Należy podejmować próby mnożenia kapitału, ale gromadzenie pieniędzy nie może przysłaniać spraw najważniejszych – uczył niemal dwa tysiące lat temu Jezus z Nazaretu.

Zanim przystąpi się do analizy słów Jezusa z Nazaretu dotyczących spraw ekonomicznych należy uzmysłowić sobie, że dużym błędem jest próba dopasowywania ich do nurtów myśli ekonomicznej i politycznej, jakie pojawiły się wiele setek lat po jego odejściu. Nawet jeśli wybrane cytaty z Jezusa pozwalają go zaklasyfikować do nurtu liberalnego (libertariańskiego), czy też nurtu lewicowego (socjalistycznego), to nie należy tego czynić.

Trzeba także pamiętać, aby słowa Jezusa zawsze odczytywać w kontekście całej Biblii i całej chrześcijańskiej nauki społecznej. Bywa bowiem, że branie ich zbyt dosłownie prowadzi na interpretacyjne manowce. Wierzący zaś powinni pamiętać, że Jezus mówił z perspektywy czasów ostatecznych, a nie ziemskich kalkulacji.

Bogactwo

„Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego” (Mt 19,24) – to chyba najbardziej znane zdanie, jakie wypowiedział Jezus w odniesieniu do bogactwa. Należy je rozumieć niemal dosłownie. Innymi słowami wyłuszcza tę myśl prof. Michał Wojciechowski w książce „Moralna wyższość wolnej gospodarki” (Prohibita, Warszawa 2008): „Jeśli bogaty jest przywiązany do majątku, jak wielbłąd do garbu […], to bramy do Nieba będą dla niego za wąskie.”

Podobne przesłanie znajdziemy w jednym z ośmiu błogosławieństw z Kazania na Górze (najważniejszego publicznego wystąpienia Nazarejczyka), które brzmi: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5,3). W oryginale na określenie ubóstwa Jezus użył słowa anawim, które oznacza zarówno biedaka (ubogiego), jak i człowieka pokornego. Chrystus zwrócił więc uwagę, że ekonomiczny niedostatek jest jednak lepszym środkiem do celu (zbawienia) niż bogactwo, bo człowiek ubogi jest zazwyczaj bardziej pokorny (i pobożny) od zamożnego.

By pocieszyć bogatych można zauważyć, że Jezus nie zamknął przed nimi drzwi do zbawienia. Stwierdził jedynie, że nie będzie im łatwo przez nie przejść. Najczęściej dlatego, że zbytnio troszczą się o pieniądze i majątek, często stawiając je ponad Bogiem i wiarą. Jezus powiedział: „Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie.” (Mt 6,24).

Chciwość

Jednak nawet ci, którzy mają niewiele, powinni unikać pułapki gromadzenia dóbr materialnych. Podczas Kazania na Górze Jezus rzekł: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się, i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się, i nie kradną.” (Mt 6,19-20).

I nie chodzi tu tylko o ogromne sumy na koncie bankowym czy złote monety w sejfie. „Dzisiejszym odpowiednikiem tych skarbów [są] telewizor, samochód, szafa z sukienkami, biblioteka […]. Nawet niewielki majątek wystarczy, by odwrócić uwagę człowieka od rzeczy duchowych” – pisze profesor teologii Michał Wojciechowski w książce „Czy Jezus żądał zbyt wiele? Objaśnienie Kazania na Górze” (Święty Paweł, Częstochowa 2006).

Greed is good czyli „Chciwość jest dobra”  – to motto znanego z filmu „Wall Street” (1987) finansisty Gordona Gekko, kreowanego przez Michaela Douglasa. Jezus mówi inaczej. Wymienił chciwość jako jedną z tych rzeczy, które wychodzą z człowieka i czynią go nieczystym (Mk 7,22).

Dobroczynność

Dobry chrześcijanin powinien nie tylko unikać gromadzenia dóbr i pieniędzy, ale nawet jak największą ich część przeznaczać na cele charytatywne. Powinien rozdawać tak dużą część swojego majątku, by go to bolało. Wtedy ponosi prawdziwą ofiarę. Pamiętajmy bowiem o opowiedzianej przez Jezusa historii o wdowim groszu (Mk 12,41-44). Bogaci wrzucali do świątynnej skarbony wiele, ale najwięcej – wedle Jezusa – wrzuciła uboga wdowa. Umieściła tam ledwie dwa miedziaki (z gr. lepto), czyli jednego grosza, ale „wszyscy […] wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie” (Mk 12,44). „Z Bożej perspektywy nie jest ważne, czy daje się dużo, czy mało. Nie chodzi o ilość, ale o wartość i czystość intencji” – zwraca uwagę w eseju „Jaką wartość ma grosz ubogiej wdowy?” misjonarz werbista Jacek Gniadek SVD. >> czytaj także: Logika Bożej ekonomii

Co ciekawe, w tej historii Jezus przypomniał, że wartość pieniądza jest subiektywna i tak naprawdę zależy tylko od podejścia dwóch stron transakcji (w przywołanej opowieści i dla Jezusa, i dla wdowy te dwa miedziaki miały wielką wartość). W kolejnych wiekach, jak zwraca uwagę w swoim eseju Gniadek, rozwijali tę myśl Pierre de Jean Olivi oraz św. Bernardyn ze Sieny.

Czy powinno się rozdać cały majątek? Niekoniecznie. Gdy Jezus radzi bogatemu młodzieńcowi by ten przekazał wszystkie swoje dobra ubogim (Mt 19,16-22), wyraźnie podkreśla: zrób tak, jeśli chcesz być doskonały. Gdyby młodzieniec to uczynił i poszedł za Jezusem (został jego uczniem), miałby zagwarantowane życie wieczne. To nie oznacza oczywiście, że stracił na nie szanse.

Co ważne, pieniądze na cele charytatywne powinno się dawać tak, by nikt się o tym nie dowiedział. „Kiedy […] dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa” (Mt 6,3) – rzekł Jezus.

Podatki

Dobry człowiek powinien przeznaczać swoje pieniądze nie tylko na cele dobroczynne, ale odpowiednią ich część również na opłacenie podatków. „Oddajcie […] Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (Mk 12,17) – odpowiedział Jezus Żydom, gdy ci zapytali się go czy należy płacić podatek Cezarowi. Trzeba pamiętać, że wtedy Rzym okupował Judeę, a na monetach Cezar obwołał się bogiem, co było nie do przyjęcia dla Żydów z religijnego punktu widzenia. Mimo takiej niesprzyjającej sytuacji Jezus odpowiedział, że podatki płacić trzeba.

Warto przy tym pamiętać, że nie oznacza to, iż Jezus akceptował każdy podatek i uznawał zwierzchność każdej władzy ziemskiej. Owszem, chrześcijanin powinien być raczej skłonny do płacenia niż unikania podatków, ale tylko wtedy, jeśli działalność władzy ziemskiej nie stoi w jawnej opozycji do praw Bożych – zwraca uwagę Sławomir Zatwardnicki w eseju „Podatki według Jezusa”.

Poza tym nie bez znaczenia jest wysokość podatków, ich ciężar. Warto uświadomić sobie, że gdy Żydzi pytali Jezusa o podatek, pytali o pogłówne (gr. kensos). Był to podatek od męskiej głowy w wysokości kilku dniówek pracy robotnika, uiszczany w Judei raz do roku, a wpływy z jego poboru – jak zwraca uwagę prof. Michał Wojciechowski w książce „Biblia o państwie” (WAM, Kraków 2008) – były przeznaczane na administrację i wojsko. Jezus uznał więc, że jest to podatek, którego ciężar jest do zniesienia. W Judei istniały również podatki pośrednie. Oczywiście trudno sobie wyobrazić, by przy obecnej liczbie zadań państwa, tak niski podatek pogłówny mógł zaspokoić jego potrzeby (nawet jeśli równolegle pobierane były również taksy pośrednie). Z decyzji Jezusa można jednak wysnuć ogólną przesłankę: podatki akceptowalne to podatki znośne (o znośnym ciężarze).

Co ciekawe, Jezus uważał, że świątynie (władza kościelna) nie powinny pobierać podatków (czyli przymusowych danin). Wynika to wprost z perykopy o podatku świątynnym z Ewangelii według św. Mateusza (Mt 17,24-27). Jest to niezmiernie ciekawe w kontekście funkcjonowania obowiązkowego podatku kościelnego w Austrii czy Niemczech…

Własność

Nie może być absolutnie żadnych wątpliwości, że Jezus popierał istnienie własności prywatnej. Czy jednak właściciel może z nią zrobić, co mu się podoba? Czy przedsiębiorca powinien płacić wszystkim pracownikom po równo? Takie pytania mogą nasunąć się po przeczytaniu przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20,1-16). Z opowieści Jezusa wynika, że właściciel winnicy zapłacił tyle samo (po denarze) i tym robotnikom, którzy pracowali długo i w upale (od rana), i tym, którzy pracowali krótko i w chłodzie (wieczorem).

Owszem, przypowieść ta – na podstawowym poziomie – wskazuje, że właściciel ma prawo do swobodnego rozporządzania swoją własnością, ale tylko wtedy, gdy nie czyni nikomu szkody (i nie marnotrawi majątku). Warto bowiem zwrócić uwagę, że właściciel winnicy nikogo nie skrzywdził. Wywiązał się z umowy wobec robotników, którzy zaczęli pracę rano, a sprawił miłą niespodziankę tym, którzy rozpoczęli pracę późno. Na końcu przypowieści właściciel zwraca uwagę, że taka była jego wola, bo chciał być dobry. Nie odwołuje się do jakiejkolwiek zasady sprawiedliwości – a więc także do socjalistycznego „po równo”.

Jest też głębsza warstwa tej przypowieści, która jest typową biblijną parabolą. Winnica jest symbolem królestwa Bożego, a jej właściciel reprezentuje Boga. Jacek Gniadek SVD w książce „Ekonomia Boża i ludzka” (Fijorr Publishing, Warszawa 2013) wskazuje, że ta przypowieść uczy przede wszystkim, iż Boża miłość nie podlega stopniowaniu. A za gotowość do pracy w winnicy Pańskiej, nawet spóźnioną, można otrzymać wielką nagrodę.

Inwestowanie i przedsiębiorczość

Jedyną, ale powszechnie znaną, przypowieścią traktującą o przedsiębiorczości i inwestowaniu jest ta o talentach (Mt 25,14-30). Jezus za wzór godny naśladowania stawia tych, którzy otrzymawszy majątek (talent był środkiem płatniczym, równowartością 15-letniego wynagrodzenia robotnika), zaryzykowali i podwoili go. Nie radzi natomiast wzorować się na tym człowieku, który zakopał darowany mu majątek i nic na tym nie zyskał (poniósł koszt alternatywny, czyli utraconych korzyści).

Nie jest błędem odczytywanie tej przypowieści w dosłowny sposób. Oczywiście, talenty (dary) to nie tylko dobra materialne, ale również „uzdolnienia i łaski Boże, które powinny w naszym życiu procentować” – jak pisze prof. Wojciechowski w publikacji „Moralna wyższość wolnej gospodarki”. „Jezus zachęca do […] zakasania rękawów i właściwego korzystania z powierzonych […] talentów” – potwierdza Gniadek w „Ekonomii Bożej i ludzkiej”.

W drogę

Wymagania, jakie stawiał Jezus w zakresie etyki i moralności – a także w podejściu do kwestii ekonomicznych – są duże. Powiedział przecież: „Będziecie więc doskonali, jak Ojciec wasz Niebieski jest doskonały” (Mt 5,48). Współczesnemu człowiekowi – szczególnie temu zaangażowanemu zawodowo w szeroko pojmowanej branży finansowej – etyczne nakazy Jezusa mogą wydawać się niemal niemożliwe do spełnienia.

Prof. Wojciechowski w książce „Czy Jezus żądał zbyt wiele?” tłumaczy, że człowiek nie powinien się jednak zniechęcać tą wysoko zawieszoną poprzeczką. Owszem, Jezus mówił o tym jak być świętym i doskonałym – i to zarówno w życiu indywidualnym, jak i społecznym – ale te jego pokazanie „czego potrzeba na piątkę, a nie co wystarczy na trójkę” (jak napisał Wojciechowski) jest przede wszystkim zaproszeniem do podjęcia wysiłku i wyruszenia w drogę.

Piotr Rosik

Wszystkie cytaty biblijne zostały zaczerpnięte z Biblii Tysiąclecia Online (Wydawnictwo Pallottinum, Poznań 2003).

Otwarta-licencja

1 KOMENTARZ

  1. Zapewne analfabetyzm nie pozwolil Rotschyldom i Rokefelerom przeczytac slow Jezusa. I co ciekawe i znamienne – 80 % kapitalistow to analfabeci podobni klanom RR. Da sie to jakos logicznie wyjasnic? Kto sie podejmie?

Comments are closed.