Papież Franciszek jawi się jako najbardziej „socjalny” papież od dziesięcioleci. Nie widzi wspólnej platformy dla wolnego rynku i wartości chrześcijańskich, jak Jan Paweł II. Krytykuje globalizację i neoliberalizm jeszcze mocniej, niż Benedykt XVI.
Nie jest niczym zaskakującym, że Franciszek jest kontynuatorem myśli społeczno-ekonomicznej mającej swe źródła w personalizmie chrześcijańskim – ten prąd filozoficzny uznaje prymat osoby ludzkiej i jej godności nad wszelkimi innymi wartościami. „Godność każdej osoby ludzkiej oraz dobro wspólne to kwestie, które powinny nadawać kształt całej polityce ekonomicznej” – napisał w adhortacji „Evangelii gaudium” z listopada 2013 roku.
Gdy zwrócił się do uczestników Światowego Forum Ekonomicznego w Davos w styczniu 2014 r. przypomniał, że „sam rozwój ekonomiczny nie wystarczy – niezbędna jest transcendentna wizja osoby”. Oczywiście, jak każda głowa Kościoła katolickiego, Franciszek podkreśla dobitnie rolę rodziny i wartości chrześcijańskich w życiu społecznym, a także gospodarczym.
Credo papieża odnoszące się do sfery społecznej możemy wyczytać z encykliki „Lumen fidei” (lipiec 2013 r.). Wspólnoty powinny, według papieża, opierać się na silnej rodzinie i braterstwie w wierze. Franciszek zwraca uwagę, że wzorce rozwoju społeczno-gospodarczego nie powinny opierać się tylko na użyteczności i zysku, ale także m.in. na zasadach sprawiedliwości. W jego rozumieniu ekonomia to „sztuka odpowiedzialnego zarządzania wspólnym domem”.
Franciszek wielokrotnie apelował do chrześcijan o to, by przyjmowali właściwą postawę w stosunku do pieniądza i bogactwa. Otwarcie namawia do odrzucenia kultu pieniądza i dzielenia się bogactwem.
„Spokojnie przyjmujemy jego [pieniądza – przyp. autora] panowanie nad nami i nad naszymi społeczeństwami. Przeżywany przez nas kryzys finansowy sprawia, że zapominamy, iż u jego początków tkwi głęboki kryzys antropologiczny: negacja prymatu istoty ludzkiej! Stworzyliśmy nowych bożków. Kult starożytnego złotego cielca znalazł nową i okrutną wersję w bałwochwalstwie pieniądza i w dyktaturze ekonomii bez ludzkiej twarzy i bez naprawdę ludzkiego celu. Światowy kryzys, dotykający finansów i gospodarki, ujawnia własny brak równowagi, a przede wszystkim poważny brak ukierunkowania antropologicznego, sprowadzający człowieka tylko do jednej z jego potrzeb: do konsumpcji. (…) Zachęcam was do bezinteresownej solidarności oraz do przywrócenia ekonomii i finansów etyce sprzyjającej człowiekowi” – zaapelował w „Evangelii gaudium”.
Według papieża, rozbuchany konsumpcjonizm doprowadził do tego, że „(…) rozwinęła się globalizacja obojętności. Niemal nie zdając sobie z tego sprawy, stajemy się niezdolni do współczucia wobec krzyku boleści innych (…). Kultura dobrobytu nas znieczula i tracimy spokój, jeśli rynek oferuje coś, czego jeszcze nie kupiliśmy, podczas gdy zrujnowane życie tych wszystkich ludzi z powodu braku szans wydaje nam się zwykłym spektaklem, który nas wcale nie porusza” (fragment adhortacji „Evangelii gaudium”).
Franciszek nie waha się w otwarty sposób krytykować system finansowy. Według niego, rosnąca autonomia rynków finansowych i swoboda spekulacji przyczynia się do zwiększania nierównowagi społecznej. Mówi bardzo stanowcze „nie” temu, co nazywa ekonomią wykluczenia i nierówności.
Zwraca uwagę, że coraz częściej negowane jest „prawo kontroli ze strony państw, powołanych do czuwania nad obroną dobra wspólnego. (…) To co jest kruche, jak środowisko, pozostaje bezbronne wobec interesów ubóstwianego rynku (…)”
Według papieża system ekonomiczny szkodzi tez rodzinie – praca i wymagania współczesnego swiata zabierają czas, który rodzina powinna poświęcać sobie.
Franciszek dostrzega wielką rolę Kościoła w kształtowaniu ludzkich postaw, także tych w sferze ekonomicznej. Widzi „potrzebę takiej ewangelizacji, która otwarcie zwróciłaby uwagę na (…) nadmierne przywiązywanie wagi do logiki rynku, uniemożliwiające prawdziwe życie rodzinne, powodujące dyskryminację, ubóstwo, wykluczenie i przemoc.”
Według Franciszka, wolny rynek nie rozwiąże problemu wykluczonych. W „Evangelii gaudium” papież twierdzi, że tzw. teoria skapywania (z ang. trickle-down theory), zakładająca, że wzrost ekonomiczny, któremu sprzyja wolny rynek, tworzy większą sprawiedliwość, a bogaci niejako „automatycznie” dzielą się pieniędzmi z biednymi) nie została nigdy potwierdzona przez fakty. „Wyraża [teoria – przyp. autora] prostoduszną i naiwną ufność w dobroć tych, którzy mają władzę ekonomiczną i w uświęcone mechanizmy panującego systemu ekonomicznego” – uważa Franciszek.
Warto zwrócić uwagę, że w 2015 roku działanie tej teorii zanegowali także eksperci Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
„Dopóki nie rozwiąże się radykalnie problemów ludzi ubogich, rezygnując z absolutnej autonomii rynków oraz spekulacji finansowych, atakując strukturalne przyczyny nierównowagi, nie rozwiąże się problemów świata – i ostatecznie żadnego problemu. Nierównowaga stanowi korzeń chorób społecznych” – twierdzi Franciszek.
Matka Ziemia niczym cytryna
Franciszek jest pierwszym w historii papieżem, który tak wiele miejsca w swoich pismach i wystąpieniach poświęca na kwestie ekologiczne. Potrzebie zwiększenia stopnia ochrony środowiska naturalnego poświęcił praktycznie całą encyklikę „Laudato si” z maja 2015 roku. Zwrócił w niej wielokrotnie uwagę, że swego rodzaju alians technologii z ekonomią – wspomagany w sferze teorii przez ideę nieograniczonego wzrostu gospodarczego – prowadzi do nadmiernego „wyciskania” dóbr naszej planety.
Jego zdaniem polityka zbyt mocno i wyraźnie podporządkowała się światu technologii i finansów. „Bardzo łatwo interes ekonomiczny przeważa nad dobrem wspólnym [tu: środowiskiem naturalnym – przyp. autora]” – zwraca uwagę Franciszek w „Laudato si”.
Franciszek jest zwolennikiem silnego państwa socjalnego – i to w rozbudowanej formie. Według papieża, polityka jest sztuką dobra wspólnego, która wymaga solidarności.
W „Evangelii gaudium” znajdujemy jeszcze bardziej donośne wołanie: o interwencjonizm państwa: „Nie możemy już dalej pokładać ufności w ślepych siłach i w niewidzialnej ręce rynku. Wzrost sprawiedliwości wymaga czegoś więcej niż rozwój gospodarczy, chociaż go zakłada; wymaga decyzji, programów, mechanizmów i procesów specyficznie ukierunkowanych na lepszą dystrybucję dochodów, stwarzanie miejsc pracy, integralną promocję ubogich wykraczającą poza zwykłą opiekuńczość. Jestem daleki od proponowania nieodpowiedzialnego populizmu, ale ekonomia nie może już dłużej uciekać się do środków będących nową trucizną, gdy pragnie się powiększyć dochody, redukując rynek pracy i powiększając w ten sposób liczbę nowych wykluczonych”.
Pewien projekt – czy też bardziej konkretną wizję ustroju gospodarczego – przedstawił Franciszek w lipcu 2015 r. podczas przemowy do uczestników II Światowego Spotkania Ruchów Ludowych w Santa Cruz, podczas podróży do Boliwii i Paragwaju. Sformułował zasadę trzech T: tierra, techo, trabajo – to ziemia, dom i praca powinny być podstawami godnego życia. O ich właściwe funkcjonowanie powinny się troszczyć wspólnie państwo i organizacje społeczne i religijne.
W świetle logiki trzech T – jak podkreślił Franciszek – bogactwa naturalne winny być wspólną własnością, a sprawiedliwy podział owoców ziemi i ludzkiej pracy obowiązkiem moralnym. Papież podkreślił, że w sprawiedliwym państwie konieczna jest właściwa dystrybucja wytworzonych dóbr, by „możliwości i potrzeby każdego znalazły właściwe miejsce w wymiarze społecznym”.
Franciszek zaapelował o odrodzenie i powszechne wykorzystanie spółdzielczości jako formy własności i produkcji. „Jarmarki z produktami regionalnymi oraz spółdzielnie zbieraczy tektury są przykładami tej gospodarki ludowej, która wyłania się z wykluczenia i krok po kroku, z wysiłkiem i cierpliwością, nabiera form solidarnych, nadających jej godność”.
Poprzednik Franciszka – Benedykt XVI – również krytykował wolny rynek i liberalizm gospodarczy opierający się na indywidualizmie i prywatnej własności, apelując o korektę obowiązującego systemu (choćby w encyklice społecznej „Caritas in veritate”). Nie robił tego jednak tak stanowczo i na tak wielu poziomach, jak Bergoglio.
Próżno szukać w tekstach i wypowiedziach papieża z Argentyny choćby jednego zdania o takim klimacie, jakie znajdujemy w encyklice „Centesimus annus” Jana Pawła II: „Wydaje się, że zarówno wewnątrz poszczególnych narodów, jak i w relacjach międzynarodowych wolny rynek jest najbardziej skutecznym narzędziem wykorzystania zasobów i zaspokajania potrzeb”. Zdaje się, że Franciszek nie widzi możliwości pogodzenia chrześcijaństwa w wymiarze społeczno-ekonomicznym z tym, co proponuje liberalizm.
Według papieża, tylko większa równość ekonomiczna między wspólnotami, społeczeństwami i państwami może zaowocować większym bezpieczeństwem na arenie międzynarodowej.
Franciszek zwraca również uwagę na inny problem, z jakim zmaga się wiele społeczności, a który – summa summarum – prowadzi do powstawania niesprawiedliwości. Jest to „rak społeczny, jakim jest korupcja głęboko zakorzeniona w wielu krajach – w sferach rządowych, pośród przedsiębiorców oraz w instytucjach, niezależnie od politycznej ideologii rządzących” (fragment „Evangelii gaudium”). Papież nie udziela, niestety, porady jak zwalczyć korupcję. Wydaje się, że jedyną receptą jest zmiana indywidualnych postaw (sumień) – czyli większa uczciwość ludzi.
Piotr Rosik
Ciekawa sprawa, że w Polsce najbardziej bogatymi wśród sławnych, znanych, celebrytów, popularnych, a szczególnie spośród polityków, tak wśród ogólnopolskich, jak i regionalnych i prowincjonalnych, to są dziewczęta i chłopcy z wszelkiego rodzaju lewicy, czy to socjaliści, czy komuniści, to ich majątki (domy, posiadłości, ziemia, konta, obligacje, apartamenty, firmy, akcje) mają wartości od pół miliona, to najbiedniejsi, w górę. Ciekawe dlaczego i jak się to ma, do ich ideałów (najczęściej narzucanymi siłą lub podstępem reszcie, większej reszcie) zrównywania i pomagania biednym, potrzebującym, poszkodowanym, bezdomnym, bezrobotnym i ciężko pracującym własnymi rencamy? Czym wyjaśnić, że najwięksi socjaliści i komuniści mają w danym kraju nie tylko największe wpływy, również MAJĄTKI? Czyżby komunizm z kapitalizmem w zgodnym związku gender urodzili BĘKARTY LUDZKOŚCI, dla jej dojenia? Jakież siły i moce za tym stoją? Czy aby nie szatańskie, czy nie diabelskie, z piekła rodem?
Socjalizm i godność jednostki, panie, daj pan spokój…
Comments are closed.