Lech Wałęsa już jako prezydent Polski został oskarżony o współpracę z PRL-owską Służbą Bezpieczeństwa. Po publikacji listy Macierewicza, zawierającej nazwiska osób współpracujących z SB, przyznał się do tej współpracy. Niemal natychmiast jednak to oświadczenie wycofał.
W powojennej historii Polski wśród znaczących postaci życia politycznego niewiele jest osób, które do dziś wywołują skrajne emocje zarówno u zwolenników lewicowego, jak także prawicowego światopoglądu. Wielcy ludzie bywają małostkowi. Mali ludzie bywają wielcy. A kim jest legendarny przywódca Solidarności, laureat Pokojowej Nagrody Nobla z 1983 roku? Tajny Współpracownik czy ofiara walki o miejsce na kartach historii Polski, Europy i świata?
Kontrowersyjna osobowość
Lech Wałęsa od kilku dekad jest wdzięcznym tematem rozmów, anegdot i badań nie tylko ze względu na przeszłość polityczną, ale również (a może przede wszystkim?) ze względu na osobowość. Zgrabne bon moty, intrygujące przejęzyczenia oraz wywołująca mieszane uczucia pycha stanowią o sile osobowości. O charyzmie, która porywała tłumy podczas strajków, obrad Okrągłego Stołu czy w wyborach prezydenckich, kiedy z Lechem Wałęsą w drugiej turze rywalizował nie Tadeusz Mazowiecki, lecz polityczny debiutant Stanisław Tymiński. Osobowość budząca ambiwalentne odczucia, już w latach 70. XX wieku naznaczona była rysą, którą były oskarżenia kompanów z Solidarności o współpracę ze Służbami Bezpieczeństwa.
Pierwsze poważne oskarżenia, czyli lista Macierewicza
Kwestia domniemanej współpracy Lecha Wałęsy ze Służbami Bezpieczeństwa na forum publicznym po raz pierwszy pojawiła się w 1992 roku. Nazwisko prezydenta z lat 1990-1995 pojawiło się na tzw. liście Macierewicza obejmującą 64 członków rządu, posłów i senatorów, którzy mieliby współpracować ze Służbami Bezpieczeństwa PRL. Na drugiej, dodatkowej liście, znalazły się dwa nazwiska osób o szczególnym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa – Lecha Wałęsy i ówczesnego marszałka Sejmu Wiesława Chrzanowskiego. Obie listy przez znaczną część opinii publicznej zostały utożsamione z tzw. listą agentów.
Opublikowanie listy Macierewicza (wtedy ministra spraw wewnętrznych) spowodowało zawirowania polityczne, których wynikiem było rozwiązanie rządu kierowanego przez Jana Olszewskiego, co nastąpiło w „nocy teczek” (4-5 czerwca 1992 roku). Kancelaria prezydenta wysłała oświadczenie do Polskiej Agencji Prasowej z informacją, że Lech Wałęsa przyznaje się do podpisania dokumentów o współpracę z bezpieką. Oświadczenie to po dwóch godzinach zostało wycofane. I w drugiej połowie XXI wieku niejasną wydaje się być nie tyle kwestia współpracy, lecz jej rodzaj.
Dziś, przeszło dwie dekady od publikacji listy Macierewicza, ewentualna współpraca legendarnego przywódcy Solidarności z SB wywołuje skrajne emocje. To efekt odnalezienia „teczek Kiszczaka” – dokumentów, które bezprawnie przechowywał w domu były zwierzchnik PRL-owskich służb.
Po śmierci Czesława Kiszczaka sprzedaż tych dokumentów zaoferowała Instytutowi Pamięci Narodowej wdowa po generale. Ponieważ zgodnie z prawem nie miała prawa do ich przechowywania, IPN dokonał ich przejęcia. Wśród papierów znalazła się m.in. teczka „agenta Bolka”, zawierająca donosy sygnowane nazwiskiem Wałęsy. Były prezydent neguje autentyczność tych dokumentów, jednak, podobnie jak w przypadku pierwszej reakcji na „listę Macierewicza”, jego działania są niezbyt spójne. Oświadczenia, które Lech Wałęsa składa za pośrednictwem portali społecznościowych są trudne do jednoznacznej interpretacji.