Kto według Światowej Organizacja Zdrowia (WHO) może wykonywać aborcję próżniową w pierwszym trymestrze ciąży? W podręczniku wydanym przez tę organizację znajdujemy zaskakującą odpowiedź – nie tylko lekarz, pielęgniarka, położna, ale nawet osoba zajmująca się medycyną alternatywną czy akupunkturą… Można powiedzieć, że właściwie każdy, kto ma podstawową wiedzę z zakresu anatomii.
Widać wyraźnie, że opisywane przeze mnie miesiąc temu słowa dr Lavalanet z WHO, która określiła zabójstwo nienarodzonego dziecka jako „niezbędną usługę” nie były przypadkiem. Jesteśmy świadkami niespotykanego wcześniej przyspieszenia w realizacji radykalnych programów WHO.
A przecież aborcja to tylko jeden z wielu ideologicznych postulatów, które od lat w coraz większym stopniu zastępują w tej organizacji jej konkretne i wynikające z Konstytucji WHO cele: ochronę zdrowia, promocję higieny oraz walkę z chorobami zakaźnymi.
Z ogromnym sprzeciwem ekspertów spotkały się także niedawne zmiany dotyczące klasyfikacji transseksualizmu, który w oparciu o wątpliwe przesłanki WHO przestaje traktować jako zaburzenie.
To ideologiczne zaangażowanie stało się ważną przyczyną kryzysu zaufania wobec WHO. Ostatecznym ciosem w wiarygodność tej agendy ONZ była jednak seria katastrofalnie błędnych decyzji w czasie pandemii koronawirusa. Jeszcze 14 stycznia WHO twierdziła, że nie ma dowodów, by wirus przenosił się między ludźmi, a dopiero 30 stycznia ogłosiła, że sytuacja jest kryzysowa. Było to równo miesiąc od nagłośnionych w mediach ostrzeżeń chińskiego lekarza Wenlianga Li, katolika z Wuhan, przed chorobą przypominającą SARS.
Wadliwe funkcjonowanie WHO to także tolerowana przez lata podatność na korupcjogenne praktyki. Znaczna część budżetu WHO to dobrowolne darowizny potężnych korporacji i organizacji wprost biznesowo zainteresowanych promowaniem przez WHO wśród jej 194 państw członkowskich aborcji, refundowanej antykoncepcji, konkretnych substancji i sprzętów medycznych. Wystarczy wskazać, że potężne dotacje Planned Parenthood wprost przeznaczane są na… promowanie nieuznanych przez prawo międzynarodowe „praw reprodukcyjnych”, z aborcją na czele.
Aby jasno przeciwstawić się wykorzystywaniu WHO do celów ideologicznego i biznesowego lobbingu przygotowaliśmy kompleksową analizę pokazującą, że działania WHO nie tylko wykraczają poza prawne ramy jej misji, ale stoją w sprzeczności z szeregiem wiążących dokumentów międzynarodowych i nie mają żadnego uzasadnienia medycznego.
Powołując się na specjalny status konsultacyjny Ordo Iuris, materiał przekażemy nie tylko władzom WHO, ale też przedstawicielom wszystkich państw członkowskich przy ONZ i w Światowym Zgromadzeniu Zdrowia.
W pierwszej połowie czerwca przedstawimy dwa kolejne dokumenty: prawno-medyczny raport odkłamujący upowszechniane przez WHO mity na temat aborcji farmakologicznej oraz analizę pokazującą systemowe szkodliwe skutki promowanej przez WHO permisywnej edukacji seksualnej.
Przygotowaliśmy także apel do polskiego rządu wskazujący na naglącą potrzebę głębokiej reformy WHO, a jeśli to nie nastąpi – całkowitej rezygnacji z jej finansowania. Podjęliśmy też kroki na rzecz budowy jak najszerszej koalicji międzynarodowej, która wywrze presję na rzecz niezbędnych zmian.
WHO chce narzucić aborcję na całym świecie
WHO odgrywa kluczową rolę w upowszechnianiu aborcji jako rzekomego „prawa człowieka”. Przedstawiciele tej instytucji od lat wykorzystują nieakceptowalną z perspektywy prawnej i medycznej koncepcję „bezpiecznej aborcji”, by promować na szeroką skalę prenatalne uśmiercanie dzieci. Wprost formułują tezę, że dla uczynienia aborcji „bezpieczną” konieczne jest zniesienie wszelkich „barier” w dostępności do zabijania nienarodzonych dzieci.
Główną barierą, którą zdaniem WHO należy zlikwidować, jest obowiązująca w większości krajów świata prawna ochrona życia. Przeszkodą, z którą walczy WHO, jest także korzystanie przez lekarzy i położne z prawa do sprzeciwu sumienia czy nawet konieczność odbycia wizyty u lekarza w przypadku aborcji farmakologicznej.
Wprost sprzecznym z Konstytucją WHO działaniem jest szeroka promocja „samoopieki w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego”, czyli samodzielnej aborcji farmakologicznej wykonywanej w domu. W wydanych dokumentach WHO rekomenduje także, aby aborcję wykonywali nie tylko lekarze, ale też przedstawiciele innych zawodów medycznych.
W ocenie ekspertów WHO niedopuszczalnym ograniczeniem aborcji jest nawet brak refundowanych środków antykoncepcyjnych i wymóg powiadomienia rodzica o aborcji przeprowadzonej przez nastoletnią dziewczynkę. Nie trzeba chyba wielkiej wyobraźni, by uznać taki postulat za wprost sprzyjający ukrywaniu czynów pedofilskich.
Wszystkie te działania uderzają w polski porządek prawny, łamią prawo międzynarodowe i ustalenia konferencji organizowanych przez ONZ w Kairze (1994) i w Pekinie (1995), gdzie podkreślono, że aborcja nigdy nie może być postrzegana jako jedna z metod planowania rodziny. Są też sprzeczne z międzynarodową Konwencją o prawach dziecka, czyli dokumentem ratyfikowanym przez niemal wszystkie państwa świata, którego preambuła wprost wskazuje, że dziecku przysługuje ochrona prawna zarówno przed, jak i po urodzeniu.
Trudno nie wspomnieć o tym, że z promocją aborcji wprost związany jest postulat WHO , by bez zgody rodzica dzieci były poddawane edukacji seksualnej opartej na niezwykle szkodliwych standardach. Przypomnę, że szokujące wytyczne WHO zalecają, by seksedukatorzy przekazywali dzieciom w wieku 0-4 lata informację na temat „radości i przyjemności z dotykania własnego ciała”, 4-6-latków uczą o „związkach osób tej samej płci”, a 6-9-latki – o metodach antykoncepcji oraz „chorobach związanych z seksualnością”. Z kolei 9-12-latki powinny być nauczone „podejmowania świadomych decyzji dotyczących zyskiwania bądź nie doświadczeń seksualnych”, a 15-latki powinny wykazywać „krytyczne podejście do norm kulturowych/religijnych w odniesieniu do ciąży, rodzicielstwa itd.”.
Właśnie te działania finansowane są ze składek państw członkowskich WHO, w tym z pieniędzy polskich podatników.
WHO: transseksualizm to nie zaburzenie
Proszę zauważyć, że WHO konsekwentnie posługuje się terminem „prawa reprodukcyjne i seksualne”, pomimo że został on odrzucony w 1994 roku przez państwa jako nacechowany ideologicznie i nieprecyzyjny. W rzeczywistości na konferencji w Kairze i Pekinie nie utworzono osobnej konstrukcji praw seksualnych, ale pozostawiono odrębne pojęcia praw reprodukcyjnych i zdrowia reprodukcyjnego oraz zdrowia seksualnego, które mają inne znaczenie.
Tymczasem to właśnie bezprawne stosowanie terminu prawa seksualne otwiera drogę do promocji ideologii gender i postulatów aktywistów LGBT, którzy wykorzystują WHO do forsowania swoich żądań.
Ostatnim ich wielkim zwycięstwem okazało się skreślenie w 2018 roku transseksualizmu z opracowywanej przez WHO Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych (ICD-11). Do tej pory utożsamianie się z inną płcią niż biologiczna ujmowane było jako zaburzenie identyfikacji płciowej klasyfikowane pośród innych zaburzeń osobowości i zachowania dorosłych. W styczniu 2022 zacznie obowiązywać 11. rewizja klasyfikacji, w której zastąpiono takie terminy jak „transseksualizm” lub „zaburzenia tożsamości płciowej” pojęciem „niezgodności płci”. Przeniesiono je także z rozdziału „Zaburzenia psychiczne i behawioralne” do rozdziału „Warunki związane ze zdrowiem seksualnym”.
Oznacza to zaprzestanie klasyfikowania transseksualizmu nie tylko jako choroby, ale nawet jako zaburzenia.
WHO podjęła tę bardzo kontrowersyjną decyzję po zleconych przez siebie badaniach w Meksyku na 250 transseksualistach, z których wynikać miało, że za problemami psychicznymi tych osób nie stał sam fakt „nietypowej tożsamości płciowej”, ale brak akceptacji otoczenia. Trudno jednak nie wspomnieć o ideologicznych naciskach – kontrowersyjny krok WHO poprzedziła m.in. rezolucja Parlamentu Europejskiego, który w 2011 roku wzywał do „depsychiatryzacji” transseksualizmu.
Nie ma wątpliwości, że decyzja WHO jest prostą konsekwencją przyjęcia genderowej optyki, zgodnie z którą płeć nie jest rzeczywistością biologiczną, ale dowolnie kształtowanym konstruktem uzależnionym od subiektywnych odczuć. Rezultatem takiego podejścia może być wkrótce postulat uznania za „prawo człowieka” tzw. samookreślenia płci.
Nasze doświadczenie podpowiada, że za zmianami w klasyfikacji nastąpią postulaty zakazu leczenia transseksualizmu i żądanie objęcia wszystkich krytyków tej ideologicznej zmiany odpowiedzialnością karną. W ten sposób abstrakcyjne decyzje WHO wkraczają w przestrzeń naszej codzienności, a ideolodzy przejmują kontrolę nad sposobem życia, a nawet prawem wyrażania osobistych przekonań przez miliony ludzi (…).
Sieć aborcyjnych klinik finansuje WHO
Kluczowe znaczenie ma sposób finansowania WHO, który musi ulec zmianie. (…) składki dobrowolne wpłacane zarówno przez państwa członkowskie, jak i organizacje prywatne stanowią aż 80 proc. budżetu tej organizacji. Najwięcej, bo blisko 15 proc., wpłacił rząd Stanów Zjednoczonych, a zaraz za nim – blisko 10 proc. całego budżetu – stanowi darowizna od fundacji Billa i Melindy Gatesów, która zajmuje się m.in. upowszechnianiem aborcji.
Jednym z podmiotów finansujących WHO jest International Planned Parenthood Federation związana z siecią ponad 600 klinik aborcyjnych. Czy można się dziwić, dlaczego WHO tak bardzo forsuje upowszechnienie aborcji?
Dodatkowo darczyńcy mogą zastrzegać, że ich darowizny nie trafią do wspólnej puli, ale będą przeznaczone na konkretne programy prowadzone przez WHO. Przykładem może być „Program Ludzkiej Reprodukcji” (Human Reproduction Programme), w ramach którego promowane jest tzw. zdrowie reprodukcyjne oraz tzw. prawa reprodukcyjne i seksualne, co oznacza nic innego jak dążenie do nieograniczonego dostępu do aborcyjnego uśmiercania ludzi… To właśnie na ten program przeznaczone są dotacje Planned Parenthood.
Rodzi to bardzo niebezpieczną sytuację, w której podmioty utrzymujące się z aborcji (jak sieć klinik aborcyjnych) czy stosowania pewnych substancji medycznych albo sprzętu medycznego (np. koncerny farmaceutyczne) mają bezpośredni wpływ na działanie organizacji odpowiedzialnej za działania zdrowotne i rekomendacje dla 194 państw świata. Organizacja, której większość państw członkowskich formalnie chroni życie, musi całkowicie wykluczyć przyjmowanie darowizn na takie cele (…).
Tworzymy wspólny front
(…) Chcemy pomóc w budowie jak najszerzej koalicji państw sprzeciwiających się ideologizacji agendy ONZ oraz domagających się powrotu do jej podstawowego celu, czyli „osiągnięcia przez wszystkie ludy możliwie najwyższego poziomu zdrowia” (art. 1 Konstytucji WHO z 1948 r.).
Jestem przekonany, że teraz, gdy rząd USA, w odpowiedzi na porażkę, którą poniosła WHO w walce z pandemią, zapowiedział zaprzestanie jej finansowania, jest na to najlepszy moment na mocne żądanie reformy tej instytucji.
Nasze postulaty poparły już organizacje z Hiszpanii, Węgier, Słowacji, Estonii i Chorwacji, które również wystąpią do rządów swoich państw, by te zajęły jednoznaczne stanowisko w sprawie zmian w WHO.
W najbliższym czasie przedstawimy instytucjom międzynarodowym i opinii publicznej obszerny raport prawno-medyczny pokazujący, że wbrew twierdzeniom przedstawicieli WHO zachęcających na masową skalę do aborcji w domu podczas pandemii koronawirusa aborcja farmakologiczna jest nie tylko zabójcza dla dziecka, ale też bardzo niebezpieczna dla matki. Raport ten, oparty na licznych badaniach naukowych, zostanie przekazany przedstawicielom instytucji rządowych i międzynarodowych, a także polskim i zagranicznym organizacjom.
Do WHO i przedstawicieli państw członkowskich ONZ trafi również przygotowywana przez naszych ekspertów analiza poświęcona skutkom prowadzenia wulgarnej edukacji seksualnej w Europie Zachodniej i w Skandynawii.
(…) To bardzo ważne, by właśnie teraz, w okresie wymuszonej trudną sytuacją refleksji nad funkcjonowaniem WHO, dać impuls do gruntownych zmian, a jeśli to nie będzie możliwe – wycofania jakiegokolwiek finansowania WHO ze strony Polski i innych krajów naszej części Europy.
Jerzy Kwaśniewski
Ordo Iuris