Włochy niebezpiecznie zbliżają się do gospodarczej przepaści. Co prawda tempo wzrostu PKB w tym kraju nie wyróżnia się negatywnie na tle całej strefy euro, ale już inne wskaźniki makroekonomiczne nie wyglądają dobrze. Włochy są na czwartym miejscu wśród najbardziej zadłużonych państw świata (w relacji do PKB), a stopa bezrobocia przekracza średnią UE.
Szczególny niepokój budzi jednak fatalna sytuacja włoskiego sektora bankowego, gdyż kryzys na Półwyspie Apenińskim może uruchomić prawdziwe finansowe tsunami w Europie – ostrzega dr Piotr Łasak, współpracownik Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, ekspert ds. finansów międzynarodowych.
Kondycję włoskich banków można ocenić za pomocą kilku wskaźników. Jednym z nich jest odsetek pożyczek niespłaconych w terminie (tzw. non-performing loans, NPL). Włochy pod tym względem znajdują się w czołówce najgorszych krajów strefy euro (obok Cypru, Grecji, Irlandii i Portugalii). Obecnie już około 20% wszystkich kredytów udzielonych przez włoski sektor bankowy nie jest spłacanych w terminie (średnia w UE wynosi około 6%).
Drugim wyznacznikiem kryzysu są wyniki stress testów, dokonanych przez Europejski Nadzór Bankowy w połowie 2016 roku wśród największych banków europejskich. Bank Monte dei Paschi di Siena okazał się najgorszym bankiem i jako jedyny spośród wszystkich 51 banków poddanych badaniu nie przeszedł pomyślnie testu. Nie najlepiej wypadły też pozostałe cztery włoskie banki, które były poddane ocenie.
Trzecią istotną przesłanką trudnej sytuacji włoskiego sektora bankowego jest wycena akcji. Indeks tego sektora stracił w ciągu ostatniego roku około 50%, natomiast notowania banków Monte dei Paschi i Banco Popolare ponad 80%, a banku UniCredit ponad 60% wartości.
– Momentem przełomowym okazało się referendum dotyczące Brexitu – decyzja Brytyjczyków wywołała szybkie spadki notowań włoskich banków. Zachowania rynku kapitałowego są oparte na argumentach, że Brexit spowoduje ograniczenie wymiany handlowej między Wielką Brytanią a Włochami, co z kolei pogorszy problem złych długów, oraz że skutkiem Brexitu będzie wycofanie depozytów szczególnie z tych banków, których sytuacja jest najgorsza – tłumaczy dr Piotr Łasak.
Jak zaznacza ekspert, proponowane są dwa kierunki ratowania istniejącej sytuacji. Pierwszym jest możliwość skorzystania ze środków zgromadzonych w utworzonym w kwietniu tego roku funduszu Atlante. Jest to prywatna instytucja, która dysponuje funduszami wpłaconymi przez włoskie banki i ubezpieczycieli, a jej celem jest wykup toksycznych aktywów lub akcji zagrożonych podmiotów. Niestety fundusz ten dysponuje niewielkimi środkami – 4,25 mld euro, co jest kroplą w morzu potrzeb, gdyż szacuje się, że już w najbliższych latach włoskie banki będą potrzebowały około 70 mld euro dodatkowego kapitału. Druga możliwość to zastosowanie bailoutu, który wprawdzie jest niezgodny z unijnymi wytycznymi, lecz w wyjątkowych okolicznościach może okazać się jedynym skutecznym ratunkiem. A Włochy są zbyt dużym państwem, by można było je uratować tak łatwo, jak wcześniej Cypr, Grecję i inne kraje tego regionu.
– Decydenci strefy euro mogą więc wkrótce stanąć przed koniecznością szybkich i zdecydowanych działań. Wprowadzone po kryzysie 2008 roku rozwiązania ratunkowe oraz inicjatywy regulacyjno-nadzorcze były jedynie doraźnymi działaniami, mającymi na celu głównie zażegnanie bieżących niesprawności. Obecne problemy poszczególnych instytucji, a nawet całego sektora bankowego, mogą okazać się początkiem o wiele poważniejszego kryzysu – podsumowuje dr Piotr Łasak.
Tekst pochodzi ze strony Klubu Jagiellońskiego…