Kiedy rozmowa zahacza o tzw. „związki partnerskie” często się słyszy, że to temat zastępczy. Że są ważne problemy np. gospodarcze, a to nie jest ważne. Tak się wypowiadają ludzie, których można identyfikować z prawą stroną podziału ideologicznego. Oczywiście nie ma nic bardziej błędnego od takiego twierdzenia. To znaczy może są bardziej błędne twierdzenia, ale to wspomniane jest wystarczająco błędne.

Otóż ten nasz stosunek do „związków partnerskich” odróżnia naszych od nie naszych. Jest papierkiem lakmusowym poglądów, jest znakiem i wyznacznikiem współczesnej lewicowości. To coś w rodzaju hasła „proletariusze wszystkich krajów łączcie się” z czasów pierwszej komuny. Ponieważ współczesna prawica przejęła hasła opiekuńcze od lewicy, więc lewica musiała na czymś się oprzeć. No to oparła się na dewiacjach seksualnych. Oparła się na tzw. mniejszościach seksualnych zabraniając oczywiście nazywania dewiacji dewiacjami. Jest to oczywiście związane z rozwojem materialnym zachodniego świata. W krajach zachodnich człowiek wykonujący pracę fizyczną, a więc robotnik, potrafi się dorobić domu, trawnika przed domkiem i samochodu na podjeździe tego domku. A więc ci robotnicy nie mają powodu łączyć się z proletariuszami innych krajów, natomiast mają powód pracować. Lewica szukając paliwa ideologicznego postawiła na mniejszość, która występuje wszędzie, pod każdą szerokością geograficzną i to jest podstawą jej istnienia. Tak więc żadną miarą nie jest to temat zastępczy, lecz wspomniany wyznacznik lewicowości. Oczywiście lewica gra na wielu instrumentach. Ważne są np. chwyty ekologiczne w stylu nie nosimy naturalnych futer, a ostatnio histeria z wszechogarniającym ociepleniem. Chwyty owszem dobre, ale dla nastolatków. Z pod tych prawd jak z podartej poszwy na kołdrę wychodzą interesy różnych lobby i ścieżka jest krótka. A z seksem inaczej. Tutaj na rozmaitości zawsze można liczyć i walka o nowe społeczeństwo ma perspektywy.

Lewica zawsze zwarta do boju o to nowe społeczeństwo i jak się wydaje formacja Leszka Millera tkwiąca korzeniami w czasach pierwszej komuny, a więc „dyktatury proletariatu”, stoi na przegranej w konfrontacji z nową lewicą opartą na „stosunkach partnerskich” i twarzy Janusza Palikota. Do tego jeszcze twarz Aleksandra Kwaśniewskiego, który trafnie docenił współczesny wizerunek lewicy i znalazł okazję do wyrażenia szorstkiej przyjaźni z Leszkiem Millerem. Być może nie teraz, nie w najbliższych wyborach, ale w dłuższym okresie czasu postkomuna musi odejść ze sceny politycznej. Jest anachroniczna. Chyba? Chyba, że Leszek Miller z fallusem w ręce, oczywiście sztucznym – ma już swoje lata, pomaszeruje do Janusza Palikota i Aleksandra Kwaśniewskiego, niczym z gałązką oliwną pojednania i jedności lewicy. Ale to mało prawdopodobne. To postkomunista konserwatysta i tak bardzo nie upadnie. Prędzej im podeśle Ryszarda Kalisza bardzo otwartego na nowe lewicowe trendy, co niejednokrotnie manifestował na platformie wiozącej gejów. Tak, tak. Pana Ryszarda Kalisza coś tam korci.

Lech Jan Banasik

2 KOMENTARZE

  1. „W krajach zachodnich człowiek wykonujący pracę fizyczną, a więc robotnik, potrafi się dorobić domu, trawnika przed domkiem i samochodu na podjeździe tego domku.”
    To zdanie dotyczy czasów sprzed co najmniej trzydziestu lat.
    Mniej więcej do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, ludzie trzymający władzę (nomen omen) w cywilizowanej części Europy żyli pod ciągłą presją potencjalnej agresji ze wschodu kontynentu i z jeszcze większym strachem przed ewentualną rewolucją we własnych państwach. Ten strach był jedyną przyczyną dla prowadzenia polityki ugłaskiwania własnych narodów świadczeniami socjalnymi i godnym wynagrodzeniem za pracę. Z chwilą gdy było im już wiadomym (dużo wcześniej niż nam), że tzw. komuna pierdyknie i niewolnicy w ich własnych krajach utracili potężny punkt wsparcia psychologicznego – natychmiast zaczęło się dokręcanie śruby, które trwa do dzisiaj. W takich np. Niemczech 5-7 milionów pracujących zarabia na pełnym etacie tak mało, że musi korzystać z dodatkowego wsparcia socjalnego. Takiego trendu należało zresztą oczekiwać, bo wbrew wszelkiemu bajaniu o różnych rynkach (szczególnie tym tzw.”wolnym”) – nie istnieje i nigdy nie istniała żadna równowaga popytu i podaży.
    Swiatem rządzi pieniądz, naturalnie poprzez tych którzy go posiadają. Reszta (ok 90%) to niewolnicy. Niewolnik nie może być mądry i finansowo niezależny – bo przestanie być niewolnikiem.
    Reszta artykułu OK, choć oczywiście bardzo uproszczona bo przecież należałoby dodać szczególną rolę jaką w całym tym zamieszaniu odgrywają przedstawiciele narodu wybranego.

  2. Logika kapitalizmu wskazuje ze w tym systemie zawsze bedzie przewaga podazy nad popytem. Przyczyna jest prosta. Kapitalista kazdego dnia jest zmuszony produkowac tyle zeby przezyc, zaplacic podatek, zakupic kolejne surowce, oplacic niewolnikow okreslanych wolna sila robocza. Jesli choc na chwile przystanie – upadnie co sie nazywa fajnie „plajta”. 80 % plajt w kapitalizmie pod kazda szerokoscia geograficzna wynika z negatywnego cash flow. Przyczna to wlasnie nierownowaga w postaci gigantycznej podazy i duzo slabszego popytu. Po prostu czlowiek nie konsumuje tak szybko i tak wiele aby zuzyc to co mu sie oferuje. Najlepszy przyklad – produkcja aut. Co chwila z tasm zjezdzaja dziesiatki samochodow i co sie z nimi dzieje? Trafiaja na rozne parkingi a nie do klienta. Przecietnie auto uzywa sie ok. 8-12 lat bo nikogo nie stac na to aby zmieniac pojazd co 2-3 lata. Ci wielcy (korporacje) ratuja sie kredytem obrotowym zeby te negatywna roznice podaz-popyt zniwelowac i dlatego nie plajtuja. Ale co moze zrobic mniejszy kapitalista? Poza plajta moze sie przylaczyc do korporacji a jak nie moze to moze sie powiesic. Samobojstwa to jedna z kolejnych kapitalistycznych plag.

Comments are closed.