Wybory prezydenckie w USA budzą zrozumiałe emocje nie tylko wśród Amerykanów, ale także na całym świecie. Niewiele wiemy na temat kandydata Republikanów Donalda Trumpa, natomiast wiedza na temat demokratki Hillary Clinton jest całkiem spora i nie skłania do optymizmu.
„Gdy w sondażu Gallupa zapytano Amerykanów o pierwsze skojarzenie z Hillary Clinton, najwięcej ankietowanych odpowiedziało: „nieuczciwa/kłamca/niegodna zaufania”. Drugą najpopularniejszą reakcją była „nie lubię jej”, a w pierwszej piątce znalazła się także odpowiedź „oszustka/złodziejka”. Dlaczego Amerykanie nie lubią Hillary Clinton?” – pytał w kwietniu tego roku redaktor portalu Interia. Jego zdaniem największy wpływ na negatywny odbiór kandydatki Demokratów przez obywateli ma fakt, że brak jej poglądów politycznych. W krótkim czasie potrafi zmienić stanowisko w jakieś sprawie na skrajnie przeciwne. Jest koniunkturalistką. To bez wątpienia jest prawdą, ale Hillary ma znacznie więcej ciemnych kart w swoim życiorysie i Amerykanie o tym wiedzą. W tym kontekście bardziej uzasadnione wydaje się pytanie, dlaczego mimo wszystko jej poparcie jest tak wysokie?
Odpowiedzi na oba pytania można znaleźć w trzytomowej książce Victora Thorna „Hillary i Bill Clintonowie” (wyd. Wektory), która ukazała się w tym roku na naszym rynku (w sumie ponad 1000 stron porażającej lektury!). W USA miała swoją premierę już parę lat temu i opisuje fakty, które są znane amerykańskiej opinii publicznej, choć zapewne nie w takim stopniu, w jakim znane być powinny. Medialny szum nie sprzyja porządkowaniu informacji, dlatego warto sięgnąć po książkę, która te fakty zbiera w jedną całość i wzbogaca je jeszcze o szczegóły, które opinii publicznej niekoniecznie znane być muszą. Obraz Billa i Hillary Clintonów, jaki wyłania się po jej przeczytaniu, budzi grozę i niedowierzanie, zwłaszcza, że mamy świadomość, iż jedna z tych osób piastowała urząd prezydenta światowego mocarstwa, a druga o to stanowisko właśnie się ubiega i póki co ma spore szanse na wygraną.
Bill gwałciciel-agent
To, że Bill Clinton jest człowiekiem prowadzącym rozwiązłe życie seksualne nie jest tajemnicą nawet dla polskich czytelników, głównie za sprawą skandalu ze stażystką Monicą Lewinski. Sprawa ta jest nam znana pobieżnie, w książce jest opisana nieco szerzej. Mało kto wie jednak, że były prezydent ma na swoim koncie brutalny gwałt, którego dopuścił się w czasie kampanii wyborczej, w której startował na urząd gubernatora stanu Arkansas. Mimo niezbitych dowodów, odwagi i determinacji ofiary, Bill Clinton nigdy nie poniósł za to konsekwencji. Ogromną rolę w tuszowaniu sprawy odegrała Hillary, która w obronie męża posunęła się do zastraszania zgwałconej kobiety. Podobnie działała za każdym razem, gdy Bill wpadał w tarapaty związane ze swoim nieposkromionym popędem seksualnym. Liczba ofiar przestępstw seksualnych, jakich dopuszczał się były prezydent jest znacznie dłuższa. Za każdym razem Hillary ratowała skórę mężowi, przekupując, zastraszając, szantażując wszystkich, którzy dążyli do pociągnięcia Clintona do odpowiedzialności karnej. Okazała się przy tym wyjątkowo perfidna, sama bowiem stworzyła telefon zaufania dla ofiar gwałtów i była gorącą obrończynią „praw kobiet”. Niestety kobiety skrzywdzone przez jej męża nie mogły oczekiwać nawet odrobiny współczucia z jej strony. Przykładów na obsesję seksualną, sadyzm i okrucieństwo Billa Clintona jest w książce więcej. Człowiek, który stał na czele największego mocarstwa światowego, okazał się być jednocześnie człowiekiem, który kompletnie nie umie kontrolować swoich popędów.
Ciekawym wątkiem, który pojawia się w książce jest agenturalna działalność małżeństwa Clintonów. Zdaniem autora zarówno Bill jak i Hillary zostali zwerbowani jako agenci przez CIA jeszcze podczas studiów w Yale i są nimi do dziś. Zresztą już samo małżeństwo Billa Clintona i Hillary Rodham zostało przez te właśnie służby zaaranżowane. W sensie relacji między małżonkami jest podobno kompletnie nieudane, natomiast znakomicie dopasowane jeśli chodzi o osiąganie celów politycznych, do których zostali wyznaczeni. Przydatni są tym bardziej, że zarówno Bill jak i Hillary mają tak wiele na sumieniu i tak bardzo są zachłanni na władzę, że działając metodą kija i marchewki służby są w stanie manipulować nimi bez większego trudu. A trzeba dodać, że przestępstwa seksualne nie są jedynymi, jakie mają na swoim koncie Clintonowie.
W cieniu mafii – handel bronią, narkotyki…
W zasadzie większość przestępstw w jakie są uwikłani Bill i Hillary ma związek z działającą na terenie południowych stanów USA mafią Dixie. Jest to jedna z najbardziej niebezpiecznych organizacji przestępczych działających w tym kraju, słynąca z bezwzględności i okrucieństwa, zajmująca się przemytem broni i narkotyków, a także nielegalnym hazardem, prostytucją, wymuszeniami i haraczami. Autor dopatruje się związków Clintona ze światem przestępczym już w samym fakcie dorastania w miasteczku Hot Springs, gdzie mafia Dixie prowadziła wyjątkowo ożywioną działalność. Być może prawdą jest, że Clinton nasiąknął tamtejszą atmosferą, tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że mafijni bossowie szybko znaleźli się w otoczeniu rokującego szybką karierę polityczną Billa. Pierwszym takim poważniejszym incydentem, który wskazywał na żywe zainteresowanie mafii jego osobą była sprawa z niespotykanym zyskiem na giełdzie, jaki osiągnęła Hillary, inwestując w akcje bydła. Było to w czasie, gdy Clinton był gubernatorem stanu Arkansas. W ciągu dziewięciu miesięcy z 1000 dolarów zrobiło się 100 000 i nawet naukowcy wyliczyli, że gdyby ktoś chciał uczciwie takie pieniądze na giełdzie zarobić w tak krótkim czasie, miałby szansę 1:250 000 000. Hillary się to jednak udało, co biorąc pod uwagę fakt, że nie znała się ona ani na giełdzie, ani na hodowli bydła, było naprawdę nie lada wyczynem. Sprawa ta zresztą ciągnęła się za nimi latami i do dziś wypływa przy każdej nadarzającej się okazji.
I tu dochodzimy do przestępstw dużo większego kalibru, takich, w które zaangażowany był nie tylko Bill Clinton, ale także Biały Dom z ówczesnym wiceprezydentem na czele oraz CIA. Sprawy te zostały nierozliczone, choć dowody w sprawie były bardzo mocne. Chodzi o aferę Iran-Contras (afera dotycząca nielegalnego przemytu broni do Ameryki Środkowej i dozbrajanie tamtejszych rebeliantów, w którą zamieszany był osobiście George Bush senior i inne osoby z administracji prezydenta a także CIA) i przemyt narkotyków na ogromną skalę. Obie sprawy łączy lotnisko Mena w stanie Arkansas. Wielu czytelnikom zapewne jest ono znane z tej przyczyny, że było punktem przerzutowym dla handlarzy bronią i narkotykami. Z miejscem tym związany jest najsłynniejszy amerykański przemytnik narkotykowy Barry Seal, zamordowany w 1986 roku na zlecenie CIA. Seal był kopalnią wiedzy na temat związków CIA i Białego Domu z handlem narkotykami, miał być „kluczowym świadkiem w największym procesie jaki prowadziła DEA (rządowa agencja do zwalczania przestępczości narkotykowej) w całej swojej historii”. Jaka była w tym rola Clintona? „Pod rządami gubernatora Clintona stan Arkansas zmienił się w jedną wielką bazę ciemnych operacji CIA, wspierających rebeliantów Contras…” „Od 1982 roku, kiedy do Mena zawitała operacja Barry’ego Seala, Clintona uczyniono odpowiedzialnym za utrzymanie w tajemnicy istnienia tego punktu przeładunkowego”. Bill wywiązywał się z tego obowiązku całkiem nieźle. Mimo wielokrotnych telefonów, jakie odbierano w biurze gubernatora w sprawie handlu narkotykami na lotnisku Mena na początku lat osiemdziesiątych, sprawa nigdy nie została zbadana przez Clintona. Przed sądem zeznawał, że aż do 1988 roku nic nie widział o tym, co się dzieje na lotnisku Mena, podczas, gdy są dowody na to, że wiedział o tym znacznie wcześniej. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w gronie dobrych znajomych ówczesnego gubernatora był narkotykowy boss Dan Lasater, który był jednym z dwóch sponsorów kampanii Clintona, uwikłanych w handel narkotykami i pranie brudnych pieniędzy, trudno mieć wątpliwości, że Clinton wiedział, roztaczał parasol ochronny nad działalnością narkotykową i że był to dla niego intratny biznes.
Można w tym miejscu zadać pytanie, jak to możliwe, że taka książka mogła się ukazać na amerykańskim rynku skoro padają w niej tak poważne oskarżenia pod adresem najwyższych władz USA czy CIA. Biorąc pod uwagę mafijne metody stosowane przez amerykańskie służby autor powinien obawiać się przecież o swoje życie. Po pierwsze dlatego, że większość podanych informacji jest powszechnie znana, po drugie, żadne z tych przestępstw nie doczekało się pociągnięcia do odpowiedzialności osób najwyżej postawionych. George Bush senior doczekał się natomiast odznaczenia z rąk prezydenta Obamy Medalem Wolności, najwyższym cywilnym odznaczeniem w USA. Tak więc nie tylko nie poniósł odpowiedzialności, ale nadal traktowany jest z najwyższymi honorami. Afera Iran-Contras w najmniejszym stopniu mu nie zaszkodziła, co zresztą zawdzięcza swojemu przeciwnikowi politycznemu Billowi Clintonowi, który broniąc własnej skóry musiał też chronić swojego rywala z partii Republikańskiej.
Zresztą pranie brudnych pieniędzy również jest nieobce Clintonom. Z tym wiąże się sprawa ADFA, instytucji finansowej, stworzonej przez ówczesnego gubernatora Arkansas, oficjalnie mającej na celu udzielanie pożyczek nisko oprocentowanych, poniżej kursu rynkowego. Adresatami były nowo powstałe instytucje, które nie miały szans na otrzymanie kredytu w normalnym banku. Z książki wynika, że ADFA stała się znakomitym miejscem do prania brudnych pieniędzy. Klientem tej instytucji była m.in. firma Park-O-Meter, której jednym z właścicieli był Seth Ward, który posiadał jeszcze jedną firmę, bezpośrednio zaangażowaną w biznes narkotykowy Seala i Lasatera.
Inną sprawą, która ciągnie się za Clintonami również w obecnej kampanii wyborczej jest afera Whitewater. Whitewater Development Company zajmowała się handlem nieruchomościami i Clintonowie zainwestowali w nią, aby sfinansować college dla córki Chelsea. Formalnie przedsięwzięcie okazało się wielką finansową klapą, wielu ludzi straciło w wyniku nieudanych inwestycji nierzadko wszystkie swoje pieniądze. Ilość przekrętów związanych z tym przedsięwzięciem powinna doprowadzić Clintonów za kratki na lata, ci wyszli jednak cało z tej afery.
Seryjny samobójca w otoczeniu Clintonów
Tam, gdzie zorganizowana przestępczość, tam i morderstwa. I tych niestety nie brakło w otoczeniu Clintonów. „Ilość zgonów w wyniku zabójstw, rzekomych samobójstw i dziwnych wypadków w otoczeniu Billa i Hillary, jest zdaniem autora zbyt wielka, żeby przejść nad tym do porządku dziennego. To zjawisko doczekało się nawet specyficznego określenia „Arckancide” (homicide – zabójstwo, suicide – samobójstwo, Arkancide – zabójstwo związane z Arkansas). Dlatego w ostatnim tomie autor analizuje najgłośniejsze i najbardziej niejasne przypadki. Jednym z nich jest „samobójstwo” Vince’a Fostera, przyjaciela Hillary, który miał to nieszczęście, że był człowiekiem godnym zaufania. Ufała mu Hillary i wiele innych osób, które miały nie do końca czyste sumienie (on sam zresztą był umoczony w różne ciemne interesy). Kiedy zainteresował się nimi wymiar sprawiedliwości, w naturalny sposób Foster również znalazł się w kręgu zainteresowania jako ten, który ma dużą wiedzę w sprawie. A ponieważ ośmielił się stwierdzić w rozmowie telefonicznej z Clintonem, że „nie ma zamiaru pójść do więzienia tylko po to, by chronić bandę Bill 'n’ Hill”, w krótkim czasie przyszło mu „popełnić samobójstwo”.
Niewyjaśniona jest także śmierć Jerry’ego Parksa. Wiadomo, że jego agencja ochroniarska odpowiadała za bezpieczeństwo Billa Clintona podczas kampanii prezydenckiej w 1992 roku. Clinton zalegał z zapłatą 60 tys. dolarów za tę usługę jego firmie. Ponadto sam Parks wiedział o wielu seksualnych ekscesach Clintona, które planował w krótkim czasie opublikować. Podobno, gdy dowiedział się z telewizji o śmierci Fostera, powiedział, że ludzie Clintona robią porządki i on jest następny na liście. Od tej pory wychodził na ulicę uzbrojony w pistolet. Niestety we wrześniu 1993 roku został zastrzelony jadąc swoim samochodem w Little Rock.
Clintonowie z pewnością nie zabili nikogo własnoręcznie, ale jest bardzo prawdopodobne, że byli przynajmniej zleceniodawcami części morderstw, w pozostałych przypadkach chronili sprawców. Nie bagatelną rolę w wielu sprawach odegrał niesławny stanowy koroner z Arkansas, Fahmy Malak, którego nieudolność stała się wręcz anegdotyczna, choć powinna raczej budzić przerażenie. Bo co można sądzić o koronerze, który zgon człowieka z odciętą głową nazywa śmiercią z przyczyn naturalnych, a człowieka z pięciokrotną rana postrzałową brzucha nazywa samobójcą? Tego właśnie eksperta medycznego Bill Clinton trzymał z uporem maniaka na stanowisku, pomimo oczywistych „błędów”, popełnionych przez niego w wielu śledztwach. Wnioski nasuwają się same.
Wszystkie te sprawy łączy atmosfera kłamstw i mataczenia ze strony Billa i Hillary Clintonów. I Hillary bynajmniej nie jest tu osobą bez znaczenia. W toku lektury czytelnik zrozumie, jak istotną rolę odgrywa w tym toksycznym, przestępczym związku. Można się pokusić o stwierdzenie, że jest nawet bardziej niebezpieczna niż jej mąż, choć najczęściej pozostaje w jego cieniu. W książce nazwana jest „fixerem” swojego męża, czyli kimś, kto musi naprawiać błędy po swoim nieodpowiedzialnym partnerze, żeby nie wyszły na jaw wszystkie ich przestępcze poczynania. I zdaje się pasować do tej roli znakomicie. Cyniczna, zimna, bezwzględna, potrafiąca kłamać patrząc prosto w oczy, budząca lęk nawet własnego męża, który staje się przy naje potulnym małym chłopczykiem, który z miną winowajcy, skruszony przychodzi do mamy, licząc, że ona to wszystko zrozumie i naprawi szkody. Dlatego wszystkie opinie, padające zarówno z ust zwykłych Amerykanów jak i Donalda Trumpa, jej politycznego przeciwnika w walce o fotel prezydencki, są w kontekście tej wiedzy zupełnie zrozumiałe i uzasadnione.
Pikantnych szczegółów w książce jest tak wiele, że właściwie trudno jest to wszystko zasygnalizować w krótkiej recenzji. To po prostu trzeba przeczytać w całości. Książka jest wciągająca niczym dobry kryminał, zwłaszcza, że słowo kryminał wyjątkowo pasuje do opisywanych historii. Wątpliwe jednak by główna bohaterka trafiła do kryminału, czego szczerze jej życzy kontrkandydat w wyborach prezydenckich Donald Trump i jego sympatycy. Na pewno nie nastąpi to przed październikowymi wyborami i później zapewne też nie. Kto przeczyta, ten zrozumie dlaczego…
Iwona Sztąberek
Victor Thorn – „Hillary i Bill Clintonowie”, (tom I – „Seks”, tom II – „Narkotyki”, tom III – „Morderstwa”), Wydawnictwo WEKTORY, Wrocław 2016
Dzieki za info.Te ksiazke kupie.
Wiedzialem,ze to para oszustow,ale nie wiedzialem,ze w takim stopniu.
Chyba najlepszymi prezydentami USA byli tylko Kennedy i Regan.
Coś nie bardzo rozumiem, afera Iran/Contras była o ile mnie pamięć nie myli w czasie prezydentury RR, a może mylę inną aferę. Ciekawe JAKIE brudy i bródki mają politycy i polityczki (che!he!cha!ha! – polityczki! wicie rozumicie co i kogo mam na myśli?!!!)z Europy za kołnierzami ???? Czy podobne publikacje są możliwe w Europie o Putinie, Hollandzie, Blerze, Cameronie, Tusku,…., itd. itd. ???? Kto się odważy? Czy ktoś ma materiały i dowody na polityków z Europy i z innych kontynentów? I to raczej chodzi mi o obecnie żyjących polityków, a nie tych co są już na Sądzie Wiecznym lub na sowitej emeryturce. Są? Oczywiście, te publikacje to kłamstwa i bzdury, które należy obśmiać i zlekceważyć oraz manipulacja – che! cha! ha! hi! chi! che! chi! ho! he!
Jedyna nadzieja to Trump, wiem że to bufon i bogaty cwaniak, ale wreszcie jakaś alternatywa a nie taka gdy po prawej stronie byli Bushowie czy mormon.
[…] Całość do przeczytania: TUTAJ […]
Czyli wychodzi na to, że House of Cards jest oparty na faktach 🙂
Jak to ktoś wcześniej napisał ?Kennedy najlepszy prezydent ? Ten Kennedy który został prezydentem dzięki protekcji mafii ? Ten Kennedy który podawał się za autora książek, które pisali inni ? Ten Kennedy bawidamek, który jedyne co potrafił to romansować z paniami ?
Właśnie autor tej książki Victor Thorn, „popełnił samobójstwo”
[…] kilka tygodni temu Wydawnictwo WEKTORY. Portal Prokapitalizm.pl opublikowawał w ubiegłym tygodniu recenzję tej książki. Recenzja ta spotkała się z bardzo dużym odzewem Czytelników. Ale co ciekawe, musiała […]
Alez nowosci! Ciekawe tylko dla kogo sa to rzeczy dziwne i zaskakujace. Ameryka to mafia, od gory do dolu. Gl. bossowie siedza w Waszyngton City ktory jest panstwem w panstwie. Tam wydaje sie polecenia co i jak i kto. Drukuja kase z powietrza (FED), urzadzaja zabawy typu 9/11 i ostatnio „krwawe zamachy” w miastach gdzie w rolach glownych mozna zauwazyc zawsze te same postacie. Clintoni to nic innego jak muppet show, wystawka dla schowanych za kotara bossow. Trump jest z tej samej stajni ale przeciez musi byc ktos „rywalem” do prezydenckiego stolka. Tymczasem juz dawno zdecydowano ze „wygra” Hillary. Czy w ogole jakikolwiek prezydent USA byl wybrany w powaznych i uczciwych wyborach? Skoro system wyboru jest niedemokratyczny to jak zakwalifikowac jakikolwiek wybor?
… itp. na Zachodzie – we Francji, w Wielkiej Brytanii, w Belgii, we Włoszech, w Niemczech,…,…itd. rządzą tego rodzaju kanalie, bandziory, łachmyty, dranie i łobuzy, jak to w demokracjach socjalistycznych, a na Wschodzie – w Rosji, w Chinach, na Ukrainie, w obu Koreach, w Wietnamie, w Persji, w Turcji, w Birmie,….,…, itp. komunistycznych demokracjach rządzą same ideały moralne i wzorce etyczne! Prawda? Mamy idealny świat walczących o bogactwa i władzę gangów i mafii. Szczyt hipokryzji i durnoty, ze strony tzw. szarych i zwykłych obywatelów. Dobrze jest jak jest, dla świętego spokoju. Bo zawsze może być (i będzie!!!) tylko gorzej, nigdy lepiej.
[…] Republice Stanów Zjednoczonych” – autorstwa pana Victora Thorna, pod wspólnym tytułem „Hillary i Bill Clintonowie”. Musi to być bardzo ciekawa lektura, bo akurat toczy się kampania wyborcza w LRSZ o wielką […]
Comments are closed.