Przełożone igrzyska olimpijskie na przyszły rok nie wzbudzą takich emocji, jakie mamy w tym roku każdego dnia bez olimpiady. Trwa bowiem codzienny wyścig zakażeń. Tu mamy niemal codzienne rekordy we wszystkich państwach naszego regionu. Nieważne właściwie co te testy badają, nieważne że im więcej testów, tym więcej „zakażonych”, ważne że codziennie od przedpołudnia media grzeją jeden temat. Czy szpitale to wytrzymają? Kolejki na SOR-ze! PILNE! Przerażające dane. Kolejny rekord! Itd., itp. Pudło rezonansowe w postaci dyżurnego lekarza powtarza kilkukrotnie w ciągu krótkiej rozmowy, że nie ma żadnego pozytywu do przekazania. Żadnego! Nie trzeba być lekarzem, aby wiedzieć, że przekazanie opinii publicznej, i tak już mającej pełne portki, że znikąd nadziei i jesteśmy w przededniu widoków z Bergamo (przy okazji turystycznie zdecydowanie przereklamowane miasto pełne imigrantów zaczepiających bezczelnie turystów) musi jeszcze bardziej oddziaływać na świadomość Polaków. Czy wracając do sportowej rywalizacji, jakikolwiek trener zmobilizuje drużynę do walki mówiąc przed meczem: nie mamy szans, obyśmy tylko przegrali jak najniżej, możemy liczyć tylko na cud…
Coraz bardziej można więc odnieść wrażenie, że na naszych oczach ma miejsce sytuacja jako żywa przypominająca sceny z filmu „Truman show”. Nie wiemy co prawda, gdzie zasiada główny reżyser tego show, jaki będzie finał, ile planuje sezonów, ale trzeba oddać sprawiedliwość, że swój scenariusz realizuje póki co w sposób doskonały, budując napięcie i oczekiwanie na dalszy rozwój wypadków. Zwróćmy jednak uwagę, że w przywołanym powyżej filmie jest taki moment, w którym w „headquarter” dochodzi do różnicy zdań między ekipą zarządzającą. Dochodzi do kłótni i zdania są podzielone. Czy jeśli wszyscy chcąc nie chcąc uczestniczymy w tej lobotomii umysłowej, eksperymencie na skalę światową, w czymś co od początku do końca jest wyreżyserowane to czy jest szansa na wsadzenie nogi między drzwi a futrynę? Na ludzi raczej nie ma co liczyć, bo strach, coraz potężniejszy strach nie jest sprzymierzeńcem racjonalnego myślenia, w ogóle jakikolwiek proces myślowy w sytuacji strachu połączonego z permanentnym niedotlenieniem mózgu jest niemożliwy, ale może iskrą nadziei będzie kłótnia w rodzinie między pociągającymi za sznurki w tym serialu? Może jeden powie, że ok – mamy już to! A drugi – nie, jeszcze jeden sezon pociągniemy.
Patrząc na zamaskowane twarze moich rodaków, niezależnie od tego czy z powodu paniki czy z powodu polityki świętego spokoju, trudno oczekiwać na możliwość refleksji i zastosowania choćby pytań sokratejskich, aby dojść do jakichkolwiek wniosków, które nie są powtórką zasłyszaną z ust „epidemiologów” i innych „specjalistów”. Na tego typu proces myślowy, który mógłby zburzyć narrację widzianą każdego dnia setki razy: komunikaty w komunikacji miejskiej, na smartfonach, w aplikacjach, w „przestrzeni publicznej” nie wspominając o tradycyjnych mediach, nie ma nawet co liczyć. Pozostaje więc liczyć na kłótnię w rodzinie tych, którzy pociągają za sznurki w tym spektaklu.
Żoliborzanin
Myślę, że należy liczyć na Boga i modlić się do Niego o pomoc i litość, bo to są wspólne zmagania Jego i ludzi, z diabłem i świadomymi i nieświadomymi sługami diabła. Autor pisząc te dobre spostrzeżenia zapomniał, że w historii ludzkości są moce Boga/Stwórcy i szatana/diabła, które ze sobą się zmagają o nasze, ludzkie nieśmiertelne dusze. Znaczna część księży z biskupami, a nawet z papieżem na czele o tym zapomniała, może zwątpiła i utraciła Wiarę, Nadzieję i przede wszystkim Miłość. Czy mylę się?
Comments are closed.