„Dlaczego Izrael, przyjazny – podobno – Polsce kraj stawia na szali dobre – podobno – stosunki, walcząc z prawdą i utrwalając łgarstwa? Dlaczego, dlaczego, dlaczego? Dużo pytań – mało odpowiedzi” – pisze na portalu Salon24.pl Wojciech Sumliński.

W artykule Sumliński odnosi się do zgłoszonego właśnie protestu władz Izraela przeciwko wpisaniu przez Polskę do nowelizacji ustawy o IPN zapisu o penalizacji za używanie określenia „polskie obozy śmierci”. Nowelizacja przewiduje nawet 2 lata więzienia za szkalowanie Polski i przypisywanie jej współudziału w mordowaniu Żydów.

Sumliński zastanawia się nad przyczynami takiej reakcji władz Izraela. „Dlaczego zatem wczorajsza informacja o tym, że polski Sejm przyjął ustawę o Instytucie Pamięci Narodowym zawierającą zapisy o ściganiu karnym za oczywiste kłamstwa o rzekomych „polskich obozach śmierci”, wywołała w Izraelu aż takie wrzenie, że aż pani ambasador tego państwa pozwoliła sobie, w imieniu władz swojego kraju, na zanegowanie wprowadzonego przez inne suwerenne państwo oczywistego zapisu oraz na poinformowanie opinii publicznej, iż „rząd Izraela odrzuca tę nowelizację”? Dlaczego zapis broniący oczywistej prawdy, wywołał w Izraelu wściekłość, której wyrazem, są m.in. słowa Yaira Lapida, byłego ministra finansów tego kraju i obecnego posła izraelskiego parlamentu, o tym, że >>istniały polskie obozy śmierci i żadne prawo nigdy tego nie zmieni<<?” – pyta autor artykułu.

Starając się znaleźć odpowiedzi na te pytania Sumliński przypomina, że Polska podczas II Wojny Światowej, od początku do końca była wrogiem Adolfa Hitlera, w przeciwieństwie do innych państw europejskich, i za tę postawę zapłaciła olbrzymią cenę. „Po wygranej wojnie zostaliśmy zdradzeni przez wszystkich i sprzedani w Jałcie kolejnym, tym razem sowieckim, okupantom, czego skutki odczuwamy po dziś dzień – to kolejny fakt. Pomimo wszystkich tych faktów, ktoś (kto?) zadał sobie wiele trudu i mocno pracował nad tym, by przypięto nam łatkę sojuszników Hitlera, podłych „nazistów” współodpowiedzialnych za holokaust Żydów, twórców „polskich obozów koncentracyjnych”, i czy nam się to podoba czy nie, taki wizerunek mamy dziś w świecie” – pisze Sumliński. Autor artykułu z ubolewaniem stwierdza, że przez wszystkie lata, kiedy w światowych mediach – gównie w USA i w Niemczech – stawiano Polaków na równi z niemieckimi nazistami jako współodpowiedzialnych za Holokaust, nie usłyszał nigdy ze strony oficjeli Izraela choćby słowa sprzeciwu przeciwko tym praktykom. Z tamtej strony istniało zatem – jak stwierdza Sumliński – co najmniej przyzwolenie na fałszowanie rzeczywistości i szerzenie kłamstw. Ale czy jednak „tylko” przyzwolenie? – pyta Sumliński po czym stara się odpowiedzieć: „Furia, którą w pewnych kołach w Izraelu wywołała ustawa polskiego Sejmu o karaniu za kłamstwa o rzekomych „polskich obozach śmierci” spowodowała, że maski właśnie spadły i jaśniej widać dziś to, co do niedawna było zakryte – że mogło to być coś znacznie więcej, niż „tylko” przyzwolenie na kłamstwa i że powielanie tych oczywistych łgarstw było po prostu Żydom na rękę. Być może dlatego, że skuteczne – a przynajmniej bardziej skuteczne niż dotąd – zwalczanie kłamstw o Polakach, jako współsprawcach „nazistowskich zbrodni” (o niemieckich zbrodniach nie ma na świecie w ogóle mowy), a zamiast tego pokazywanie polskiego wkładu w walkę z „nazistami” i potwornej ceny, jaką za tę walkę ponieśliśmy, stanowi zagrożenie dla „monopolu” cierpień Żydów, ofiar Holokaustu?”. Dalej autor zauważa: „A może dlatego, że zablokowanie kłamstw i odkrycie przed światem oczywistej dla nas prawdy, mogłoby zaburzyć funkcjonowanie świetnie funkcjonującej maszynerii „przedsiębiorstwa Holokaust”, które właśnie, przy pomocy senatu USA, weszło w decydujący etap walki o zapłatę przez Polskę (w takiej czy innej formie) 65 miliardów dolarów, które w ramach roszczeń miałyby przypaść żydowskim organizacjom zajmujących się edukacją na temat holokaustu? Niewykluczone zresztą, że może chodzić tak o jedno, jak i o drugie”.

Niezależnie od tego jaka jest prawda, Sumliński ocenia, że przyjaźń polsko-izraelska to fikcja. „Choćbyśmy nie wiem, jak bardzo zaklinali rzeczywistość, to przecież gołym okiem widać, że nie ma tu żadnej przyjaźni, a jeśli już, to taka, o jakiej pisał Winston Churchill, premier Wielkiej Brytanii: jeśli mam takich przyjaciół, to nie potrzebuję już wrogów. Fakty są jakie są i, niestety, pokazują, że po tamtej stronie są tylko zimne interesy I dodam – brudne interesy, oparte na zwalczaniu prawdy i szerzeniu kłamstw” – zauważa Sumliński.

Czego autor tekstu oczekuje w tej sytuacji od polskich władz? Przede wszystkim pójścia drogą prawdy. „Od polskich władz i od polskiego rządu oczekuję, iż bez względu na wszystko, bez względu na naciski z takiej czy innej strony, nie zatrzyma się wpół drogi i będzie twardo egzekwować wprowadzone właśnie prawo, i to w stosunku do absolutnie każdego, kto śmie mówić o >>polskich obozach śmierci<<. A jeżeli to oznacza nadwątlenie relacji z niektórymi państwami? Trudno. Być może taka jest cena walki o prawdę. I oby była to ostatnia walka o prawdę w tej najbardziej oczywistej z oczywistych, sprawie” – kończy swój tekst Wojciech Sumliński.

K

Foto.: pixabay.com