Jak głosi mądrość ludowa, pesymista to też optymista, tylko dobrze poinformowany. O tym, że coś musi być na rzeczy można przekonać się czytając wpis prof. Krzysztofa Rybińskiego podsumowujący radosne wydarzenie, jakim było spłacenie długów dekady Gierka.
Profesor leje zimną wodę na głowy uszczęśliwionego ludu pracującego i bezrobotnego miast i wsi, że długi epoki Gierka poszły na przemysł, a Tuska, rosnące w identycznym tempie – na infrastrukturę i stadiony; że połowę długu epoki Gierka nam darowano, a długi epoki Tuska trzeba będzie spłacić w całości; że dynamika demograficzna spowoduje, iż długi Tuska będzie spłacić znacznie trudniej. Wreszcie, że do oficjalnego zadłużenia nie wlicza się gigantycznego długu w ZUS.
Długi te spłacać będą przyszłe pokolenia, również jeszcze nienarodzone, a ponieważ najjaskrawiej ochrona życia poczętego zapisana jest w prawie spadkowym, które głosi, iż „dziecko poczęte uważa się za już narodzone, o ile chodzi o jego korzyści” (a skoro korzyści, to dlaczego nie zobowiązania?), więc strach pomyśleć, co to będzie, gdy z czarnowidztwem prof. Rybińskiego zapozna się Rzecznik Praw Dziecka. Jeszcze urząd ów gotów dojść do wniosku, że takie zadłużanie obecnych i przyszłych nieletnich jest sprzeczne z art. 72 ust. 1 Konstytucji RP głoszącym, iż Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę praw dziecka. Każdy ma prawo żądać od organów władzy publicznej ochrony dziecka przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem i demoralizacją. I co wtedy?
Zasadniczym błędem popełnianym przez prof. Rybińskiego i wielu innych komentatorów polskiej polityki jest to, że nie dość, iż myślą, to jeszcze myślą logicznie, często odwołując się do wiedzy. O tym, że ani logika ani wiedza nie mają żadnego znaczenia w polskiej polityce przekonują nas chociażby kolejne błyskotliwe kariery: polonistka Pitera walcząca z korupcją, geodeta Grad nadzorujący polski program nuklearny czy ministra sporta doktora Mucha.
Analizując polską politykę należy się przestawić na myślenie polityczne. Czyli wyzwolone od wszelkiej logiki, o wiedzy już nie wspominając.
Weźmy dla przykładu Basen Narodowy Morskie Oko. Malkontenci, nie wyłączając niżej podpisanego, marudzili, że poza organizowaniem imprez piłkarskich i różnych dożynek kultury, do niczego innego się on nie nadaje. Tymczasem okazuje się, że może być wykorzystywany bardziej wszechstronnie, niż to się komuś mogło marzyć. Dzięki innowacyjnym rozwiązaniom technicznym nasze orły błotne mogą na nim trenować nie tylko piłkę nożną, krykieta czy badmintona, ale również, zależnie od aury: piłkę wodną, pływanie, pływanie synchroniczne, kajakarstwo górskie (na schodach i trybunach), windsurfing, łyżwiarstwo figurowe, hokej, bojery, saneczkarstwo (schody i trybuny), i diabli wiedzą co jeszcze. W odwodzie, na wypadek gdyby jakiś sabotażysta naoliwił zębatkę i znalazł korbkę do zamykania dachu, mamy jeszcze podziemny obiekt „Metro Powiśle”, który normalnie może służyć do krioterapii, zaś po zastosowaniu grzałek – jako pływalnia.
Dzięki takiej wszechstronności sportowców możliwe będzie zlikwidowanie tych wszystkich PZPN – ów, MKOl – i i innych „polskich związków” oraz zastąpienie jednym – Polskim Związkiem Sportu Specjalnej Troski. I już pierwsze korzyści dla budżetu, w postaci sprzedaży nieruchomości i nieodzownego podatku od czynności cywilno – prawnych, czyli 2% wartości transakcji. Dla kibiców też wygoda – cały bardak w jednym miejscu.
W dodatku nie trzeba będzie szkolić sportowców odrębnych specjalności – nasza wszechstronna kadra pokona każdego przeciwnika, nie wyłączając samej siebie. Wypuszczona na zagraniczne tourné wróci z worem nieamberowych medali. Wtedy wystarczy twórczo rozwinąć ustawę o opodatkowaniu wydobycia państwowych kopalin o zapis o opodatkowaniu zdobywania medali z kopalin, i znów kaska leci. A po pewnym czasie nacjonalizacja wyrobów z kopalin, należących wszak do państwa. Skoro kopaliny należą, to czemu nie wyroby? Walnie to co prawda we wszystkich, ale za to będzie dość money na spłatę długów, ratowanie strefy euro, a i zostanie za co wypić i zakąsić przy okazji wręczania medali i okolicznościowych dyplomów uznania za drania.
Że to niemożliwe? Cieć Anioł z kultowego serialu „Alternatywy 4” (epoka gierkowska) mówił, że u nas, w Pułtusku, nie takie numery żeśmy robili. A nikt nie zaprzeczy, że przy Tusku, to cieć Anioł cienki Bolek jest.
Michał Nawrocki
Fot.: internet
Można dorzucić panią prezes PGNiG, która jest muzykiem i już odznaczyła się w prywatyzowaniu Telekomunikacji Polskiej.
@trybunalczyk – żeby tylko :/
Comments are closed.