Zdaniem wielu polskich patriotów, emeryci z groteskowej opozycji wielokrotnie pokazali swoją hipokryzję. Pomimo że non stop manifestują w obronie demokracji i Konstytucji, to można odnieść wrażenie, że najchętniej wprowadziliby (faszystowski z ducha) lewicowy reżim i odebrali swoim przeciwnikom możliwość udziału w życiu politycznym.
Przykładem tego, jak antyPiS wbrew swoim deklaracjom zdaje się nienawidzić demokracji, wolności słowa, prawa do zgromadzeń, są nieustanne blokady legalnych zgromadzeń urządzane przez emerytów z groteskowej opozycji. Aktywiści antyPiS odmawiają prawa do wolności słowa i zgromadzeń nie tylko narodowcom chcącym oddać hołd polskim bohaterom (przypominam blokady narodowych marszu ku czci Żołnierzy Wyklętych, powstańców warszawskich i wielkopolskich, bohaterów 1920 roku, czy Marsz Niepodległości), ale też ataki na miesięcznice smoleńskie organizowane przez PiS.
Prawdziwi zwolennicy demokracji szanują demokracje, wolność słowa i zgromadzeń, prawo do startu w wyborach i do głosowania, nie tylko swoich sojuszników, ale i przeciwników. Groteskowa opozycja akceptuje jednak tylko specyficzną demokracje, w której prawo do udziału w wyborach mają tylko dziś tęczowi towarzysze, a nie (prawicowi, katoliccy czy narodowi) reakcjoniści. Widać więc, że czerwone klimaty podlane sosem przeświadczenia o własnej wyższości etnicznej dalej obecne są w tym lewicowym środowisku.
Na łamach kierowanego do sympatyków groteskowej opozycji portalu OkoPress ukazał się artykuł „Europejsko-Wiosenny Sejm kobiet i Narodowo-Prawicowy mężczyzn. Schowaj mężowi dowód” autorstwa Piotra Pacewicza (naczelnego portalu Oko, sekretarza Bronisława Geremka przy okrągłym stole, współzałożyciela i wicenaczelnego „Gazety Wyborczej”).
Artykuł sam w sobie nie jest bulwersujący, bulwersujące jest jego żartobliwe przesłanie o „chowaniu dowodu” przeciwnikom politycznym, kreujące, w moim odczuciu, atmosferę przyzwolenia na odbieranie prawa wyborczego, praw i wolności politycznych, przeciwnikom politycznym lewicy. Przesłanie, w moim odczuciu, z ducha faszystowskie, doskonale okazujące, dostrzeganą przeze mnie realną nienawiść środowiska groteskowej opozycji do demokracji, Konstytucji, praw i wolności obywatelskich, wbrew głoszonym przez to środowisko frazesom, które w zetknięciu z realiami są bez pokrycia. Oczywiści zdaje sobie sprawę, że moich odczuć lewicowcy w swoim mniemaniu nie podzielają, zapewne ich zdaniem ich działalność jest zgodna z demokracją i może stanowić wzór moralności. Z doświadczenia wiem, że wszyscy chcą dobrze, choć dobro robione przez komunistów, nazistów czy lewicowców wychodzi ludziom bokiem.
Z artykułu wynika, że według badań preferencji politycznych kobiet i mężczyzn, „Sejm wybrany przez kobiety byłby zdominowany przez demokratów z Koalicji i Wiosny (razem 257 mandatów), bez korwinowców, narodowców, z malutkim Kukiz’15. Męska wersja Izby to 262 mandaty dla PiS wspartego silnym Korwinem (47) i Kukizem (41)”.
Według lewicowego publicysty „analiza wyników […] sondażu […] wskazuje na to, że Polki i Polacy chcieliby żyć w innych krajach”. Według badań bez podziału na płcie 34% dostałby PiS, 33% Koalicji Europejskiej (czyli PO, Nowoczesna, SLD, PSL, i pewnie Razem Petru), 12% Wiosna, 8% Kukiz, 6% wolnościowcy Korwina z narodowcami.
Z podziałem na płcie, na PiS chce głosować 36% kobiet i 32% mężczyzn, na KE 36% kobiet i 30% mężczyzn, na Wiosnę 15% kobiet i 9% mężczyzn, na Kukiza 6% kobiet i 10% mężczyzn, na wolnościowców i narodowców 1% kobiet i 11% mężczyzn.
Z wyliczeń lewicowego publicysty wynika, że „Sejm kobiet byłby zdominowany” przez lewice, czyli KE i Wiosnę z 257 posłami. PiS w takim sejmie miałby 189 mandatów, a Kukiz’15 tylko 13 mandatów. Do „sejmu kobiet” nie weszliby narodowcy i wolnościowcy. Zaś „Sejm według mężczyzn daje PiS nieco mniej (174 mandaty) kosztem dwóch prawicowych skrajności: narodowo-populistycznego Kukiz’15 (41) i antyeuropejskiego zwolennika liberum veto Korwin-Mikkego (47). Razem trzej panowie K. mieliby bezpieczne 262 mandaty, ale rządzić mogliby tylko w trzech (…). Warto tu dodać, że blok KORWIN opisany w sondażu jako koalicja z Ruchem Narodowym może zyskać dodatkowe wsparcie wyborców-fundamentalistów spod znaku Kai Godek, która do niego dołączyła”.
Według lewicowego publicysty „polska polityka jest zdominowana przez mężczyzn” i jest to niewątpliwie prawda, która absolutnie nie tłumaczy odmiennych preferencji kobiet i mężczyzn, np. większego poparcia kobiet dla Wiosny niż dla narodowców. Zdaniem Pacewicza, niskie notowania Korwina i Kukiza wśród kobiet wynikają z tego, że politycy ci wyrażają „skrajnie szowinistyczne i mizoginiczne treści. Mówiąc prościej – obrażają i poniżają kobiety”.
Kuriozalne jest stwierdzenie, że „z punktu widzenia prodemokratycznej części opinii publicznej należałoby sobie życzyć jak największej frekwencji wśród kobiet i jak najmniejszej wśród mężczyzn”. Wbrew bredniom lewicy wyrazem demokracji jest to, że sejm jest reprezentatywny dla wszystkich obywateli, tych, z którymi lewicowy publicysta się zgadza, jak i tych, z którymi się nie zgadza. Niedemokratyczny jest sejm, w którym znacząca część społeczeństwa nie ma swojej reprezentacji, np. sejm w którym mężczyźni nie mieliby swojej reprezentacji. W takiej logice Pacewicza widać, moim zdaniem, jak lewica gardzi zasadami demokracji.
Przejawem rzekomych uprzedzeń wobec kobiet Pawła Kukiza ma być to, że wyśmiał on brednie wygadywane przez szpetną działaczkę lewicy, która ośmieszyła się swoimi oskarżeniami pod adresem Marka Jakubiaka, że ten ją molestował seksualnie. Kukiz został oskarżony przez Pacewicza o rzekomy sprzeciw wobec aborcji (co nie jest prawdą, Paweł Kukiz jest przeciwny, podobnie jak PiS, naruszania kompromisu aborcyjnego). Według lewicowego publicysty „przemocowy – na poziomie symbolicznym – stosunek Kukiza do kobiet jest silnie nasycony męskimi stereotypami dominacji i fantazjami na temat kobiecej seksualności. Łączy się z odebraniem praw reprodukcyjnych”. Zdaniem Pacewicza stosunek Kukiza do kobiet „wyraża się zatem w postaci wulgarnych ekscesów, w których kobieta okazuje się tą głupią, a sfera kobiecej seksualności bywa opisywana tak, jak zrobiłby to supermen w najgorszym wydaniu”.
W opinii redaktora OkoPress „u Korwin-Mikkego […] narracja jest z gruntu podobna, ale usystematyzowana: miejsce kobiety zostaje zdefiniowane w roli podrzędnej nie tylko seksualnie, ale i intelektualnie »kury domowej«. Europoseł deklaruje czasem odebranie kobietom czynnego prawa wyborczego. Korwin jest gwiazdą Internetu (choć obecnie przegrywa tu z Biedroniem) i w sieci można znaleźć sporo zestawień „wypowiedzi Korwin-Mikkego, które wstrząsnęły światem”.
Warto wskazać na szokujący brak rzetelności Pacewicza. Jego zdaniem Biedroń jest bardziej popularny niż Korwin w internecie. W rzeczywistości profil Korwina na Facebooku lubi 749.000 osób, profil Biedronia 516.000. Widać więc, że według lewicowej matematyki 516 to więcej niż 749.
Pacewicz pisze dalej, że „to mężczyźni odpowiadają za sukcesy radykalnych prawicowych propozycji, kobiety są bardziej wrażliwe na praworządność i zasady demokracji i częściej wybierają partie demokratyczne”.
Komentując tą brednię warto wskazać, że zdaniem lewicy, gdy wyborcy głosują demokratycznie na demokratycznie działające partie nielubiane przez lewice, to nie jest to demokracja. Według lewicy demokracja ma tylko miejsce wtedy, gdy wyborcy głosują na lewicowe partie. Lewica definiuje, w moim odczuciu, tak samo demokracje, jak inni lewicowcy (komuniści czy naziści), którzy uważali, że prawdziwa demokracja ma miejsce, wtedy gdy tylko oni biorą udział w wyborach i władza do nich należy.
W opinii Pacewicza przykładem rzekomego męskiego antydemokratyzmu i braku praworządności było to, że „w prezydenckich wyborach 2015 roku Bronisław Komorowski przegrał z Andrzejem Dudą głosami mężczyzn, wśród kobiet minimalnie wygrywał”.
Według lewicowego publicysty sympatia kobiet dla Wiosny jest zrozumiała „z uwagi na silnie prokobiecy program Biedronia, jak na polskie warunki – wręcz radykalny (zwracaliśmy uwagę, że Wiosna tylko chce przenieść do Polski obowiązujące w niemal całej UE prawa człowieka, w tym praw kobiet). Ważnym motywem przechodzenia kobiet z Koalicji do Biedronia jest z pewnością kwestia praw reprodukcyjnych”.
Zdaniem Pacewicza „rezerwa kobiet wobec twardej polityki narodowo-konserwatywnej, zwłaszcza w wersji Kukiza i Korwina/narodowców, oznacza niechęć do tego typu brutalnej narracji lub większą otwartość kobiet na bardziej liberalne sposoby urządzania życia społecznego”.
Wyniki wyborów omawiane przez publicystę OkoPress wskazują, moim zdaniem, na sukces prasy niemieckiej, która zdominowała rynek prasy dla kobiet i kształtuje przeświadczenie wielu czytelniczek o tym, co jest właściwe, a co nie. Widać więc, że Niemcy w Polsce, zgodnie z instrukcjami zawartymi w „Sztuce wojny”, osłabiają Polskę poprzez szerzenie demoralizacji lewicowej w swoim popularnych mediach. Sytuacja taka zmusza polskich patriotów do aktywności medialnej skierowanej do kobiet, bo tylko siły patriotyczne działają w interesie kobiet i całego narodu. Lewicowe propozycje skupiające się na mordowaniu dzieci nienarodzonych i szerzeniu demoralizacji, nie są niczym wartościowym ani dla kobiet, ani dla całego narodu.
Jan Bodakowski