Czy najbliższe wybory do Parlamentu Europejskiego mogą rzeczywiście doprowadzić do zmiany politycznej w UE? Choć może się to wydawać mało prawdopodobne, to jednak badania sondażowe przywołane przez dziennik „Rzeczpospolita” dają na to pewną nadzieję.
Dziennik powołuje się na badania przeprowadzone w kilku państwach Unii. Pytanie zadane respondentom w Niemczech, Francji, Włoszech, Hiszpanii, Austrii i w Polsce brzmiało: „Co czujesz, gdy myślisz o sytuacji w swoim kraju?”. W państwach tzw. starej Unii opinie są w większości negatywne. We Włoszech świadczyć o tym może chociażby wynik ostatnich wyborów do parlamentu krajowego, gdzie zwyciężyły partie sceptyczne wobec dotychczasowego modelu integracji europejskiej, które następnie utworzyły rząd. We Francji trwają protesty tzw. żółtych kamizelek, podczas których negatywne opinie na temat UE również są podnoszone. W Austrii rządzi ekipa niezbyt lubiana przez biurokratów z Brukseli, natomiast w Niemczech coraz większą popularność zdobywa krytyczna wobec obecnej sytuacji Alternatywa dla Niemiec.
Z badań wynika, że w Polsce 35 proc. respondentów odczuwa „rozczarowanie” sytuacją w kraju, 32 proc. czuje niesmak, a 27 proc. wściekłość. Za szczęśliwych uważa się jedynie 3 proc. Polaków. Największy odsetek szczęśliwców odnotowano w Austrii, bo aż (?) … 6 proc.
„Rz” przywołując wyniki sondażu stwierdza, że droga dla „populistów” w poszczególnych krajach jest otwarta, o ile politycy obecnie sprawujący władzę nie odczytają właściwie i na czas tych nastrojów. Ale zanim uniosceptyczna prawica, np. w Polsce, popadnie w przedwyborczą euforię, dobrze, by miała ona świadomość, iż ludzie zwykle lubią gorzej oceniać swoją sytuację, aniżeli wygląda ona w rzeczywistości. W Polsce sytuacja jest o tyle skomplikowana, że unioentuzjastyczne PiS zaliczane jest przez elity UE oraz usłużnych im dziennikarzy, do ugrupowań „anty-europejskich”. I jeśli PiS najbliższe wybory do PE wygra, wszyscy oni grzmieć będą, że w Polsce zwyciężyła „populistyczna prawica”.
Przed autentycznie uniosceptyczną koalicją narodowców, wolnościowców, pro-liferów, liroyowców i braunowców stoi spore wyzwanie. To właśnie oni muszą właściwie odczytać nastroje ludzi, a potem przekonać ich do siebie. Wybór PiS-u – o innym badziewiu nie wspominając – konserwuje obecny stan. Zadanie jest trudne, ale nie niewykonalne. Ten z koalicji pro-polskiej, który to spartoli, powinien spłonąć na stosie, a przynajmniej spalić się ze wstydu i bezpowrotnie zniknąć z polityki.
PSz
Redaktor nadal wierzy w Mikolaja i bociany przynoszace dzieci. Ciagle nie rozumie, ze w Polsce rzadzi chazarska mafia (jak niemal wszedzie na swiecie) i ze tzw, opozycja to rowniez chazarskie wydmuszki a ludzie ja tworzacy to agenci tej sitwy, przez nia wyszkoleni i oplacani. Bo najlepsza opozcja to opozycja WLASNA, calkowicie kontrolowana i tak sterowana aby bylo zamieszanie z ktorego na koniec nic dobrego dla naiwnego ludu nie wyniknie. Ilez to juz lat niejaki Korwin robi nadzieje i na koniec zostaje w tym samym punkcie, z jakiego wychodzil. Mimo tego nadal pokana masa slepych idzie za nim. Koalicja narodowo-wolnosciowa to nowy pomysl agentury chazarskiej na to, aby nic sie w Polsce nie zmienilo, a jedynie gotowały emocje i nadzieje…Zalozymy sie Redaktorze o to?
Comments are closed.