17 lutego 2017 roku zmarł Michael Novak, amerykański politolog, ekonomista i teolog. Był jednym z tzw. neokonserwatystów (niegdyś członkowie Partii Demokratycznej), którzy wywarli znaczący wpływ na politykę USA za rządów Ronalda Reagana. Propagował wolny rynek i starał się wykazywać, że nie kłóci się on z nauczaniem chrześcijańskim.

W Polsce pierwsze książki Michaela Novaka ukazywały się jeszcze w podziemiu w okresie stanu wojennego, między innymi dzięki Wydawnictwu KURS prowadzonemu przez Stanisława Michalkiewicza i Mariana Miszalskiego. Później, już w III RP, wydawała je oficyna Dominikanów „W Drodze”. Właśnie z jednej z książek Novaka wydanych przez „W Drodze” – „Liberalizm – sprzymierzeniec czy wróg Kościoła” pochodzi fragment, który zamieszczamy poniżej.

*  *  *

Zysk i rynek

I. Zysk

Spore zamieszanie językowe towarzyszy słowu „zysk”. Wielu ludzi myli zysk z podnoszeniem cen. Wskutek tego odruchowo mylą go z gotówką uzyskiwaną z biznesu przez właścicieli lub menadżerów. Sądzą, że duch kapitalizmu polega na „kupowaniu taniej, by sprzedać drożej” i że zyski „wpływają wprost do kieszeni” tych, którzy je tworzą.

Przywódcy religijni muszą zrozumieć, że zysk jest innym określeniem rozwoju. Brak zysku oznacza gospodarczą stagnację lub recesję. W naszych czasach przypuszczalnie połowa wszystkich Amerykanów, których dochód rodzinny przekracza 30 000 dolarów rocznie, pracuje dla rządu, zajmuje się nauczaniem lub działalnością badawczą oraz innymi dziedzinami, które nie przynoszą zysku. Nic dziwnego, że wielu z nich ma niewłaściwe o nim wyobrażenie; nie mają oni doświadczenia w zdobywaniu go w nieprzerwany, twórczy i ryzykowny sposób. W przeciwnym razie zobaczyliby, że zysk stanowi przeważnie koszt wykonania produktywnej pracy. Pewna jego część przeznaczona jest na spłatę kredytów zużytych na uruchomienie interesu. Inną z kolei inwestuje się w udoskonalanie produkcji lub szukanie dla niej nowych rynków. Lwia część zysku przeznaczona jest zatem na ponowne inwestycje. Oczywiście, tylko niewielki jego procent zużywany jest na zapłacenie dywidend pierwszym inwestorom (u których biznes jest zadłużony) oraz na podwyższenie wynagrodzeń. Można powiedzieć, że dywidendy i wynagrodzenia idą „do czyichś kieszeni”, ale dosyć często pieniądze te są także ponownie inwestowane.

Przywódcy religijni mogą odpowiedzieć, że w taki oto sposób „bogaci stają się jeszcze bogatsi”. Jednakże, jak wykazał John Stuart Mill w „Zasadach ekonomii politycznej”, istnieje głęboka różnica między bogactwem i kapitałem. Bogactwo jedynie gromadzone lub konsumowane jest bezproduktywne. Kapitał stanowi tę porcję bogactwa, którą ponownie inwestuje się w działalność produkcyjną. Bogactwo może być społecznie użyteczne, ale nie musi. Wszelako kapitał dostarcza wielu korzyści w postaci nowych miejsc pracy, dóbr, usług, wynalazków i nowego bogactwa. Przysparza środków przeznaczanych zarówno na opłacenie zajęć, które nie przynoszą zysków, jak i na płacenie podatków. Zysk jest także źródłem funduszy przeznaczonych na prowadzenie i wykorzystywanie wyników badań, od których zależy przyszła pomyślność.

Ci, którzy sprzyjają działalności na rzecz wyeliminowania zysków, sprzyjają także siłą rzeczy wstrzymywaniu produkcji nowego bogactwa (to znaczy powstrzymywaniu rozwoju). Jeżeli zaś odpowiadają, że ich pragnieniem jest raczej „uspołecznienie” zysku przez oddanie wszystkich dochodów państwu, wówczas uzależniają system gospodarczy od systemu politycznego. Czy takie uzależnienie służy powszechnemu dobru? Tego rodzaju eksperymenty były już przeprowadzane. Badania empiryczne są pożądane. Czy nie należy jednak rozumieć zysku jako marginesu nowego bogactwa, stworzonego przez rozsądne inwestowanie starego?

II. Rynek

W środowiskach teologicznych słowu „rynek” nadano wiele symbolicznych znaczeń ubocznych. Rynek traktowany jest w kategoriach wiary lub ideologii, zaufania lub nieufności do magii rynku. Ponadto wydaje się, że niektórzy obawiają się rynku; jeżeli pozostanie on wolny i nieskrępowany, sytuacja wymknie się spod kontroli – nikt nie będzie rządził, irracjonalizm i nadużycia rozpowszechnią się, dojdzie do anarchii, a silni będą wyzyskiwać słabych.

Oczywiście nie ma jednego rynku. Istnieje natomiast wiele konkretnych rynków. Rynek domowych komputerów skupia tych, którzy chcą je teraz kupić oraz tych, którzy je wytwarzają i zajmują się ich dystrybucją w celu sprzedaży. Jeszcze niedawno nie było takiego rynku. Rynki bowiem rodzą się i znikają (chociaż antykwariusze utrzymują przy życiu rynki, które już dawno temu wyszły z mody). Niektóre są rozległe, zwłaszcza te, które mają potencjalnie obsługiwać każdą rodzinę i osobę, inne zaś są małe, a ich zadaniem jest w szczególności dostarczanie bardzo drogich lub wysoko wyspecjalizowanych usług. Niektóre rynki łatwo znaleźć lub stworzyć, inne raczej trudno. Istnieją dobra i usługi, które są niezbywalne. Powietrze, choć jest dobrem niezbędnym, nie miało ceny rynkowej w czasach Johna Stuarta Milla, jakkolwiek przewidywał on możliwość jego urynkowienia tam, gdzie go brakuje. Niekiedy słowa „rynek” używa się w znaczeniu metaforycznym, jak w wyrażeniu „wolny rynek idei” lub „rynek przynależności religijnej w społeczeństwie pluralistycznym”. W takich przypadkach nie chodzi dosłownie o to, że ktoś rzeczywiście „kupuje” przynależność religijną. Jednakże nawet zobowiązania natury duchowej muszą być „wymieniane” między ludźmi i podlegać nieskrępowanemu wyborowi: stąd metafora.

Michael Novak

Za pafere.org…

2 KOMENTARZE

  1. Ja rozumiem ze taka Biedronka musi miec zysk ale dwa pytania:
    1. Dlaczego w Biedronce ludzie pracuja za grosze a nie np. za 3000 zl netto na miesiac skoro Biedronka bardzo sie na polskim rynku bogaci i ma pieniadze na pensje?
    2. Dlaczego zysk Biedronki ktory jest gigantyczny jest transferowany w wiekszosci z Polski? Zysk uzyskany na polskim rynku powinien byc kapitalem w calosci inwestowanym w Polsce na rozwoj kraju a przede wszystkim na rozwoj infrastruktury. Gdzie jednak laduje zysk Biedronki skoro nie ma go w inwestycjach w Polsce?
    Jaki sens ma wpuszczanie obcego do wlasnego domu jesli poza ciezka praca za jalmuzne nic dobrego dla domu obcy nie oferuje?
    Prosze o rzeczowe odpowiedzi.

  2. A co na to intelektualni piewcy kapitalizmu z jego wolnoscia rynkowa? Prosze o komentarz do tego materialu:
    http://www.fakt.pl/pieniadze/finanse/biedronka-niemieckie-mieso-w-sklepach/9mj8fmv
    Polscy producenci mięsa są zaniepokojeni, że Jeronimo Martins Polska, właściciel sieci Biedronka, może podpisać umowę współpracy z niemieckim producentem mięsa Tonnies Fleish. Plotki o takim nowym partnerstwie na tyle ich zaniepokoiły, że postanowili wysłać otwarty list do JMP. Czy sieć zrobi wyjątek w swojej polityce zakupowej i zacznie kupować mięso od Niemców?
    Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych i Organizacji Rolniczych (OPZZiOR) wystosowało list do Jeronimo Martins Polska po tym, jak do rolników dotarły pogłoski o tym, że właściciel sieci Biedronka podpisał umowę na dostawę surowego mięsa z niemiecką firmą.
    – Według naszych źródeł, od 01.01.2017 Tonnies Fleish z Niemiec ma być dostawcą na polski rynek surowego, porcjowanego mięsa wieprzowego do znanych, największych dyskontów Biedronki. Czujemy się poruszeni tym, że polscy rolnicy zostaną pozbawieni możliwości sprzedaży trzody chlewnej do polskich zakładów, które tym samym utracą duży rodzimy rynek zbytu dla swoich produktów. Importowane rzekomo mięso będzie oferowane pod brandem własnym Biedronki „Kraina Mięsa”(…) – napisał w oficjalnym liście Sławomir Izdebski.
    Co na to Biedronka? Sieć wielokrotnie wcześniej zapewniała, że kiedy tylko może w pierwszej kolejności współpracuje z krajowymi dostawcami swoich towarów. W szczególności, jeśli chodzi o produkty świeże, które mogą szybko się zepsuć.
    Tym razem również podniesiono ten argument. Maciej Łukowski, Dyrektor finansowy i członek zarządu Jeronimo Martins, podkreśla fakt ponad 20-letniej współpracy Biedronki z polskimi rolnikami, na wielu płaszczyznach, jednak odpowiedź, która padła jest bardzo dyplomatyczna, bo nie pada jasne „tak” lub „nie”. Poniżej przytaczamy fragment odpowiedzi Biedronki na pismo OPZZ:
    „Obecnie współpracujemy z ponad 500 rodzimymi przedsiębiorstwami, a niemal 90% produktów spożywczych w naszym asortymencie to produkty pochodzące od krajowych dostawców. W przypadku świeżego mięsa odsetek ten jest jeszcze wyższy. Oznacza to, że zapytania dotyczące możliwości nawiązania współpracy handlowej są kierowane w pierwszej kolejności do polskich podmiotów. Jedynie w sytuacji, gdy dostawy spełniające takie warunki i wymagania, jak powtarzalna wysoka jakość, konkurencyjna cena, stałe dostawy oraz odpowiednie wolumeny produkcji nie mogą być realizowane przez lokalnych dostawców – szukamy ich alternatywnych źródeł poza granicami kraju”.

Comments are closed.