Czy od polskich polityków można oczekiwać tego, by mieli wyobraźnię? Wydaje się to karkołomne, zwłaszcza w ustroju demokratycznym, gdzie perspektywa postrzegania rzeczywistości ogranicza się w przedziale „od kadencji do kadencji” – załapać się, dotrwać do końca i – jeśli się da – załapać się ponownie.
Czy można zatem wymagać od naszych „elit”, by ich horyzonty myślowe sięgały dalej niż 4 lata, a same ich myśli kołatały wokół spraw innych niż najbardziej błahe? Powiedzmy, że od parlamentarzystów, którzy są w sejmie tylko po to, by podnosić rękę, tak, jak prezes każe, brać kasę i mieć nadzieję, że znów wpiszą na listę wyborczą – nie, ale od samego prezesa, premiera czy ministrów, czyli „elity elit” – już tak.
Zastanawia się nad tym red. Paweł Lisicki na łamach tygodnika „Do Rzeczy”. W tekście „Pytania o niepodległość i wyobraźnia”, zwraca on uwagę na strategię „opozycji totalnej”, polegającą na straszeniu Polaków polexitem i sugerowaniu przez nią, że polityka partii rządzącej może w konsekwencji doprowadzić do wyjścia Polski z Unii. Zdaniem Lisickiego, straszak ten okazał się w prounijnym polskim społeczeństwie skuteczny, gdyż zmobilizował – w ostatnich wyborach – elektorat do pójścia do urn i zagłosowania przeciwko PiS. Problem polega jednak na tym, że zarówno politycy opozycji, jak i PiS, życia poza Unią sobie nie wyobrażają…
I tu Lisicki zastanawia się, czy z kolei strategia partii rządzącej jest właściwa… Ta refleksja każe redaktorowi naczelnemu „Do Rzeczy” zadać pytanie o niepodległość Polski i jej stosunek do Unii Europejskiej. „Która wartość jest ważniejsza” – pyta Lisicki – „Czy ostateczną formą, którą nadaje sobie naród polski jest jego państwo, czy też państwo polskie jest formą przejściową i tymczasową, która przez Unię zostanie wchłonięta? Czy państwo narodowe się zużyło? Czy polski patriotyzm musi być zawsze tożsamy z przywiązaniem do Unii?”. Autor zastanawia się dalej, co robić np. w sytuacji ewentualnego konfliktu z UE: „Czy gdyby dla tożsamości kulturowej i narodowej Polaków pozostawanie w Unii było zagrożeniem, nie warto by się zastanawiać nad scenariuszem jej opuszczenia? Dlaczego rozważanie takiego projektu, jako jednego z możliwych, musiałoby być myślozbrodnią?”.
Lisicki kontynuuje: „Jeśli myśl o polexicie jest herezją, dziwactwem i niebezpiecznym majaczeniem, a nie jednym z dopuszczalnych scenariuszy przyszłości, polska państwowość traci rację bytu. Ci, dla których polexit jest tak strasznym i niewyobrażalnym złem, mentalnie już polskiej państwowości się wyrzekli. Sami zrezygnowali z podmiotowej zdolności samookreślenia swojego polskiego losu. Uznali, że o wspólnym polskim losie ma decydować ktoś inny”.
Niestety, ten punkt myślenia reprezentują zarówno opozycja, jak i rządzący PiS. Ile razy z ust prominentnych działaczy partii Jarosława Kaczyńskiego, jak i jego samego, słyszeliśmy zapewnienia, że Polska z Unii nie zamierza wychodzić, i że nie widzi swojej przyszłości poza Unią. Paweł Lisicki twierdzi, że, owszem, konfliktu między interesami państwa polskiego i projektem Unii być nie musi. „Co jednak w sytuacji, kiedy on występuje? Co w sytuacji, kiedy np. ceną pozostania w Unii będzie akceptacja coraz bardziej dominującej tam lewicowej, postępowej ideologii? Nie można sobie tego wyobrazić?” – pyta naczelny „Do Rzeczy” i odpowiada: „Ależ można! Co w sytuacji, kiedy ceną za trwanie w Unii będzie rezygnacja z ważnych elementów polskiej narodowej tożsamości?”.
Końcowa uwaga Lisickiego sprowadza się do stwierdzenia, że poważny polityk, taki, który poważnie traktuje polską niepodległość, nie może uciekać od takich pytań. „Musi być sobie w stanie wyobrazić życie Polski poza Unią, nawet jeśli teraz nie jest to korzystne” – kończy swój wstępniak redaktor naczelny „Do Rzeczy”.
PSz
Lisicki jest tak naiwny ze nie wie kto w POlsce pociaga za sznurki? Nie ma kogos takiego jak polski polityk. Kiedy Mieszko I wprowadzil za chazarskie talary chrzescijanstwo do Lechistanu, Polska stala sie kolonia chazarskiej elity. To juz ponad 1000 lat jak w PL nie ma polskich politykow. Ci ktorzy rzadza dzisiaj realizuja rozkazy chazarskich bosow siedzacych w London City, Waszyngtonie DC i Watykanie. Polska jako niepodlegly kraj nie istnieje wiec od setek lat i zastanawianie sie czy ktos mysli o niepodleglosci lub nie jest po prostu strata czasu. Przeciez golym okiem widac ukrainizacje Polski, niekontrolowany naplyw nad Wisle wszelkiej masci stworow ze Wschodu. Za 10 lat ma ich byc ok. 15 mln i kto wtedy w ogole bedzie uzywal nazwy Polska?
Dla uzupełnienia polecam felieton red. Ziemkiewicza „Powiedzmy: Polexit”.
Trwanie w eurokołchozie spowalniającym nasz rozwój, terroryzującym nas i przymuszającym do autodestrukcji
oraz z łaską pozwalającym używać naszych pieniędzy nie
ma sensu w takich warunkach. Potrzebujemy elit a nie tego badziewia i zidiocenia totalnego pasującego jak ulał do Targowicy. Brytyjczycy jakoś potrafią nie tylko wyobrazić sobie niezależność i stanowienie swych praw ale z tego korzystać. Nic nie jest warte zrzeknięcia się wolności. Oby nie przeklinały nas przyszłe pokolenia.
Mysle, ze warto przygotowac sie na wariant istnienia poza UE. Porownanie jednak z Brytyjczykami jest ryzykowne. Zgola inna sytucja ekonomiczna wymusilaby na Polakach wiele lat wyrzeczen /odbudowy zrujnowanej gospodarki, przemyslu, handlu itp/.
Byc moze mlode pokolenie nie zdaje sobie sprawy z wyrzeczen, jakie musialo by poniesc.
Istnieje jeszcze inna mozliwosc-ze UE rozleci sie na skutek zlej organizacji, braku porozumienia miedzy czlonkami,slabego kierownictwa. Wtedy…
Panie Pawle,w dużych i średnich miastach PIS nie przegrał wyborów z powodów polityki państwa,tylko dlatego że w XXI wieku co niektórzy włodarze miast lub kandydaci na tych włodarzy zabraniali ludziom,zupełnie jak za czasów średniowiecznej inkwizycji oglądania filmu kler,że rząd autorytarnie wielu z nich zmienił nazwy ulicy w ramach dekomunizacji,miastowi nie pozwolą się panoszyć to ich miasta ich ulice i ich kina,w skali finansowej i gospodarczej polityka rządu jest sensowna,natomiast polityka międzynarodowa jest naznaczona wieloma zależnościami głównie od USA co przekreśla dobre korzystne interesy z obozem zwalczanym przez Jankesów,polityka musi być korzystna dla kraju jeźeli opłaca się interes z USA to go robimy,jeźeli nie to nie,jeżeli opłaca się interes z Rosją,Niemcami,Iranem czy Chinami to go robimy a jeżeli nie to nie,oczywiście uwzględniam sytuacje geopolityczną i pewne zależności naszego kraju od obozu aliantów,jednak mogłoby być o wiele lepiej,tylko my w całej UE nie mamy jeszcze zniesionych wiz do USA podejrzewam że prędzej niż Polska dostaną je Rumuni i Bułgarzy.
Panie Pawle musi zrozumieć Pan że polityka samorządowa a polityka krajowa to dwie różne sprawy,w samorządzie chodzi głównie o infrastrukturę,życie społeczne,kulturowe,samorząd i UE to dwa przeciwległe bieguny,i jeżeli rząd pozbawi mandatu prezydentów miast z 70-cio procentowym poparciem w następnych wyborach samorządowych w miastach ponieśli jeszcze większą klęskę,ograniczenie kadencji lubianych i cenionych gospodarzy miast to takźe cios w wyborców,ponieważ to wyborca chce decydować kto tym prezydentem ma być,kiedyś król rządził całe życie i ludzie byli zadowoleni,dlaczego teraz ktoś ma władać miastem tylko góra 10 lat pomimo faktu że miasto lub wieś stoi za nim murem to jest uderzenie bardzo mocne w demokrację samorządową i ludzie tego PiS-owi nie zapomną,to wyborca ma decydować o kadencji włodarzy miast i wsi,zmianie lub nadanie nazw ulicom i placom,na Boga nie można zabraniać oglądania filmów czy przedstawień,tak właśnie było za komuny,komuniści decydowali bez patrzenia na wolę ludzi o nazwach ulic i placów,o tym co można oglądać w kinie i telewizji a co nie,ile kadencji ma władać miejscowością burmistrz lub prezydent,jeżeli w tych kwestiach nic się zmieni to PIS wygra tylko wybory parlamentarne ze względu na sensowną politykę finansowo – gospodarczą ale w wyborach samorządowych w miastach większych i mniejszych odniesie spektakularną klęskę,przecież doskonale wiadomo że prezydent miast choćby był nawet wrogiem UE nie jest wstanie doprowadzić do polexitu a gdyby był wielkim euroentuzjastą nie jest wstanie ustanowić jako jednostki monetarnej choćby na terenie kraju waluty euro,jeżeli rząd tego niezrozumie to nigdy nie zdobędzie miast.
Pierwsze słyszę, żeby ktoś zabraniał oglądania „Kleru”, jakby było czego, bo film nie jest nawet średni, co dopiero prawdziwy.
Jeśli chodzi o lata wyrzeczeń, żeby coś zbudować to wiem z własnego doświadczenia, że się to opłaca, tylko mądrze i z głową. Oczywiście nie porównałem Polski do Brytanii w sensie ekonomicznym, bo Brytania jest lata świetle do przodu i ma Commonwealths bezproblemowo w zasięgu. Unia nic nie daje z darmo i Anglia to wie.
Comments are closed.