20 listopada 2012 roku w Łodzi gościł Andrzej Gwiazda, jeden z byłych liderów „Solidarności”. Na spotkaniu był nasz reporter, Marcin Janowski. Zapraszamy do obejrzenia fragmentu z tego spotkania. Andrzej Gwiazda mówi m.in. o planie Balcerowicza i o tym, jak z premedytacją niszczono w III RP polski przemysł.



6 COMMENTS

  1. Merytorycznie nic dodać, nic ująć. Chociaż zauważyć trzeba, że w Polsce tworzono „kapitalizm” – niestety bez kapitału. Tak więc najprostszym sposobem było „rozdanie” dóbr, które z dnia na dzień zyskiwały wartość i niestety zostawały później wyprzedawane komukolwiek kto płacił. Zarobili na tym tylko ci, którzy byl blisko „koryta”. Przykładów są tysiące, ale o ile na samym początku można było argumentować za moralnością takiego poczynania, to z tych samych względów (kasa, pieniądze, szmal) tego nigdy nie zmieniono i rozkradanie dóbr trwa dalej. Dzisiaj te zadomowione (obce) koncerny rękami pełnomocników skupują ziemię na wyprzedaży z Agencji Rolnej. Jest to dobre, jeśli z tym coś będą robić, natomiast jeśli jest to tylko lokata nadmiaru pieniędzy to nikt z tego korzyści miał nie będzie (oprócz kupującego). Niestety nic się w Polsce nie stało bez zgody samej Polski i zwalanie winy na Zachód to tylko gorzkie żale. Jaki interes ma Zachód by Polska była mocną konkurencją ekonomiczną, by jej towary byłu chodliwe i poszukiwane na świecie – żadną. I czego się dziwicie – jak można cokolwiek negocjowac ustalać, jak po drugiej stronie siedzi przedstawiciel narodu z wyboru – agent Tomek. Ja więc zastanawiam się w którym momencie zostanę „rozpracowany” – na samym początku, czy trochę później, czy tak jak to się dzieje nagminnie na Ukrainie przyjdą „przedstawieciele” i kupią znów prosperujący biznes za cenę ujścia z życiem. Jeśli chcecie cokolwiek zmienić, to należy zacząć od wprowadzenia JOW po to tylko by ten wybraniec odpowiadał przed elektoratem, czyli w wielu miejscach robotnikiem, a nie był polityczną wańką-wstańką.

  2. Na początku lat 90-tych nie miałem nic przeciwko „prywatyzacji” zachodnim firmom. Dziś już wiemy, że w wielu przypadkach te „prywatyzacje” to był szwindel, jeden wielki przekręt. Andrzej Stypuła napisał „nic się nie stało bez zgody samej Polski…”. Aż tak daleko bym nie szedł, bo dziś wiadomo też, że ta „Polska” to byli agenci, sprzedajne szmaty, które robiły to, co robiły nie z patriotyzmu, lecz dla szmalu. Cały „okrągły stół” to jeden z największych szwindli wszechczasów. Czytam właśnie „Wierzę komunistów” Witolda Gadowskiego. Choć to powieść, to coś mi się zdaje, że to Prawdziwa Historia III RP czyli tego bękarta „okrągłego stołu”, przy którym po stronie „opozycji” nie zasiadł nikt (poza oczywiście grupką pożytecznych idiotów), kto nie miałby certyfikatu na „opozycyjność” wystawionego przez gen. Kiszczaka.
    Pozdrawiam

  3. A kiedy mowa jest o Lidze Oszustow nikt nie wierzy. Polskim „kapitalizm” to produkt LO. Powstal juz bardzo dawno temu, moze w 1945 r. tylko zeby go mozna bylo bezproblemowo zrealizowac wg konceptu banksterow trzeba bylo najpierw oglupic ludek serwujac mu „socjalizm”. Tak mial go dosc, ze z zachwytem zaakceptowal „kapitalizm” czyli inna odmiane „socjalizmu”. Tam miales Kowalski 100 tys w kieszeni i puste polki, teraz masz pelne poilki i puste kieszenie. Niestety 80 % spoleczenstwa to „barany” i nie zauwaza, ze postawiono im te sama polpelna butelke tylko inaczej nazwano.

  4. Panie Pawle, ja dalej nic nie mam przeciwko zachodnim firmom – akurat tutaj sytuacja jest jasna i klarowna – reprezentują swoje interesy, czyli interesy zachodnich firm. Natomiast o wiele mętniejsze są intencje owych szwindli, którzy to mają reprezentować interesy Polski. Dbają oni tylko i wyłącznie o swoje prywatne interesy w szeroko tu pojętym znaczeniu. Nie winiłbym tu samego „okrągłego stołu”, gdyż jako zjawisko pozwoliło bezkrwawie wprowadzić pewne zmiany – niestety ci pożyteczni idioci, jak Pan to określa, zostawili układ tych „cicho-ciemnych” jakby to było w Biblii zapisane. I tutaj winię wszystkich od góry począwszy z Wałęsą na czele mimo iż jego działanie było bardziej działaniem doradców niż jego samego. I znów można by setki przykładów podawać. Niemniej to było wtedy, a dzisiaj jest teraz i dalej mamy szwindle, spółki, przetargi i… groźbę kryzysu. Czas pozmieniać te święte krowy i wprowadzać zmiany korzystne dla Polski, a nie prywatnej kieszeni. Zacząć od reformy immunitetu (poselskiego). W USA jest taki immunitet, ale dotyczy on działania służbowego tylko, czyli nie można pociągnąć delikwenta do odpowiedzialności za wykonywanie swojej pracy. Natomiast jeśli zostanie złapany na jeździe po pijanemu, to ponosi konsekwencje takie same jak każdy obywatel, a co gorzej może jeszcze „wylecieć” ze stanowiska, gdyż daje zły przykład. Weźmy przykład takiego Don’a Rostenkowskigo, wnuka polskiego emigranta – za czasów Reagana jednego z najbardziej wpływowych kongresmanów – zrezygnował, czyli wyleciał, bo złapali go na sprzedawaniu znaczków pocztowych (służbowych). Tych przykładów w USA jest wiele do kongresmana Jacksona (ostatnio) włącznie. Ponieważ w Polsce takie rzeczy się nie zdarzają a nasi przedstawiciele są kryształowi, to proponuję oprócz owych JOW-ów i przy okazji zreformować immunitety poselskie – wszystkim „czystym” posłom powinno na tym zależeć…

  5. Pełna zgoda, co do immunitetu. Ta ferajna czuje się jak święte krowy. Tworzą prawo i sobie stworzyli takie, żeby byc ponad prawem.
    Co do JOW-ów nie mam pewności czy to rozwiąże problem, ale jakaś zmiana reguł na pewno by sie przydała. Choć czy oczyści to atmosferę polityczną? Ale skoro w obecnym sejmie i senacie jest taki opór przed wprowadzeniem JOW to znaczy, że jednak sie czegoś boją. Bo niby są za, a jednak niczego w tym kierunku nie robią. Impotenci czy co?
    Okrągły stół… Wolę jednak doceniać zło jakie zapoczątkował. Nie jest powiedziane, że gdyby go nie było to w Polsce polałaby sie krew, no chyba że komuś bardzo by na tym zależało, tak jak w Rumunii. Ale najprawdopodobniej nic takiego by sie nie stało. Wprowadziłoby się dożywotni zakaz kandydowania w wyborach każdemu, kto wysługiwał się partii czy SB. Udostepniłoby sie akta bezpieki, przeprowadziło restytucję mienia zagrabionego przez komunę po wojnie itp.
    No cóż, pomarzyć zawsze można, choć to są marzenia dotyczące przeszłości, więc już się raczej nie spełnią. Tym bardziej, że chyba nie umiemy uczyć sie na błędach…

  6. @Paweł
    W sprawie impotentów – oni robią, robią to tak, aby nikt nie widział i dochodzą do coraz lepszej wprawy, bo kiedyś to jeszcze było słychać o „aferach”, a dzisiaj jest już cacy cacy. Jak już za bardzo się ktoś przygląda, to wtedy na wojenkę – polsko – polską, bez zahamowań i bez konsekwencji. Boć wolność mamy.
    Okrągły stół … Trudno porównywać do czegokolwiek, gdyż było to pierwsze takie wydarzenie w historii i patrząc w tył można było wiele rzeczy zrobić inaczej. Pamiętam pierwsze „wolne” wybory w Polsce, wszędzie gdzie jeździłem mnóstwo plakatów na których było zdjęcie Wałęsy i jakiegoś lokalnego kandydata, komitety pilnujące lokali wyborczych i w jednej z wiosek podkarpackich samochód zbirów „porządkowych” – wykupiłem całe kieszenie „cegiełek” na ratowanie stoczni, gdyż gdzie się nie pokazałem dostawałem taką propozycję. Na uczelnię do strajkujących studentów przepustką moją był amerykański paszport, gdyż obawiali się „wtyczek”. W Juszczynie ksiądz Adolf Chojnacki daje mi dokumenty, które on otrzymał od SB-eka, szkalujące kardynała Wyszyńskiego – abym to zabrał i aby nie zginęły. Nic wcale nie było pewne… Po latach jadąc z Nowej Huty do Krakowa taksówką rozmówny taksówkarz opowiada o sobie i Solidarności – zadałem mu pytanie: Co się stało z tym entuzjazmem, z tą siłą społeczną, z marzeniami, z tym wszystkim co było im drogie…. odpowiedział: wie pan, zgnoili nas, tak normalnie, przecież żyć trzeba i trzeba pracować, na górę dopchali się tacy sami jak przedtem, tylko pod innym szyldem – my już nie mamy siły. Cieszę się, że Andrzej Gwiazda ma jeszcze trochę siły…
    Największą szkodą społeczną, według mnie oczywiście, było nieujawnienie akt SB. Wszystkich, nie wybiórczo – inni mogli to zrobić i nikt nikomu oka nie wydłubał. Jak tworzony był IPN publicznie się tego domagaliśmy, ba nawet na pierwszego dyrektora sugerowaliśmy Andrzeja Czumę – ówczesnego radiowca w Chicago. Jak twierdził Krzysztof Rac: „on jeden może to k…restwo rozwalić” – był pragmatykiem, antykomunistą i potrafił rozwalac (vide Pomost). Zatraciliśmy szansę (na wzór Yad Vashem) gdzie zwykły obywatel mógł by pójść do IPN i „zapisać” dla potomnych: pan Kowalski był szują i donosicielem ORMO i przez niego zabrali mi pół świni z „nielegalnego uboju”, a pan Iksiński, milicjant z Cepeniewa mi pomógł w…. Większość tych pokrzywdzonych przez komunę już wymarła, reszta kruszy się coraz szybciej. Casu się wrócić nie da. Ludzie zaś, którzy tylko o komuniźmie słyszeli głoszą wiarę w/g akt SB. Dorobiliśmy się Instytutu Publicznej Niepamięci.

Comments are closed.