O tym jak ściśle macki Kochśmiornicy oplatają Biały Dom, czy Charles Koch naprawdę jest psychopatycznym tyranem i jak udało mu się w cztery dekady stworzyć jeden z największych niepublicznych konglomeratów przemysłowych świata – pisze Christopher Leonard w książce „Kochland: The Secret History of Koch Industries and Corporate Power in America”.
Chyba nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że istnieje warta około 100 mld dol. korporacja, której właściciel robi od kilku dekad wiele, by mieć wpływ na decyzje polityczne zapadające na najwyższych szczeblach amerykańskiej władzy. Chodzi o Koch Industries: konglomerat obejmujący spółki produkujące m.in. ropę naftową, środki chemiczne, asfalt, nawozy sztuczne czy nawet… pieluszki dla dzieci.
Jeśli ten wstęp czytelnika intryguje, to warto, by sięgnął po niedawno wydaną książkę „Kochland: The Secret History of Koch Industries and Corporate Power in America” (Simon & Schuster, 2019). Jej autorem jest Christopher Leonard – dziennikarz i reporter, którego teksty pojawiały się na łamach tak szacownych tytułów, jak The Washington Post, The Wall Street Journal, Fortune. Książka „Kochland” zdobyła już liczne nagrody (m.in. J. Anthony Lukas Work-in-Progress Award) oraz trafiła na krótką listę 2019 Financial Times & McKinsey Business Book of the Year Award.
Christopher Leonard wykonał wielką pracę. Spędził ponad 7 lat na pozyskiwaniu informacji o imperium braci Charlesa i Davida Kochów, które jest jedną z największych niepublicznych firm na globie. Wyszedł z tego imponujący portret Koch Industries. Leonard szukał informacji nie tylko w dokumentach korporacyjnych i artykułach prasowych, ale przede wszystkim u byłych i obecnych pracowników firmy Kochów oraz u tych ludzi ze świata biznesu, którzy zetknęli się z braćmi. Jego książka jest wypełniona cytatami, a na samym jej końcu znajduje się 10-stronicowy dodatek z listą przepytywanych postaci. Dzięki tym źródłom osobowym publikacja nie jest „sztywna” – podobna jest raczej do dobrego kryminału, niż do rozprawy doktorskiej.
Książka Leonarda ma mocny przechył w kierunku biografii jednego z braci, czyli Charlesa Kocha. Dziennikarz stara się po kolei odpowiedzieć na pytania: jaka jest filozofia biznesowa Charlesa Kocha, co i kto miał na niego największy wpływ, jakie zagrożenia widzi przed sobą i swoją organizacją Charles Koch, czego można się spodziewać w najbliższej przyszłości po Charlesie? Zarysowuje też lekko portret tego biznesmena jako człowieka, z którego wynika, że jest przede wszystkim metodycznym pracusiem, a nawet pracoholikiem (harował zawsze 12 godzin dziennie, przez cały tydzień, a w soboty często zwoływał posiedzenia zarządu) – jak na inżyniera po Massachusetts Institute of Technology przystało. Nie jest charyzmatycznym tyranem (jak często bywał przedstawiany w innych książkach), a równocześnie jest całkowicie przeświadczony o swojej racji co do wizji wolnorynkowej gospodarki i świata do cna kapitalistycznego. Ale jeszcze raz powtórzmy: jest to przede wszystkim dokładny, kolorowy portret rozwijanej przez braci organizacji biznesowej, która z czasem zaczęła być wykorzystywana jako źródło finansujące ich zabawy polityczne.
W USA mówi się i pisze pół-żartem pół-serio, że bracia Koch stworzyli Kochśmiornicę (Kochtopus). Od lat 70. XX w. starali się bowiem (David już się nie stara – zmarł w sierpniu 2019 r.) mieć jak największy wpływ na życie polityczne w USA. Najpierw popierali Partię Republikańską, ale po kilku fatalnych dla wolności gospodarczej ruchach Richarda Nixona zwrócili się ku Partii Libertariańskiej. I tak już przy niej trwali, a David był nawet przez wiele lat jej wiceprezesem. Jednocześnie jednak próbowali „tylnymi drzwiami” – poprzez niektóre odłamy Republikanów – wpływać na republikańskich prezydentów. Warto wiedzieć, że i dziś Charles zapewne co jakiś czas szepce coś do ucha wiceprezydentowi USA Mike’owi Pence’owi. Tym niemniej z książki Leonarda wynika, że ta Kochśmiornica jednak nie jest tak wielka, jak ją niektóre media malują, jej macki nie docierają wszędzie i nie steruje polityką Republikanów. Tym bardziej, że bracia nie poparli Donalda Trumpa i nie jest im z nim po drodze, bo mają przede wszystkim zupełnie inne (bardziej liberalne) poglądy na imigrację czy związki partnerskie. Z drugiej strony Kochśmiornica odnosiła niemałe sukcesy, np. w 2010 r. „zabiła” inicjatywę ustawy nakładającej dodatkowe podatki na amerykańskie firmy emitujące ponadnormatywnie dużo CO2 do atmosfery, a niedawno maczała „macki” w renegocjacjach zapisów porozumienia North American Free Trade Agreement.
Książka Leonarda zaczyna się w 1940 r. w Wichita, w stanie Kansas, gdy Fred senior – ojciec Charlesa i Davida – zakłada swoją firmę Rock Island Oil & Refining Company. Gdy w 1967 r. Fred umiera, na fotel prezesa wchodzi Charles i akcja nabiera tempa. Zaczyna w imponujący sposób rozwijać rodzinne przedsiębiorstwo, dbając przede wszystkim o jedną rzecz: zyski i ich reinwestowanie. Okazuje się być wytrawnym i cierpliwym wizjonerem, który potrafi postawić na produkcję rur do transportu ropy i gazu oraz przez lata na tym tracić, zanim nadejdzie boom na tego typu produkty. A Leonard niezwykle dokładnie i z werwą opisuje rozwój Charlesa Kocha oraz kierowane przez niego przedsiębiorstwa.
Leonard nie omieszkał poświęcić sporo miejsca „Biblii” Koch Industries, czyli broszury „Market-Based Management”. Jest to swego rodzaju zestaw przykazań biznesowych, których autorem jest głównie Charles Koch. W broszurze podkreśla się wartość decyzji podejmowanych na podstawie wiarygodnych danych, sensowność dywersyfikacji biznesu, konieczność szybkiej adaptacji do zmieniających się warunków, dążenia do zysków za wszelką cenę, a także… głęboką pogardę dla rządu federalnego i związków zawodowych.
Myli się ten, kto myśli, że wizerunek Koch Industries nie ma skaz. Ależ oczywiście, że są i Leonard je wytyka – chwała mu za to. Przypomina dochodzenie senackie w sprawie kradzieży ropy z indiańskich ziem czy fakt, że w 1999 r. przedsiębiorstwo Koch Industries zostało uznane winnym nielegalnego spuszczania brudnej wody z rafinerii Pine Bend w stanie Minnesota. Z drugiej jednak strony Leonard zwraca uwagę, że w ciągu ostatnich 20 lat w firmie Koch Industries – która jest organizmem uczącym się na własnych błędach – położono duży nacisk na wysokie standardy pracy i zarządzania oraz na społeczną odpowiedzialność biznesu.
„Kochland” jest publikacją ze wszech miar udaną. Jest dziełem monumentalnym, z pietyzmem malującym obraz wielkiego biznesowego imperium rodziny Kochów. Jedyne, co można mu zarzucić, to zbytnie przeładowanie szczegółami i szczególikami, przy jednoczesnym potraktowaniu po macoszemu stosunków wewnątrzrodzinnych, czy też postaci drugiego z braci – Davida. Poza tym czytelnicy otrzymują zgrabną „mapę” Koch Industries, a przydałby się także schemat „macek” Kochśmiornicy, czyli pokazanie powiązań między Koch Industries a licznymi organizacjami (m.in. Cato Institute, Americans for Prosperity) i lobbystami (m.in. Philip Ellender).
Piotr Rosik