Edukacja kuleje, bo jest jej … za dużo

Przez 800 lat szkoły i uniwersytety Saracenów działały na zasadzie wolności - na podstawie dobrowolnego porozumienia nauczyciela i ucznia

0
Foto. pixabay.com

Ukazało się polskie tłumaczenie książki Bryana Caplana „Edukacja pod lupą. Dlaczego dzisiejszy system szkolnictwa to strata czasu i pieniędzy”. Warto ją przeczytać, choć z pewnością z wieloma tezami Caplana trudno będzie się zgodzić (Caplan ma to do siebie, że często ‘wkłada kij w mrowisko’).

Jak pisze we „Wstępie”: „Większość krytyków obecnego systemu szkolnictwa narzeka, że nie wydajemy przeznaczanych na niego funduszy we właściwy sposób lub że przebrani za nauczycieli ideolodzy zwodzą naszą młodzież. Choć częściowo podzielam ich zarzuty, krytycy ci nie dostrzegają tego, co ja uważam za najważniejszy defekt naszego systemu edukacji – jest jej po prostu zdecydowanie za dużo. Typowy uczeń przez tysiące godzin ślęczy nad materiałami, które ani nie podnoszą jego produktywności, ani nie wzbogacają jego życia. Nie muszę dodawać, że aby uczniowie mogli właściwie marnować czas, potrzebują ekspertów, którzy nauczą ich, jak się to robi…

Zasadniczo jednak nie mam na celu zmienić twojego zdania na temat suchych faktów. Będę raczej próbował zmienić twoje zdanie na temat interpretacji faktów, które są ci doskonale znane. Gdy na spokojnie przyjrzysz się własnym doświadczeniom z mojego punktu widzenia, istnieje spora szansa, że choć częściowo przyznasz mi rację. Szkolnictwo to osobliwa branża, lecz nasza zażyłość z nią maskuje tę osobliwość. Dlatego mam zamiar rozbudzić w tobie zdumienie.”

Czytając książkę Caplana przypomniała mi się inna książka, wydana w 2001 roku też przez Fijorr Publishing, mianowicie Henry Grady Weaver’a, „O głównej przyczynie rozwoju ludzkości” (https://lubimyczytac.pl/…/o-glow-nej-przy-czy-nie-roz…). Weaver pisząc o wkładzie Saracenów w rozwój cywilizacyjny człowieka zwraca uwagę na ich specyficzny system kształcenia (str. 85-87). Caplan wprawdzie nie powołuje się na Weavera, ale niekiedy pisze w podobnym duchu.

Weaver zwraca uwagę na różnice pomiędzy ‘uczeniem się’ a ‘nauczaniem’ (‘Learning versus Teaching’). To było jednym z ważnych elementów kształcenia na uniwersytetach saraceńskich, które z definicji nie miały żadnej formalnej organizacji, a zasad którymi się kierowały było niewiele. Nie było na nich standardowych programów nauczania, regularnych planów zajęć, żadnych egzaminów. Aby ustrzec się przed błędnym przekonaniem, że edukacja kończy się wraz z ukończeniem szkoły, uniwersytety nie przyznawały dyplomów ani stopni naukowych. Były to instytucje nie nauczające, ale sprzyjające uczeniu się. Studenci udawali się tam, ‘aby zdobywać wiedzę, tak jak Amerykanie chodzą do sklepów spożywczych po kupno żywności’.

Zajęcia odbywały się w systemie otwartym. Każdy, kto chciał zdobyć wiedzę, mógł swobodnie uczestniczyć w zajęciach, które go interesowały. Jeśli zdecydował się zostać, wybierał nauczyciela i dyskutował z nim prywatnie, czego chciałby się nauczyć i czego powinien się uczyć, po czym ustalili opłatę za taką usługę edukacyjną. Jeśli po dołączeniu do zajęć nie był zadowolony z jakości przekazywanej mu wiedzy, przestawał płacić nauczycielowi i udawał się do innego nauczyciela, lub na inną uczelnię. Kiedy dochodził do wniosku, że dowiedział się tego, co według niego powinien wiedzieć, rzucał szkołę i próbował stosować tę swoją nową wiedzę w praktyce.

Przez 800 lat szkoły i uniwersytety Saracenów działały na zasadzie wolności – na podstawie dobrowolnego porozumienia nauczyciela i ucznia (studenta). Nauczyciele oferowali całą wiedzę zgromadzoną w przeszłości, ze szczególnym naciskiem na wiedzę naukową. Jedną z wyjątkowych cech Saracenów była ich zdolność do korzystania z doświadczeń innych. Studiowali dzieła Arystotelesa, Galena, Euklidesa. Zaadaptowali odkrycia i techniki Greków, Chińczyków, Rzymian, co ważne, zwykle znajdowali sposoby, aby je ulepszać.

Witold Kwaśnicki

Źródło: profil Autora na Facebook