Zapewne wielu z nas widziało w mediach zachętę do rezygnacji z podróży w okresie Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego prywatnym samochodem. Oficjele i dziennikarze logicznie argumentowali, że podróż komunikacją miejską pozwoli nam uniknąć korków. Jest jednak miejsce gdzie logika nie sięga. Tym miejscem są przedmieścia rządzonej przez polityków Platformy Obywatelskiej Warszawy. A konkretnie osiedli Falenica i Aleksandrów leżących na południowo-wschodnim krańcu stolicy.



Każdego innego dnia, ale nie 1 listopada, na cmentarz w Aleksandrowie można dojechać dwoma liniami. Autobusy 142 i 115 kursują codziennie co 15 minut. Swoją pętle mają kilometr za cmentarzem. By zatruć życie rodzinom zmarłych pochowanych w Aleksandrowie, od kilku lat autobusy zmieniają trasę. Zawracają pół kilometra przed cmentarzem i półtorej kilometra przed pętlą. I tak rodziny zmarłych, obładowane kwiatami i zniczami, często osoby starsze i rodziny z dziećmi, muszą iść na piechotę do cmentarza. Nie do pozazdroszczenia jest też los rodzin mieszkających za pętlą. Półkilometrowy spacer, nocą, ulicą pozbawioną chodnika, po terenie z lekka zabudowanym i zarośniętym, to niezwykła przygoda. Autobusy w dniach świąt omijają cmentarz w celu ułatwienia dojazdu do cmentarza i parkowania prywatnym samochodom.
Mieszkańcy Falenicy Aleksandrowa są już od dawna doświadczani urokami rządów Platformy Obywatelskiej. Przed kilkoma miesiącami koleje uniemożliwiły korzystanie z peronów niepełnosprawnym, matkom z dziećmi i osobom starszym. Zamknięto działające od kilkudziesięciu lat zjazdy z peronów, i obecnie jedyną możliwością dostania się na peron jest kilkusetmetrowy spacer do przejścia podziemnego z dwoma bardzo stromymi schodami (po których niepełnosprawni mogą co najwyżej wpełznąć ciągnąc za sobą wózek).
Falenica i Aleksandrów są częściami bardzo rozległej gminy Wawer. Część mieszkańców jest pozbawiona możliwości wyrzucania posegregowanych śmieci do pojemników (można dodatkowo w firmach wywożących śmieci wykupić dodatkowy worek na odpady posegregowane). Pojemniki takie istniały za rządów w Warszawie opozycji.
Obrazu nędzy i rozpaczy, zapaści cywilizacyjnej, dopełnia fakt, że część gminy nie ma ani kanalizacji, ani utwardzonych dróg, ani normalnego wodociągu. Najbardziej znaczącym obrazkiem jest widok granicy stołecznej Warszawy z podwarszawską gminą Józefów. Wychodząc z błota zwanego warszawską ulicą, spacerowicz za granicą Warszawy natyka się na zachodnią Europę. Asfaltowe drogi, chodniki i zrobioną w ostatnich latach kanalizację. Inny świat niedostępny warszawiakom.
Jan Bodakowski
Foto.: Jan Bodakowski

2 COMMENTS

  1. Przecież wg Marko Warszawa nie istnieje tak jak nie istnieje realne życie i twarda rzeczywistość.

  2. Istnieje glupota jednak. Jestes jej najlepszym przykladem. Dzieki takim produktom istnieje tez inny produkt – polityka i jej przedstawiciel PO. I kolo sie zamyka. Kolo glupoty.

Comments are closed.