W pierwszej dekadzie XXI wieku Władimirowi Putinowi wyprowadzanie rosyjskiej gospodarki na prostą szło całkiem nieźle. Od kilku lat putinomika pogrąża jednak kraj w stagnacji – przekonuje Chris Miller w książce „Putinomics: Power and Money in Resurgent Russia”.
Rok 2005. Władimir Putin odwiedza Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku. W pewnym momencie gospodarz wizyty pokazuje prezydentowi Federacji Rosyjskiej nietypowy dar od innego Rosjanina: rzeźbę imitującą karabin Kałasznikow, wykonaną ze szkła, wypełnioną wódką. Putin mówi coś do swojego ochroniarza, a ten bez wahania bierze przedmiot w ręce i znika. Wszyscy są skonsternowani. Oto prezydent Putin nakazał kradzież muzealnego eksponatu. Jeszcze przez kilka tygodni nie milkną echa tego zdarzenia. Jaki kraj, taki prezydent…
Czy to prawdziwy obraz Władimira Putina i jego Rosji? Nie do końca – przekonuje w książce „Putinomics: Power and Money in Resurgent Russia” (The University of North Carolina Press, 2018) historyk prof. Chris Miller z Tufts University, analityk Foreign Policy Research Institute. Miller jest znawcą historii gospodarczej Federacji Rosyjskiej z ostatnich dziesięcioleci, kilka lat temu napisał książkę “The Struggle to Save the Soviet Economy”, więc tegoroczne wydawnictwo to już drugie jego podejście do tematu.
Książka Millera zaczyna się zaskakująco. Autor przypomina cytaty z Putina: „Komunizm nie uczynił z Rosji kraju mlekiem i miodem płynącym.” „Komunizm to była ślepa uliczka.” „Kto nie tęskni za ZSRR, ten nie ma serca. Kto chce powrotu ZSRR, nie ma mózgu”. W tym tonie wypowiadał się nie raz i nie dwa Władimir Władimirowicz Putin, prawnik i wieloletni funkcjonariusz KGB, który od sierpnia 1999 roku rządzi Federacją Rosyjską, a to ze stołka prezydenta, a to premiera.
Skoro Putin tak źle wspomina ZSRR, to dlaczego współczesna Rosja powszechnie kojarzy się z korupcją, nepotyzmem, oligarchami i jest potocznie nazywana „stacją benzynową zarządzaną przez gang byłych agentów KGB”? Miller przekonuje, że to skojarzenie jest niemal tak samo słuszne, jak… nieprawdziwe.
Prawda o rosyjskim modelu gospodarczym nie jest bowiem tak prosta i oczywista, jak się wielu wydaje. „Tak, surowce odgrywają wielką rolę w rosyjskiej gospodarce. Tak, byli agenci i funkcjonariusze KGB pełnią ważne funkcje w biznesie. Ale gospodarka rosyjska to nie jest gospodarka neo-sowiecka. Państwo pełni ważną rolę tylko w niektórych sektorach, przede wszystkim w paliwowym i bankowym, w innych – takich jak handel czy nowoczesne technologie – pozostawiając sporo swobody prywatnym przedsiębiorcom” – podkreśla profesor Tufts University. Dziś rosyjska gospodarka to nie tylko wielkie państwowe spółki paliwowe i banki, którym daleko do wysokiej efektywności biznesowej, ale też takie firmy technologiczne, jak Yandex, Vkontakte czy Mail.ru, które na dużym rynku rosyjskim skutecznie rywalizują z Google czy Facebookiem.
Miller zwraca uwagę, że Putin i jego ekipa prowadzili na tyle rozważną politykę gospodarczą, iż Rosja nie skończyła jak Wenezuela. Ten południowoamerykański kraj w dużej mierze zależy od tego, co się dzieje na rynku ropy, jak Rosja. W 1999 roku uchodził za o wiele stabilniejszy, niż nasz wschodni sąsiad. A jednak to wieloletnie rządy Hugo Cháveza skończyły się wielką katastrofą gospodarczą, hiperinflacją i pustymi półkami.
Zdaniem Millera, putinomika od samego początku ma następujące cele (wymienione są wedle doniosłości): utrzymanie władzy, ekspansja rosyjska za granicą, rozwój gospodarczy zapewniający dobrobyt obywatelom Federacji.
By osiągnąć te cele, stosowana jest strategia oparta na trzech filarach: wzmacnianie władzy centralnej, utrzymywanie bezrobocia na niskim poziomie, zezwalanie na w miarę swobodną działalność prywatnego biznesu w sektorach, w których nie dominują państwowe spółki. „Wzmacnianie władzy centralnej jest oczywiście priorytetem, ma pierwszeństwo w przypadku konfliktu wewnętrznego w ramach realizowanej strategii” – podkreśla historyk.
Miller zauważa, że w ramach wzmacniania władzy centralnej Putin od samego początku swoich rządów postawił na stabilizację budżetu Federacji Rosyjskiej. On i wybierani przez niego członkowie jego ekipy – na czele z ministrami finansów Germanem Grefem i Aleksiejem Kudrinem oraz prezesem banku centralnego Siergiejem Ignatiewem – prowadzili bardzo konserwatywną politykę fiskalną i monetarną. Stopniowo uszczelniali pobór podatków (stosując w tym celu m.in. metody wypracowane przez służby – tu przypomina się słynne „przeczesanie” przez rosyjski fiskus firm z Sankt Petersburga) i spłacali długi. Zaprzestali wykorzystywania inflacji jako podatku, stworzyli fundusze stabilizacyjne, mądrze lokowali nadwyżki i rezerwy.
W dodatku mimo uszczelnienia systemu podatkowego, rosyjski fiskus przestał być powszechnie postrzegany jako wróg. Jeszcze w 1996 roku, jak przypomina Miller, w Rosji zamordowano kilkunastu poborców podatkowych. W 2000 roku w przedsiębiorstwach z siedzibą w Moskwie przeprowadzano sześciokrotnie więcej kontroli skarbowych, niż w firmach z siedzibą w Warszawie. System podatkowy został nie tylko uszczelniony, ale też uproszczony: zmniejszono znacznie liczbę podatków, a także wysokość danin (CIT spadł z 43 proc. do 24 proc., wprowadzono liniowy PIT w wysokości 13 proc.).
W pierwszej dekadzie XXI wieku putinomika się sprawdziła: Rosja wyszła na prostą po wielkim kryzysie z roku 1998, a ekipa Putina utrzymała się u władzy. Mało tego, poziom życia przeciętnego Rosjanina bardzo się poprawił, w porównaniu do lat 90. XX wieku – podkreśla Miller.
Problem w tym, jak zwraca uwagę Miller, że putinomika nie została zaktualizowana. Pozostała niezmieniona, ale czasy się zmieniły. „Matka Rosja” niby dba o to, by obywatel miał pracę, ale nie dba już o jego zdrowie czy wykształcenie. Jakość stanowionego prawa pozostawia wiele do życzenia. No i przede wszystkim wciąż powracają demony przeszłości pod postacią korupcji, nepotyzmu (ostatnio przez kraj przetoczyły się wielkie protesty kierowców ciężarówek, bo wieloma autostradami zaczęła zarządzać firma, której właścicielem jest Arkady Rotenberg, były sparingpartner Putina w judo), walki z oligarchami podejrzewanymi o ambicje polityczne, gnębienia mniejszych sąsiadów (zaporowe cła nakładane na wina z Mołdawii jako kara za zbliżanie się do Unii Europejskiej). To wszystko mocno podkopuje zaufanie do państwa rządzonego przez Władimira Putina, pośrednio bijąc także w sytuację gospodarczą – przekonuje prof. Miller.
Na dodatek w Rosję uderzyły mocno sankcje nałożone po aneksji Krymu w 2014 roku, i nie pomogły różne fundusze stabilizacyjne, które zapobiegliwie stworzyła ekipa Putina wiele lat temu.
Autor „Putinomiki” zwraca uwagę, że Federacja wciąż pozostaje państwem mocno zależnym od tego, co dzieje się na rynku ropy. W 1999 roku przychody z podatków ze sprzedaży ropy i gazu stanowiły 10 proc. przychodów podatkowych Federacji, w 2009 roku już około 40 proc., a w 2014 roku aż 50 proc.! Jak zwraca uwagę Miller, Rosja wciąż traktuje sektor paliwowy jako sektor strategiczny, choć rynek gazu już zliberalizowała (działa na nim kilka państwowych i prywatnych firm, które ostro rywalizują).
„Putinomics” to bardzo sprawnie napisana pozycja przybliżająca historię gospodarczą Rosji pod wodzą Władimira Putina. Książkę czyta się szybko, łatwo i przyjemnie, niczym najlepszy kryminał. Pod względem merytorycznym trudno jej coś zarzucić. Nie jest przeładowana danymi ekonomicznymi – kilka zaprezentowanych tabel i wykresów dotyczy najważniejszych aspektów poruszanej problematyki.
Pozycja nie zachwyci jednak znawców Rosji ani ekonomistów. Jest to raczej pozycja dla dziennikarzy czy studentów – swoista piguła informacyjna o putinowskiej gospodarce, łatwa do przełknięcia. Tylko tyle i aż tyle.
Piotr Rosik
Prawda o Rosji jest prosta: Rosja to gigant, ktory nie moze byc mocny i lepszy od USA bo na swiecie nie moze byc dwoch centrow wladzy, tylko jedno centrum. W zwiazku z tym chazarska mafia wymyslila zamach na Romanowow i wprowadzila na polityczny rynek swojego „komuniste” Lenina, a z nim przyjechal pomysl pt. ZSRR. Kiedy juz cala komuna musiala pasc bo chazarom nie byla do niczego potrzebna, wymyslili Rosje pod haslem „Nijaka”, taka jak lajba na wodzie – bez silnika, aby nie jechala do przodu, ale zeby dryfowala, czyli po prostu byla. Do tego pomyslu wprowadzono kolejnych potomkow Romanowow nazywajac ich Putinem i Miedwiediem. Na zmiane bujaja lajba pod nazwa Rosja. Rosja jest ale zawieszona, dryfuje na oceanie, nie tonie, ale tez nie mknie do przodu. Rosjanie sa albo dalej nawaleni samogonem, albo zajeci wyszarpywanaiem czegos dla siebie w namiastce wolnosci polityczno-gospodarczej. Rosja taka pozostanie. Rozbita, bezbarwna, biedna i troche bogata. I o to chazarskiej sitwie w tym wszystkim chodzi. Jak trzeba z Ruskich zrobi sie znow bandytow, a z Putina politycznego i militarnego wroga mimo iz Rosja nie ma zadnej armii a te rakiety na paradach to atrapy. Rosja bedzie tajemnicza, niebezpieczna, skomplikowana i prostacka – w zaleznosci od potrzeby w danej chwili. Jednym slowem – wszystko jest pod kontrola.
Comments are closed.