Od tragicznej śmierci George’a Floyda obserwujemy walkę z symbolami zinstytucjonalizowanego rasizmu. Patrzę na to chyba trochę inaczej z doświadczenia misjonarza, który spędził wiele lat w Afryce w różnych krajach.
Przed pierwszym nabożeństwem różańcowym na nowej parafii w Botswanie umieściłem przed ołtarzem obraz Matki Bożej Królowej Afryki (Notre Dame d’Afrique). Dostałem go od ojców białych (teraz Misjonarzy Afryki) przed moim pierwszym wyjazdem do Afryki do ówczesnego Zairu. Na misjach w Afryce wieszałem go zawsze u siebie w pokoju na głównym miejscu.
Na drugi dzień obrazu już nie było. Wylądował za szafą w zakrystii, a na jego miejscu stała figurka Matki Bożej z Lourdes. Po różańcu podeszły do mnie kobiety. – Wiemy, że ojciec jest tutaj nowy i chciał dobrze, ale niech tak pozostanie – pokazały ręką na figurkę i uśmiechnęły się. Zrozumiałem, co miały na myśli.
Później po wielu latach zostałem przeniesiony na parafię w Zambii. Stary, duży krzyż, wiszący nad tabernakulum, na którym był napis „Made in Ireland” (jeżeli dobrze pamiętam) chciałem zamienić na krzyż z Chrystusem o afrykańskich rysach twarzy. Znalazłem miejsce w Malawi, gdzie mogłem taki krzyż zamówić na misji prowadzonej przez Misjonarzy Afryki. Nic z tego nie wyszło. Na radzie parafialnej postawiono mi pytanie o narodowości Jezusa. Odpowiedziałem, że był Żydem. – I nich tak pozostanie. Nam to nie przeszkadza – usłyszałem odpowiedź.
O. Jacek Gniadek
Źródło: Facebook Autora