Choć ustawa ograniczająca handel w niedzielę na dobre jeszcze nie weszła w życie, już widać, że wkrótce będzie wymagała nowelizacji. Szybkie uchwalanie ustaw oraz ich równie szybkie nowelizacje, stały się chyba ulubionym sportem rządzących.

Na straży przestrzegania zapisów ustawy stoi Państwowa Inspekcja Pracy. To jej kontrolerzy musieli zapomnieć w ostatnią niedzielę o mszy i rodzinnych spacerach. Kursowali od Biedronki do Lidla sprawdzać, czy aby jakiś złoczyńca nie odważył się otworzyć sklepu. Jechałem akurat wczoraj przez małe miejscowości, gdzie portugalski kapitalista wybudował swoje miejsca wyzysku i mogę uprzejmie donieść, że były one zamknięte. Nie wiem, czy kontrolerzy PIP-y tam dotarli, niemniej, jak przystało na porządnego „sygnalistę” informuję, że nie będę występował z wnioskiem o zwrot kosztów za paliwo… Wszystko dla Ojczyzny. Co innego przewodniczący „Solidarności”… Za nic pewnie płacić nie musi, bo robi to za niego związek, więc i o paliwo się martwić nie musi, a i postraszyć może…

Ale dość tych żartów, bo temat w końcu poważny. Osobiście, zawsze miałem nadzieję, że ludzie w Polsce sami dojrzeją do tego, by darować sobie robienia zakupów w niedzielę, ale – jak widać – można się srogo pomylić. Dlatego trochę się nawet ucieszyłem, że PiS zrobił psikusa tym wszystkim hordom niewyżytych zakupowiczów, które szturmowały markety i galerie handlowe akurat właśnie w niedzielę, w dzień, w którym nawet sam Pan Bóg postanowił odpocząć podczas stwarzania świata.Oczywiście szkoda, że rozwiązanie tego problemu musiało się dokonać za pomocą ustawy (i to od razu nadającej się do nowelizacji, mimo że Izrael jak na razie w tej sprawie nie zaprotestował ;), ale cóż – jak wiadomo, w III RP, ustawą można wszystko. Skoro można zakazać używania odkurzaczy, to czemu nie handlu w niedzielę?

Co innego otoczka jaka towarzyszy tej ustawie i aura jaką wokół niej wytwarza Związek Zawodowy „Solidarność”. Zachowuje się ona tak, jakby przyjęła na siebie rolę ZOMO-wca, straszącego wielką pałą-szturmówką każdego, kto złamie jej przepisy. Choć „Solidarność” sama dostrzega niemałą bublowatość ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę, co przejawia się choćby w tym, że nawet ona nie wie, czy np. karać tych,  co „handlują na dworcach”, czy też nie karać, to jednak zapowiedziom o konsekwencjach „łamania przepisów” nie ma końca. No i zachwytom lidera związku, Piotra Dudy, nad PiS-em, który to PiS wreszcie pochylił się „nad problemem”. A że PiS lubi pochylać się nad różnymi problemami, to pewnie jeszcze niejeden zachwyt z ust Piotra Dudy usłyszy. Póki co, „Solidarność” zapowiada, że na razie będzie zwracać się do PIP-y z zapytaniami o interpretację poszczególnych zapisów ustawy, czyli o jednoznaczne określenie, kto i gdzie w końcu może handlować w niedzielę, a kto nie może. Czekają nas zatem tygodnie radosnej urzędniczej twórczości, które i tak zakończą się zapewne nowelizacją…

Póki co, szef „Solidarności” stwierdził, że opozycja broni interesów wielkiego zagranicznego kapitału, natomiast rząd broni zwykłych Polaków. Nie wierzę, że Piotr Duda nie słyszał o niedawnym wsparciu przez rząd dotacją 20 mln zł amerykańskiego banku” JP Morgan, no i niemiecko-chińskiego Mercedesa. Ale to widocznie dla Piotra Dudy nie ma żadnego znaczenia. Ważniejsze pewnie jest, jakby tu zorganizować w tych firmach komórkę związkową.

K

Foto.: pixabay.com