Wolny rynek – odwieczny chłopiec do bicia

Chrześcijanie dzisiaj narzekają na konsumpcjonizm, który zabija w nich ducha pokuty, ale nie zauważają równocześnie, że brakuje im dzisiaj ascezy

0
Foto. pixabay.com

Rzadkość zasobów w tym świecie jest stanem pierwotnym. Rodzimy się nadzy. Nie potrafimy chodzić i mówić. Rodzice zapewniają nam dach nad głową. Karmią od pierwszego dnia. Ubierają i chronią przed zimnem.

Pierwotna rzadkość

W świecie na co dzień zmagamy się z rzadkością zasobów w stosunku do nieograniczonych potrzeb. Rzadkość jest jednym z podstawowych pojęć z ekonomii. Nie jest to stan, który kiedyś ulegnie zmianie. Istnieje on od momentu, kiedy człowiek został wygnany z raju. Dzisiaj jest stałym elementem stworzonego świata i ciągłe jego pokonywanie jest wpisane w historię zbawienia każdego człowieka.

Żyjemy jednak w wyjątkowym miejscu i czasie. Nigdy wcześniej nie było tak dobrze. Człowiek współczesny ma w zasięgu ręki niemal dziesięciokrotnie więcej dóbr i usług, z których może korzystać, niż nasi przodkowie w XIX wieku. Pomimo tego jest nieszczęśliwy. Nadmiar dóbr w naszym świecie sprawia, że powstają blogi, w których autorzy doradzają, jak pozbyć się zbędnych przedmiotów. Minimalizm jest następstwem konsumpcjonizmu, w którym został zakłócony proces odróżniania potrzeb sztucznych od rzeczywistych.

Filozofia minimalizmu

Na rynku istnieje taka ilość dóbr, że ludzie zaczynają się gubić. Potrzebują kogoś, kto mógłby im pomóc poruszać się w tym labiryncie. Zwolennicy filozofii minimalizmu twierdzą, że można zrezygnować z wielu zbędnych rzeczy. W wielkim mieście, gdzie jest dobry system miejskiej komunikacji, można zrezygnować z poruszania się własnym samochodem. Nie potrzeba jeść tyle mięsa i zostać wegetarianinem. Ilość ubrań można ograniczyć do liczby dni w tygodniu. Upraszczanie życia może przyczynić się do jego odmiany na lepsze.

Przykładem tego jest Leo Babauta, autor książek o tym, jak żyć zgodnie z filozofią minimalistyczną. Ten młody Kalifornijczyk, ojciec szóstki dzieci, dokonał niesamowitych rzeczy w swoim życiu. Uprościł swoje życie i dzięki temu potroił swoje przychody i zaczął spłacać długi, rzucił palenie, zaczął wstawać o piątej rano, uporządkował swoje życie, zrzucił nadwagę, przebiegł maraton i zaczął pisać bloga oraz książki.

Umiarkowanie i prostota

Nie ma tu nic nowego pod słońcem. Kościół zawsze nauczał, że rzeczą konieczną jest, aby ludzkie instynkty i pragnienia zostały ukierunkowane i opanowane przez głębsze duchowe siły, jakie tkwią w człowieku. Umiarkowanie i prostota powinny stać się kryterium naszego codziennego życia. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu jest w Kościele katolickim uważane za jeden z siedmiu grzechów głównych. Papież Franciszek patrzy na to jeszcze z innej perspektywy i nazywa to grzechem ekologicznym. Człowiek, a zwłaszcza uczeń Chrystusa, musi odejść od nieumiarkowanej konsumpcji dóbr doczesnych i unikać mnożenia sztucznych potrzeb.

Chrześcijanie dzisiaj narzekają na konsumpcjonizm, który zabija w nich ducha pokuty, ale nie zauważają równocześnie, że brakuje im dzisiaj ascezy. Piątkowe (kiedyś było także w środę) powstrzymywanie się od spożywania pokarmów mięsnych pozwoliłoby ludziom nabrać dystansu do rzeczy tego świata i walczyć z nieuporządkowanymi pożądliwościami. Nikt nie jest w stanie pokonać długodystansowego biegu bez uprzedniego odpowiedniego treningu. Asceza w języku greckim znaczy trening i ćwiczenie.

O grzech konsumpcjonizmu posądzany jest wolny rynek, a tak naprawdę to sami powinniśmy się bić we własne piersi. Pełne półki towarów w sklepach nie oznaczają, że musimy to wszystko zaraz kupić i zużyć w dowolnym czasie. Zdrowy rozsadek podpowiada nam, że rzeczy są neutralne. To działający człowiek nadaje im wartość. Wszystko zależy od jego skali wartości.

O. Jacek Gniadek SVD
Artykuł pochodzi z magazynu Wzrastanie 3/2020