14 stycznia 2013 r. zmarł Leszek Piasecki, mieszkaniec Koluszek, działacz przedwojennego harcerstwa i ruchu narodowego, żołnierz września 1939, partyzant Narodowych Sił Zbrojnych ps. „Piast”, więzień czasów stalinowskich.



Urodził się w 1919 r., jak zawsze podkreślał, we wsi Wypalenisko która znikła z map w 1949 r., gdy włączono ją w skład powstającego miasta Koluszki. Pochodził z rodziny kolejarskiej; jego rodzice przybyli do Koluszek na początku XX w.
Uczęszczał do koluszkowskich szkół; z sentymentem wspominał lokalnych nauczycieli: panią Konstancję Bulińską, która potrafiła motywować młodzież do kulturalnego zachowania; zachwycał się zdolnościami słynnego Władysława Strzemińskiego (obecnego patrona ASP w Łodzi), który, mimo wojennego inwalidztwa, potrafił doskonale rysować; był pod wielkim wpływem nauczania księdza Rudolfa Weisera – człowieka wielkiej wiedzy i wielkiego intelektu. Leszek Piasecki prowadził drużynę harcerską. Działał w Obozie Narodowo-Radykalnym i Obozie Wielkiej Polski, co nie podobało się niektórym, sympatyzującym z władzami sanacyjnymi, nauczycielom.
Po zdaniu matury w 1939 r. zgłosił się na ochotnika do szkoły podchorążych w Burzeninie koło Sieradza. Jak wspominał, w dniu wybuchu wojny stał na warcie, gdy nagle nadleciał niemiecki samolot i zrzucił bomby na wojskowe zabudowania. Jego jednostka dostała rozkaz wycofania się pod Warszawę. Maszerowali, mijając kolumny cywilnych uciekinierów, atakowani przez naloty samolotów z czarnymi krzyżami. Pod Warszawą ostatni raz widział swojego starszego brata Władysława – absolwenta prawa na Uniwersytecie Warszawskim, działacza organizacji młodzieży katolickiej, aktywistę ruchu narodowego. Władysław Piasecki zginął w obronie Warszawy we wrześniu 1939 r.
Po udziale w obronie stolicy oddział Leszka Piaseckiego został skierowany za Bug, skąd miano uformować kontrofensywę wojsk polskich. Znajdowało się tam sporo oddziałów wojskowych a także wielkie zasoby dóbr, które ewakuowano z magazynów i fabryk. Jednak kontruderzenie nie doszło do skutku, po napaści Armii Czerwonej jednostki rozformowano. Ci, którzy nie zdołali się rozproszyć, trafili w ręce Sowietów; pan Leszek znalazł nazwiska niektórych swoich dowódców na listach zamordowanych w Katyniu. Dodatkowym zagrożeniem były ataki uzbrojonych dywersantów ukraińskich, które ostrzeliwały oddziały Wojska Polskiego i mordowały żołnierzy w polskich mundurach. Po zdobyciu cywilnych ubrań, pan Piasecki razem z kolegą z Łódzkiego przepłynął Bug i pieszo doszedł do Koluszek.
Podczas okupacji podjął działalność w narodowej frakcji ruchu oporu. Zmienił również adres zamieszkania, ponieważ jego rodzinę wysiedlono z terenu, gdzie powstawało właśnie żydowskie getto. Jak sam wspominał, miało to tę pozytywną stronę, że w domu przy ul. 11 Listopada poznał swoją przyszłą żonę – Alicję.
Pewnej nocy postanowił odwiedzić rodzinę Zabrzewskich z ul. Krzemienieckiej gdzie został na noc. Nad ranem do pana Leszka przyszła przerażona matka z wiadomością, że było po niego w nocy GESTAPO, ale go nie zastało. Niestety tyle szczęścia nie miał jego przyjaciel ze szkoły, harcerstwa i NSZ – Henryk Jastalski, który został zamordowany przez Niemców i pochowany w nieznanym miejscu.
Pan Leszek ukrywał się do końca okupacji. Korzystał z pomocy znajomych z okolic Koluszek a następnie wyjechał do Kraśnika, gdzie w zakonspirowaniu zatrudnił się przy budowie dróg. Jak wspominał, na Lubelszczyźnie było dużo oddziałów partyzanckich. Siały one tak wielki postrach wśród okupantów, iż Niemcy nakazywali wyrąbywać szerokie połacie drzew przy drogach, które przebiegały przez lasy.
Współpracował z tamtejszym ruchem oporu. Pewnego zimowego wieczoru pojechał ze znajomymi na wesele partyzanta pod Kraśnikiem, jednak wrócił koło północy, rano okazało się, że wieś została spalona i wymordowana przez Niemców. Zginęło kilkuset ludzi: kobiet, mężczyzn i dzieci. Leszek Piasecki, po raz kolejny podczas wojny, uniknął śmierci.
Pod koniec wojny wrócił do Koluszek. W 1945 r. wziął ślub, ale jego szczęście trwało krótko, bo w tym samym roku został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa Publicznego i uwięziony w Łodzi. Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych traktowano tam surowo niczym najgroźniejszych bandytów. Mimo, iż pan Leszek Piasecki dostał wyrok w zawieszeniu, „nowa władza” robiła wiele trudności z wypuszczeniem go na wolność.
Po powrocie do domu, mimo inwigilacji przez bezpiekę, starał się żyć normalnym życiem. Znalazł zatrudnienie na kolei w Łodzi, gdzie pracował do emerytury. Wychował z żoną czworo dzieci, doczekał się wnuków i prawnuka. Po śmierci żony podupadł na zdrowiu i poruszał się na wózku inwalidzkim. Jednak do końca życia nie opuszczała go pogoda ducha i optymizm.
Był człowiekiem wielkiej kultury, ujmował swoimi przedwojennymi manierami, kindersztubą, humorem i pogodnym podejściem do życia. Gdy kilka miesięcy temu widziałem go po raz ostatni, żartował sobie z własnych zdrowotnych słabości – mówił ze śmiechem, iż czasami tak bardzo trzęsą mu się ręce, że trudno mu cokolwiek w nich utrzymać. Potrafił ciekawie opowiadać, interesował się bieżącymi wydarzeniami, żywo komentował otaczającą nas rzeczywistość. Był człowiekiem bardzo skromnym, nie obnosił się ze swymi zasługami, nie szukał uznania.
Zmarł w 14 stycznia 2013 r. W ostatniej drodze towarzyszyła mu rodzina, znajomi i liczna delegacja organizacji narodowych (Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, Obozu Narodowo-Radykalnego i Młodzieży Wszechpolskiej).
Marcin Janowski