Niemcy przecierają oczy ze zdumienia, bo oto świat, w którym myśleli, że żyją okazuje się tylko telewizyjnym matrixem. Wiara w demokrację, prawa człowieka i wolne media okazały się tylko mrzonką. Bo jeśli na ulicach wielkich miast grupy obcych kulturowo napastników gwałcą i poniewierają niemieckie kobiety, a media milczą o tym przez prawie tydzień, jak zachować wiarę w jakiekolwiek ideały?

Niemcy budzą się. Będzie to proces długi, bolesny, a w konsekwencji być może dla nas niebezpieczny. Ale to dopiero za czas jakiś. Już niejednokrotnie pisałem o tym, że unijna ściema Niemcom jest do niczego nie potrzebna, że kosztuje zbyt dużo i znacznie lepiej opłaca się ręcznie sterować swymi protektoratami. Tak. Tylko aby przeprowadzić ten proces, najlepiej jest nie tylko odrzucić symbole i frazesy, lecz całą ideologię. Niemcy stoją w tej chwili być może przed kontrrewolucją, która może odsunąć lewactwo nie tylko z niemieckich urzędów, ale także z serc i umysłów zwykłych Niemców. Z jednej strony wypada się cieszyć, ale z drugiej lepiej mieć sąsiada słabego i głupiego. Osiołkowi żłoby dano. Problem islamizacji Niemiec jest na szczęście ich problemem i jest arcytrudny do rozwiązania również dlatego, że Niemcy w obecnym kształcie odsłoniły swą strukturalną słabość.

Podobna sytuacja miała już miejsce. Na jesienie 1918 roku zwykli niemieccy zjadacze chleba przeżyli szok. Przekonywani przez cztery lata o sukcesach militarnych swej armii i bliskim zwycięstwie, nagle dowiedzieli się z gazet, że niezwyciężone Niemcy tę wojnę przegrały. Był to w istocie realny powód wybuchu tam rewolucji, która nie tylko doprowadziła do upadku cesarstwa ale i przyspieszyła samą klęskę. Kolejne klęski dwudziestowiecznych Niemiec łącznie z kryzysem, dojściem do władzy Hitleria i II Wojną Światową były jedynie pochodną owego jesiennego szoku jaki przeżyli Niemcy.

Historia lubi się powtarzać. Czy mamy do czynienia z procesem sterowanym, czy ze spontanicznym pozostaje kwestią otwartą. Według mnie potrzeba zmian i analiza faktów nie pozostawiają złudzeń, że proces transformacji wymagał wywołania konfliktu. Być może ktoś wziął w ręce „Sire” Raspaila, gdzie ma gotowy przepis na kompleksową odnowę państwa. Oto w ogarniętej wszelakim syfem Francji szefowie wszelkich służb specjalnych i policji postanawiają odnaleźć ostatniego z Burbonów i wyświęcić go potajemnie na króla Francuzów. Od tej chwili już nic nie będzie takie jak wcześniej. Od tej chwili wszystko ma sens. Być może niemieccy stratedzy czytają te same książki co my? Ja wolałbym jednak, żeby nasi stratedzy wpadli w końcu na ten pomysł. A Niemcom życzę mimo wszystko przebudzenia z lewackiej sennej mary, bo jest ona bardziej niebezpieczna niż wszystkie inne. Niech tylko budzą się długo. Bardzo długo. Być może w końcu, gdy obudzą się naprawdę, zrezygnują wreszcie po setkach lat ze swych mocarstwowych ambicji i pozwolą żyć innym.

Adam Kalicki

3 KOMENTARZE

  1. Pan ma jakies typowe uprzedzenia wynikajace z przekazu szkolnego historii. Przecietny Niemiec nie ma zadnych mocarstwowych ambicji,jest pokojowy i spolegliwy, jego ambicja jest napic sie piwa i zjesc wursta po ciezkim dniu pracy lub nierobstwa. To sterowany od zawsze kraj przez chazarskie elity wykorzystujace oglupialego Niemca i jego „wladczy” jezyk jako straszaka dla Europy, zwlaszcza dla Polakow co pan Kalicki potwierdza.

  2. „…że unijna ściema Niemcom jest do niczego nie potrzebna, że kosztuje zbyt dużo i znacznie lepiej opłaca się ręcznie sterować swymi protektoratami.”
    To znaczy…?

Comments are closed.