W minioną sobotę w Mesebergu pod Berlinem kanclerz Angela Merkel rozmawiała z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Na konferencji prasowej Merkel wspomniała m.in. o umowie z Iranem, dotyczącej programu atomowego w tym kraju, której stronami są zarówno Rosja, jak i Niemcy, a z której wycofały się jakiś czas temu USA. Odniosła się też do możliwości wprowadzenia misji pokojowej ONZ na Ukrainie. Być może poruszono kwestię zniesienia w zamian sankcji UE wobec Moskwy.
Dla strony rosyjskiej spotkanie miało duże znaczenie geoekonomiczne. Przede wszystkim miało wesprzeć rozbudowę Gazociągu Północnego, ostatnio krytykowanego m.in. przez prezydenta USA Donalda Trumpa. Ponadto, było to kolejne już spotkanie Putina z przywódcą ważnego państwa Zachodu, które demonstruje odwilż relacji tych krajów z Rosją. Podczas tych spotkań podnoszone są tematy, które pokazują wagę Rosji dla rozwiązywania problemów międzynarodowych, lub są istotne dla relacji bilateralnych. Dowodzi to pragmatycznego podejścia Europy Zachodniej (ale również Trumpa) do Rosji. Jest ona ważnym partnerem w rozwiązywaniu bieżących konfliktów. Przykładowo Rosja zdaje się w coraz większym stopniu stabilizować sytuację w Syrii, a jednocześnie prezydent USA oddaje tutaj pole Moskwie. Jest to również korzystne dla Niemiec, gdyż stwarza szanse dla zakończenia wojny domowej w Syrii i powrotu przynajmniej części uchodźców do ojczyzny. Dlatego Merkel i Putin rozmawiali o planach odbudowy Syrii przy pomocy funduszy niemieckich, być może również europejskich.
Co więcej, Rosja jest coraz bardziej atrakcyjna dla Europy Zachodniej z punktu widzenia rysujących się wyzwań geopolitycznych w przyszłości. Należy bowiem pamiętać, że dotychczasowy ład międzynarodowy przemija, a przynajmniej ulega głębokiej rekonstrukcji. To wszystko prowadzi do wniosku, że następuje stopniowe zbliżenie wielu krajów Europy Zachodniej do Rosji, nie tylko na płaszczyźnie gospodarczej, ale również geopolitycznej. Proces ten przyspiesza w wyniku coraz trudniejszych i mniej przewidywanych relacji Europy Zachodniej z USA.
Wprawdzie niemiecka dyplomacja stara się rozdzielić kwestie współpracy gospodarczej z Rosją od wymiaru geopolitycznego, niemniej jest to zabieg coraz mniej wiarygodny. Zapewnienia Merkel z Mesebergu, że Ukraina powinna w dalszym ciągu odgrywać pewną rolę w tranzycie gazu do UE, mają przede wszystkim łagodzić krytykę oponentów współpracy niemiecko-rosyjskiej. Nie będą zapewne wpływały na politykę Moskwy. Rozbudowa Gazociągu Północnego – nawet jeśli jest dla niemieckiej kanclerz projektem gospodarczym – ma bardzo ważne skutki geopolityczne, zarówno dla Ukrainy, jak i dla Polski. Jest jednym z tych czynników, które strategicznie zbliżają Europę Zachodnią do Rosji. Pokazuje to wyraźnie, że polityka Berlina jest ukierunkowana na „realistyczne” realizowanie interesów gospodarczych, jak również w coraz większym stopniu autonomicznej (tj. niezależnej od relacji transatlantyckich) wizji geopolitycznej. W ramach tej strategii Rosji przypada wyraźnie uprzywilejowane miejsce. Działania retoryczne Berlina, w tym deklaracje dotyczące poszanowania interesów sojuszników lub prawa międzynarodowego, stają się w takich warunkach jedynie osłoną medialną dla pragmatycznego podejścia. Wartości europejskie są w tej polityce traktowane dość instrumentalnie.
Poprawa relacji bilateralnych odbywa się nie tylko w przypadku Merkel, ale również czołowych polityków francuskich, austriackich, włoskich itp. Biorąc pod uwagę ich rolę dla kształtowania polityk UE, w tym energetycznej lub wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, można dojść do wniosku, że należy oczekiwać poprawy wzajemnych relacji strategicznych między UE i Rosją. Interesy geoekonomiczne takich państw jak Polska mogą w tych warunkach być zwyczajnie pominięte. Dotychczasowe wydarzenia świadczą o tym, że polityka Berlina i przynajmniej kilku innych stolic wobec Rosji będą realizowane przy coraz mniejszym uwzględnianiu stanowiska Waszyngtonu, a tym bardziej – Warszawy. Tak będzie bez względu na to, w jak dobrych relacjach będzie polski rząd z innymi krajami UE. Polska będzie więc mogła w coraz mniejszym stopniu blokować zbliżenie obu stron, jednocześnie może być coraz bardziej osamotniona w Unii w krytycznym postrzeganiu polityki rosyjskiej. Być może wymagałoby to przemyślenia dotychczasowej polityki wobec Moskwy, wyzbycia się pewnej naiwności w stosunku do Berlina, wreszcie – zweryfikowania użyteczności instrumentów europejskich dla prowadzenia własnej polityki wschodniej.
Tomasz Grzegorz Grosse
Foto.: NK
Artykuł ukazał się w magazynie „Nowa Konfederacja”. Przedruk za zgodą redakcji. Tytuł pochodzi od redakcji PROKAPA.