W moim wcześniejszym tekście na „Stronie Prokapitalistycznej” – manifeście – przedstawiłem anarchokapitalistyczny ideał do którego powinniśmy (przynajmniej ja tak uważam) zdążać. Jednak rzeczywistość jest jaka jest, a nawet można powiedzieć, że obecnie jest kosmicznie oddalona od przedstawionych we wspomnianym manifeście postulatów. Czy jednak wobec tego należy pozostawić sprawy swojemu biegowi?
W niniejszym artykule spróbuję przedstawić kompletne przeciwieństwo manifestu a mianowicie program na już, na dziś a nawet na wczoraj (wczoraj w sensie palących potrzeb). Przyjmuję w ten sposób do wiadomości całą naszą polską teraźniejszą sytuację taką jaka jest, nawet jeśli w wielu miejscach jest wykoślawiona.
Aby cokolwiek tknąć i zacząć zmieniać w kierunku wolnościowych ideałów uważam, że należy najpierw rozruszać gospodarkę w takim kształcie jaka ona jest obecnie, należy otworzyć okno i wpuścić trochę świeżego powietrza do tej zatęchłej stajni Augiasza zanim zaczną się generalne porządki. W tym miejscu liberalizm spotyka się z konserwatyzmem. Nie chcę bowiem żadnej rewolucji, żadnego obalania III Rzeczypospolitej i tym podobnych gwałtownych ruchów. Jako prawica mamy postępować dokładnie odwrotnie niż lewica to znaczy, że mówiąc obrazowo nie wolno walczyć z kanibalizmem za pomocą realizacji hasła: „zjeść wszystkich ludożerców!”.
Zobaczmy co robi lewica. Ona co rusz funduje nam „Wielkie Zmiany” – 17 województw – 49 województw – 16 województw. ZOZy – Chore Kasy itd. A ile zmian w rządzie. Co rusz powstają i znikają stanowiska ministerialne. Ale powiedzmy sobie szczerze – czy coś się rzeczywiście zmienia (jeśli chodzi o system rzecz jasna, a nie świnie przy korycie)?
Z tej lewicowej mobilności, z której nic nie wynika, dla prawicy wniosek jest jeden – my powinniśmy postępować dokładnie odwrotnie. Mamy mało co zmieniać, ale za to tak, by uzyskać olbrzymie efekty.
Wyobraźmy więc sobie, że mamy władzę. Co więc zrobić, by wpuścić na początek świeże powietrze do naszej obórki? Proponuję trzy proste ruchy.
Po pierwsze. Zanim opracuje się nowy system podatkowy (nie mówiąc już o sporach na prawicy co do jego kształtu – ja na przykład jestem zwolennikiem pogłównego i każdy inny system jest dla mnie nie do przyjęcia) można zrobić bardzo łatwą rzecz a mianowicie wydać ustawę, że na razie system podatkowy-celno-akcyzowy nie ulega zmianie, lecz wszystkie jego stawki (tu najlepiej je wyliczyć) obowiązują w połowie wysokości np. VAT zamiast 22% – 11%, zamiast 7% – 3,5% itd. Myślę, że tekst takiej ustawy można by napisać w ciągu jednego dnia.
Po drugie. Trzeba postawić na rozwój przedsiębiorczości. Komuniści pod koniec swej władzy rzucili hasło „co nie jest zakazane jest dozwolone”. Umożliwiło ono powstanie spółek nomenklaturowych, ale i ulicznego handlu. Dzisiaj to hasło poszło w zapomnienie. Ja proponuję trochę inne „co jest dozwolone jest dozwolone dla każdego”. Np. jeśli w Polsce świadczenie usług telekomunikacji komórkowej jest legalne to każdy może je świadczyć, a nie tylko Era, Idea, Plus. Jeśli zawód chirurga jest w Polsce legalny, to każdy może go uprawiać, a nie tylko ci, co mają na to papiery itd. itd. Jedyne dwie kwestie, które należy dookreślić w odpowiedniej ustawie, to – raz – odszkodowanie dla dotychczasowych monopolistów koncesjonariuszy, dwa – bezwzględny nakaz informowania każdego klienta o posiadaniu lub nieposiadaniu papierów na chirurga, fryzjera, stomatologa, piekarza itd. (tym samym wszystkie dotychczasowe bezwzględne wymogi stają się fakultatywne np. za koncesje GSM, jak ktoś chce może zapłacić, ale nie musi, jak jakiś szewc chce to może należeć do cechu, izby gospodarczej itp., ale nie musi). Ten nakaz mógłby być realizowany poprzez podpisanie przez klienta oświadczenia o tym, że zdaje sobie sprawę i zgadza się, by go obsługiwał człowiek bez odpowiedniego papieru. Myślę, że na sprokurowanie takiej ustawy wystarczyłby tydzień.
Po trzecie. Gospodarka, która rusza, wymaga sprawnego i uczciwego obiegu pieniądza. Chodzi tu o szybkie reagowanie na wszelkiego rodzaju oszustwa, tak by uczciwy biznes miał wszelkie szanse rozwoju. Dzisiaj sądy są zawalone różnymi sprawami o odzyskanie należności. Nawet jednak prawomocny wyrok sądu z rygorem natychmiastowej wykonalności może w naszym tzw. „państwie prawa” służyć co najwyżej jako papier toaletowy. Wobec niemocy państwa kwitnie prywatny biznes zwany odzyskiwaniem długów, niestety kontrolowany przez mafię. Dlatego w trzecim ruchu proponuję zalegalizowanie tej formy działalności. Byłoby to połączone ze stworzeniem prywatnego gospodarczego sądownictwa (instancja zero), które zajmowałoby się tylko i wyłącznie rozstrzyganiem spraw o należności i egzekwowaniem tych wyroków.
Nie chcę się tu zagłębiać w szczegóły funkcjonowania prywatnych sądów najlepiej opisał je Dawid Friedman w „Machinnery of freedom”. Zdaję sobie jednak sprawę, że mogą ten tekst czytać ludzie myślący, że w prywatnym sądzie, jak na licytacji, wygrywa ten, kto da więcej. Tak więc w skrócie. Obie strony muszą dobrowolnie zgodzić się na ten, a nie inny sąd. Koszty sądowe strony ponoszą po połowie (sąd ma uprzednio znany cennik). Skutki są takie, że sądy sądzą jak najsprawiedliwiej, bo nawet cień podejrzenia może sprawić, że taki sąd pójdzie z torbami, natomiast podsądni zgadzają się z wyrokami, bo inaczej nikt nie będzie chciał z nimi handlować, banki nie udzielą im pożyczek itd. w konsekwencji też pójdą z torbami. Działa tu ta sama zasada, która sprawia, że w prywatnym spożywczym sklepie klient ma towar tańszy, lepszy i miłą obsługę, a w państwowym ocet i gburowate sprzedawczynie.
Myślę, że taka skomplikowana ustawa wymaga miesiąca czasu na opracowanie.
Po tych trzech ruchach gospodarka zacznie się rozwijać (sądzę, że w tempie około 7-9% PKB), zmniejszy się bezrobocie, poprawią się nastroje społeczne itd. I wtedy dopiero można zaczynać generalne zmiany to jest np. likwidację banku centralnego i przejście na standard złota, zamiana całego systemu celno-podatkowo-akcyzowego na pogłówne, prywatyzację oświaty, lecznictwa, dróg, wodociągów, sądownictwa, policji, prokuratury itd. itd.
Witold Świrski