Trzeba mieć, aby żyć. Własność, czyli prawo do posiadania i korzystania z rzeczy oraz pobierania z niej pożytków to fundamentalne prawo, które chroni podstawy naszej biologicznej egzystencji oraz określa zakres wolności i możliwości rozwoju. Do życia potrzebujemy bezpiecznego schronienia, odzienia i pożywienia oraz wielu innych rzeczy, które służą nam do zaspokajania rozmaitych potrzeb wyższego rzędu.
Zdobywanie rzeczy w cywilizowanym świecie odbywa się w drodze wymiany rozmaitych wartości majątkowych. W zamian za pracę otrzymujemy pieniądze, które wymieniamy na wszystko, czego nam do życia potrzeba. Dobrze zorganizowana i godnie wynagradzana praca jest i zawsze była dobrem o pierwszorzędnym znaczeniu, którego zdobywaniu ludzkość poświęca większość swoich wysiłków w ciągu całego życia. Miliony ludzi migrowało od stuleci i wciąż migruje w poszukiwaniu takich miejsc na ziemi, w których możliwości zdobycia pracy, prowadzenia interesów i bezpiecznego gromadzenia majątku są w danym czasie największe.
Dlatego najważniejszym celem każdej władzy i administracji publicznej — centralnej i lokalnej — powinna być troska o tworzenie jak najbardziej dogodnych warunków dla rozwijania nieskrępowanej przedsiębiorczości gospodarczej. Na poziomie centralnym będzie ona znajdowała swój wyraz przede wszystkim w racjonalnym kształtowaniu przepisów prawa gospodarczego i podatkowego, a na poziomie lokalnym w umiejętnym prowadzeniu polityki przestrzennej i inwestycyjnej. Każda firma prowadzi bowiem swoją działalność w skonkretyzowanym otoczeniu prawnym, w określonej przestrzeni geograficznej oraz środowisku społecznym.
Każdy polityk i urzędnik powinien mieć pełną i nieustającą świadomość, że sektor gospodarczy ma podstawowe znaczenie w strukturze państwa, ponieważ wytwarza realne dobra oraz dostarcza pieniędzy dla sektora gospodarstw domowych i administracji publicznej. Ograniczenie rozwoju gospodarki oznacza obniżenie jakości życia społeczeństwa oraz sprawności funkcjonowania państwa we wszystkich jego sferach. Bez silnej gospodarki nie będzie pieniędzy ani na chleb, ani na własny kąt, ani na wojsko, ani na szkoły, ani na drogi, ani na emerytury i programy socjalne, ani na urzędnicze pensje i poselskie apanaże. Ta prosta i oczywista prawda jest jednak zamilczana lub zakłamywana w politycznym i medialnym jazgocie.
GŁÓWNE SEKTORY W STRUKTURZE PAŃSTWA
Finansowanie wydatków publicznych z kolejnych pożyczek, czyli budowanie państwa socjalnego na kredyt, to prosta droga do utraty suwerenności i nędzy, z której trudno będzie wydobyć się następnym pokoleniom. Prowadzenie spraw państwa za pieniądze z kredytów pod zastaw przyszłych podatków jest bardzo łatwe, natomiast skuteczne wspieranie rozwoju prywatnej przedsiębiorczości gospodarczej wymaga po stronie władzy i administracji sporego wysiłku, a przede wszystkim rozumienia potrzeb biznesu oraz odpowiedniego stosowania właściwych narzędzi prawnych i administracyjnych. Wymaga umiejętności jasnego odróżniania sfery rządzenia od sfery zarządzania, czyli odróżniania polityki ustalania strategicznych celów dla państwa, narodu i lokalnych społeczności od profesjonalnego, operacyjnego zarządzania służbami publicznymi. Trzeba się na tym znać, ale mało który radny, poseł, senator i urzędnik ma o tym jakiekolwiek mgliste pojęcie.
Największym ograniczeniem rozwoju prywatnej przedsiębiorczości jest dzisiaj patologiczny, kolonialny model gospodarczy, w którym nie wszyscy mają równe szanse na prowadzenie swojej firmy lub podjęcie odpowiedniego do swoich umiejętności zatrudnienia. Wolny konkurencyjny rynek, rodzący się w naszym kraju w okresie dwóch dekad z przełomu wieków, został pogrzebany przez polityczno-gospodarcze mafie, które zwarły swoje szeregi szczególnie mocno w ostatnich kilku latach. Procedury zatrudniania są w pełni kontrolowane przez niewidocznych animatorów procesów społecznych i gospodarczych. Szanse na własny biznes lub godną pracę mają tylko ci, którzy związani są z postkomunistycznym układem ustabilizowanym przy Okrągłym Stole — tzw. resortowe dzieci oraz potomkowie tzw. okrągłostołowej reglamentowanej opozycji. Pozostali skazani są na wyzysk, albo poszukiwanie możliwości przeżycia na emigracji.
Patologią jest również utrzymywanie nadmiernej liczby przedsiębiorstw będących własnością Skarbu Państwa. Jak wskazuje wieloletnie doświadczenie, firmy te nie działają efektywnie ponieważ są w znacznej części rezerwuarem politycznych synekur i kosztowną przechowalnią dla nieaktywnych polityków wszystkich opcji. Często niewiele różnią się od tzw. jednostek gospodarki uspołecznionej (j.g.u.), czyli przedsiębiorstw państwowych typowych dla czasów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (PRL). Działają jak wielkie urzędy powiązane między sobą siecią politycznych układów i zależności, a nie wolnorynkowy biznes. Kadra zarządzająca obsadzana jest w tych spółkach nie według kryterium posiadanych kompetencji menedżerskich, ale według stopnia dyspozycyjności wobec rządzącej partii, obdarowanej chwilowo prawem podejmowania decyzji w imieniu Skarbu Państwa. Największy stopień dyspozycyjności zapewnia oczywiście przynależność do tajnych służb, które zachowały swoje post-komunistyczne continuum. Przejrzyste kontrakty menedżerskie nie są praktykowane.
Polacy od stuleci charakteryzowali się pomysłowością, pracowitością i przedsiębiorczością. Na uczciwej pracy w duchu wartości i tradycji cywilizacji łacińskiej, a nie na kolonialnych podbojach i grabieżach zbudowała swoją potęgę Rzeczpospolita. Wielu naszych rodaków zasłynęło swoimi osiągnięciami na wszystkich kontynentach. Jej upadek rozpoczął się wraz z upadkiem dobrych obyczajów w drugiej połowie XVII wieku i z tego upadku do dziś nie może się podźwignąć. Zabrakło w naszej Rzeczypospolitej mądrych i szlachetnych elit. Zabrakło jej klasy politycznej, która traktowałaby swoje posłannictwo jak służbę wobec narodu. Zabrakło elit świadomych tego, że uniwersalne normy etyczne powinny być fundamentem dobrego prawa, a jego egzekwowanie w myśl zasady równości powinno gwarantować bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne, którego ważną częścią jest bezpieczeństwo w obrocie gospodarczym.
Polacy często słyną zagranicą ze swojej pracowitości i błyskotliwej inteligencji, ale pokutuje również utrwalony od stulecia wizerunek Polaka-prostaka, cwaniaka i kombinatora, o wyjątkowo niskim poziomie osobistej kultury — chama pozbawionego godności, gotowego sprzedać siebie, rodzinę i swój kraj za parę groszy oraz możliwość wynoszenia się nad innych uciemiężonych rodaków — za przywilej przynależności do klasy kolonialnych kompradorów, czyli iluzję elitarności. Przedwojenna emigracja z Podhala stała się obiektem szyderstw w formie tzw. Polish jokes. Kolejne fale emigracji — tej z okresu stanu wojennego 1981 oraz tej obecnej — powoli zmieniają ten wizerunek, ale przecież nie w tym rzecz, aby Polak żył i pracował zagranicą.
Polska wciąż marnuje swój ogromny potencjał demograficzny, intelektualny i gospodarczy ze względu na liczne, odziedziczone po komunizmie patologie. Z goryczą potwierdził to Andrzej Duda u progu swojej prezydentury, szczerze wyznając Polakom w Wielkiej Brytanii, że do Polski nie mają jeszcze po co wracać. Komunizm w Polsce jeszcze się nie skończył. Przeciwnie — odradza się po okresie względnego poluzowania w polityce i gospodarce, związanego z niepewnościami okresu ustrojowej transformacji. Sprzyjają temu lewicowe tendencje w Europie i zachodnim świecie. Być może prezydentura Donalda Trumpa będzie miała wpływ na zmianę tego stanu rzeczy.
Likwidowanie wszelkich patologii w polskim modelu gospodarczym powinno być najważniejszym zadaniem odpowiedzialnej klasy politycznej, która zamierza wprowadzać realne, dobre zmiany. Reglamentowanie pracy nie może być narzędziem zastraszania, manipulowania i represjonowania społeczeństwa. Jeśli w sferze gospodarczej nie zaistnieją szybkie, realne zmiany, to Polska nigdy nie stanie się państwem liczącym się w Europie i w świecie. Nie będzie można tutaj ani godnie żyć, ani do czego wracać z emigracji. Państwo, w którym system prawa jest koszmarem, instytucje ochrony prawa (urzędy i sądy) działają tylko teoretycznie, a bezpieczeństwo w obrocie gospodarczym praktycznie nie istnieje, nie ma szans ani na rozwój, ani na przetrwanie. Słowo „Polska” może stać się kategorią historyczną, a atrakcyjną parcelę w centrum Europy przejmą za długi i zasiedlą inne, lepiej dbające o swoje interesy narody.
Robert Werner
Tekst pochodzi z portalu info.peritusnet.eu . Przedruk za zgodą redakcji.
Czy 10 tys. zolnierzy amerykanskich rozkladajacych swoj sprzet na polskim terytorium przybylo by bronic u nas kapitalizmu czy tzw. komunistyczne patologie czyli polskie rzady? Czy rzad PiS to rzad kapitalizmu czy lewicujacej Europy? Prosze o odpowiedz na te dwa bardzo zasadnicze i wazne dla kazdego z nas pytania.
@Waldemar:”Czy 10 tys. zolnierzy amerykanskich …”
Skąd Pan wziął liczbę 10 tys.? Wydaje mi się „wyssana z brudnego palca”:)
Hes(s)- obywatelu badzcie albo rzeczowy albo nie zasmiecajcie forum. Ps. Lepiej miec brudne palce niz brudne sumienie.
Comments are closed.