Ekonomicznego Rosyjskiej Akademii Nauk w Moskwie ten dług powinien zostać spłacony w latach 90 – tych. Obecnie realizacja zobowiązań mogłaby doprowadzić do natychmiastowego załamania gospodarki. Można powiedzieć, że Rosja na własne życzenie narobiła sobie takiego bałaganu. W przeciwieństwie do innych byłych republik sowieckich zobowiązała się do spłaty całego długu. W 1995 roku prezydent Borys Jelcyn podpisał ustawę, która ustalała ceny skupu obligacji na przypuszczalnym poziomie, jaki mógł obowiązywać w 1990 roku. Władimir Putin rozpoczął spłatę obligacji podczas pierwszej kadencji, kiedy to wzrosły ceny ropy i w budżecie było więcej pieniędzy. Dziś rośnie deficyt i władze nie są już tak skore do wypłaty zobowiązań. Rosyjski minister finansów w opublikowanej w ubiegły roku strategii zadłużenia tak skomentował spłatę zaległych roszczeń: „Jeśli to faktycznie będzie miało miejsce, państwo zostanie pozbawione możliwości pokrycia innych wydatków w długiej perspektywie czasu”.
ISz

1 KOMENTARZ

  1. zabawny material. I te sumy wyplat…kabaret. Ruski gasprom codzienie zarabia takie pieniadze, ze moglby kazdego obywatela najzwyczajniej ozlocic. A tu „deficyt”,problemy i mikre wyplaty. Tylko nikt jakos nie rozumie, ze trzeba lokalnego obywatela wyposazyc w „sile nabywcza”. Rosja jest zawalona towarem, generalicja chce handlowac wiec wpadla na pomysl „odszkodowan”. Pieniadze i tak wroca do Putina i Miedziwedzia. Naiwni ludzie…

Comments are closed.