Terroryzm stał się nieodłączną częścią europejskiej rzeczywistości. Islamskim ekstremistom udało się wykreować atmosferę grozy i strachu, którą odczuwa większość mieszkańców Europy Zachodniej. To niepodważalny fakt. Mimo to zwolennicy multikulturalizmu udają, że nic się nie stało.
Państwo Islamskie rozprzestrzeniło wirus bezwzględnego okrucieństwa i brutalności, który ciągle mutuje się i atakuje umysły niestabilnych emocjonalnie, agresywnych ludzi i transformuje ich w zaburzonych psychicznie szaleńców. Poprawność polityczna nazywa ich terrorystami i mordercami, którzy nie mają nic wspólnego z muzułmańską religią i społecznością. Jednak raczej już nikt w to nie wierzy. Wielu tylko irytują takie stwierdzenia. Ale piewcy multikulturalizmu nie przyjmują tego do wiadomości i nie potrafią przyznać się do porażki. Jedyne, co im pozostało to stosowanie starych technik manipulacji znanych z systemów totalitarnych polegających na nieustannym wpajaniu społeczeństwu, że czarne jest mimo wszystko białe. Ostatnią siłą „multikulti” jest liczba powtórzeń pseudo analiz typu „grypa pochłania więcej ofiar” w przekupionych mediach głównego nurtu w nadziei, że to kłamstwo zostanie powszechnie przyjęte przez ciemny lud za prawdę. Cóż to za żałosny akt desperacji.
Media specjalnie nagłaśniają informacje o terrorystach, który nie prowadzili religijnego trybu życia i nie chodzili do meczetu, aby odciągnąć uwagę od islamu. Chociaż nie wszyscy z zamachowców byli wierzący, to zradykalizowali się oni pod wpływem nawołującego do walki zbrojnej fanatycznego odłamu religii Mahometa, który jest tutaj ogniskiem zapalnym tego pożaru terroru. Jest to ewidentne. Zwrot ” Allahu Akbar”, który jest wykrzykiwany w zbrodniczym amoku podczas bardziej i mniej udanych aktów terrorystycznych zyskał już międzynarodową sławę. Dogania on popularnością nazistowski „Heil Hitler”.
Bez względu na to jaki ktoś jest naiwny i chciałby wierzyć w dystansujący się od przemocy wymiar religii Mahometa, stanu faktycznemu nie da się zaprzeczyć. Islam ma bezpośredni związek z terroryzmem. Jedni oddzielają dżihadystów od muzułmanów. Inni, o bardziej skrajnych poglądach nie widzą różnicy. Z pewnością jest to kwestia do głębszej dyskusji. Najlepszą konkluzją jest dyplomatyczne stwierdzenie, że w stosunku do muzułmanów trzeba kierować się zasadą bardzo ograniczonego zaufania. Zachodnie elity zlekceważyły ją i teraz płacą za to wysoką cenę. Oczywiście należy wykazać się rozsądkiem i przyznać, że nie wszyscy wyznawcy Allaha to niebezpieczni islamiści. Ale wśród nich jest wyjątkowo liczna grupa „czarnych owiec”. Liczniejsza niż wielu się wydaje. Za sprawą bardzo szybko rozpowszechniającej się ideologii ISIS tzw. „dobrzy muzułmanie” negujący islamski radykalizm stają się „zagrożonym gatunkiem”.
Duża część muzułmańskiej populacji zamieszkującej Europę, czy to z pierwszego czy ostatniego pokolenia nie dystansuje się od zamachów terrorystycznych tak jakby sobie tego życzyła zachodnia demokracja. Dwulicowych sympatyków ISIS jest multum w całej Unii. Po „cichu” wpierają oni islamskich radykałów. Walka o władzę i kształtowanie krajobrazu politycznego ekstremalną przemocą jest wpisane w ich system społeczno – religijny. To, że żyją oni teraz na „ziemiach nowoczesnej Unii Europejskiej” niczego nie zmieniło. Nie jest tajemnicą wiwatowanie zwolenników PI po zamachach, ukrywanie terrorystów albo zakłócanie minut ciszy upamiętniających śmierć ofiar. Jakiś czas temu Niemcy w ramach swoich akcji propagandowych próbowali zorganizować wielki marsz przeciwko terroryzmowi w Kolonii, żeby pokazać światu jak wielu muzułmanów potępia ekstremizm. Niestety okazał się on totalnym niewypałem i zgromadził tylko garstkę uczestników. Największa niemiecka muzułmańska organizacja po prostu odmówiła udziału. Te wszystkie wpadki otwartego europejskiego społeczeństwa są bardzo złym prognostykiem na przyszłość.
Elity zachodnioeuropejskie miały sprytny plan. Polegał on na zręcznym wykorzystywaniu biednej i „ciemnej” populacji emigrantów z krajów muzułmańskich. Chodziło o zrobienie z nich nic nieświadomych niewolników pracujących na fortuny elit. Tą tanią siłę roboczą poddawano jednocześnie ciągłemu procesowi sekularyzacji i wpajania zachodniego stylu życia, który miał na celu pozbawienie ich własnych etnicznych korzeni. Establishment myślał, że oni się nie zorientują i podporządkują. Okazało się coś zupełnie innego. Wzrost popularności dżihadu zmienił wszystko. Teraz ci najbardziej zagorzali wyznawcy dosłownych i skrajnych interpretacji Koranu bezlitośnie się mszczą wszelkimi dostępnymi środkami, co pokazują nam nieustannie środki masowego przekazu. Kłamstwa i hipokryzja wielokulturowego społeczeństwa zostały zdemaskowane.
Multikulturalizm nie sprawdza się. Miliony europejskich muzułmanów odczuwają żal do zachodniej cywilizacji. Mają oni kłopoty z asymilacją w tym pełnym szarości systemie społecznym. Sytuacje jak zawsze pogarsza niestabilna sytuacja na rynku pracy, gdzie biali Francuzi czy Hiszpanie mają przewagę w ubieganiu się o lepszą pracę. To potęguje poczucie odrzucenia. Nawet zachodni socjologowie temu nie zaprzeczają i przyznają, że młodzi muzułmanie myślą, że są upokarzani i deprecjonowani przez bogate, liberalne społeczeństwa Zachodu.
Młodzież jest sfrustrowana, a przez to porywcza i buntownicza. Nie podoba jej się ta cała narzucona przez liberalną demokrację wizja świata. Radykalni imamowie doskonale to wykorzystują. Ostatni zamach z Hiszpanii jest tego przykładem. ISIS okazało się na tyle przebiegłe, że w odpowiednim momencie wyczuło tę zmianę nastrojów. Ich „pranie mózgu” jest tak skuteczne, że doszło to sytuacji, że nawet kilku (a może zdecydowanie więcej) rdzennych Europejczyków i Amerykanów nawróciło się na jedyną, słuszną drogę świętej wojny. Niedawno Państwo Islamskie przedstawiło propagandowe video, w którym 10 letni chłopiec z płynnym amerykańskim akcentem grozi Trumpowi. Dziecko rzekomo jest synem żołnierza z USA, nad którego umysłem Islamiści z PI przejęli kontrolę.
Dżihadystyczna ideologia przyciąga jak magnes nie tylko impulsywnych młodych ludzi, ale przede wszystkim prawdziwych patologicznych morderców, którzy dzięki niej usprawiedliwiają swoje bestialskie czyny religijnymi wartościami i nadają sens swojej wypaczonej egzystencji. Dokładnie o to chodziło propagandzistom z ISIS – przeciągnąć na własną stronę zdolnych do wszystkiego psychopatów. W tej materii osiągnęli oni duży sukces. Gdzieś tam w swoich niedostępnych kryjówkach, pomimo nieuchronnego upadku ich pseudo państwa, szyderczo śmieją się z pogrążonych w psychozie strachu Europejczyków, którzy teraz muszą uważać na każda ciężarówkę, która w mgnieniu oka może zamienić zatłoczone miejsce publiczne w scenę masakry rodem z gry komputerowej GTA.
Warto zwrócić uwagę na to, że islamiści są przerażająco pamiętliwi. Jeśli ktoś zadał im ból w przeszłości, to nie zapominają tego wcale. Dla Państwa Islamskiego Europejczycy to ciągle Krzyżowcy, którzy bezprawnie najeżdżają ich ziemię od wieków. Ispiracją dla Az-Zarkawiego, prekursora PI był Nur ad-Din Mahmud Zengi. Władał on w Aleppo i Mosulu i przeszedł do historii jako bohater drugiej wyprawy krzyżowej. Jego wasal, kurdyjski dowódca Saladyn jest wzorem dla wielu współczesnych dżihadystów. Saladyn głosił kazania w Meczecie An -Nuri. W tym samym miejscu Al-Baghdadi w czerwcu 2014 roku proklamował utworzenie Kalifatu.
Mało kto wie, ale Hiszpania również należała kiedyś do muzułmańskiego imperium Umajjadów. A jak wiadomo ziemie islamu nie mogą być w posiadaniu niewiernych. To jest wręcz niepojęte, że ci ekstremiści ciągle myślą o odzyskaniu byłych terytoriów, pałają chęcią zemsty za wyprawy krzyżowe i stosują tamte metody zabijania. Pewien 26 latek w pobliżu pałacu Buckingham próbował zaatakować policjantów mieczem o długości 120cm. To już jest całkowite szaleństwo!
Jedyna pozytywna rzecz jest taka, że chociaż islamscy fanatycy są zdeterminowani, bardzo brutalni i rozsiali dotychczas mnóstwo paniki i niepokoju pośród Europejczyków, to jednak są oni też wyjątkowo nieudolni w tym, co robią. Zamachy nigdy nie kończą się zgodnie z ich planem, bo zawsze coś się nie udaje. Gdyby tylko byli oni w stanie chociażby spełnić połowę swoich gróźb, wówczas co najmniej jedna europejska wielokulturowa stolica już dawno by spłonęła. Dzięki Bogu „żołnierze ISIS” nie są na tyle inteligentni, zorganizowani i wyszkoleni, aby tego dokonać. Używają noży, maczet i samochodów, bo nie potrafią zdobyć prawdziwej śmiercionośnej broni, a antyterroryści ciągle ich wyłapują. Co nie znaczy, że w końcu nie uda im się atak na miarę nowojorskiego 11 września. Może nadejść taki czas, że los będzie im sprzyjał. Zwłaszcza, że wraz z końcem PI pewna grupa dżihadystów z przeszkoleniem i doświadczeniem wojskowym wróciła na Stary Kontynent, żeby pomścić upadły Kalifat. Groża oni, że wojna nie skończy się w Mosulu czy Ar-Rakka, tylko na ziemiach niewiernych. Ostatnie hipotezy są takie, że nowym celem może stać się infrastruktura kolejowa. Ponadto 120 butli z gazem zgromadzonych, ale na całe szczęście nie użytych przez islamistów z Barcelony pobudza wyobraźnie, co może się wydarzyć, jeśli nie popełnią błędów.
Technokraci z Brukseli mają duży problem. Cały Zachód jest zainfekowany islamistyczną zarazą. Od Londynu po Berlin. Przed terroryzmem tłuste lata. Radykalni imamowie mają mnóstwo rekrutów, bo muzułmańskie rodziny są bardzo liczne i pełne zagubionych młodych ludzi. Eksperci i socjologowie twierdzą, ze dżihad w Europie będzie trwał co najmniej pokolenie. Dlatego jedyne co mają dla Europejczyków to rada, żeby się po prostu przyzwyczaili do stanu ciągłego zagrożenia. To skandaliczne stwierdzenie świadczy o całkowitej bezradności rządzących. Multikulti nie zdaje egzaminu i upada na naszych oczach…
Tomasz Batavus
Foto.: pixabay.com
Dawno nie bylo tutaj takich bredni. Islamscy ekstremisci? Ktorzy na dodatek nie sa inteligentni? Jesli ktos juz chce cos napisac to niech najpierw pozna fakty a potem sie napina. Kolejny nietrafiony straszak.
Comments are closed.