Jakże przykro patrzeć, jak pod władzą szajki wywodzącej się z komuszych tajnych służb wojskowych i bezpieczniaków, Polska z roku na rok, a właściwie już z miesiąca na miesiąc, coraz bardziej się pogrąża.

Szajka dobierając sobie zaufanych rozmówców przy okrągłym stole, przy ich pomocy zapewniła sobie nie tylko kontrolę kluczowych pozycji w gospodarce, ale, dzięki agenturalnej sieci – również decydujący wpływ na tubylczą scenę polityczną. Nie byłoby w tym może nic specjalnie złego, bo nie tylko w Polsce punkt ciężkości władzy już dawno przeniósł się z organów konstytucyjnych do razwiedkowych mafii, gdyby nie to, ze w odróżnieniu od takiej na przykład razwiedki rosyjskiej, niemieckiej, czy izraelskiej, szajka okupująca od 1944 roku nasz kraj, w nosie ma Polskę i polski naród. Patrzy tylko, jakby tu Polskę jak najszybciej rozkraść, przechodząc w międzyczasie na służbę każdego, kto zapewni im bezpieczeństwo. W rezultacie Polska penetrowana jest przez wywiady państw trzecich na wylot i trzy metry w głąb ziemi, zaś agentura wpływu w konstytucyjnych organach państwa, mediach i środowiskach opiniotwórczych nie tylko wykonuje w podskokach rozkazy swoich mocodawców, ale również usypia opinię publiczną, kierując jej zainteresowanie w stronę spraw zupełnie pozbawionych znaczenia.
Żeby się o tym przekonać, wystarczy porównać liczbę publikacji poświęconych świętokradztwu popełnionym na tak zwanej „legendzie” byłego prezydenta naszego państwa Lecha Wałęsy, z liczbą publikacji poświęconych deklaracji Ronalda Asmusa, że nowi członkowie NATO nie są tak samo chronieni przez Pakt, jak członkowie starzy. Ronald Asmus był zastępcą sekretarza stanu do spraw europejskich za kadencji prezydenta Clintona, a teraz jest w Brukseli dyrektorem wykonawczym od strategicznego planowania, więc coś tam musi wiedzieć, zwłaszcza, że oprócz angielskiego zna biegle język niemiecki, a francuski i rosyjski trochę gorzej. Przypomina to historię, jak w latach 50-tych gazeta francuskich komuchów „L’Humanite” napisała, że w cudnym raju nie było łagrów. Wytoczono jej proces, a że zgłosiło się mnóstwo świadków ze wszystkich możliwych narodowości, sąd potrzebował wielu tłumaczy. Do sekretarza sądowego, którym był garbusek Żyd, zgłosił się również cierpiący na brak gotówki Karol Zbyszewski. Na pytanie, jakie zna języki, zaczął wymieniać prawie wszystkie. – No a jidysz – zapytał sekretarz? – Jidysz nie – odparł Zbyszewski. – Ja rozumiem – pokiwał głową garbusek. – Pan zapomniał.
Więc deklaracja Ronalda Asmusa, zwłaszcza w kontekście serdecznych rozhoworów, jakie w Londynie odbył z rosyjskim prezydentem Miedwiediewem prezydent Obama, o którym wcześniej mówiono, że za przychylność ruskich szachistów dla amerykańskiej wyprawy na Iran gotów byłby to i owo im sprzedać powinna wzbudzić szczególne zainteresowanie naszych mężyków stanu. Dodatkowym bowiem powodem takiego zainteresowania jest bowiem również program rozbrajania państwa, zapowiedziany przez ministra Klicha, mniejsza już o to, czy z inicjatywy własnej, czy w ramach zadań zleconych. Tymczasem nic z tych rzeczy. Zgodnie z instrukcją oficerów prowadzących, czołowi komentatorzy ustalili, że w razie czego, polskich granic, a już specjalnie – granicy zachodniej, będzie do ostatniej kropli krwi broniła Bundeswehra. Zatem, oprócz „bąka” byłego prezydenta naszego państwa Lecha Wałęsy, najważniejszą sprawą stała się przyczyna, dla której minister Radosław Sikorski nie został I sekretarzem NATO, a zwłaszcza – przyczyna, dla której nawet pan prezydent Kaczyński poparł był Duńczyka Rasmussena. Szef klubu parlamentarnego PO poseł Chlebowski dał do zrozumienia, że to dlatego, bo prezydent Kaczyński był pijany. Jak mógł to spenetrować siedząc w Warszawie – tego oczywiście nie wiemy, ale to doprawdy drobiazg w porównaniu z proroctwami, jakie wspierają polskie MSZ pod kierownictwem ministra Sikorskiego. Oto w piśmie do prezydenta datowanym na 2 kwietnia, znalazła się informacja, że 3 kwietnia zgłoszona została kandydatura premiera Danii. Omnia principia parva sunt, co się wykłada, że każde początki są skromne, więc nic dziwnego, że i minister Sikorski na razie prorokuje z wyprzedzeniem zaledwie jednego dnia. Ale spokojnie – trening czyni mistrza, więc jeszcze parę proroctw i minister Sikorski wkrótce tak się wyrobi, że przepowie nam nawet datę kolejnego rozbioru Polski, który chyba jest już przesądzony?
Tymczasem tajny współpracownik w Waszyngtonie raportuje, że prawdziwą przyczyną porażki ministra Sikorskiego były nie tyle nawet zbyt częste zmiany barw politycznych, co towarzyszące im emocjonalne zaangażowanie. Oto w grudniu 2005 roku minister Sikorski, jeszcze jako szef resortu obrony narodowej daje do zrozumienia swoim amerykańskim rozmówcom, że Platforma Obywatelska to ludzie z kryminalną przeszłością i w ogóle – wyjątkowy Scheiss, co to wysługuje się każdemu. Amerykanie przyjęli do do wiadomości, ale tym większe było ich zgorszenie, kiedy minister Sikorski, już jako szef resortu spraw zagranicznych, zaczął ich przekonywać, że Platforma, to jest sam najlepszy cymes, natomiast PiS – uuu, to „wataha” nadająca się tylko do „dorżnięcia”. Oczywiście nie mrugnęli nawet okiem, ale doszli do wniosku, że temu ambitnemu młodemu człowiekowi żadnej poważnej posady dać nie można, bo co będzie, jak otrzyma atrakcyjną propozycję od Al Kaidy? Tak oto – z żalem konkluduje tajny współpracownik – więdnie tak dobrze zapowiadająca się kariera, zanim jeszcze na dobre się rozpoczęła. Zatem „Gazeta Wyborcza”, informująca, jakoby minister Sikorski miał „bardzo duże” szansę na posadę I sekretarza NATO i tym razem, jak zwykle, mijała się z prawdą. Jeszcze raz sprawdziło się, że kto wysługuje się razwiedce, ten sam sobie szkodzi, nie mówiąc już o tym, że szkodzi Polsce, którą ta szajka zwolna sprowadza na skraj przepaści.

Stanisław Michalkiewicz
www.michalkiewicz.pl

2 KOMENTARZE

  1. Cóż, że rozpoznanie choroby bardzo dobre i diagnoza celująca jak recepty na leczenie brak. Jak terapia jest Polsce potrzebna? Oby nie okazało się, że WSTRZĄSOWA!!!!

  2. Po przeczytaniu tego komentarza zabrałem się do pisanie, ale po raz pierwszy ręce mi opadły. Bo kiedy sprawy są poważne cytuję klasyka. A jak tu cytować, kiedy komentować przyszło cytat. Co gorsza nie znoszę przytakiwać, więc w opisie tego samego pozwolę sobie na użycie innych słów; zamiast „szajka . . . razwiedkowych mafii” określam ich „grupą cwaniaków z razwiedką w tle”.
    Opisane przez Pana zjawisko nie jest tylko z dziedziny kruminału państwowego, ale raczej socjologii i psychologii. A ma to związek z egoizmem i próżnością. Ciekawe jest jak życie tłumaczy te pojecia, bo to wiele wyjaśnia. Np. taka fizyka definiuje słowo próżność jako próżnię, a język potoczny jako pustkę. Ekstramalniej jest z egoizmem, bo tu chodzi o samolubstwo, przesadną miłość własną, sobkostwo. Osobę nieuczynną, która nadmiernie zajmuje siebie i innych własną osobą.
    Przyczyna tkwi w braku w przeciętności i rozbudzonej ambicji. Taki żywioł nie wróży dobrze żadnej społeczności.

Comments are closed.